Alternatywny tekst

27 sty 2014

Diamentowa Śmierć

 "I feel You keeping me alive! You are my salvation!
Touch You, taste You, feel You here!"

Łzy nie są słabością!
Pokazują tylko, że nasze serca
jeszcze nie umarły.(...)
Nie działają na mnie takie ckliwe słówka
***
Trzęsłam się, tak po prostu. Moim ciałem targały dreszcze, a spod zamkniętych powiek płynęły niemal kryształowe łzy. No z jednego oka. Z drugiego natomiast skapywała szkarłatna krew, ale była to tylko i wyłącznie wina Scythe, które jak zwykle dawała się we znaki. To wszystko co się zdarzyło, przytłaczało mnie niesamowicie. Pierwsza, najważniejsza i najbardziej bolesna sprawa to śmierć Venus. Naszej Alphy. Nikt na pewno nie zapomni tego, co dla nas zrobiła, a jej poświęcenie nie pójdzie na marne. Druga natomiast to "chwilowy" rozejm z SS, który na pewno długo nie będzie trwał. Nie ufam Sunev i nigdy nie zaufam, ale coś czuję, że ta wojna przyniesie ze sobą jeszcze więcej śmierci.

***

Podeszłam do groty. Na wytworzonym z kamieni stole leżało ciało Venus - piękne, czyste i bez ran, a to wszystko dzięki Nerze, która spełnia funkcję medyka-zielarza. Mój wzrok właśnie na niej spoczął. Zajmować się martwą przyjaciółką na pewno nie było łatwo. Zresztą było to widać - drżała, gdy tylko dotykała truchła, a z jej niebieskich oczu spływały łzy. Stuliłam uszy i powoli do niej podeszłam.
- Nera. - odezwałam się smutnym głosem.
Czarna spojrzała na mnie wzrokiem od którego ugięły mi się łapy, spojrzeniem pełnym bólu i rozpaczy. Podkuliłam ogon.
- Odpocznij, dobrze? - zaproponowałam. - Venus wygląda pięknie, dobrze się spisałaś.
Wadera pociągnęłam nosem i skinęła tylko głową, by po chwili bez słowa odejść ku kilku samicom siedzących w rogu i pocieszających się nawzajem.
Usiadłam tuż obok martwego ciała i patrzyłam na nie.
- To nie powinno się tak skończyć. - odezwałam się do trupa. - Powinnaś stać tutaj, przy swoich towarzyszach, także przy mnie. - z moich ślepi wypłynęły łzy. - Nikt Cię nie zastąpi Venus. Nikt. To zawsze TY będziesz prawowitą alphą Stipant Veritatis.
Spuściłam łeb wpatrując się w ziemię. Twój pogrzeb będzie wspaniały, zobaczysz. NIKT o Tobie nie zapomni. Wtedy do mojego umysłu wpadła pewna myśl. Podniosłam łeb, a na moim pysku pojawił się uśmiech. Poderwałam się i pobiegłam szukać jednej z ognistych wilczyc co nie było trudne.
- Fire! - zawołałam i zatrzymałam się z wślizgiem tuż przy niej. - Musisz mi pomóc.
Biała spojrzała na mnie tak jak każdy, tym smutnym i zrozpaczonym wzrokiem.
