Alternatywny tekst

28 lut 2013

Nieobecność Deyany

Deyana poprosiła mie, żebym poinformowała, że jej może nie być długo z tej racji, że jest chora i nie może wchodzić na komputer.

25 lut 2013

Na ratunek!

 W końcu publikuję tą notkę. Znając życie, pewnie już ją przeczytaliście. Mimo tego mam nadzieję, że napiszecie mi co o tym sądzicie w komentarzu.
***

<Santino>
Nadeszła noc. Wilki już przygotowywały się do snu. Jednak nie mogłem zasnąć. Nadal dręczyło mnie to samo pytanie:"gdzie jest Terra?  Już noc jest, a jej nigdzie nie ma...."
   Spojrzałem na księżyc. Była pełnia. Tym bardziej powinna być. Zanim dołączyliśmy do tej watahy, kiedy Twarz Miesiąca-jak ją kiedyś Ter nazwała, pojawiła się na niebie, to ona dziwnie się zachowywała. Chowała się w najciemniejsze zakątki jaskini, mówiła, żebym się do niej nie zbliżał. A teraz?... O co w tym wszystkim chodzi?!
   Cały czas się nad tym zastanawiałem. Próbowałem na siłę zasnąć, ale to nic nie daje, wierciłem się, liczyłem elki...i nic. A poza tym na dworze było chłodno, a do jaskini przyleciał zimny wietrzyk.
-Santino...co się dzieje?-usłyszałem zaspany głos Sashy. Bardzo się przestraszyłam na początku, bo panowała cisza.
-Nie, nic. Po prostu nie mogę zasnąć.
-Czym się martwisz?
-Nie ma Terry. Odkąd poszła nad to jeziorko, tak jej nie ma. Nie wiem, co się z nią dzieję.
-Nie martw się. Przecież jest dorosła, poradzi sobie. Chociaż masz racje, długo jej nie ma. Ale nie zadręczaj się tym, idź spać.
-Spróbuję.
    Sash położyła łeb na skrzyżowane łapy i zamknęła oczy.  Też bym tak chciał szybko zasypiać, ale nie mogłem. Rozglądałem się jeszcze chwilę po jaskini. Mój wzrok przykuł na śpiącą Avyam.  Była skulona, także spała. Przyznam, lubię ją. Jak Poveriana przyszła do mnie, by zaprowadzić nas wszystkich do jaskini, to bawiłem się z nią do zachodu słońca i jako z nielicznych interesowało, co mam do powiedzenia. Była moją jedyną przyjaciółką. Ona też śpi... Czego ja też nie mogę?...
    Chwilę tak jeszcze leżałem. Następne znów fala złych myśli owładnęło moją głowę. Nie mogłem wytrzymać. Muszę poszukać Terry!
   Ostrożnie szedłem, by nie obudzić nikogo. Gdy byłem blisko wyjścia, kątem oka zobaczyłem znaną mi wilczycę o burym koloru sierści... Rosita?
   Serce skoczyło mi do gardła. Zapomniałem, że ona jest czujką nocną. Trochę się przestraszyłem i nie ruszałem się przez moment.  Ale jak już coś postanowiłem, to muszę to zrobić.
   Powolnym krokiem zmierzałem ku wyjściu. Jak się okazało była tam Ros. Podszedłem parę kroków w kierunku wyjścia. Kamień spadł mi z serca. Wadera przysnęła.
   Gdy wyszedłem z jaskini, pobiegłem w miejsce, gdzie powinna być poszukiwana. Kiedy ją ujrzałem, nie mogłem się ruszyć, nawet oddychać - tak bardzo się przestraszyłem. 
   Wilczyca leżała nieruchomo, przykryta śniegiem. Łapy miała zamoczone w zamarzniętym jeziorku. A na jeziorku stał... jakiś dziwny stwór! Oczy miał czerwone, z chyba z osiem ogonów i nie wyglądał na jakieś żyjący na świecie  zwierzę. O dziwo, tam, gdzie stał nie było lodu, tylko zwyczajna woda. 
   
