Alternatywny tekst

25 lut 2013

Na ratunek!

 W końcu publikuję tą notkę. Znając życie, pewnie już ją przeczytaliście. Mimo tego mam nadzieję, że napiszecie mi co o tym sądzicie w komentarzu.
***

<Santino>
Nadeszła noc. Wilki już przygotowywały się do snu. Jednak nie mogłem zasnąć. Nadal dręczyło mnie to samo pytanie:"gdzie jest Terra?  Już noc jest, a jej nigdzie nie ma...."
   Spojrzałem na księżyc. Była pełnia. Tym bardziej powinna być. Zanim dołączyliśmy do tej watahy, kiedy Twarz Miesiąca-jak ją kiedyś Ter nazwała, pojawiła się na niebie, to ona dziwnie się zachowywała. Chowała się w najciemniejsze zakątki jaskini, mówiła, żebym się do niej nie zbliżał. A teraz?... O co w tym wszystkim chodzi?!
   Cały czas się nad tym zastanawiałem. Próbowałem na siłę zasnąć, ale to nic nie daje, wierciłem się, liczyłem elki...i nic. A poza tym na dworze było chłodno, a do jaskini przyleciał zimny wietrzyk.
-Santino...co się dzieje?-usłyszałem zaspany głos Sashy. Bardzo się przestraszyłam na początku, bo panowała cisza.
-Nie, nic. Po prostu nie mogę zasnąć.
-Czym się martwisz?
-Nie ma Terry. Odkąd poszła nad to jeziorko, tak jej nie ma. Nie wiem, co się z nią dzieję.
-Nie martw się. Przecież jest dorosła, poradzi sobie. Chociaż masz racje, długo jej nie ma. Ale nie zadręczaj się tym, idź spać.
-Spróbuję.
    Sash położyła łeb na skrzyżowane łapy i zamknęła oczy.  Też bym tak chciał szybko zasypiać, ale nie mogłem. Rozglądałem się jeszcze chwilę po jaskini. Mój wzrok przykuł na śpiącą Avyam.  Była skulona, także spała. Przyznam, lubię ją. Jak Poveriana przyszła do mnie, by zaprowadzić nas wszystkich do jaskini, to bawiłem się z nią do zachodu słońca i jako z nielicznych interesowało, co mam do powiedzenia. Była moją jedyną przyjaciółką. Ona też śpi... Czego ja też nie mogę?...
    Chwilę tak jeszcze leżałem. Następne znów fala złych myśli owładnęło moją głowę. Nie mogłem wytrzymać. Muszę poszukać Terry!
   Ostrożnie szedłem, by nie obudzić nikogo. Gdy byłem blisko wyjścia, kątem oka zobaczyłem znaną mi wilczycę o burym koloru sierści... Rosita?
   Serce skoczyło mi do gardła. Zapomniałem, że ona jest czujką nocną. Trochę się przestraszyłem i nie ruszałem się przez moment.  Ale jak już coś postanowiłem, to muszę to zrobić.
   Powolnym krokiem zmierzałem ku wyjściu. Jak się okazało była tam Ros. Podszedłem parę kroków w kierunku wyjścia. Kamień spadł mi z serca. Wadera przysnęła.
   Gdy wyszedłem z jaskini, pobiegłem w miejsce, gdzie powinna być poszukiwana. Kiedy ją ujrzałem, nie mogłem się ruszyć, nawet oddychać - tak bardzo się przestraszyłem. 
   Wilczyca leżała nieruchomo, przykryta śniegiem. Łapy miała zamoczone w zamarzniętym jeziorku. A na jeziorku stał... jakiś dziwny stwór! Oczy miał czerwone, z chyba z osiem ogonów i nie wyglądał na jakieś żyjący na świecie  zwierzę. O dziwo, tam, gdzie stał nie było lodu, tylko zwyczajna woda. 
   
  http://kiarei-star.deviantart.com/gallery/?q=Goldenmoon#/d1ziq0j
  
"Coś się stało,widzę to wyraźnie,
Chyba najgorszy sen opuścił wyobraźnie,
Jeszcze milczę, chociaż serce krzyczy,
Zaraz zacznę otwierać usta ciszy,"
(Verba-Mogliśmy)

