Alternatywny tekst

23 sie 2013

A gdyby tak..

sięgnąć gwiazd z muzyką za pan brat..


"Żyj tak jakby jutro miało nie nadejść, 
jedynie to daje człowiekowi wolność i swobodę ducha"
 
Imię: Kacy| Zdrobnienie: Kay, Evan| Drugie imię: Evangelina
Nazwisko: Debusher| Wiek: 3/19 lat| Urodziny: 08.03
Płeć: wadera| Stan cywilny: wolna| Potomstwo: brak
Pochodzenie: Kanada| Rasa: wilk wschodni
Status: gł.szaman, łowca| Moc: natury i ziemi 

Ekwipunek: łuk, sztylety, laleczki voodoo

|Charakter|
 
Co sprawia, że człowiek staje się zauważony przez resztę społeczeństwa? Jego unikalny charakter i sposób komunikowania się z innymi. Nie każdy ma tą przypadłość i staje się lubianym przez wszystkich. Kacy nigdy nie należała do grona ludzi lubianych. Zawsze odstawała od innych niczym krzywy ząb w zgryzie, nieułożony włos, czy okropna plama na białej koszulce.
Trzymana z dala od ludzi nie wie jak ma się poprawnie zachować i choć od tego czasu, kiedy jej matka ją izolowała, minęło dobrych kilkanaście lat to nadal ciężko jej przychodzi komunikacja międzyludzka. Wciąż zakodowane słowa jej walniętej rodzicielki o okropieństwach ludzi i ich upośledzeniach odtrąca ją nawet od podania dłoni nowo poznanej osobie.
Mimo tego, iż matka wpiła jej tyle nieprawdziwych rzeczy, próbuje żyć normalnie. Chce być miła dla ludzi i pragnie im pomagać. Pociesza gdy widzi łzy, podaje pomocną dłoń potrzebującym.Wykazuje dużą cierpliwość i stoicki spokój w sprawach na wagę złota. Niczego tak w życiu nie chciała jak przynależności do jakiegoś grona, by czuć się potrzebnym.
Nie zawsze jednak bywa taka urocza i  pomimo swej dobroci nie dopuszcza do siebie nikogo, by mógł poznać jej sekrety.. Skrywa w sobie tajemnice, które nie ujrzą światła dziennego. Zamknięte w głowie dziewczyny myśli i wnioski są dla nikogo niedostępne. Nikt prócz jej kompanów, zjaw. Rozmawia z nimi, gdy przeczuwa kłopoty. Staje się podenerwowana niczym uwięziony w klatce lew. Mamrocze pod nosem niczym opętana i wbija szpilki w laleczki voodoo, szarpie włosy, przygryza paznokcie lub wycina sztyletem runy na swoim przedramieniu, bujając się w przód i w tył i wpatrując się przed siebie nieobecnym wzrokiem. Radzę ci wtedy nie podchodzić do niej, gdyż nieświadomie może zrobić ci krzywdę. Nie wiadomo skąd wzięły się te psychiczne zachowania. Nawet najbliższa jej osoba, własna matka, nigdy nie spróbowała wyleczyć dziewczyny. Może miała w tym swój cel? Ukształtowanie córki i przygotowanie do roli szalonej szamanki o aspołecznych usposobieniach.

|Wygląd|


Wilczyca nie należy do wielkich i potężnych wilków. Jest raczej drobnej budowy, jedynie 60cm w kłębi, metr długości i 30kg wagi. Jako wilk wschodni ma smukłe, długie nogi i szerokie uszy. Ogon długi, zawinięty lekko do góry w sierpowatym kształcie. Ślepia orzechowe, w słoneczne dni mają czerwony poblask. Jej sierść tworzy warstwa włosa okrywowego, miękka i delikatna w dotyku oraz podszerstek, gruba, krótka warstwa futra stanowiąca nieprzemakalną ochronę termoizolacyjną. W umaszczeniu dominuje brąz, czerwień i gdzieniegdzie szarość. Ciemniejszy nalot gości na grzbiecie, a jaśniejszy na podbrzuszu i łapach.


Dziewczyna jest niskiego wzrostu (1,69m) i skromnej budowy ciała (45kg.). Posiada długie nogi, co jest jej atutem, zgrabną sylwetkę i średniej wielkości, pełny biust. Z niewiadomych przyczyn jest właścicielką najbardziej zjawiskowych włosów w kolorze brązu, które sięgają jej do pasa. Nie raz związuje je w koka lub kucyk. Ma wąską, lekko pociągłą twarz z delikatnie wystającymi kośćmi policzkowymi. Bardzo jasne, nibieskie oczy, które okala gruba warstwa długich rzęs, bywają obojętne i zimne niczym granit. Pełne usta dziewczyny, nie rzadko bywają wykrzywione w delikatnie ironicznym uśmiechu, a z pod jasnych warg błyszczy śnieżnobiałe uzębienie z dłuższymi, górnymi kłami. Ubiera się skromnie i kuso, jak na szamankę przystało.Skórzane przepaski, pasy z rzemieniami, bose stopy, indiański pióropusz, mnóstwo ozdób, niektóre wykonane z kości i czaszek małych ssaków, to właśnie uwielbia. Nieraz założy długą spódnicę z brzęczącymi elementami, jednak czuje się w niej skrępowana.Utwierdza się w przekonaniu, że im jest się bardziej rozebranym, tym jest się ciałem bliżej duchów, które nas otaczają.

 |Znaki szczególne|

• rozwidlony język;
• naszyjniki, bransolety i kolczyki wykonane z kości, i czaszek małych ssaków oraz piór i kłów;
• indiański pióropusz;
• skaryfikacja w kształcie wzorów majów przechodząca przez plecy, od lewego barku do prawego biodra;
• mnóstwo brzęczących i wydających metaliczny dźwięk ozdób;
• potrafi porozumiewać się z wężami;
• przy jednym ze skórzanych pasów ma przywieszone laleczki voodoo;
• nosi kołczan ze strzałami na pasie u prawego boku ukośnie do tyłu z lotkami ku górze;
• sztylety przymocowane pasami nosi na udach.

 |Historia w pigułce|

Wychowana w lesie przez szaloną matkę-szamankę w kompletnej izolacji od cywilizacji i społeczeństwa. Trwałe okaleczenie ciała dziewczynki (skaryfikacja, rozwidlony język) i nauka na szamankę oraz posługiwaniem się bronią biała i łukiem. Zaczęcie zabawy z seansami spirytystycznymi  i wywoływanie duchów. Zawarcie umów z kilkoma demonami po zakończeniu nauki i zabicie matki przy wpływach zjaw. Ucieczka z lasu, zapoznanie się z cywilizacją i próba przynależności. Odtrącenie, powrót na łono natury, odnalezienie watahy SV.

|Ciekawostki|

• uwielbia kwiaty
• posiada morelie viridis, imieniem Cor.
• nigdy nie widziała morza i oceanu
• w swojej torbie zawsze ma tabliczkę czekolady
• jako wilk praktycznie nie mówi, sprawia jej to trudność przez rozcięty język
• zawsze marzyła o tym, by zamieszkać nad jeziorem
• ma słabość do kotów
• w nocy nawiedzają ją duchy, dlatego nie rozstaje się ze swoim łapaczem snów
• boi się ciemności
• nigdy nie miała okazji rozmawiać z osobnikiem płci przeciwnej

( chętna do prowadzenia wątku pod notką. Kp może ulec zmianie )


19 sie 2013

KP Sunev

Imię: Sunev. Wystrzegaj się go, bo może być ostatnim słowem, które usłyszysz w życiu...
Wiek: Aż tak to cię interesuje? Ach, ciekawski jegomość nam się trafił, hm... Cztery lata, ale wiem więcej, niż ty zrozumiałbyś przez całe swoje życie. Wiec stój dziób, i przestań zadawać niedorzeczne pytania.
Płeć: Patrzcie go jaki mądry... Ah no tak, jakiej płci może być samica... Nie wiem, nie wiem... Może poszukaj odpowiedzi w zdaniu? A nie, na to jesteś przecież za głupi!
Hierarchia: Oczywiście alfa, ślepoto. Nie widzisz? Już sama moja postawa o tym świadczy.
Pochodzenie: Daleko stąd. BARDZO daleko stąd. I to powinno ci wystarczyć, bo nie chcę pamiętać tego przeklętego miejsca...
Rasa: Dociekliwy jesteś... Zaczynasz mnie denerwować tymi szczegółowymi pytaniami. Zapytaj jeszcze o wzrost, a jak słowo daję, obiję ci tą śliczną facjatkę.
Rodzina: Nawet mi nie przypominaj tej bandy ścierwojadów, z moją "kochaną" siostrzyczką na czele. Gdybym od początku wiedziała, jak to wszystko się potoczy, zabiłabym ją już dawno - ale przecież będzie jeszcze okazja.
Partner: Mam wystarczająco wielu chłopców na posyłki, którzy są na każde moje wezwanie. Więc po co mi jeszcze jeden? I tak nikogo nie darzę specjalnym uczuciem... To zwykłe sługusy i nic poza tym.