  http://kiarei-star.deviantart.com/gallery/?q=Goldenmoon#/d1ziq0j
  
"Coś się stało,widzę to wyraźnie,
Chyba najgorszy sen opuścił wyobraźnie,
Jeszcze milczę, chociaż serce krzyczy,
Zaraz zacznę otwierać usta ciszy,"
(Verba-Mogliśmy)

 W końcu strach na tyle minął, że w końcu  mogłem się ruszyć. Z moich płuc wydał się głośny dziwny okrzyk. To się stało tak nagle, gdybym mógł się kontrolować, na pewno bym czegoś takiego nie zrobił.
  Stwór odwrócił się w moją stronę. Znów nie mogłem się ruszyć. Spojrzał na mnie.
-COŚ TY JEJ ZROBIŁ, OŚMIGONIE TY JEDEN!?-krzyknąłem, sam będąc zdziwiony.  Tego czegoś oczy zajaśniały, uśmiechnął się do mnie szelmancko, wyszczerzyło kły.
- Ja? Nic, tylko wyrównałam rachunki...A po drugie: naucz się liczyć - odpowiedziała z nutą ironii.
  "Kurka, to ona"-pomyślałem. Cóż, byłem w szoku, a po za tym jestem tylko wilkiem, mam prawo do błędów. A po drugie, to taka tragedia pomylić się o jeden dodatkowy ogoń?
- A kim w ogóle jesteś?
-Ja? Goldenmoon. Terra nic ci nie wspominała?-odezwała się, potem obnażyła kły.
- Coś tam było.-odparłem ostrożnie. Nadal patrzyła się na mnie przenikliwym wzrokiem.
   Spojrzałem znów na Terrę. Potem podbiegłem do niej. Ciało było zimne, nie słyszałem bicia serca. Ostrożnie otworzyłem jedno z powiek. Oko było koloru ciemnozielonego i takie...puste. Przytuliłem się najmocniej jak mogłem. Mimo woli z oka spłynęła łza.
-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego ją zabiłaś?-zabrzmiał mój złamany głos. 
-Ja? Jeszcze nie uśmierciłam, ale...-znów spojrzała na mnie tym szelmanckim spojrzeniem.
   Z jej oczów wydobył się znów czerwony blask, a patrzyła się teraz na Terrę. Potem, ku mojemu zdziwieniu Ter wstała. Jej oczy były blade, a wręcz białe. Wilczyca  wyszczerzyła kły. Zaczęła warczeć....
   Nie wiedziałem, jak się zachować. Krok po kroku cofałem się.  I nagle... Chlup!-wpadłem do lodowatej wody, przedtem łamiąc lód.
  
<Narrator (pisany kursywą)>
 -Bierz go.-zawołała "Wieloogonowa".  Brązowo-zielona wilczyca bez żadnych przeciwwskazań zbliżyła się, by wskoczyła do jeziora.
Zrobiła parę kroków  i zamoczyła łapę w lodowatym zbiorniku wody. Teraz jakby przebudziła się na chwilę ze snu, z którego uwięziła ją "Złotoksiężycowa".  Wadera wiedziała, że najprawdopodobniej nie będzie już więcej okazji wyrwania się z łap nieprzyjaciółki. Po za tym, tak jak co miesiąc.

O tamtych dniach,
kiedy każdy znał stawkę swą,
Stawkę większą niż życie,
co się przydarza raz.
    (Był taki czas)

<Terra>
Zablokowałam swoje myśli, w związku z tym i ona nie mała nade mną kontroli przez chwilę. "Czerwonolica" zdumiała się. Popatrzyła na niebo. Chmura odsłoniła Księżyc. Goldenmoon uśmiechnęła się, ale ten uśmiech na pewno nie wnosił nic dobrego.  Jej ciało z prawie przeźroczystego zmieniło kolor na złoty, takiego, który nikt nigdy nie widział takiej...czystej barwy, a nie da się tego zbytnio opisać. Uśmiechnęła się wrogo w moim kierunku. Niepotrzebnie popatrzyłam jej w oczy. Znów nie mogłam nad sobą kontrolować. 
-To też wliczę ci do rachunku... A teraz płyń po tego szczeniaka -odparła.