- W czym? - spytała podchodząc bliżej mnie.
Zabrałam ją na stronę i wyjaśniłam cały swój plan. Wadera patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami, a pod koniec mojej przemowy uśmiechnęła się szeroko i starła łzy wierzchem łapy.
- Tak Saph. Pomogę Ci. Zróbmy to!
Oby dwie pod pretekstem polowania poszłyśmy nigdzie indziej jak na cmentarz wilków niedaleko. Wybrałyśmy jedno z piękniejszych miejsc tuż przy ogromnej wierzbie za którą płynęła mała rzeczka i czekałyśmy tam do północy.
- Mam nadzieje, że Sant da radę. - odezwałam się i uśmiechnęłam delikatnie.
- Jak możesz w niego nie wierzyć?! - prychnęła. - On da radę we wszystkim.
Po chwili ujrzeliśmy jak ktoś zbliża ku nam. Ciemno brązowy samiec niósł coś na grzbiecie - martwe ciało alphy.
- Nie wierze, że mnie w to wrobiłyście. - mruknął smutno. - Co wy kombinujecie?
- Zaraz zobaczysz. - powiedziała Fire. - Saph wymyśliła genialny plan.
Santino położył Venus na wyznaczonym przez nie miejscu, a wokół grobu poustawiane były dziwne czarne kamienie - węgiel.
- Wy chcecie ją spalić?! - wykrzyknął przerażony i otworzył szeroko oczy.
Pokręciłyśmy przecząco głową. Za pomocą cienia ułożyła,=m czarny kamień tak, by zasłaniał Venus oraz tuż za jej głową w pionowej rzeźbie niczym nagrobek.
- Fire, wiesz co robić. - mruknęłam.
Ognista wytworzyła w swojej paszczy ogień, którym niczym smok zaczęła ziać na węgiel, a ja za pomocą cienia zakrywałam płomienie by zwiększyć ciśnienie. Około dwóch godzin trwał cały proces. Santino patrzył cały czas na nie i na ich dzieło, a gdy skończyły otworzył szeroko oczy.
- Boże. - wyszeptał. - To jest.. piękne!
Cała Venus znajdowała się pod.. diamentowym grobem, ale tak, że było ją widać. Kamień szlachetny był przezroczysty, a rzeźba za nim przedstawiała Venus trzymającą wielki krzyż i patrzącą w niebo z uśmiechem. Ciężka praca się opłaciła. Całość wyglądała przepięknie.
Padłam na ziemię razem z Fire.
- Spać. - wymamrotałam tylko i zamknęłam oczy.
Jak znalazłam się grocie nie pamiętam, to pewnie zasługa Santina. Dopiero później pokazaliśmy wszystkim wspólne dzieło moje i Fire. Dzięki pewnym zabiegom dodatkowym wykonanym przez Nere i odrobinie magii ciało Venus nigdy miało nie zgnić i pozostawać piękne pod diamentem. Reszta wilków tak samo została pochowana choć w mniejszych grobach z wiadomych przyczyn, bo to właśnie alpha była najważniejsza.
__________________________________
Czasami zastanawiam się,
skąd ja biorę takie pomysły? > <
Mam nadzieje, że się podoba,
tak na cześć Venus ♥

