Właśnie! Eh, czy tylko ja jestem taka głupia? Te wszystkie zdarzenia: to jest klucz do informacji! Tyle się wydarzyło, a jednak dopiero teraz to zrozumiałam. Hm, dziwne. Za czasów, gdy należałam do innych watach jakoś szybciej analizowałam najróżniejsze wydarzenia. Co się ze mną dzieję?
Pogrążona w myślach i pytaniami bez odpowiedzi, zaczęłam chodzić wokół jaskini. Po zrobieniu kilku okrążeń, basior odezwał się.
-Ej, nie chodź tak wokół. To i tak nic ci nie da. -zwrócił uwagę wilk. Po chwili ciszy dodał - Chcesz pogadać? -powiedział, pomrukując. Na razie nic nie powiedziałam, jedynie spojrzałam na niego spode łba. Zastanawiałam się chwilę. W końcu rzekłam:
-Jak się tu dostaliście?-zapytałam. Wilk zbierał myśli.
-To było dość dawno temu. Wtedy to niedawno Stipant Sverae przybyło pomiędzy nasze tereny, ale na terytorium niczyje. Inne rodziny wilków żyły w zgodzie, więc nowe stado nie wydawało się groźne. W sumie, gdyby tak było, od razu zainterweniowalibyśmy. Wszyscy żyliśmy jak do tej pory w zgodzie, póki w SS, alfa się nie zdenerwował. Bo okazało się, że jedno dziecko z jego potomstwa w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło. Całą swoją wściekłość przelał na nas podczas wojny. W sumie na wszystkie watahy w odrębie jego stada. Nie sposób było odeprzeć atak. Byli mistrzami pułapek i atakowaniem z zaskoczenia. Do dziś nie wiem, jak to im się udało wygrać. Większość członków poległo, a reszta rozbiegł o się na wszystkie strony, po zakończeniu oblężenia. Inni, tacy jak ja, którzy nie zdążyli uciec, bądź z jakiś innych przyczyn nie zabito, dali się wpakować w umieszczone pułapki. No i cóż tu więcej gadać. W czasie wojny też zdobywałem informacje, a kiedy poznałem jeden z ich tajemnicy, nikogo nie było spośród moich sojuszników. Po prostu pobiegłem przed siebie i wpadłem po uszy.
-Eh... A jak się zwała wataha, do której należałeś?
-Stipant Fide-rzekł krótko.
-A ty, Voluorie?
-Tak samo Jak mówił Hisoko. A moja wataha, to była Stipant Verum.
-Aha.
Znów zapadła cisza. Postanowiłam położyć się na moim dawnym miejscu, przy ścianie. Chciałam zasnąć, lecz nie mogłam. Po nieudanych próbach wpatrywałam się w słabe promienie, wpadające przez szpary. I pomyśleć, że niedawno przyglądałam się słońcu, nieświadoma zagrożenia...Jeszcze wolna...
Podeszłam do światła. W sumie nie wiem, dlaczego. Uświadomiłam to sobie po jakiejś tam chwili. "Słońce. Wpatrywałam się w nie, mając różne myśli w głowie, zazwyczaj rozważając nad problem. Z nadzieją, że znajdę rozwiązanie. Z radością, kiedy wyszło zza chmur. Ze smutkiem, gdy zbliżało się ku zachodowi. Z tęsknotą, gdy na niebie królował księżyc. Wpatrywałam się, jakby to ono miało mnie uratować z kłopotów. W sumie i można tak powiedzieć, bo żyję jeszcze. Słońce opiekunem. Czy jest to możliwe? Czy tym razem mógłby mi pomóc, kiedy w końcu to dostrzegłam?"
Wcześniej, gdy wpatrywałam się w tarczę, czułam spokój. Dopiero teraz to zauważyłam. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi. "Zawsze docenia się zwyczajne rzeczy, które można za chwilę stracić. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że to one- najzwyczajniejsze, te najmniejsze, na które nie zwraca się tyle uwagi - to one są ważne. Lecz dlaczego dopiero teraz się to zauważa? Wtedy, gdy ze śwadomością możemy ich nigdy nie ujrzeć? Zwykłe rzeczy. Raczej nie - zwykłe rzeczy."
I pomyśleć, że wszystko to, na co nie zwracałam uwagi mogę tego nigdy nie zobaczyć. Nie czerpać z nich radości. Nie dzielić się z nimi innymi.
Znów zastanawiałam się nad sensem życia. Eh, niemalże zawsze, kiedy nie widzę rozwiązania, lub wiem, że wszystko to, co miałam, już nie będzie mi dane.
-"Życie to dług, który należy spłacić"
-Sofokles.
-Sofokles.
Prędzej, czy później. Nikt nie zna dnia, ani godziny.
Hm...Słońce opiekunem? Słońce...wybawcą? bardzo ciekawie się zapowiada *wyobraża sobie Terre która cały dzień nie odrywa wzroku od słońca, aby uzyskać jego moc...*
OdpowiedzUsuń;P