"Nie, nie nie umarł dla nas czas
I jeszcze tyle ciepła w nas.
Bo trzeba wierzyć, wierzyć, wierzyć
By gdzieś dojść, by żyć by trwać. "
 (Mury)
 <Santino>
Spojrzałem w górę. Tam zobaczyłem Ter. I co mam robić?  Nic innego mi nie zostało, tylko czekać na rozwój wypadków. Patrzyłem  jeszcze na jej oczy.  Przez chwilę były białe, ale po chwili znów powrócił dobrze mi znany jasny zielony blask. Ucieszyłem się. Ale w tym czasie dość głęboko znajdowałem się pod wodą, a tlenu z sekundę na sekundę coraz bardziej mi brakowało.
-Santino, uciekaj.-powiedziała do mnie za pomocą telepatii.
-A co z tobą?
-Poradzę sobie.Wiej!
-Ale...

 <Narrator>
 Gdyby wilczyca miała jeszcze chwilę czasu, to pewnie by powiedziała "nie ma żadnych ale", jednak w każdej chwili Goldenmoon mogła przejąć nad nią kontrolę. Usłyszała, jak zamarza woda na powierzchni, ponownie tworząc warstwę lodu. Za pomocą magii natury i ciśnienia, szczeniaczek błyskawicznie znalazł się na powierzchni. "Poleciał" o wiele dalej, niż wadera planowała, a mianowicie na skraj lasu. W tym czasie warstwa lodu całkowicie zakryła powierzchnie.
 
<Santino>
Uderzyłem o coś twardego w głowę.
  - Ał...-wymamrotałem, a na dodatek w ten mokry, zimny śnieg, a w głowę uderzyłem o coś twardego i ostrego. Kiedy ponownie otworzyłem oczy, bardzo mnie zaskoczyło mnie to, co zobaczyłem.
  -A...Avyam?-zdołałem tylko wyjęknąć.
   Z głowy zaczęła płynąć ciepła, czerwona ciecz. Potem moje ślepia mimo woli, zaczęły się powoli zamykać, jednak nie straciłem jeszcze przytomności.Usłyszałem zbliżające się kroki i głos z oddali:
-Gdzie jesteś?
-Sasha...?-powiedziałem bezgłośnie.
   Kroki zdawały się coraz bardziej przybliżać. Przed oczami tylko niewyraźnie pojawił się zarys smukłej białej wilczycy. Potem obraz się rozmazał. Nastała ciemność...

Intruzi?