26 sty 2014

STRACH to skrót od "stul uszy, ratuj co się da i chodu" *


Spójrz w moje oczy i powiedz, co widzisz. Nic? Przyjrzyj się dokładnie. Już widzisz? To ból. Ból, który rozrywa moją duszę na strzępy. Albo rozrywa już pozostałości. Sama nie wiem. Ból. Rozpacz. Strach. Zgroza. Niczym czterech jeźdźcy Apokalipsy sprowadzają na mnie zagładę. Nie pozwalają racjonalnie myśleć. Chcę uciec, lecz jak to zrobić przed samym sobą? Powiesz mi? Nie? Ha ha, nie dziwię się. Żyję tak już długi czas. W odwiecznej ucieczce przed własnym Ja. Chcesz usłyszeć historię o bólu? Dobrze, ale nie spodziewaj się happy endu. A zaczęło się to od burzy. Tak, moja matka urodziła mnie, gdy przez niebo przechodziły jasne błyski, a grzmot zagłuszał jej krzyk...

Rozdział I

Nie zdążyła dobiec do domu. Ból ściął ją z nóg, powalił pośród mokrych paproci. Zaczęła krzyczeć, poczuła kolejny skurcz przechodzący od podbrzusza, aż do kręgosłupa. Przeczołgała się jeszcze kawałek, pod rozłożysty dąb. Zacisnęła powieki. Krzyczała. Poczuła, że mdleje. Nie! Nie mogę zemdleć. Lniana sukienka splamiła się krwią. Rozłożyła nogi, a jej krzyk ginął w głośnych grzmotach gniewu Matki Natury. A potem kolejny krzyk. Inny. Dziecięcy. Matka wzięła dziewczynkę na ręce, brudząc się ponownie krwią. Oddychała głęboko, spazmatycznie. Uśmiechnęła się do łkającego zawiniątka. Ten uśmiech nie był przyjazny.
- Kacy.. - szepnęła matka i oparła głowę o pień dębu. A burza wciąż szalała, targając koronami drzew. Gdzieś uderzył piorun, a po chwili głośny trzask łamanego drzewa. Matka ani drgnęła nie przejęta kwileniem dziecka. Owinęła je tylko w materiał sukni. I czekała.

Nie patrz tak na mnie. Duchy powiedziały mi, gdzie zostałam urodzona. Tak, brzmi to niewiarygodnie. Pamiętaj, że rozmawiasz z szamanką. Później, pod tym samym dębem  poch.. Albo nie, zostawię to na później. Na kolejny rozdział.

Rozdział II

- Mamoo! Zostaw! Ja nie chcę! - pięcioletnia dziewczynka krzyczała. Przykuta do kamiennej ławy łkała cicho, na przemian krzycząc. Łańcuchy, którymi była przykuta, brzęczały kiedy szarpała małymi rączkami.
 - Nie płacz, dziecko. To tylko część tego, co Cię spotka. Nie będzie bolało.. - szepnęła cicho jej matka, ciepłym tonem. W mroku błysnęło ostrze sztyletu. A potem ból. Ból, którego miało nie być. I krew. Pełno krwi. A ona krzyczała. Krzyczała tak długo dopóki nie zemdlała z tego wszystkiego. W końcu była tylko pięcioletnim dzieckiem.
Gdy się obudziła, była we własnym łóżku, a raczej prowizorycznym legowisku mającym zastąpić łóżko. Wszystko ją bolało. Kosmyki wpadały jej do oczu. Miała krzywo ścięte, na chłopaka, włosy. Wstała na drżących nogach i ostrożnie, na paluszkach, podeszła do kawałka szkła zastępujące lustro. Wyglądała okropnie. Brudna od krwi, zabandażowana od szyi w dół do pasa. Przełknęła ślinę i przeczesała krótkie, lekko sterczące włosy. W lustrze dostrzegła ruch. Matka stała za nią.
- Wyglądasz pięknie, Kacy. Już na zawsze będziemy razem. - Powiedziała czarnowłosa i uklękła za córką. Objęła ją delikatnie w pasie i oparła policzek na jej ramieniu.
- Tak, matko. - szepnęła dziewczyna, spuszczając wzrok. Poczuła zimne, pełne usta na swoim policzku. Było to niczym pocałunek Śmierci.

I tak oto matka na zawsze zapieczętowała swoją duszę i innych ze mną. Skaryfikacje. Tak, to te blizny na moich plecach. Dla nieobeznanych są tylko dziwnymi znakami przypominającymi znaki majów. Dla ludzi takich jak ja jest to pieczęć. Zawarcie paktu z demonami i sprzedanie swojej duszy. Po kilku dniach rozcięła mi język. Suka. Jednak mimo tych wszystkich krzywd, dbała o mnie. Nie jak matka, o której marzyłam, ale jednak. Uczyła mnie wszystkiego. Pokazała nawet moje drugie ja. Wilcze ja. Nie było to łatwe...