Potomstwo: Skoro nie mam partnera, to bandy bachorów z powietrza nagle nie wyczaruję, prawda? Urodziłeś się z mózgiem, czy dopiero czekasz na przeszczep?
Moce/Umiejętności: Sunev sprawuje władzę nad cieniami i upadłymi duszami, które nigdy nie znalazły drogi do raju, i teraz błąkają się pomiędzy światami. Są na jej każde zawołanie, z niewiadomych przyczyn, bezwarunkowo jej posłuszne. Prócz tego operuje również władza ognia, z tą różnicą, że ten jest barwy niebieskiej. Potrafi wytworzyć także mgłę, która ogranicza widoczność przeciwnika.
Im więcej osób zabije, tym jest silniejsza - wysysa wtedy z nich duszę, która zaopatruje ją w pokłady nowej siły. Zakazana magia, najczarniejsza z możliwych, którą ona opanowała do perfekcji.
Informacje dodatkowe: Podobnie jak Venus, skrywa wiele tajemnic - jedną z nich jest właśnie wyżej wspomniana kontrola nad cieniami oraz wysysanie dusz.
Głęboko w niej zakorzenione są mroczne moce, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego - nikt tak na prawdę nie wie, w jaki sposób posiadła tak okrutne umiejętności, i dlaczego tak diametralnie się zmieniła.
Podczas pełni "Podwójnego księżyca" znacznie przybiera na sile. Staje się wtedy jeszcze okrutniejsza niż zwykle i jej umiejętności rosną. Wtedy staje się na prawdę śmiertelnie groźnym przeciwnikiem.
Kiedyś straciła węch, i nadal słabo wyczuwa zapachy - to jest jej słaby punkt. Rekompensatą jest jednak czuły słuch i wyostrzony wzrok.



Charakter: Zupełne przeciwieństwo Venus. Pełna żądzy mordu, przepełniona nienawiścią do świata, goryczą i ogromnym żalem. Sunev nie zna litości, nigdy nie bierze jeńców, jest bezwzględna. Nie zna czegoś takiego jak "pokojowe rozwiązanie konfliktu". Dla niej tylko rozwiązania siłowe są na prawdę skuteczne.  Zawsze dostaje to, czego chce, nieważne ile niewinnych istnień miałoby przy tym ucierpieć. Ją obchodzi tylko ona sama i nikt inny. Widzi wyłącznie czubek swojego nosa, jest arogancka, co nie oznacza, że głupia. Nawet wręcz przeciwnie. Doskonała przywódczyni, budząca zarówno podziw, jak i strach wśród swych pobratymców. Kiedyś była zupełnie inna, jednak wszystko kiedyś się kończy. Szczególną urazę żywi do ojca, a przede wszystkim siostry, którą traktuje jako główną przyczynę wszystkich jej trudności porażek. Ona nie gra fair, nie przestrzega zasad - robi wszystko, żeby zwyciężyć, nie zważając na nic.

Odświeżone KP Venus

Imię: Imion nosiła wiele - z różnych powodów i przez różne okoliczności musiała często je zmieniać. Niektórych nie wybierała sama, część wryła się innym wilkom w pamięć... lepiej, żebyś nie wiedział dlaczego. Jej obecne miano brzmi jednak Venus, i tylko tak należy się do niej zwracać.
Przydomek: Tych również było wiele. Tak wiele, że nie sposób ich wszystkich spamiętać... Iloma to sposobami się do niej zwracano! Przez ostatnie lata najbardziej adekwatnym byłoby Alone - bowiem jest sama. Tak, JEST. Mimo, że wataha stała się jej rodziną i przyjaciółmi, nadal czegoś jej brakuje.
A może kogoś?
Wiek: Kobiet się o wiek nie pyta, jak to mawiają. Jednak różnie ma się ta zasada do rzeczywistości... Mówi ona, że dźwiga brzemię życia na karku już pć lat, choć kto wie, jak to się ima do prawdy. W końcu tyle już tajemnic skrywa...
Płeć: Raczysz żartować! Widać po niej doskonale, przecie to samica pełną parą, i nie należałoby w to nigdy wątpić. Bo choć nie należy do person nerwowych, to jednak podważanie tej informacji może się dla ciebie skończyć dość... nieprzyjemnie.

Partner: Kiedyś... Dość dawno temu był ktoś taki. Ale nigdy w życiu nie pomyliła się bardziej, tworząc z nim związek. Było wiele powodów dlaczego... Uwierz, że na prawdę wolisz nie wiedzieć jakich. Ustalmy jednak między sobą, że NIGDY nikogo nie kochała. Tak mówi. Wstydzi się? Kto wie...
Potomstwo: Wstępne źródła mówią, że brak. Jednak wiadomo - nigdy nikomu zbyt wiele o sobie nie mówiła, tajemnic skrywa wiele, więc może ukrywa coś jeszcze? Przy niej spodziewać można się wszystkiego, dosłownie wszystkiego. Choć, dość nieprawdopodobnym zdaje się, żeby mogła mieć dzieci. Właściwie wręcz niemożliwym!
Rodzina:  Czyli o powiązaniach słów kilka... O jej rodzinie wiadomo jak na razie tylko tyle, że ma siostrę Sunev - a poza tym dzieje jej przodków i ogółem gromada powiązanych genów pozostaje jedną, wielką tajemnicą, i raczej wątpliwym pozostaje, coby się prędko ów tajemnica "rozwiązała".


Hierarchia: Znana od samego początku jako alfa - w końcu to ona założyła Stipant Veritatis, choć nie zawsze była obecna, nie zawsze gotowa na każde wezwanie. Czasami znikała, jednak wracała zawsze, do domu, do rodziny, żywiąc równocześnie nadzieję, że nikt nie chowa urazy. Wielmożna przywódczyni, choć czy ten tytuł na prawdę jej się należy...?
Moce/Umiejętności: Magia której używa, to ogień. Opanowała niemal do perfekcji kontrolę nad tym nieprzewidywalnym żywiołem. To, co potrafi z jego pomocą, jest wręcz niesamowite... Nawet wówczas, gdy cała stanie w płomieniach, ogień nic jej nie robi. Potrafi tworzyć z niego fantazyjne kształty, podpalać dany przedmiot i go gasić... Może również  przywołać feniksa bądź smoka, zależy od aury jaką posiada. Właśnie, aura. Przez pewien okres czasu jest całkowicie "wyprana" ze swoich umiejętności - nie potrafi wytworzyć ni iskry. Cykle te przychodzą niespodziewanie, i nigdy nie wiadomo, czy danego dnia będzie mogła używać mocy, czy też nie.
Lubi: Chwile samotności, kiedy może przemyśleć różne sprawy, odpowiedzieć sobie na pytania, zastanowić się, co robić dalej. Zwykle siada wtedy gdzieś na skale, z dala od innych. Często wymyka się nocami do lasu, klucząc wśród drzew - spacery przy świetle księżyca działają na nią uspokajająco.  Bywa jednak, że dla ukojenia nerwów musi się wyszaleć - wtedy mknie jak błyskawica, tak, że nikt nie może jej dogonić. Bywa zmienna, prawda? Oprócz tego lubi... śpiewać. Tak, śpiewać. W chwilach smutku nuci pod nosem pieśni, najczęściej wojenne, znane jej z rodzinnych stron. Jednak nikt o tym nie wie - może to i lepiej?
Nie lubi: Natrętów. I nie chodzi tu wcale o owady (Chociaż właściwie to jednak tak) a o upierdliwe wilki, które zawracają ci zadek. Ciekawość  różni się od upierdliwości, chociaż różnica między tym jest dość cienka. Plus oczywiście dodać należy, ze osobniki, które uważają się za lepsze, nie są dla niej dobrym materiałem na znajomego. Emocje tłumi jednak w sobie, więc na ogół tego po niej nie widać.
 

Charakter: Jest skryta w sobie. Nikomu nie zdradza szczegółów o swoim życiu, przeszłości, rodzinie. Właściwie to niewiele o niej wiadomo. Dość milcząca z niej persona, ale kiedy trzeba, potrafi się wypowiedzieć. Bywa trochę nieśmiała, ale nie przesadnie - bywa, że na kogoś nagle naskoczy i wybucha natłokiem emocji i myśli, które tłumiła w sobie. Wówczas wypływa z niej istny potok słów. Oj tak, potrafi komuś wygarnąć, ale tylko, kiedy ktoś na prawdę zajdzie jej za skórę. Nie jest nerwowa, bo tego o niej powiedzieć nie można. Zawsze stara się najpierw załatwić wszystko pokojowo, bo dobroci. Nie podejmuje pochopnych wniosków, nie ocenia książki po okładce, ale żeby komuś na prawdę zaufać, potrzebuje czasu. Mimo tych wszystkich cech, które kolidują z następną, ma zdolności przywódcze, Potrafi dowodzić, bo bez tego nie byłaby alfą. Zawsze podnosi  wszystkich na duchu, dając im nadzieję, nawet gdy jej samej jest jej brak. Kieruje się dobrem innych, często zapominając o swoim własnym. Na ogół stara się być ma, choć nie zawsze jej to wychodzi. Po prostu jest dość nieufna. I może tego po niej nie widać, ale jest typem marzycielki. Śni o lepszym jutrze, przyszłości, choć optymistka z niej nijaka. Bardziej podchodzi pod realistkę.

Historia: Wersji było wiele - że uciekła, że została wygnana, że odeszła własnej woli... Niezliczona ilość nieprawdziwych, wymyślonych historyjek, który wymyślała dla zbycia ciekawskich. Żadna z nich nie jest prawdziwa, czego dowodzi to, że zawsze mówiła iż jest jedynaczką (W co wszyscy omylnie wierzyli), a tak na prawdę posiada siostrę. I w co tu teraz wierzyć? W nic. Bo żadna wersja nie ma w sobie ni krzty prawdy. Wątpliwe, że kiedykolwiek opowie ci tą prawdziwą. Po prostu się jej wstydzi. Udaje, że nie pamięta tego wszystkiego. Pomału sama zaczyna wierzyć w swoje własne kłamstwa...
Dodatkowo: Jest ślepa na lewe oko, co z resztą widać, bowiem jest ono całkiem białe. Nie widać śladów żadnych szram czy zadrapać, brak oznak, że to blizna po walce. Przez to ma czasem zaburzenia równowagi i orientacji, i czasami w coś... rypnie. Najczęściej czołem.
Na klatce piersiowej ma bliznę, najprawdopodobniej po kuli bądź innym przedmiocie tego typu. Czasem stara rana odzywa się, i Venus nagle słabnie, bądź (W skrajnych przypadkach) traci przytomność. Czymkolwiek dostała, to coś nadal tam siedzi.
Niektórzy myślą, ze jest wariatką, bo przy pełni księżyca prowadzi "rozmowę" choć tak na prawdę siedzi sama. Jakby zdawała komuś relację z ostatnich dni, żaliła się, prosiła o dobrą radę.  