-Dotarła do mnie ta informacja, Rosita.-Rzekła wyraźnie zdenerwowana Venus kręcąc się niespokojnie po wnętrzu jaskini.
-Wyglądali niegroźnie, to tylko banda małolatów.-Brązowa wilczyca przewróciła oczami zażenowana.
-Niegroźnie, niegroźnie... Ale wiesz do czego są zdolni?!
Wadera zawiesiła głos i zwiesiła posępnie łeb.
-Uhm... Wybacz Ros, zapomniałam.-Czarna uśmiechnęła się zmieszana, koniec końców przecież doskonale wiedziała, że członkini miała z nimi do czynienia, i wcale nie tak przyjemnie jakby się chciało.
-Nie szkodzi.W każdym razie nie wiem czemu tak się tym przejmujesz. Wystarczy im mignąć przed oczami i się wystraszą, to tylko przerośnięte dzieci, Venus. Na prawdę nie mamy się czego bać.
-A ja się założę że oni maja złe zamiary.-Fuknęła alfa i stanowczą uderzyła łapą o posadzkę, jakby chcąc samą siebie upewnić we własnym zdaniu.
-Oh, litości! To irracjonalne żeby takie dzieciaki miały nam coś zrobić. Prędzej się wiewiórki wystraszę, i nie, to nie jest miejsca na głupie docinki. I nie patrz tak na mnie.
-Mówię ci, coś tu jest zdecydowanie nie tak. W tej okolicy nigdy nie było ludzi, nawet badaczy przyrody, a teraz zjawiają się jacyś przypadkowi. Coś mi tutaj śmierdzi.
Rosita przewróciła oczami. Że też Venus musiała być taka przewrażliwiona na tym punkcie.
-Przesadzasz.
-Cholera, nie! Ja czuję że coś tu jest zdecydowanie nie w porządku. Dobrze ze ulotniłaś się stamtąd nim cie zobaczyli.
-Równie dobrze mogłam ich wypłoszyć, ale wolałam ci o tym donieść. Teraz raczej żałuję, bo strasznie to wszystko wyolbrzymiasz. To TYLKO banda młodych amatorów mocnych wrażeń, tyle. Założę się że już ich tam nie ma i wystraszyli się zwykłego lisa.
-Chcesz to możemy sprawdzić.
Teraz waderze skoczyło ciśnienie. Powiedzmy sobie szczerze, alfa miała wielką tendencję do dramatyzowania. Wobec tego istotnie trzeba się było wybrać na miejsce rzekomego tajemniczego wkroczenia dwunożnych na tereny stadne. Rosita pokręciła tylko łbem, po czym dając czarnej sygnał wybiegła z jaskini, a ona za nią. Zeszło im raptem piętnaście minut szybkiego truchtu, kiedy obie znalazły się w miejscu, gdzie całkiem niedawno stacjonowała banda nastolatków. Teraz ich już tam nie było, zostawili tylko kilka pustych puszek po piwie, które czarna postanowiła dokładnie zbadać. Po oględzinach i kilku upitych łykach "tajemniczej, niezwykle niebezpiecznej substancji zagrażającej życiu i zdrowiu wszystkich" Venus odetchnęła z ulgą, i wróciła do wilczycy. Wtedy ta pociągnęła nosem i zjeżyła sierść na grzbiecie.
-Teraz to ja mam złe przeczucie, czuję nieznany zapach.
-Jaki znowu zapach, przestań mnie straszyć. Już dość się ze mnie dzisiaj ponabijałaś, nie musisz wałkować tego tematu w nieskończoność.-Alfa wykrzywiła nieprzyjemnie pysk, kiedy nagle Rosita gwałtownie pociągnęła ją za ucho, i mimochodem musiały zacząć biec. Po obejrzeniu się czarna dostrzegła... Ludzi! Dezorientacje należało odstawić chwilowo na bok, na razie trzeba umknąć. Oczywiście przebiegło to bez specjalnych problemów, wilki mają w końcu cztery łapy, a ludzie tylko dwie. Na miejscu wadery zwaliły się na posadzkę.
-Wiesz Ven, chyba miałaś rację. Ale żeby tak symulować? Przecież dobrze wiesz że z tym akurat nie ma żartów, musiałaś ich wyczuć.
Czarna westchnęła tylko, kiedy nagle została znów wybita rytmu, przez waderę która zerwała się na równe łapy i oblizała ze smakiem. Zobaczywszy zdezorientowane spojrzenie wilczycy uniosła brwi do góry.
-Jak to, nie czujesz tego? łowcy przynieśli nową łanię! Przestań już wreszcie się na mnie obrażać i chodź, opowiemy to reszcie.-Nuż biała miała wybiec, kiedy obejrzała się raz jeszcze za siebie. Dostrzegła pełen lęku wyraz pyska przywódczyni, wiec wróciła.-Hej, haloo, co jest?
-Rosita..
-No słucham, byle szybko, bo jestem głodna.
-Ja... Ja...
-No co "ty ty"?
-JA NIC NIE CZUJĘ!

****
Długo mnie nie było, przepraszam D: Notka jakaś taka chaotyczna, ale muszę wrócić do rytmu. No too... Cześć? ;3

Edit
Oczywiście napisałam Vitani zamiast Rosita, zabijcie mnie |D Poprawiłam już, ale dajcie młotek, bo muszę sobie to wbić do głowy.