Rozdział III

- Nie dam rady. - jęknęła Kacy, gdy znów jej nie wyszło. Usiadła na ziemi wśród paproci. Włosy wyplątały się z rzemienia i opadły kaskadą na plecy. Już nigdy nie pozwoliła ich ściąć. Spojrzała na matkę, która zimnymi oczami wpatrywała się w jej twarz. Choć miała dopiero dwanaście lat to już było widać u niej piękne rysy twarzy dojrzałej kobiety i to przenikliwe spojrzenie. Kiedy będzie prawdziwą pięknością, pomyślała z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Kacy, spróbuj jeszcze raz. Proszę. - gestem dłoni nakazała jej wstać. - Umiesz już prawie wszystko, co mogę Cię nauczyć. Nie mówiłam, że to będzie proste, ale musisz się tego nauczyć. To część Ciebie.
Spojrzała lazurowymi oczami na matkę i westchnęła. Nie chciała, ale wolała się nie sprzeciwiać. Przymknęła powieki i nabrała powietrza w płuca. Poczuła przeszywające ją napięcie. Jakby ktoś potraktował ją prądem i zadrżała. Włoski na karku stanęły dęba. Gwałtowne ciepło rozlało się  po jej ciele,  rozluźniając i na przemian spinając mięśnie. Skuliła się, krzycząc zduszonym głosem.  A potem nie czuła już nic. Jakby wpadła w próżnię. Nie słyszała przeskakiwanych stawów, łamanych kości. Nie czuła nagłego, palącego bólu. Po prostu otworzyła oczy.. i zobaczyła świat nie swoimi oczami. Wilczymi. Zachwiała się na czterech łapach i zaryła pyskiem o paprocie. Szczeknęła cicho natychmiast się podrywając. Z wrażenia, aż usiadła. Ponownie szczeknęła i przekrzywiła głowę na bok, obserwując matkę.
- Widzisz, mówiłam, że się uda. - usłyszała jej głos, ale nie skupiła się na nim. Bardziej zaciekawiło ją leśne dźwięki. Szum liści nigdy nie wydawał się tak piękny i łagodny. Dosłyszała nawet szmer strumienia oddalony o ponad pół kilometra. Zamachała ogonem i ze zdziwienia postawiła uszy na sztorc. Odwróciła łeb do tyłu i dojrzała długi, puchaty chwost. Zaskamlała cicho i poderwała się, goniąc w kółko za ogonem.
- Dość, Kacy! - matka wydawała się zirytowana jej dziecięcymi zabawami.
Wilczyca spojrzała na nią i przekrzywiła głowę na bok. Nie mogła się skoncentrować. To wszystko wydawało się takie wspaniałe. Liście, drzewa, małe zwierzątka. Poruszyła się niespokojnie i zaskamlała. Matka przerwała swój wykład i skierowała na nią spojrzenie.
- No już, starczy tego. Odmieć się i wracamy do domu. - powiedziała czarnowłosa i ruszyła w stronę chałupy.

Tak, nauczyłam się przemieniać dopiero w wieku dwunastu lat. Byłam zajęta nauką runów, magii, przywoływaniem duchów. Samymi szamańskimi sprawami. Cud, że w ogóle pokazała mi ta przemianę. W przerwach między tymi naukami, uczyłam się walczyć bronią białą i strzelać z łuku. Dodatkowo, nauka przeplatana była z medycznymi i zielarskimi elementami. gdy skończyłam piętnaście lat, matka zaczynała zachowywać się niebezpiecznie, czasami wręcz obłąkańczo. Były takie dni, że noc spędzałam na dworze, w jakiejś norze, jako wilk. Najgorsze przyszło, gdy zbliżał się dzień moich szesnastych urodzin... 

Rozdział IV

Burza. Szalała od rana i nie wyglądało na to, że zamierza przestać.  Szalał wiatr, łamał drzewa niczym zapałki. Grzmoty i błyskawice waliły na przemian przekrzykując się nawzajem. Młoda dziewczyna siedziała na środku małego pokoju. Wąskie płomienie świec rzucały na jej twarz długie cienie, dodając jej upiorności, ale i tajemniczego piękna. Szeptała ciche słowa w przestrzeń. Musiała się śpieszyć. Niedługo wróci jej matka. Znowu przeżyje koszmar. Wypalanie gorącym żelazem znaków, tortury. Nie chciała tego. Musiała to zakończyć. Gorączkowo szeptała kolejne wersy regułki, dopóki nagły podmuch wiatru nie targnął płomykami świec i ich nie ugasił. Poczuła przeszywające zimno, a potem..