Łzy jak krew, z oczu spływają, żaden człowiek nie ma serca, 
Aż wszystko w środku skręca, życie bywa jak morderca, 
Tylko grad ciosów na twarz przebija się przez gardę, 
I znów rozmyślasz nad tym, czy życie jest tego warte? 
Plakaty marzeń w jednej chwili zostały zdarte, 
Poznałeś życie, dziś nie polecisz dalej z fartem, 
Bezsilnie kapią łzy z odcieniem czerwieni na ciele, 
Tak mała krwawa łza, a wyraża tak wiele, 
Odbicie w lustrze się śmieje życie przez palce Ci ucieka, 
Innych niż ciemnych kolorów nie ma twoja paleta, 
Gniew pompuje w żyłach krew, lecz brak sił by z tym walczyć

Masz jedno życie, musisz wstać, by wrócić na tarczy...

"Och tak, Venus... Już wszystko dobrze... Znowu będziemy RAZEM..."


Ram-pam-pampam! Oto notka wojenna...
Od razu mówię - komentarze między opisami to głos rozbrzmiewający w głowie Venus. Podstawcie sobie pod niego najbardziej przerażający, jaki w życiu słyszeliście. Gotowe? Więc do czytania.
~*~*~*~*~*
Ostatni raz próbowała ją przekonać. Nic do niej nie docierało. Czy to na prawdę musi się tak skończyć? Naprawdę w ten sposób musza przypieczętować swoje przeznaczenie? Venus podniosła błagalnie wzrok do góry.
 - Ojcze, dlaczego do tego dopuściłeś? - Spytała w myślach, po czym zacisnęła kurczowo powieki. Od środka wypełniło ją dudniące echo jej własnego serca. Bała się. Bała się jak cholera!
Otworzyła oczy, rozglądając się za swoją siostrą. Stała tam. Stała, i szczerzyła w szyderczym uśmiechu długie kły. Venus zadrżała. Sunev była pewna siebie, zdeterminowana... A oprócz tego, wiadomo było, że nie będzie grała fair. Dlatego była tak groźnym przeciwnikiem.
Długi, różowy ozor przeciął pysk czarnej wadery, kiedy oblizała się nerwowo. Czemu doszło do tego spotkania? Czy nie mogły żyć w spokoju, osobno, bez oglądania siebie nawzajem? Dlaczego losie, dlaczego, dlaczego do cholery wdrożyłeś swój plan w życie.

  Boisz się śmierci, Venus? Boisz się, prawda? Taak, czuję to... Czuję odór przerażenia, widzę twoje zatrwożone oczy... O tak, Venus, daj mi więcej strachu. Lubię, gdy się boisz.

Wilczyca potrząsnęła łbem. Starała się zignorować te słowa, jednak było to bardzo trudne. Po chwili rozgorzała zacięta walka, odwracając tym samym jej uwagę od owych zdań.  Przez chwile nie robiła nic, jednak wkrótce ocucił ją widok lecącego wprost na nią masywnego basiora. Nie zareagowała, wiec ten przygniótł ją całym swoim ciężarem ciała do podłoża. Dopiero wówczas się opamiętała. Warknęła gardłowo, i silnym uderzeniem, odrzuciła go na bok. Runął z impetem o grunt, a ona zawisła nad nim, groźnie świecąc kłami.

  -Oh Venus, Venus... Naprawdę chcesz go zabić? Przecież on nic nie zrobił... Nic, zupełnie. Przecież to straszne! Ah nie, zapomniałem, ty przecież uwielbiasz widok martwych ciał. Pamiętasz ten dzień? Nie? Przecież wiem, że pamiętasz...

Znowu zastygła w bezruchu. Przeciwnik wykorzystał ten moment, i uderzył ponownie, ze zdwojoną siłą. Od siły ciosu wadera przekręciła się dwa razy w powietrzu, i zaryła pyskiem w ziemię. Bolało. Nawet bardzo.
Zanim zdążyła się podnieść, basior przygniótł ją, i starał się dostać kłami do jej gardła. Powstrzymywała go łapami, kopiąc i gryząc. W końcu udało jej się go odepchnąć. Ponownie zawisła nad nim...

  Spójrz, Venus. Czy on Ci kogoś nie przypomina...? Pamiętasz tego wilka? Tak, tego, właśnie tego... Tego który bronił swojego miotu. Czyż nie jest podobny do niego?  UDERZAJĄCO podobny. Jego też chcesz zabić? Jego też, Venus?

Zamrugała kilkukrotnie. A może... Nie, musisz się opanować! On robi to specjalnie, żeby cię zdekoncentrować. - Jesteś tutaj z własnego wyboru... I tylko dlatego musisz zginąć... - Szepnęła do siebie w myślach, po czym zacisnęła kły na jego gardle. Wilk padł martwy.
Rozejrzała się za Sunev, ale nigdzie nie było jej widać. Uciekła? Schowała się? Ale dlaczego? To nie jest jakaś cholerna zabawa w kotka i myszkę!
Wtedy poczuła ciężar na plecach, który przygniótł ją. Chwilę później jej ciało objęło nieprzyjemne ciepło, gorąc wręcz. Niech to szlag, ktoś wgryzał jej się kark! Szarpnęła mocno, przekręcając się, i wystrzeliła pyskiem w górę, chcąc zabić oprawcę.

 Teraz już Cię rozumiem, Venus. Bardzo przyjemnie jest patrzyć na czyjąś śmierć. Przecież to wiesz. Przypatrz się dobrze, gdy już szkarłat rozleje się po jego ciele... Taak, krew... Krew jest twoim pożywieniem, wciąż pragniesz więcej... Taak Venus, taak, właśnie tak!

Ponownie jakby skamieniała. Dlaczego on musiał odzywać się w najmniej odpowiednim momencie?! Dlaczego za każdym razem musiał ją tak dekoncentrować?! Tym razem się nie da... Musi być silna... Musi się trzymać...
Było już jednak za późno na kolejną reakcję. Srebrny wilk zawiesił swoje kły na jej szyi, pociągając ją w dół. Venus krzyknęła z bólu, kiedy poczuła że ostre siekacze wbijają się coraz głębiej w jej skórę. Była w beznadziejnej sytuacji. Gdyby szarpnęła, przypieczętowałaby swój los, ale przecież się dusi!

Nie masz wyboru, Venus. Zrób to! Musisz to zrobić, on cię zabije! Nie jeszcze to nie twój czas, JESZCZE nie teraz... Naprawdę chcesz umrzeć? Zostawić watahę? Dalej, Venus, moja kochana, wiem, ze potrafisz... Ah, rozumiem, że nie chcesz, taak, to zrozumiałe... Ale chcesz tak skończyć, moja piękna...?

Venus zacisnęła powieki... Niestety, on miał rację. Nie chciała się z tym zgodzić, ale to była bolesna prawda. Musiała użyć zakazanej magii. Musiała złamać zasady!
Wtedy spod ziemi wypełzły ciemno-fioletowe smużki mrocznego światła, które oplotły się wokół szyi przeciwnika. Ten odwrócił zatrwożony wzrok, wciąż jednak nie rozluźniając uścisku. Po kilku sekundach cienie oplotły go całego. Dopiero wówczas puścił, próbując się uwolnić z uścisku śmierci. Venus wciąż miała okazję to zatrzymać, ale... nie mogła! Coś, a raczej ktoś przejął inicjatywę.
 - Nie, nie... Przestań! PRZESTAŃ DO CHOLERY! - Krzyknęła przerażona.
Po krótkiej chwili ciało wilka zaczęło się zmieniać - futro zaczynało odpadać, zrywając przy tym kawałki skóry, która moment później zaczęła się łuszczyć, zamieniając się w końcu w drobny pył. Czarna wadera odwróciła wzrok, nie chcąc na to patrzyć. W końcu również mięśnie i ścięgna zanikły, zostawiając po sobie tylko krzyk cierpiącego oprawcy. Później został już tylko sam szkielet - jednak również kości przemieniły się w drobny, czerwony proszek, który osiadł z lekka na futrze wadery.
Po basiorze nie zostało nic...
 - Co ty zrobiłeś...?! - Szepnęła, drżąc ze strachu.

Och, moja biedna, naiwna Venus... To ty zaczęłaś. Ja tylko skończyłem Twoje dzieło, dzieło twoich własnych łap. Odświeżyłem ci pamięć, tak? Ach, już pamiętasz, prawda? Sunev nie zapomniała. Ona pamiętała zawsze, ty też musisz. Mnie nie oszukasz, skarbie. Ja wiem, że za tym tęskniłaś... Wiem to doskonale....

 -Nie... nie... NIE! - Wrzasnęła w końcu, przytłoczona wspomnieniami, które spadły na nią nagle i ze zdwojoną siłą. Nie chciała pamiętać! NIE CHCIAŁA! - Przestań! PRZESTAŃ! - Krzyknęła ponownie, jednak zagłuszyły ją odgłosy walki. Odpowiedział jej jedynie ciszy, szyderczy śmiech...

Ależ Venus... Przecież to były najpiękniejsze lata twojego... NASZEGO życia. Wtedy, kiedy jeszcze BYŁEM. Myślałaś, że cię zostawiłem, prawda, kotku? Ah nie, ja cię nigdy nie zostawię... Nigdy nie zapomniałem ani o Tobie, ani o Ikarosie... Teraz już WSZYSTKO pamiętasz, prawda? Dobrze, świetnie... W końcu jesteś gotowa. Gotowa, by umrzeć. Znowu się spotkamy, taak, wszystko będzie jak dawniej, jak wtedy... Ah, boisz się... Pięknie pachniesz, gdy się boisz. Ależ nie płacz, Venus, nie płacz... łzy tu nie pomogą. Już jesteś MOJA...