21 lut 2013

Strach

W jaskini było ciemno, wejście nieśmiało oświetlał blask białego księżyca o niemal idealnej kulistej tarczy. Dziś była pełnia, dzień mnóstwa potworów. W najdalszym kącie groty spało małe ciałko szczeniaka. Trzęsło się. Bało się księżycowej nocy. Od pierwszej w swoim życiu pełni obawiała się tego, co może się nadejść. Po długim czasie usnęła mocno, nawet nie wiedząc, że Santino wyszedł.
«»«»«»
Łowy czas zacząć...
«»«»«»
Avyam niespodziewanie podniosła się z zimnej ziemi, dysząc ciężko. Znowu widziała tego potwora we śnie. Zaniepokojona rozejrzała się po wnętrzu jaskinii, mając złe przeczucia. Brakowało kogoś. Na pewno... Elenore, Venus, Sasha, Santino... Właśnie! Gdzie jest Santino?! Mimowolnie powoli podreptała do białej wadery z tym czymś dziwnym na ogonie. Potrąciła nosem jej pysk i pisnęła cicho. Dorosła samica coś wymruczała przez sen i mozolnie odchodziła z krainy Morfeusza. Powieki zadrgały, a po chwili uniosły się, ukazując zaspane ślepia.
- Hmmm...?
- Santina nie ma!
- C-co?! - Prędko podniosła się, ale zaraz zachwiała się. Ciało nie do końca się rozbudziło.
Avyam spuściła głowę, kuląc uszy. Bała się. Często ją bito za wtrącanie się w sprawy watahy. Nie do końca ufała Watasze Prawdy(tak brzmi łacińska nazwa Stipant Veritatis), gdyż była tutaj krótko. Cofnęła się o krok i lękliwie zerknęła na samkę.
- Avyam... Czego się boisz?
Szczenię mimowolnie cicho pisnęło i skuliło się jeszcze bardziej. Zaczęło się trząść ze strachu. Przed jej oczami stanęły pyski wykrzywione w nienawistne grymasy. Oni uważali ją za potwora, który mordował w czasie pełni księżyca.
- Avyam... Nie ma się czego bać. Znajdziemy go.
- J-ja... - Młode cofnęło się o kolejny krok i odwróciło łeb w bok, przymykając szafirowe ślepia.
- Nie myśl już o tym. Chodźmy go poszukać.
Avyam mimowolnie spojrzała na waderę i powoli pokiwała łebkiem. Nadal nie ufała tj watasze, ale postanowiła tym razem zaryzykować. Wilczyce ruszyły w księżycową noc w poszukiwaniu pierwszego przyjaciela Avyam. Pierwszego od urodzenia...
«»«»«»

17 lut 2013

Wyjazd

Nie będzie mnie, bo jadę do Tarnobrzegu jutro o 13.00. Wracam w sobotę dopiero. Będę tęsknić...  <3

14 lut 2013

Walentynki.

Tak, moi drodzy, są Walentynki, więc z tej okazji przygotowała te oto dwie rzeczy: wierszyk i obrazek.

          Walentynki.
Na polu radośnie, ptaki śpiewają,
a ja nie wiem o co chodzi,
widzę, tak jakby,
las zapiękniał bardziej,
przez tę jedną, krótką noc.

Oglądam się wokół,
Widzę osoby dwie,
Samca i samiczkę,
On wręcza jej kwiaty,
Ona rad się czuje,
Czyż jakieś święto?
Faktycznie, Walentego!

Teraz jasne wszystko się zdarzyło,
Pięknę święto dziś nastało,
A ja nic, ni prezentu, ni pomysłu...

Biegnę nad polanę,
Ładnych kwiatów szukam,
Wierszyk tu układam,
Ale czy to nie mało przypadkiem?

Wnet do głowy,
zawitały słowa mojej mamy:
"Ważniejszy gest od prezentów,
i o tym dobra pamięć"
Cóż, nic innego nie mam,
tylko to, że pamiętam,
bukiet skromny, parę kwiatów....
 I inne Takie tam na pamiątkę...
Trzymajmy się słów mojej mamy.

Idę do jaskini,
Śpiącą rodzinkę zastaję,
I mówię:
Wszystkiego najlepszego,
dzisiaj dzień Walentego!
Dużo szczęścia w miłości,
By długo trwała i błogo,
Ale także nie zapomnieć,
O innych, którzy Cię kochają,
Tak zwane "stare graty".