Obudziłam się na ziemi. Przy zwłokach własnej matki. Miała rozcięty brzuch, wnętrzności rozpłaszczone był po podłodze. Pamiętam jej twarz. Zastygłą w grymasie zaskoczenia. Miała rozcięte policzki w parodii przerażającego uśmiechu.Nie pamiętam jak to zrobiłam. Nie pamiętam nic. Jedynie uczucie zimna i pustki. Pochowałam matkę pod dębem, gdzie mnie urodziła. Wiem, mogłam ją zostawić, ale była w końcu moją rodzicielką. Musiałam to uczynić. Potem odeszłam. Wędrowałam długo. Samotnie. Będąc w małych osadach pomagałam ludziom. Leczyłam ich w miarę swoich sił i grzebałam według własnych praktyk. Traktowali mnie z dystansem, ale nigdy nie wyganiali i przyjmowali moją pomoc. Odpłacali się za to. Dawali dach nad głową, ubrania, jedzenie. Czasami płacili. Na swojej drodze spotkałam opuszczonego przez matkę jelonka. Białego. Nie mogłam go zostawić, więc przygarnęłam go i wychowałam. Towarzysz podróży. Przynajmniej miałam do kogo gębę otworzyć. Zawsze odchodziłam z osad. Nie zostawałam długo.  W końcu pomyślałam, że mogę pójść do większego miasta. Że dostane większą płacę i hojność ludzi. Ach, cóż to była za pomyłka. Zostałam tak szybko przepędzona i zmieszana z błotem tak jak szybko przybyłam. Zaczęłam wędrować znów po lasach. Długo. Skończyłam lat dziewiętnaście. Czułam się coraz bardziej samotna mimo jednego towarzysza. Aż w końcu trafiłam na pewną watahę.. 

Rozdział V

Obudziła się na niedźwiedziej skórze pod sosną. Kilka kropel porannej rosy spadło na jej twarz z krzewu dzikiej róży rosnącej przy drzewie. Ziewnęła przeciągle i podniosła do siadu. Metalowe monety zabrzęczały cicho. Kości wydały szczęk. Przeczesała brązowe włosy z wszczepionymi w nie piórami i koralikami. Rozejrzała się. Spojrzała na dogaszający się żar z ogniska.  Zaczęła się zbierać. Nie miała czego tu szukać. Zebrała swoje rzeczy do dużej, czarnej torby. Usłyszała syk i spojrzała na gałąź nad sobą. Cor. Uśmiechnęła się pod nosem i poczekała, aż towarzysz spełznie jej na ramię. Pogładziła łuskowaty łeb i zarzuciwszy torbę na ramię, ruszyła przed siebie. Nie zmierzała długo, gdy do jej nozdrzy dotarł zapach obcych wilków. Zatrzymała się i ostrożnie rozejrzała. Położyła Cor na ziemię i sama zmieniła postać na wilczą. Nie chciała zostać zaatakowana z powodu ludzkiej postaci. Zakołysała ogonem i ruszyła przed siebie, węsząc. Zapach był mocny, świeży. Wataha. Zniesmaczyła się nieco, chciała odejść. Po co jej kolejny konflikt? Zatrzymała się na sekundę, by wszystko przemyśleć. Niestety brakowało jej kogoś do pogadania. Zadarła łeb do góry i ruszyła przed siebie. Jeśli nie będą jej chcieli- odejdzie, o! Wyszła z chaszczy na otwarty teren. Wydawał się pusty i rozległy. Mgła zasłaniała większość terenu. Och, jak ona nie lubiła mgły. Rozejrzała się, ostrożnie, ale pewnie stawiała kroki na mokrej trawie. Poczuła czyjąś obecność. Zastrzygła uszami i skierowała swoje spojrzenie na postać leżąca pod drzewem. Wilczyca. Nieśpiesznie podeszła do niej i pozdrowiła lekkim ukłonem.
- Witaj. - rzekła spokojnie wadera o czarnej sierści i przenikliwym spojrzeniu. Obserwowała obcą uważnym i nieufnym spojrzeniem. W końcu nie wyglądała na kogoś, komu można ufać. Szamańskie wisiorki, kości, czaszki małych ssaków i ptaków raczej nie wzbudzały zaufania i robiły dobrego, pierwszego wrażenia.
- Witam. Wybacz, że zakłócam twój spokój. - odpowiedziała spokojnie, siląc się na ciepły ton głosu. Nie chciała, by wadera wzięła ją za kogoś, kto w każdej chwili może zabić bez mrugnięcia powieką.
- Nie szkodzi. Co Cię sprowadza na teren mojej watahy? - zapytała, unosząc cielsko z ziemi i stawiając ostrożny krok w stronę szamanki. Ta wzruszyła barkami i zastrzygła delikatnie uszami.
- Nie wiem. Ciekawość. Poczułam zapach wilków i przyszłam za tropem. - przechyliła łeb. Jej ton nadal był spokojny i opanowany. Nie chciała zdradzać tego, że gdzieś tam się nieźle boi. Boi się wygnania. Czarna bacznie ja obserwowała, dopóki nie rozwarła paszczęk i nie odparła:
- Za tropem. No cóż, jeśli chcesz, możesz zostać. Miejsca na polanie dość.
- Nie zabawię tu długo, dziękuję za gościnę. - ponownie się ukłoniła i młócąc powietrze chwostem podążyła w stronę drzewa.