*~*~*~*~*~*~*~*
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście wyobrażenia sobie najstraszniejszego głosu, jaki w życiu słyszeliście, i podłożeniu go pod słowa które wypowiadał w tekście tajemniczy jegomość? c:
A-a-a, to nie jest ostatnia notka! ;D
Nie wiem, jak mi to wyszło. W każdym razie, Venus już przedtem miała wiele tajemnic. Wcale ich nie wyjaśniłam, dorzuciłam nawet więcej! :> Zgadujcie sobie śmiało, kim jest owy Ikaros i głosik który do niej przemawia. I od razu mówię - nie będę odpowiadała! 


No dobra, długo mnie nie było, więc ta oto notka jest rekompensatą - ale musicie wyrazić swoją opinię. Bo się powieszę, no D:

Wojna zmieni oblicze każdego wilka.

Saphira...Martwię się o ciebie... Oby Yenalth cię nie zranił... 
*** 

Wojna, cierpienie i smutki przynosi,
Żniwa śmierci kosi.
Gdy przyjdzie, każdy obłąkany,
Nadzieję traci jak opętany.
Lecz nie wie, że my też własną siłę mamy.
Do boju wilki!- krzyczą posłani.
Gdy wroga wataha szczyci się ilością,
My ją przebijemy własną miłością.
Przyjaźń i nadzieja razem powracają,
O naszym zwycięstwie wiele przeważają.

* * *
 Uzgodniłam z Saphirą, iż będę atakować najpierw w górze. Przemieniłam się. 
 Futro niczym śnieg, będzie całe w krwi.  Anielskie oczy niebieskie, będą żądzą mordu. Skrzydła może pofruną po raz ostatni z własnej woli. Nikt nie wie na polu bitwy co będzie się działo. Jedyne na czym nam zależy, jedyne, co nam pozostało, to nasza wiara. Wiara w zwycięstwo!- rozmyślałam o słowach. Słowach które usłyszałam w moim śnie. 
Skinęłam głową do Saphiry. Podleciałam do góry. Walka się rozpoczęła. Spojrzałam w dół. Z każdą sekundą, z każdą minutą, pole walki nabierało krwawych kolorów. 
Ujrzałam lecącego w moją stronę szarego wilka. Rzuciłam w niego lodowymi soplami, jednak uniknął ataku i tym samym znalazł się niepostrzeżenie bliżej mnie. 
-Zginiesz ślicznotko. 
-Ani mi się śni!-wysyczałam i wbiłam mu pazury w pysk. Szary wilk rzucił się na mnie. Oboje zaczęliśmy spadać. W ostatniej chwili udało mi się go odepchnąć gdy byliśmy tuż przy ziemi.
Dyszałam ciężko. Szary wilk również. Poderwałam się z ziemi. Zanim szary wilk zdążył wstać, wbiłam mu swoje szczęki w gardło...On też chciał mnie zabić...Ja to zrobiłam bo musiałam.- pocieszyłam się w myślach. Znów wleciałam do góry. Szybko trafiłam soplem lodu w skrzydło jednej brązowej wilczycy. W dole chyba przydam się bardziej...-pomyślałam spoglądając . W myślach miałam również jeszcze jedną rzecz...a raczej osobę, ale wolałam skupić się na walce.
 Zleciałam na dół. Nadal wolałam pozostać w przemianie gdyż dzięki temu miałam więcej siły i możliwości. 
-Kogo my tu mamy...Aren,czyż nie?-usłyszałam jakiś głos. Odwróciłam się i ujrzałam...
-IRON! -krzyknęłam . 
-Hmhmhm...W Stipant Sverae cię nie widziałem...Czyżbyś była w Stipant Veritatis....-mówił okrążając mnie.
-A jak ci się wydaje?-dumnie podniosłam głowę
-A więc Draco zdradził...- wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu i jak najszybciej rzucił się na mnie. 
-Wybacz ale muszę cię zabić.-powiedział
-Wybacz, ale ci na to nie pozwolę.-odpowiedziałam. Czułam jak przygniata mnie własnym ciałem i próbuje dorwać się tętnicy. Chyba bez mojej mocy nie dam rady...A jeśli zacznę atakować wszystkich po kolei?! Tak jak wtedy?! Nie! Ja...ufam ci magio x. Nie zdradź sama siebie...
 Siłą woli odepchnęłam od siebie Irona. Był o wiele silniejszy ode mnie i większy. Jednak nie znał też moich umiejętności. 
Już chciał ponownie się do mnie rzucić, gdy nagle magia x podziałała.
-Co...co się dzieje?!!-warknął ze złości.
-Nie igraj ze mną bo źle skończysz...Już źle skończyłeś...-powiedziałam i walnęłam go na ziemię nawet nie dotykając. 
-Ty...-wyszeptał. -Jak możesz...zabijać...brata...swojego ukochanego..Draco...-spojrzał w moje oczy.
Po moim ciele przeszedł prąd. Kontakt z magią x się urwał. Draco...
- Naiwna...-wysyczał i po chwili leżałam na ziemi przygnieciona przez dawnych ''znajomych'' -przyjaciół Irona, a w moim ciele nadal czułam mocne porażenie prądem. Czyli to musiała być moc Irona... 
-Nie martw się. Osobiście poinformuje Draca o twojej jakże rychłej śmierci. Szkoda. Takie życie...-powiedział i znów poczułam jakże mocne porażenie prądem, po chwili rzucił mi się od gardła.
-NERA!- usłyszałam krzyk. Krzyk ten przypominał mi głos Draca, lecz i tak  to było ostatnie co słyszałam...
***
Ciało białej wilczycy opadło bezwładnie na ziemię i tylko czekało,aż ktoś zaciśnie na ej gardle swoje szczęki. 
-NERA!-ktoś krzyknął. Iron odwrócił się. W ich stronę z nieba Jego ''przyjaciele'' nadal pilnowali ciała wilczycy.
-Oh...to ty...mój bracie...
-Nie nazywaj mnie bratem! Co...co ty zrobiłeś...
-Ah...twoja koleżanka...jakby to powiedzieć...doznała jakże smutnej, lecz rychłej śmierci..
-Ty...Ty...TY ŁOTRZE! NIE DARUJĘ CI TEGO...TY..ty...-oddech czarnego wilka przyśpieszył. Jego szkarłatne oczy stały się jeszcze bardziej krwistoczerwone. Otworzył pysk. Dwa białe kły połyskiwały zabójczym blaskiem. 
-Nadszedł czas aby rozstrzygnąć dawny...konflikt rodzinny...Tylko ty i ja... -wysyczał Draco.
-Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem, braciszku...-dodał z kpiną Iron.
Zaczęła się walka. Krew lała się strumieniami. Każda rana, każdy cios, dla jednego było to zwycięstwo drugiego. Atak, unik, atak, unik. Te dwa rytmy przeważały w tej piosence. Kto wygra? Kto przegra? Nikt tego nie wie. Kto oszukuje, temu piekło sprzyja...
Rzuciły się jeszcze dwa wilki na niego...
-Nie masz ani kropli honoru...
-Ty zaś z honorem przegrasz,braciszku...
-A więc nie dajesz mi wyboru. Wybacz, ale kiedyś wyrocznia musiała się wypełnić...-Draco otoczył cieniem umysł dwóch wilków które straciły przez to całą swoją orientację i zmysły, zaś Irona otoczył bólem. Każda myśl, każdy ruch był dla niego nie do zniesienia. Gdy czarne myśli wystarczająco go opętały, zacisnął szczęki na swym ''bracie'' . Nie był on jego rodzonym bratem, tylko synem tego samego ojca. 
-Wyrocznia się wypełniła...Żegnaj...-wyszeptał do ucha dla konającego wilka. 

-Nera..Nera...obudź się...NERA!-krzyknął. -Wybudź się z tego snu...Błagam cię...Zostanę przy tobie..Na zawsze..-obiecał. Wiedział, że wilczyca nie umarła. Wiedział i wierzył w to. Walczył obok niej. Walczył z watahą SS...dla niej.
***
Dobra...ja i pisanie o wojnie...Darujcie! Moja psychika tego nie wytrzymuje T.T XD
Na pocieszenie proszę o komentarze ;*

18 sie 2013

New Kp: " Dance with the Devil - Saphira x Scythe "

 " Say goodbye, As we dance with the devil tonight.
Don't you dare look at her in the eye?As we dance with the devil tonight? "