Oto w tak piękny dzień,
Chcę Wam wręczyć prezenty,
Dla każdego mam tu kwiaty,
Bombonierki, czekoladki,
I serduszka, i łańcuszki,
Takie skromne podarunki,
Tylko tyle mam przy sobie.

Oj tam, trudno-mówi się
w następnym roku lepiej przygotuję się!


A oto obrazek:





To tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że podobają się Wam te skromne podarunki. Po prostu chciałam, aby te Walentynki zapisały się w naszym stadzie. Mam nadzieję, że mniej-więcej się to udało.
I życzę udanych walentynek i szczęścia w miłości! :)
***
(Coś dla humoru)
-Hura!
-Co?
-Walentynki!
-Ale po co walisz tynki?
***
(Walentynki = walę tynki)

11 lut 2013

Nieobecność

Zgłaszam, że od dnia 16 lutego, aż do 23 lutego nie będzie mnie, ponieważ wyjeżdżam na ferie i nie wiem, czy będzie tam wifi. Raczej pewnie nie ; /

Filmik

Mam tu dla was [wreszcie] filmik z wolfhome. Po dodawaniu go 3 razy na YT, po zmienianiu go 3 razy i dwumiesięcznych staraniach filmik wreszcie ląduje w wasze łapy. Obejrzyjcie:

Mam nadzieję, że się podoba. Raczej oglądanie tego nie będzie zbyt przyjemne dla wolno-czytających, ale mam nadzieję, że sobie poradzicie.

10 lut 2013

Wolf Home

Mam wiadomość. Mam zamiar zwołać SV na wolfhome. Najlepiej, gdyby to było za tydzień, 18.02 o godz 16:00. Fallen Tree Shore. Jeśli ktoś nie wie, gdzie to jest, albo nie ma linka do wolfhome, to proszę:
http://wolfhome.com/
http://screenshooter.net/5177953/yixyskj
Tak więc piszcie czy wam pasuje. Jak nie to się jeszcze zgadamy.


Chcesz żebym przestawiła spotkanie?

9 lut 2013

Opowiadanie - takie se .