Tak, jednak zostałam na stałe. Wataha nie okazała się tak zła, jak przypuszczałam i teraz jestem pełnoprawnym członkiem. Cieszę się z tego powodu. Nie jestem już tak samotna. Zamieszkałam w jaskini na wodospadem. zawsze marzyłam o tym, by mieszkać nad jakimś jeziorem. Nawet tak małym.  Wiodło mi się dobrze. Nie miałam ataków... Co? Ach, nie wspomniałam Ci. No cóż. To nie jest ważne. W każdym razie nie narzekałam na stado. Pomagałam kiedy było trzeba. Polowałam. Nie raz wędrowałam do miasta, oddalonego dość spory kawał drogi od terenów watahy. Sprawy prywatne. Nie pytaj. W każdym razie, w końcu postanowiłam poprosić o stanowisko głównego szamana... 

Rozdział VI

- Kacy! Kacy, jesteś tam? - usłyszała głos zza ściany wodospadu. Szum zagłuszał jednak znacznie głos, więc równie dobrze mogłoby się jej wydawać. I chciała, żeby tak było, jednakże podniosła cielsko z legowiska i przeszła przez pnącza po mokrym, skalnym podłożu. Zeszła po prowizorycznych, kamiennych schodkach i stanęła na mokrej trawie przed małą waderą z lampionem na ogonie.
- Tak, jestem. Słucham? - odpowiedziała spokojnie i z ziewnięciem. Czuła się zmęczona. Niedawno wróciła z wyprawy do miasta. Nie było jej ponad cztery dni.
- Gdzieś Ty była? A z resztą, to nie ważne. Gdzieś na zachodnim krańcu lasu pojawiają się duchy. Odstraszają ludzi i nie wpuszczają nikogo. Venus poprosiła mnie, bym Cię poinformowała. Miałam to zrobić cztery dni temu, ale Ciebie nie będzie. Jeśli wykonasz zadanie pomyślnie, dostaniesz posadę głównego szamana**, według słów Venus. - powiedziała pośpiesznie wadera, dysząc ciężko.
Wilczyca gwałtownie się ożywiła. Zamachnęła chwostem, lecz mimo poruszenia, odpowiedziała spokojnie.
- Wyruszę natychmiast. - odparła, skinąwszy lekko łbem i oddaliła się z powrotem do jaskini. Zmieniła postać na ludzką i pospiesznie zaczęła się pakować. Duchy. Coś musi je tam trzymać. Myślała gorączkowo, pakując torbę. Wyszła natychmiast z jaskini. Sashy już nie było. Pewnie poszła przekazać Venus dobre wieści. Skierowała się na zachód i nie przejmując się, że znacznie ciężej porusza jej się w ludzkiej postaci. Dotarła na miejsce, gdy słońce wisiało wysoko na niebie. Stanęła przed ruinami łuku. Zmarszczyła lekko brwi i postawiła krok do przodu. Już z daleka dało się wyczuć energię emanującą z tego miejsca. Nie podobało jej się tu. Czuła śmierć, ból, cierpienie. To miejsce jest złe. Spłynęło krwią. Szła zarośniętą bluszczem ścieżyną. Rozglądając się. Nie, nie powinna tutaj być. Chciała się wycofać. Wytłumaczyłaby Venus, że to jest Złe miejsce i nie powinna w nim nic robić. Już się