Imię: Takie jakie dali mi rodzice - Saphira / Wyryte na bramach piekła dla ostrzeżenia - Scythe
Nazwisko: Trancy oczywiście. Ród liczący sobie kilka setek lat. / Na co demonowi nazwisko?
Wiek: Minęły już 2 lata odkąd przyszłam na świat / Miliony - od powstania ciemności.
Płeć: Samica / Nie rozróżniasz, czy jak?
Rasa: Lunaris Morte / Demon.
Opis Rasy: Wilki z tej rasy obdarzone są przekleństwem - mocą Furii. Jestem ich ostatnią przedstawicielką. / Nic dodać, nic ująć. Jestem władcą piekła. Wszystko co złe - to ja.
Moce: Posługuje się magią cieni i śmierci. / Patrz wyżej.
Partner: Brak, ale poszukuję. / Jestem demonem i nie potrzebuję chłopczyka, który będzie spełniał moje zachcianki.
Potomstwo: Brak. / Jeszcze czego. Banda rozryczanych bachorów.
Pochodzenie: Wyspy Tum Devil. Na nich prowadzona jest wojna pomiędzy dwoma watahami. / Piekło.
Rodzina: Ojciec Araksjel, Matka Selene i zmarłą siostra Kalahari. / Ojciec szatan, matka śmierć.
Historia: W dniu moich narodzin, mój ojciec przyniósł z lasu naszyjnik z czerwonym kryształem zawierający w sobie Scythe. Zostałam przez nią opętana, a sześć miesięcy później zabiłam własną siostrę. Zostałam wypędzona z watahy, a teraz należę do Stipant Veritatis. / Dawno temu, kiedy anioły i demony były wolne, prowadziła się strasznie krwawa wojna pomiędzy niebem, a piekłem. Każdy z nich miał swoją elitę - władców nieba i piekła. Ja byłam w tej drugiej oczywiście wraz z moimi trzema "przyjaciółmi" : Ryukiem (czyt. Ryjukiem.) - władcą chaosu, Mortisem - władcą ognia i Kitsune - władcą mroku. Jednak przez jeden głupi błąd zostaliśmy rozdzieleni i zamknięci w głupich naszyjniczkach. Ale teraz ja jestem wolna. No nie całkiem.
Charakter: Staram się podnosić wszystkich na duchu. Jestem miła, przyjazna, lecz trochę nieśmiała. Życie nauczyło mnie, że trzeba uważać komu się ufa. Często zakłada na twarz kamienną maskę ukrywając swoje prawdziwe uczucia. / Nie obchodzą mnie inni i wole troszczyć się tylko o siebie. Moim jedynym celem jest zdobywanie coraz większej mocy. Mam zamiar kiedyś się uwolnić, odnaleźć "braci" i zawładnąć całym światem!
Lubi: Uwielbiam wpatrywać się w księżyc i latać nocą. Raz wole porozmawiać z innymi, a innym razem posiedzieć w samotności./ Zabijać, torturować, gnębić.
Nie lubi: Czasu krwawego księżyca, odrzucenia. / Wszystkiego oprócz tego co lubię.
Cechy charakterystyczne: Nigdy nie rozstaje się z naszyjnikiem z sierpem księżyca i srebrnymi bransoletami na przednich łapach. Na prawym ramieniu mam znamię (niczym tatuaż) w kształcie szkarłatnego pentagramu. Fioletowe oczy. / Szkarłatne znaki na całym ciele, krwistoczerwone oczy z cienkimi pionowymi źrenicami, wiele blizn, skrzydła upadłego anioła. Chyba tyle.
Opis najbrutalniejszych mocy:
Furia - Traci nad sobą panowanie( co nie jest rzeczą niezwykłą.), ale jej moce jeszcze bardziej się zwiększają. Kły się wydłużają stając się szablo zębne, tak samo pazury. Zabija wszystko i wszystkich na swojej drodze( co ona zresztą robi cały czas.)
Dance Macabre - Nikt. Powtarzam NIKT nie przeżył spotkanie z Scythe w czasie używania tej mocy. A o co w niej chodzi ? Ofiara i ona są przenoszone do świata " Dimensionum Mortis - wymiar śmierci ". Tam oby dwoje przemieniają się... W ludzi (Postać Scythe ). Po czym ona tańcząc z ofiarą taniec śmierc( Dance Macabre) zabija ją. Dusza zamordowanego zostaję zamknięta w tym świecie i nigdy nie ma prawa powrócić do naszego świata.
Stanowiska: Wojownik, łowca, mag Cienia i szpieg.

Pierwsze Zdj - Saphira, drugie Scythe by wolf250

17 sie 2013

Powstaniemy! Part. 2

30 tys. wejść na bloga! Juhuuuu ludzie! ^^
____________________________________________

" All I see is - shattered pieces
I can't keep it hidden like a secret! I can't look away!
From all this pain in a world we made!
"

To nasz czas, by wszystko zmienić! Zjednoczmy się i walczmy o lepsze życie! Wszyscy razem! Wykrzyczmy to wezwanie!
Tej nocy powstaniemy z popiołów! 
 
*
*   *

To było dla mnie po prostu nie do zniesienia. Płakałam, fakt, ale to nie przez wojnę tylko dowiedziałam się, że Terra najprawdopodobniej została zamordowana co było dla watahy ciosem, ale jak już ich zmotywowałam to nawet to nie mogło ich złamać. Jednak zachowanie Yenalta było szokujące. Jak on mógł?! Co go do tego skierowało?! Po co?! Żeby jeszcze nie wiadomo co sobie o mnie pomyśleli?!
Spojrzałam przerażona na krzaki. Wyszła z nich zszokowana Nera. Sapnęłam i stuliłam uszy siadając.
- To nie było to na co wyglądało. - wyjaśniłam pośpiesznie. - Mnie nic z nim nie łączy! Naprawdę! To skończony kretyn, który z pewnością podrywa wszystkie samice w okolicy!
- Spokojnie Saph. - uspokoiła mnie czarna podchodząc. - Pewnie chciał Cię wyprowadzić z równowagi. Znasz go w ogóle?
- Znam. - wyszeptałam opierając czoło o jej ramię, gdy usiadła. - Poznaliśmy się kiedyś w Dark Roses Garden. Ma na imię Yenalt.
- Oryginalne imię. - rzuciła tylko beztrosko.
- Zapomnij o tym co tu się stało. - szepnęłam niemal błagalnie. - Proszę.
- Jasne. Nic nie widziałam, ani nie słyszałam. - uśmiechnęła się pocieszająco.
Odwzajemniłam jej uśmiech choć trochę smutnawo. 
- Powinniśmy już iść. - dodała Nera chłodno. - Zbliża się noc. 
Skinęłam głową i wstałam. W milczeniu doszliśmy do polany watahy. Wszyscy wyglądali na gotowych, a Venus tłumaczyła im coś jeszcze. Stanęłam po jej prawej stronie i spojrzałam na nią z wyczekiwaniem. Widziałam w jej oczach niepewność, ale i dużo odwagi i zawziętości. 
- Jesteście gotowi? - spytała.
Skinęłam głową i przymknęłam oczy.
- Do walki za rodzinę zawsze i wszędzie.
***
Poprosiłam Venus o pozwolenie by iść pierwsza i sprawdzać teren. Używając wzroku cieni dobrze widziałam, czy gdzieś nie ma kolejnych pułapek. Na szczęście droga była czysta. W pewnym momencie wzbiłam się w powietrze i machając skrzydłami poleciałam prosto na polanę. Musiałam przyjrzeć się, uważnie ich liczebności i tak jak się spodziewałam byli tam. Wszyscy wlepiali we mnie spojrzenie jako, że byłam jedyną widoczną. Było ich naprawdę wielu. Zrobiłam kółko wokół całej polany i wróciłam do swojej watahy. Wylądowałam obok Venus.
- Jest ich bardzo dużo. - powiedziałam do niej szeptem.
Alpha skinęła tylko głową. Znowu szłam po jej prawej stronię patrząc przed siebie.
- Założyłabym się o wszystko, że i tak poprosisz mnie o pomoc w czasie walki. Mam rację? 
Zadrżałam i przymknęłam ślepia. Możliwe, odparłam jej w myślach. Zbliżaliśmy się. Z sekundy na sekundę czułam jak moje serce przyśpiesza. W końcu weszliśmy. Skąpana w krwawej księżycowej aurze polana wyglądała mistycznie. Przyjrzałam się jeszcze raz, uważnie stadu naprzeciwko nas. Pierwszy osobnik, który rzucił mi się w oczy to była samica o czarnym niczym noc futrze i dziko lśniących ślepiach. Stała na przodzie.
- Zgaduję, że to ich alpha. 
Szybka jesteś, warknęłam w myślach. Venus wystąpiła trochę przede mnie.
- To nie musi się tak skończyć. - odezwała się patrząc na przywódczynie wrogiej watahy. - Sunev, proszę. Nie załatwiajmy tego w taki sposób.
Tamta parsknęła gromkim i szyderczym śmiechem. Patrzyłam na nią uważnie teraz stojąc na ugiętych łapach. Warknęłam cicho.
- Sunev. - powiedziała smutno nasza liderka.
- Zamknij jadaczkę Venus i posłuchaj. Już za późno na jakiekolwiek "pokoje". - wyszczerzyła kły w ironicznym uśmiechu.
Domyślałam się, że moja przywódczyni po prostu nie chce doprowadzić do niepotrzebnego rozlewu krwi. Podziwiałam ją za to. Spuściła zawiedziona łeb. Spróbowała jeszcze raz.
- Sunev, proszę. 
- Nie! - Wrzasnęła, aż obnażyłam kły i zjeżyłam sierść. - Nie ma "dość" siostro! - siostro? to mnie zdziwiło. Spojrzałam na Venus, ale ona zachowywała teraz kamienny wyraz twarzy. - Nie ma! Tutaj skończy się to wszystko!
Uniosłam dumnie głowę do góry.
- Nie boimy się Ciebie, ani twojej żałosnej bandy nieudaczników. - rzuciłam głośno. - Więc zamknij swoją szanowną mordeczkę i przejdźmy z słów, do czynów. - spuściłam łeb i obnażyłam kły uśmiechając się z politowanie.
- A więc dobrze. - powiedziała w końcu Venus. - Zakończmy to. Tu i teraz.
- Niech wygrają najlepsi. - dodała Sunev.
To była chwila. Moment, który miał zadecydować o wszystkim. Słyszałam bardzo głośne bicie mojego serca. To sprawiło, że odgłosy zewsząd zostały zagłuszone. Ale mój umysł sam zareagował.
Walka się rozpoczęła. Już dawno nie czułam takiego przypływu adrenaliny jak teraz. Miałam jeden cel - bronić kogo się da ze swoich bliskich. 
Rzuciłam się na pierwszego osobnika jakiego ujrzałam przed sobą. Przewróciłam go na grzbiet i jednym szybkim ruchem zacisnęłam szczęki na jego szyi. Wierzgał drapiąc mnie boleśnie długimi pazurami. Poczułam gorąco. Ogień. Odskoczyłam z cichym piskiem, ale odzyskałam szybko świadomość i spróbowałam jeszcze raz. Cienie zasłoniły mu oczy. Po chwili znieruchomiał. Z mojego pyska kapała krew. Rzuciłam się na kolejnego odrzucając go od piszczącej Deyany. 
- Uważaj na siebie. - szepnęłam do niej.
Rzuciłam się na wilka nim powróciła mu równowaga. Księżyc już wstąpił na niebo. Zaczęło padać.
- Wiem, że potrzebujesz mojej pomocy. Wypuść mnie, a zabije wszystkich.
- Zabiłabyś również moją rodzinę. - wyszeptałam do siebie i przegryzłam samcowi gardło. 
Walka ciągnęła się w nieskończoność. Widziałam pełno ciał, ale nie mogłam odróżnić czyje one są. Szarpałam się właśnie z wilczycą o mocach światła co było dość ciekawe. Moje jakby zadowolenie jednak szybko minęło. Najbliżej mnie walczyła Deyana. Czułam jak serce mi staje, a moje oczy rozszerzają się z przerażenia i rozpaczy. Dwójka potężnie wyglądających basiorów rzuciła się na ranną już biało niebieską wilczycę. Usłyszałam jej krzyk. Wilczyca przy mnie przejechała mi pazurem od czoła przez oko do policzka. Wrzasnęłam. Skoczyłam na nią i ogłuszyłam ją.
- Deyana! - wydarłam się i skoczyłam na jednego z basiorów odpychając go prosto na walczącego Katsune.
Wilczyca leżała na boku. Miała przegryzione gardło z którego płynęło coraz więcej krwi. Drżała w agonii, a jej oczy gasły.
- Nie. - wyszeptałam czując jak łzy spływają mi z oczu. - Nie, Deyana! Żyj! Musisz żyć!
- S..Saph.. - wyszeptała bardzo cicho. - Dziękuje.
- Za co?! Nie dziękuj mi! Masz żyć! - zaszlochałam.
- Za wszystko. - jej głos zamarł przy ostatnim słowie.
Stałam nieruchomo patrząc jak jej ciało nieruchomieje. Bicie serca znowu zagłuszyło mi odgłosy walki.
- To teraz chyba mi pozwolisz.
Spojrzałam z nienawiścią na dwójkę basiorów - morderców Deyany. Na moim pysku pojawił się szyderczy uśmiech. Odbiegłam trochę od Dark Roses Garden, żeby nas nikt nie zobaczył, a zabójcy mojej przyjaciółki gonili mnie, a doszedł do nich jeszcze jeden.
- Zginiesz tak jak ta mała jeśli Ci nie pomogę! Pozwól mi!
Nie chciałam jednak. Walczyłam z nimi sama. Co było błędem. W pewnym momencie upadłam na ziemie, a jeden z nich zacisnął szczęki na mojej szyi. Wierzgałam.
- Jak mnie nie wypuścisz zginiemy oby dwie! SAPHIRA DO CHOLERY!
Zamknęłam oczy i zerwałam naszyjnik Nery. Otworzyłam ślepia. Moje okrągłe źrenice natychmiast zmieniły się w pionowe, a tęczówki zalała szkarłatna barwa.
- Witam ślicznie drogich panów. - warknęła Scythe i odepchnęła od siebie wilka.
Walka była krótka. Scythe w połączeniu z Furią rozerwała ich ciała. Znowu. Jednak zdjęłam naszyjnik tuż przed zaćmieniem, które już się skończyła.
- Cholera. - warknęła Scythe. - Znowu muszę czekać.
Upadłam na bok na ziemie. Moje oczy znowu wróciły do poprzedniego stanu. Czułam jak krew spływa mi z każdej choćby najmniejszej rany. A było ich sporo. Czułam, że walka nadal trwa, ale nie miałam już siły.
Wtem ujrzałam kształt wychodzący z lasu i zmierzający w moją stronę.
Yenalt.
____________________________________________________
No nareszcie! ^^ Narobiłam się, ale jednak! Mam nadzieje, że się spodobaaaa! ^^
Najdłuższa moja notka xD