 W końcu strach na tyle minął, że w końcu  mogłem się ruszyć. Z moich płuc wydał się głośny dziwny okrzyk. To się stało tak nagle, gdybym mógł się kontrolować, na pewno bym czegoś takiego nie zrobił.
  Stwór odwrócił się w moją stronę. Znów nie mogłem się ruszyć. Spojrzał na mnie.
-COŚ TY JEJ ZROBIŁ, OŚMIGONIE TY JEDEN!?-krzyknąłem, sam będąc zdziwiony.  Tego czegoś oczy zajaśniały, uśmiechnął się do mnie szelmancko, wyszczerzyło kły.
- Ja? Nic, tylko wyrównałam rachunki...A po drugie: naucz się liczyć - odpowiedziała z nutą ironii.
  "Kurka, to ona"-pomyślałem. Cóż, byłem w szoku, a po za tym jestem tylko wilkiem, mam prawo do błędów. A po drugie, to taka tragedia pomylić się o jeden dodatkowy ogoń?
- A kim w ogóle jesteś?
-Ja? Goldenmoon. Terra nic ci nie wspominała?-odezwała się, potem obnażyła kły.
- Coś tam było.-odparłem ostrożnie. Nadal patrzyła się na mnie przenikliwym wzrokiem.
   Spojrzałem znów na Terrę. Potem podbiegłem do niej. Ciało było zimne, nie słyszałem bicia serca. Ostrożnie otworzyłem jedno z powiek. Oko było koloru ciemnozielonego i takie...puste. Przytuliłem się najmocniej jak mogłem. Mimo woli z oka spłynęła łza.
-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego ją zabiłaś?-zabrzmiał mój złamany głos. 
-Ja? Jeszcze nie uśmierciłam, ale...-znów spojrzała na mnie tym szelmanckim spojrzeniem.
   Z jej oczów wydobył się znów czerwony blask, a patrzyła się teraz na Terrę. Potem, ku mojemu zdziwieniu Ter wstała. Jej oczy były blade, a wręcz białe. Wilczyca  wyszczerzyła kły. Zaczęła warczeć....
   Nie wiedziałem, jak się zachować. Krok po kroku cofałem się.  I nagle... Chlup!-wpadłem do lodowatej wody, przedtem łamiąc lód.
  
<Narrator (pisany kursywą)>
 -Bierz go.-zawołała "Wieloogonowa".  Brązowo-zielona wilczyca bez żadnych przeciwwskazań zbliżyła się, by wskoczyła do jeziora.
Zrobiła parę kroków  i zamoczyła łapę w lodowatym zbiorniku wody. Teraz jakby przebudziła się na chwilę ze snu, z którego uwięziła ją "Złotoksiężycowa".  Wadera wiedziała, że najprawdopodobniej nie będzie już więcej okazji wyrwania się z łap nieprzyjaciółki. Po za tym, tak jak co miesiąc.

O tamtych dniach,
kiedy każdy znał stawkę swą,
Stawkę większą niż życie,
co się przydarza raz.
    (Był taki czas)

<Terra>
Zablokowałam swoje myśli, w związku z tym i ona nie mała nade mną kontroli przez chwilę. "Czerwonolica" zdumiała się. Popatrzyła na niebo. Chmura odsłoniła Księżyc. Goldenmoon uśmiechnęła się, ale ten uśmiech na pewno nie wnosił nic dobrego.  Jej ciało z prawie przeźroczystego zmieniło kolor na złoty, takiego, który nikt nigdy nie widział takiej...czystej barwy, a nie da się tego zbytnio opisać. Uśmiechnęła się wrogo w moim kierunku. Niepotrzebnie popatrzyłam jej w oczy. Znów nie mogłam nad sobą kontrolować. 
-To też wliczę ci do rachunku... A teraz płyń po tego szczeniaka -odparła.

"Nie, nie nie umarł dla nas czas
I jeszcze tyle ciepła w nas.
Bo trzeba wierzyć, wierzyć, wierzyć
By gdzieś dojść, by żyć by trwać. "
 (Mury)
 <Santino>
Spojrzałem w górę. Tam zobaczyłem Ter. I co mam robić?  Nic innego mi nie zostało, tylko czekać na rozwój wypadków. Patrzyłem  jeszcze na jej oczy.  Przez chwilę były białe, ale po chwili znów powrócił dobrze mi znany jasny zielony blask. Ucieszyłem się. Ale w tym czasie dość głęboko znajdowałem się pod wodą, a tlenu z sekundę na sekundę coraz bardziej mi brakowało.
-Santino, uciekaj.-powiedziała do mnie za pomocą telepatii.
-A co z tobą?
-Poradzę sobie.Wiej!
-Ale...

 <Narrator>
 Gdyby wilczyca miała jeszcze chwilę czasu, to pewnie by powiedziała "nie ma żadnych ale", jednak w każdej chwili Goldenmoon mogła przejąć nad nią kontrolę. Usłyszała, jak zamarza woda na powierzchni, ponownie tworząc warstwę lodu. Za pomocą magii natury i ciśnienia, szczeniaczek błyskawicznie znalazł się na powierzchni. "Poleciał" o wiele dalej, niż wadera planowała, a mianowicie na skraj lasu. W tym czasie warstwa lodu całkowicie zakryła powierzchnie.
 
<Santino>
Uderzyłem o coś twardego w głowę.
  - Ał...-wymamrotałem, a na dodatek w ten mokry, zimny śnieg, a w głowę uderzyłem o coś twardego i ostrego. Kiedy ponownie otworzyłem oczy, bardzo mnie zaskoczyło mnie to, co zobaczyłem.
  -A...Avyam?-zdołałem tylko wyjęknąć.
   Z głowy zaczęła płynąć ciepła, czerwona ciecz. Potem moje ślepia mimo woli, zaczęły się powoli zamykać, jednak nie straciłem jeszcze przytomności.Usłyszałem zbliżające się kroki i głos z oddali:
-Gdzie jesteś?
-Sasha...?-powiedziałem bezgłośnie.
   Kroki zdawały się coraz bardziej przybliżać. Przed oczami tylko niewyraźnie pojawił się zarys smukłej białej wilczycy. Potem obraz się rozmazał. Nastała ciemność...

1 komentarz:

Szablon wykonany przez Jill