odwracała, gdy doszedł ją płacz dziecka. Zatrzymała się. Dziecko? Tutaj? Spierała się ze sobą przez chwilę i w końcu ruszyła przed siebie. Szła za płaczem dziecka, który z każdym krokiem się nasilał. Rozejrzała się. Wszędzie ruiny porośnięte bluszczem. Drzewa, krzewy, wysokie trawy. Wszystko zakryło już dawno nieistniejącą osadę. Płacz dochodził z jednych z ruin. Z domostwa ostała się jedna ściana, wejście i kawałek ścieżyny. Weszła ostrożnie przez wejście i rozejrzała się. Z pomiędzy desek na podłodze wyrastała trawa. Płacz umilkł. Położyła dłoń na kamiennej ścianie. Przeszedł ją naelektryzowany impuls, ścinając z nóg. Otworzyła szeroko oczami i rozejrzała się nieobecnym wzrokiem. Zniknęły ruiny. Pojawiło  się piękne domostwo. Ogień wesoło trzaskał w kominku ogrzewając pomieszczenie i mieszkańców. Przed ogniem siedział sędziwy mężczyzna o szpakowatym wyglądzie. Siwe pasma włosów sięgały karku. Ręce trzymające książkę drżały. Do pomieszczenia weszła młoda kobieta. Wysoka, smukła o rudych niczym ogień włosach i zielonych oczach. Podeszła do dziadka i cmoknęła go w czoło. Coś powiedziała. Nagle płacz. To samo dziecko, które słyszała wcześniej Kacy. Kobieta wybiegła z pomieszczenia, by po chwili wrócić z małym zawiniątkiem w dłoniach. W drugiej trzymała szmaciana laleczkę, którą zabawiała dziecko. Kołysała je w dłoniach, uciszając płacz i nucąc cicho. Usiadła na wypłowiałej sofie. Nagle ktoś wbiegł do domu. Nagłe krzyki. Strzały. Dziecko znów płakało. Podłoga splamiła się krwią. Kobieta wypuściła z dłoni laleczkę.  Wizja zniknęła. Kacy ocknęła się w wejściu do ruin. Klęczała. Oddychała szybko, spazmatycznie.
- Co tu się stało? - szepnęła do siebie, podnosząc się. Ostrożnie stawiała kroki na spróchniałych deskach. Podeszła do miejsca, gdzie w wizji siedziała kobieta z dzieckiem. Ukucnęła, rozgarniając dłonią chwasty. Pośród traw leżała mała, szmaciana laleczka z guzikami zamiast oczu i włosami zrobionymi z włóczki. Czerwona sukienka splamiła się, wyblakła. Kacy uniosła laleczkę w dłoniach i dotknęła włosów. Westchnęła ciężko. Musi pomóc tym umęczonym duszom. Wyszła z chaty i rozejrzała się. Coś się tutaj musiało stać. Tylko co? Z wizji na wiele nie wynikło. Z westchnieniem ruszyła wgłąb opuszczonej osady. Osady Widmo. Tak, tak nazwie to miejsce- Osada Widmo. Nikt nie powinien tutaj przyjść po jej interwencji. Spojrzała w górę, na korony drzew i na słońce, które uciekło. Prawie znikało za horyzontem. Musiała długo spędzić w letargu. A wydawało się, że trwało kilka sekund. Cholera. Będzie musiała zostać tu na noc.  