Całus?

Od pewnego czasu obserwował członków Stipant Veritatis, będąc ukryty w cieniu. Od razu rzuciło mu się w ślepia, iż każdego ogarnęły ponure myśli. Jakby nie wierzyli w to, że wygrają tę wojnę.
Nadchodząca wojna zbiera swe żniwa. Kradnie wesołe myśli, zostawiając tylko strach...
Być może.
Wyśledził wzrokiem czarną postać o fiołkowych i nieufnych oczach. Strzygł uszami, nieświadom, że ogon porusza się lekko wbrew jego woli.
Stanowczo to zauroczenie albo zakochanie, skoro szukałeś jej. Twój ogon też tak ,,mówi".
Zamknij się.
Spojrzał wilkiem na swój ogon i siłą woli zatrzymał jego ruch. Przeciągnął się leniwie i podreptał za Saphirą, nadal pozostając w cieniu. Wadera oddalała się w kierunku jeziora i to sama.
Dziwne... Przecież w okolicy grasuje Stipant Sverae.
Już dawno się pogodził z tym, że tam nigdy nie wróci. Potrząsnął z roztargnieniem łbem. Bezszelestnie zbliżał się do niej, kiedy byli dość daleko od ich jaskini. Coś go zatrzymało w pół kroku. Ciche łkanie.
Ona płacze? Ale dlaczego...?
To wszystko ją przerasta i tyle.
Zignorował zaczepkę demona i usiadł nieco za nią, ale i obok. Poruszał się niczym doświadczony drapieżnik. Jego ruchy były niesłyszalne. Liznął różowym językiem swój nos oraz smoliste wargi, przy okazji czyszcząc kły. Zerknął kątem oka na jej pysk. Z jej ślepii wypływały krystaliczne łzy, które wsiąkały się w czarną sierść na policzkach.
- Czemu płaczesz? - Walnął prosto z mostu.
Podskoczyła gwałtownie i po chwili zjeżyła się, stojąc przodem do niego.
- J-jak ty się... tu...? - urwała nagle i odwróciła łeb w bok. Widocznie chciała ukryć swoje łzy.
- Spacerowałem sobie i oto spotykam zapłakaną uczennicę Itachu - mruknął z słabo słyszalną ironią.
Uśmiechnął się półgębkiem, widząc, iż sierść Saphiry nieco opadła.
- Idź stąd i zostaw mnie w spokoju.
- Po co? Boisz się, że ktoś nas dostrzeże? Otóż nie, idiotko. - Zaśmiał się sarkastycznie.
Powiódł ogonem po ziemi. Prawą przednią łapą przejechał od ucha do nosa, jakby chciał coś odgonić z pyska. Spojrzał na nią spod pazurów. Zauważył, że zadrżała.
- Nie, nie boje się, że ktoś nas zobaczy. Chce zostać sama - rzuciła twardo.
- Jasne, jasne... - mrucząc to, zbliżył nieco pysk do niej. Chciał ją sprowokować.
Po chwili uniósł łeb do góry i na błękitnym niebie dostrzegł rubinową tarczę księżyca. Uśmiechnął się złośliwie i położył uszy po sobie. Z jego gardzieli wydobyło się ciche wycie.
- Wiesz, że czasem jest lepiej wyrzucić to z siebie niż tłamsić w sobie? - spytał, kiedy skończył wyć.
- Wolę już drzeć się na drzewo niż tobie się zwierzać - prychnęła.
- Proszę bardzo. Nic ci nie staje na przeszkodzie - odparł ze złośliwym uśmiechem i wskazał łbem najbliższe drzewo.
Czarnulka spojrzała na niego jak na idiotkę. Zaraz wyraz jej pyska zrzedł, kiedy zorientowała się, że Yenalt mówił poważnie.
- Jesteś kretynem. Spadaj stąd - warknęła mimowolnie, obnażając kły i jednocześnie marszcząc gniewnie nos.
- Nie mam takiego zamiaru, idiotko. - Uśmiechnął się z zimną satysfakcją, widząc jej łzy w kącikach ślepii. Gładko przewrócił ją na plecy, nie zważając na jej protesty. Kiedy położył łapę na jej klatce piersiowej, znieruchomiała i ze strachem go obserwowała. Miała pełną świadomość, że ,,przeciwnik" jest od niej silniejszy. O wiele bardziej doświadczony...
- Nie nazywaj mnie idiotką. Nie lubię tego... - Łzy spłynęły z jej oczu.
- No to polubisz... - mruknął.
Zniżył łeb tak, iż ich nosy wzajemnie się styknęły. Spojrzał na nią trochę wesoło. Położył uszy po sobie i przesunął łapę, która była na jej klatce piersiowej, w prawo. Teraz miał ją dokładnie pod sobą, a ona nie miała za bardzo jak uciec.
Spodobał mu się zaskoczony wyraz pyska. Lubił grać na czyichś uczuciach. W jej ślepiach odczytał, iż samka nie wie, co ma zrobić. Aż do chwili...
- Z-zejdź ze mnie. I nie polubię. - Odzyskała mowę i w wściekłym grymasie obnażyła zęby.
- A jak nie to co? Przecież nie masz ze mną szans. Nie przy tym poziomie wiedzy.
Zamilkła i tylko uważnie go obserwowała. Tymczasem czułe uszy basiora wychwyciły cichy szelest krzaków. Zerknął nieufnie w prawo.
Aha. Ktoś nas jednak widział...
Czarna wadera z bandażami na przednich łapach. Intensywnie błękitne ślepiątka wyrażają strach i jednocześnie zdumienie waszym pocałunkiem...
Kto cię pytał o twoje zdanie?
Em... Nikt?
No to z łaski swojej lepiej milcz.
Mortis potrafił być uciążliwy swoimi, jakże trafnymi, uwagami. Parsknął i po chwili puścił wolno Saphirę, która prędko skorzystała z tej okazji i oddaliła się na bezpieczną odległość. Jeżyła się, obnażała kły i warczała. Wskazał łapą na krzak, z którego wydobyło się głośne sapnięcie, co zdezorientowało nosicielkę jednego z czterech władców piekła.
- Czeka cię niemiła niespodzianka.
Po tych słowach zaczął się oddalać w kierunku Czarnego Lasu. Uśmiechał się sarkastycznie i merdał lekko ogonem. Nie miał zamiaru się żegnać, bo to było nie w jego stylu.
Następnym razem...