Pewnego dnia Xan obudziła się sama . Bez żadnej pomocy . Zawsze budził ją mróz lub chłodny wiat który przychodził wraz z wschodzącym słońcem . Xan się czuła rześko , miała pełno energii . Gdy się już obudziła pobiegła szybko nad jezioro . Napiła się i poszła wolnym krokiem do lasu by upolować królika . Gdy weszła już do lasu zaczęła stąpać bez szelestnie . Po krótkiej chwili zauważyła w zaroślach śnieżno-białego zająca . Był o wiele większy od normalnego królika , miał zielone oczy i puszyste futro . Szczenię podeszło do zarośli i wyskoczyło . Zając się wystraszył i zaczął szybko uciekać . Pobiegła za nim . Gdy już go złapała przegryzła mu krtań i oczekiwała aż się zabije przytrzymując łapą jego tułowie . Gdy już się wykrwawił wzięła go w pysk i pobiegła poszukać wreszcie jakieś jaskini . W tym stadzie już bardzo długo przebywa więc powinna już znaleźć sobie jakąś jaskinie , a nie spać na polanie . A z powodu braku rodziców żyła na własną rękę . Sama szukała wodopoju , mięsa i domu . Ale wracając do opowiadania. Xan pobiegła nad jezioro . Weszła na warstwę lodu . Gdy była już na samym środku jeziora lód zaczął pękać . Szczeniak z prze straszenia wbił pazury w lód i zaczął uciekać . Zakręcała wielokrotnie ponieważ nawet i przed nią pękał lód . Biegła ciągle lecz już po pękał cały lód . Z wystraszenia zaczęła skakać po krach lodu . Gdy była na ostatnie krze coś walnęło o nią ale szczeniak właśnie skoczył i nie wpadła w wodę . Jak była u brzegu zaczęła dyszeć . Wystraszona pobiegła szybko w góry gdzie zobaczyła jakąś grotę . Wciąż trzymała zająca w pysku . Gdy już była w grocie wzięła dwie fiolki i do jednej wżuciła włos zająca , a do drugiej wlała krew . Te fiolki były dość duże . Mięsem zająca sobie pojadła chociaż zjadła tylko połowę . Założyła te fiolki na szyje i się rozejrzała po tej jaskini . Ona była dość wielka jak na tak małego wilczka. Zaczęła się zagłębiać . Gdy doszła do samego końca i zaczęła iść ku wyjściu spotkała niedźwiedzice która została pobudzona z snu przez głód . Xan przeraziła się . Niedzwiedzica miała gęste brązowe futro i ciemno brązowe oczy . Samica ryknęła z wściekłości . Nie wiedziała co począć stała jak posąg . Postanowiła jakoś z tego wyjść , a jak będzie trzeba to zacznie się bronić ostrymi pazurami i kłami albo mocą. Zaczęła podchodzić niedzwiedzica stanęła na czterech łapach . Podeszła powoli do niedzwiedzicy która poczochrała jej włosy i powiedziała - czyżby nowa członkini SV ? - Prawda jestem nową członkinią - Od powiedziała z lękiem - Nie bój się nic ci nie zrobię - usmiechneła się - Przepraszam że ryczałam na ciebie lecz cię pierwszy raz ujżałam . - Zawstydziła się lekko - Nie , nic się nie stało - odparła trochę już uspokojona - To twoja grota - spytała Xan - Tak to moja lecz nowo nabyta . Chcesz z mną zamieszkać ? - Zapytała się i spojrzała na szczeniaka pytająco - Tak mogę jeśli ci nie sprawie problemu - powiedziała lekko zawstydzona - Nie nie sprawisz . Jestem taka osamotniona już od 4 lat . Moje dzieci już stały się dorosłe a mój mąż zginą w walce przeciw ludziom . - Gdy to wy powiedziała przypomniała się cała Xan przeszłość źrenica jej się zmniejszyła stała jak kamień soli - Nic ci nie jest ? - Niedzwiedzica spojrzała na mnie opiekuńczo - Nie . - odparła po czym wróciła do normalnego świata. - A co to masz na szyi - A to ... to jest włos śnieżno-białego zająca a to jego krew - Śnieżno-białego zająca powiadasz ... poczekaj tu - Niedzwiedzica pobiegła szybko po coś . Xan pomyślała chwilkę i już wiedziała co zrobić . Skórę z zająca położyła na stole kamiennym i zrobiła z futra zajęczego poduszkę . W plecaczku miała jeszcze skórę jelenia . Rozłożyła to na ziemi i położyła na tym poduszkę z futra . W głębi jaskini rozwiesiła porozrywane mięso królicze i zającze. Po skończonej pracy przyszła Niedzwiedzica . - Co tak ładnie pachnie - spytała - Mięso królicze i zającze rozwiesiłam na samym końcu jaskini a teraz właśnie piecze mięso bażanta . - Od powiedziała - Chcesz kawałek ? - Oczywiście . - odparła głodna Niedzwiedzica - A tak w ogóle jestem Xanity , a ty ? - zapytała - Aroza miło mi - usmiechneła się - mi też . - wyszczerzyła kiełki - o bażant pewnie już gotowy - Szczenie położyło upieczonego bażanta na kamiennym stole i rozcięło go pazurami na pół - Zapraszam do jedzenia - uśmiechnęła się i zaczęli jeść . Po zjedzeniu nadeszła noc i poszli spać . Xan wskazała niedzwiedzicy miejsce które zrobiła specjalnie dla niej ona podziękowała szczenięciu i opowiedziała , że zapadnie w sen zimowy więc będzie ciągle spać do póki nie będzie wiosny . Nie zdziwiła się bo dobrze o tym wie . Ale przed snem powiedziała , że jak dorośnie i będzie mieć około 2 - 3 lat to będzie miała wygląd młody ale lat będzie jej ubywało lecz z starości nie zginie . Ale nieśmiertelności albo odrodzenia to nie daje . A krew zająca daje szybsze zagojenie ran . Futro to jest bardzo cenione ponieważ one jest najmiększe na świecie . Gdy to już jej opowiedziała ona zasnęła a Xan na nią się wdrapała i też zasnęła . KONIEC . Chętnie napisze 2 cz. 
Szablon wykonany przez Jill