16 sie 2013

Czerwony księżyc musi dorwać każdego...

Siedziałam przed jaskinią.Był już wieczór, więc rubinowa barwa księżyca zaczęła otulać nocne niebo. Nudziłam się. Miałam iść na polowanie, lecz gdy wroga wataha gra nie uczciwie, lepiej trzymać się razem. ,,Co będzie w czasie bitwy? Jak potoczy się wojna? Co zrobić by wygrać?...Nie! Nie możemy tylko myśleć ,,co,, zrobić. Po prostu zrób to!,,
Spojrzałam na inne wilki które też się nudziły. Powinniśmy trenować, aby nasze siły były większe niż siły wroga. Spojrzałam na kwiat rosnący obok mnie. ,,Czemu nie...Można i na tym,,-pomyślałam i zaczęłam się nim bawić Magią X, patrząc tylko na niego. Kwiatek zaczął ,,tańczyć,,. ,,To się robi nudne...,,. Spojrzałam na drzewo które wygięło się natychmiastowo w spiralę.
-Nera...? Co ty robisz?-zapytała Fire
-Ćwiczę. -powiedziałam ,a drzewo wyginało się coraz bardziej.
-A...Możesz je przywrócić do poprzedniego stanu?
-Jasne.-spojrzałam na Fire. Drzewo wyprostowało się, lecz...
-Nera!!! Co ty robisz?-krzyknęła biała wilczyca, którą przez przypadek kierowałam prosto na drzewo.
-Przestań!
-Ale...ja...ja nie potrafię!- Magia X zawładnęła mną i nie mogłam jej kontrolować. Inne wilki z watahy najpierw myślały, że to tylko trening, lecz po chwili zdały sobie sprawę, że to coś poważniejszego.
-NERA!PRZESTAŃ!
-Ja nie mogę! nie kontroluję tego!. -wilki zaczęły mnie gonić. Moja moc bawiła się Fire jak marionetką.. Po długiej gonitwie i oblężeniu mnie dookoła, udało mnie się złapać i unieszkodliwić. A raczej Oruko mnie przewrócił z całej siły abym zostawiła Fire, lecz wtedy moja moc objęła jego.
-Nera...Wybacz mi...-szepnęła Saphira i po chwili nie widziałam żadnego koloru, żadnego kształtu. Przestałam używać magii x. Nigdy jeszcze nie ćwiczyłam magii x bez widzenia, więc moc nie była do tego przystosowania.
-Podziałało...-odrzekłam po chwili. Czułam na oczach coś jakby opaskę z cienia, która również przenikała do wnętrza moich oczu.
-Nera co się z tobą stało?! Co to miało być?!
-Wybaczcie...ja...ja nie wiem..To jakoś tak samo...To chyba przez...-zawahałam się
-Przez co?
-Przez czas czerwonego księżyca. Ostatnio nie używałam i nie ćwiczyłam mojej mocy...Przepraszam Fire, Oruko...
-Cóż...zdarza się...
-Saphiro możesz mi już przywrócić wzrok?
-Na pewno nie zrobisz nic głupiego?-widocznie chciała się upewnić
-Nie...a jeśli tak to znowu zawiążesz mi oczy....do wojny.-uśmiechnęłam się.
-Heh. No dobra. -powiedziała i po chwili znów zaczęłam po trochu widzieć.
-Dzięki...Widzę trochę rozmazano...
-Po krótkim czasie ci przejdzie.
-Yhym...okej...pójdę już spać...-poinformowałam i weszłam do jaskini. Czułam na sobie spojrzenia innych wilków. Nic nie poradzę...To....to nie byłam ja tylko moc...
Położyłam się w ciemnym kącie jaskini. Za nim zdążyłam coś pomyśleć, zmorzył mnie sen.
***
-Draco...Draco!-krzyknęłam na cały głos. Mój krzyk mnie obudził.
-Nera! Co się dzieje?!- obok mnie stała Saphira.
-Co?...A nic..to tylko jakiś koszmar...
-Em...coś krzyczałaś...
-Krzyczałam? Ja nigdy nie krzyczę przez sen....
-Krzyknęłaś jakieś imię...
-Imię?
-Tak...Draco...-gdy to powiedziała-zamarłam. -Czyżby śniła ci się walka?
-Skąd wiedziałaś?-zapytałam. Tak. Śniłam walkę. Tyle że jej szczegóły były trochę inne...
-Domyśliłam się. Ostatnio zapewne każdemu się śni. Prześpij się. Jutro z rana zaczynasz czuwanie. 
-Okej...-powiedziałam, lecz i tak nie mogłam już zasnąć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest notka. Wybaczcie, że zmusiłam was do komentowania...ale tak pusto na blogu!
Ale nie martwić się! Razem z Saphirą postanowiłyśmy, że się nie poddajemy!! ;)

Powstaniemy! Part. 1

"And when the scars heal, the pain passes!
 As hope burns, we rise from the ashes!Darkness fades away!
And a light shines on a brave new day!"*

Śmierć nas otacza. Bicie mojego serca zwalnia. Nie przyjmę obelg tego świata! Nie poddam się! Odmawiam! Tak to jest. Kiedy jesteś ugięty i złamany. Tak to jest. Kiedy twoja godność została skradziona. Kiedy wszystko co kochasz znika. Zachowujesz to, w co wierzysz.
A wierzysz w zwycięstwo!
Nie! Nie zamierzam umierać tej nocy! Będę na zawsze stać obok was i walczyć!
Powstań! Dołącz do nas, walczących!
Stwórzmy lepsze życie.

*
*    *

    Otworzyłam oczy i poderwałam się z ziemi otrzepując z piasku. Rozejrzałam się wokół. Nie byłam na polanie watahy tylko na jakiejś łące w środku lasu. Było cicho. Słychać było tylko szum liści na wietrze i plusk wody gdzieś niedaleko. Zmarszczyłam zdezorientowana brwi.
- Gdzie jestem? - spytałam bardzo cicho.
Wtedy poczułam czyjąś obecność, a także to jak ktoś ociera się o mój bok. Spojrzałam na białą wilczkę może roczną, która wlepiała we mnie złote ślepia. Nie można było się pomylić. Poczułam łzy w kącikach oczu, które spłynęły od razu.
- Kalahari. - wyszeptałam drżącym głosem.
- Nie płacz Saphie. - powiedziała. - To nie czas na ronienie łez. Muszę z Tobą porozmawiać. O bitwie.
To mnie zdziwiło. Bardzo.
- Skąd? - zaczęłam, ale nie pozwoliła mi dokończyć.
- Duchy wiedzą takie rzeczy. - machnęła ogonem i usiadła. - Nie mogę być tu długo dlatego powiem tylko najważniejsze rzeczy.
Również posadziłam swój zad na ziemi i przyjrzałam się jej.
- Ta walka może skończyć się dla was tragicznie. - otworzyłam szeroko oczy słysząc to. - Ale można was uratować. Ty Saphiro musisz zadziałać. Stadu brakuję nadziei i wsparcia. Nawet Venus ją straciła dlatego nie potrafi nic zrobić. Musisz podnieść ich na duchu i to szybko. Liczę na Ciebie i na to, że wyjdziecie z tej walki cali, a teraz muszę już znikać.
- Nie! - krzyknęłam przerażona. - Kali nie!
Jednak zniknęła. Tak samo jak cały świat.
    Podniosłam głowę rozchylając powieki i przesuwając wzrokiem po otaczającym mnie krajobrazie. Byłam sama i leżałam przy Szmaragdowej Rzece. Potrząsnęłam łbem i uniosłam się by wstać. 
- O. Śpiąca królewna już się obudziła. - powitał mnie jak zawsze pogardliwy głos Scythe.
Westchnęłam głęboko udając, że tego nie usłyszałam. Po chwili jednak się uśmiechnęłam.
- Od dawna zastanawiam się, dlaczego to mnie trafił się tak upierdliwy demon jak ty.
- Uważaj sobie. Moja moc wzrosła, a ten naszyjniczek Ci nie pomoże.
- Pragnę jednak zauważyć, że nie możesz mnie zabić. - wyszczerzyłam tajemniczo kły.
- Naprawdę tego żałuję. Ale gdy tylko będę mogła, zabiję Cię przy pierwszej okazji.
- Powodzenia. - rzuciłam i potruchtałam w stronę polany, gdzie z pewnością kręciła się cała wataha.
I się nie myliłam. Po jakiś piętnastu minutach dotarłam na miejsce. Już nie było tutaj wesołej i beztroskiej atmosfery. Wokół czuć było woń strachu. Mdły zapach. Skrzywiłam się i starałam przypomnieć słowa Kalahari powoli wchodząc na łączkę.
- Musisz podnieść ich na duchu i to szybko. Liczę na Ciebie i na to, że wyjdziecie z tej walki cali. 
Rozejrzałam się chcąc odszukać wzrokiem Venus. Nie było jej. Zadrżałam. Kalahari miała rację. Skoro nasza alpha nie może nic zrobić, ja to zrobię. 
Przebiegłam przez polanę i wskoczyłam na głaz niedaleko jaskini z którego najczęściej przemawiała przywódczyni. 
- Huhuhu. Bawimy się w alphę? Nie żartuj sobie Saphira. Ty nie potrafisz podnosić na duchu. Co najwyżej dobijać. 
Zignorowałam ją całkowicie i uniosłam pysk do góry. Po chwili wydobyło się z niego wycie. Wszyscy od razu zwrócili na mnie uwagę. Opuściłam łeb i spojrzałam po członkach watahy.
- Zbiórka! Do mnie. - powiedziałam dość głośno.
Zdziwiłam się aż, że mnie posłuchali i po chwili wszyscy stanęli przed głazem patrząc na mnie ze zdziwieniem i wyczekiwaniem. Przymknęłam oczy i zaczęłam.
- Nie będę pierdolić o głupotach tylko od razu przejdę do sedna. - powiedziałam trochę chłodnawo. - Wyczuwam, że wszyscy się boicie. Rozumiem to. Ale strach, a utrata nadziei to dwie inne rzecz, a wy macie i to i to. Nie wolno nam tracić wiary w zwycięstwo! - to zdanie wykrzyczałam. - Bo co? Jakaś głupiutka wataszka przestraszyła was swoją liczebnością?! A co to znaczy?! Co oni mają powiedzcie mi?! Szpiedzy powiedzieli mi jak jest w ich stadzie. Większość ciągle się kłóci, nie są zgrani, a my? Porównajcie sobie wiecznie posprzeczaną watahę, a naszą, zgraną i pełną siły!
Patrzyli na mnie osłupieni, ale większość nagle zaczęła się uśmiechać, albo potakiwać.
- Uważają się za najlepszych, bo jest ich wielu. - mój głos przeszedł do pogardy. - A co ma ilość do siły? Raczej nic. - a teraz słychać było w moim głosie dumę. - Wy wszyscy jesteście wyjątkowi. Każdy jest inny i dzięki temu pokazuje siebie i to co potrafi. Gdyby każdy był taki sam nasze szanse byłyby marnę. Ale powiem wam coś. Jeśli ja zginę i przejdę na drugą stronę będę się cieszyć, bo w mojej pamięci zostanie to, że walczyłam za rodzinę! Bo wy jesteście moją jedyną rodziną, a za was oddałabym nawet życie. Nigdy się nie poddawajcie nawet jeśli jesteście sami na tysiące mega silnych wilków! Nigdy, bo nie wstyd jest przegrać, wstyd to poddać się bez walki!
- Saphira ma rację! - krzyknęła Fire. - Nie możemy się poddawać! Damy radę i wygramy te bitwe!
Wszyscy razem jednym tchem, jednym głosem zawyliśmy.
Już zwyciężyliśmy.
_________________________________________________

Drugą część napiszę, albo dzisiaj, albo jutro!
* I kiedy blizny się goją, ból przemija, Gdy nadzieja płonie, powstajemy z popiołów! Ciemność przemija! I światło oświetla nowy dzień!

15 sie 2013

Organizacyjnie - Zrobię wam z życia piekło.

Dobra wilczyska! Koniec opierdalania się! Zero laby,t wszyscy dostajecie jedynki.. Co ja gadam to nie szkoła, a ja nie jestem nauczycielką, to tylko wakacje. Ale w wakacje odpoczywa mózg, a nie wena! Więc ruszać swoje zadki i główki! Konkretne porządki.

Part 1. - Strategia Wojenna. Stipant Veritatis vs. Stipant Sveare.

Otóż plan mój i mojego kochanego pomocnika Nery jest taki:
Ci co chcą napiszą notkę wojenną z swojej perspektywy, czyli co zrobiłeś, kogoś zabiłeś, jak mocno zostałeś ranny itp. Rozumiecie prawda?
Wykombinowałyśmy z Nercią, że trzeba na czas wojny ustalić kolejkę. Wiem, że niektórzy są na wyjazdach, ale Ci co mogą i mają chęci do napisania notki wojennej niech podpiszą się tutaj i powiedzą którzy chcą być. Na pewno ja jestem pierwsza, a Nera zgłosiła się jako druga. Kto będzie trzeci? To już zależy od was.

Part. 2 - Lista obecności.

1. Venus
2. Sasha
3. Avyam
4. Terra & Santino
5. Vitani
6. Fire
7. Nera
8. Yenalt
9. Saphira
10. Conall
11. Tayschren
12. Daralulach
13. Allexa
14. Xyterian
15. Rdzavert
Zielony - Obecni
Czerwony - Nieobecni
Żółty - Usprawiedliwiony.

Part 3 - Podstawowe Info.

Jeśli ktoś ma mentlik jeśli chodzi o fabułę - prowadzimy wojnę ze Stipant Sveare i wszyscy z watahy MUSZĄ walczyć z nimi. No chyba, że do nas nie należysz.
Krótko mówiąc: Wojna odbędzie się w Dark Roses Garden ( opis terenu zrobiony razem ze zdjęciem przeze mnie znajdziesz tutaj >link< ) pod wieczór ok godziny 19. Jeśli masz skrzydła atakujesz zazwyczaj z góry, lub tych którzy są również "lotnymi", a Ci co nie mają to oczywiście mordor na dole.

Part 4 - Niedokończone wątki

Jeśli ktoś ma jakiś niedokończony wątek niech powie jaki. Postaramy się jakoś go skończyć.

No i to by było chyba na tyle. Postarajcie się. Prosze.

~ Roztentegowana Saphira.

3 sie 2013

Hymn SV - propozycja.

 Heh, może niektórzy z Was sobie myślą, co znów w mojej łepetynie się pojawiło. A no, więc jak już się domyślacie, wymyśliłam hymn dla naszego stada ^^ Może i nie jest tam jakiś prze cudowny, ale i tak jestem z niego "dumna". :D Pisałam go parę miesięcy (czytaj: zdążyła go napisać parę dni, a przez następne miesiące go poprawiała z dużymi przerwami, a i tak nie jest dokończony xD).
  A teraz parę słów co do hymnu: stworzyłam go specjalnie dla SV. Jeżeli chodzi o niedokończoną część, to chodzi mi o to, co napisałam przechyloną czcionką. Po prostu nie wiem, czy pasuje i nic lepszego, jak do tej pory nie udało się mi wymyślić. Jeżeli ktoś z Was uważa, że ma lepszy pomysł do napisania/poprawienia jakiejś linijki, to śmiało proszę pisać w komentarzu. Każda propozycja zostanie rozpatrzona. Cóż, jeżeli się zgodzicie, to "coś", co znajduje się pod spodem zostanie podwyższone do ranga hymnu, będę bardzo szczęśliwa.
   Ta część, co jest "bardziej do środka", to są refreny albo refrenopodobne. Ten pierwszy "refren" to coś w stylu wstępu, jakiegoś okrzyku... sama nie wiem. No a potem na zmianę zwrotka-refren i tak do końca. 
   Oprawa muzyczna? Nie wiem. Jak będę mieć wenę i zdecydowanie jak będę starsza, to może, ale nie teraz.
 A, i żebyście sobie nie myśleli, że taka "wspaniała" jestem i że bez żadnej pomocy sobie poradziłam, bo nie. Vitani, Saphira, Nera-dziękuję Wam! Zawsze można na Was, kochane liczyć.
 Jeżeli kogoś nie napisałam, to bardzo przepraszam, czasem mam tę "większą sklerozę". Jeżeli o kimś bym zapomniała, to proszę pisać.

Ok, nie będę dłużej przedłużać, i pod spodem macie to "cuś"
 
   Nasze tereny, nasza wataha.
   Zabłąkani, odnalezieni.
   Ci, co cel w życiu znaleźli.
   Razem, do końca, na dobre i złe,
   Aż do śmierci...

Gdy na niebie gwiazdy z księżycem się pojawią,
Wnet do uszu dotrze dźwięczne wycie,
Które bije gwiazdy i księżyc.
Do czarnej wilczycy, o oku białym,
Pieśń owa należy.
Wadera, to alfa nasza-Venus jej imię!

     "Na łowy, na łowy, na polanę wszyscy!
     Polować przy blasku księżyca,
     Przeznaczenie nasze.
     Wszyscy razem zbierzmy się,
     Bo w nas największa siła!"

Nowe, słychać było wycie obce,
Alfy to, lecz wrogiej brzmiał głos...
Nagle zza drzew wataha inna nadchodzi,
Zamiary - jak widać, ma nie za dobre,
Wojna już blisko, za kilka sekund.
W odsiecz ruszamy, by bronić nasz dom.

     Siła potężna, to zjednoczona wataha,
     Broń ta każdego wroga pokona.
     Nawet, gdy nie ma nas razem,
     Do końca walczyć wiernie będziemy,
     Dla dobra naszego stada!

Wędrowcze drogi, zastanów się:
Kim chcesz być tutaj, na wojnie tej?
Jeżeli sprzymierzeńcem - pomóż nam i walcz!
Jeśli wrogiem  zaś - to zgiń z naszych łap!

     Nasza moc wspólna-jednością zwana,
     Nasz wspólny cel to nasza rodzina,
     To nasz dom, życie i wspomnienia,
     Stipant Veritatis -
     Na zawsze w nas i w naszych sercach!

  Wiem, troszkę to długaśne wyszło, ale mam nadzieję, że długość Was nie odstraszy. U Ruskich hymn ma ponad 80 zwrotek, ale się śpiewa tylko te pierwsze. Mam cichą nadzieję, że kiedyś się mi uda przebić Ruskich, pisząc "1notka to 1zwrotka", lecz zaczynając od np. WŻ. Ale to dosyć w odległej przyszłości. Bójcie się! xD
No i koniec. Jeżeli chodzi o NN i komki, to nie bd mogła pisać, bo jadę za granicę i wraca pod koniec wakacji. Wybaczcie ;(
Muszę kończyć, bo nie wstanę, a czeka mnie ponad dobowa przejażdżka autokarem. No to trzymajcie się! Mam nadzieję, że się pojawią NN i NKomentarze. A jak nie, to dam Wam popalić xD. Bójcie się, bo nie wiecie, co planuję! Buhahaha!  
 Nera, coś się mi wydaję, że PM powraca...
Szablon wykonany przez Jill