Może to i dobrze? Zdążyła nazbierać sporo chrustu i rozpalić ognisko nim mrok spowił las. Postanowiła spędzić noc w ruinach, gdzie miała wizję. Ogień rozpaliła w szczątkach kominka. Rozłożyła skórę bawolą na podłodze, wyrwawszy wcześniej nieliczne trawy z pomiędzy desek. Usiadła rozkładając dodatkowo koc.  Westchnęła cicho wpatrując się w ogień. Mimo ciepła, czuła chłód. nienaturalny chłód. Duchy. Były tu. Nie odwróciła jednak wzroku od ognia. Słyszała cichy szelest sukni, stukot butów o posadzkę, chrząkanie starszych osób. Wszyscy zebrali się w ruinie domku. Przy ogniu. Chcąc pozbyć się zimna, który ich otaczał. Poczuła muśnięcie na ramieniu. Zimne. Nieprzyjemne. Wiedziała, że może już odwrócić wzrok. Rozejrzała się nieśpiesznie. Wymordowana osada zebrała się w kiedyś istniejącym salonie domostwa sędziwego staruszka, rudowłosej kobiety i jej dziecka. Starzy, młodzi, rodzice z dziećmi. Wszyscy tutaj byli nie naliczyła ich więcej niż setki. Obok niej siedziała kobieta z dzieckiem. Ta sama z wizji. Wpatrywała się w ogień. Na rękach trzymała małe dziecko. Kobieta odwróciła w jej stronę głowę. Nie miała oka. Zamiast tego była dziura po pocisku. Dziecko, które ssało kciuka i wpatrywało się w Kacy, miało postrzał w sam środek głowy. Wielka, zionąca pustką, dziura. Szamanka odwróciła wzrok. Dopiero teraz zauważyła, że każdy z mieszkańców miał postrzał. Mężczyźni najczęściej mieli postrzały w tył głowy. Pewnie zabierali ich i rozstrzeliwali. Nagle ją olśniło.
- Masowy grób.. - szepnęła cicho do siebie. Rudowłosa spojrzała na sędziwego starca stojącego obok niej. Ten kiwnął głową. Na ten gest rudowłosa wstała i poprosiła o powstanie Kacy. Uczyniła to. Duchy odprowadziły ją spojrzeniem. Nikt się nie odezwał. Spostrzegła małego chłopca, który wyglądał jakby płakał. Nie miał dolnej części szczęki.
Im bardziej się oddalały tym ogień znikał im z pola widzenia. Kacy żałowała, że nie wzięła ze sobą chociażby pochodni. Kształt podążającej przed nią kobiety migotał delikatnie. Dziecko wyglądało przez ramię na szamankę. Nie mogła odwrócić wzroku od tego groteskowego obrazu. Po chwili kobieta zatrzymała się. Stała przed ruinami kościółka. Wrota były doszczętnie zniszczone, jedynie co się ostało to kawałek muru i dwa filary podtrzymujące konstrukcje. Kacy podeszła do miejsca, gdzie powinny być wrota. Skierowała kroki do środka i rozejrzała się. Było zbyt ciemno, by dostrzegła cokolwiek, co jest oddalone od niej o dziesięć metrów. Podparła się o filar. W mroku wyglądał jak czarna, bezkształtna forma. W dotyku był zimny i nieprzyjemny. Poczuła nagły impuls podobnym do tego w ruinie chatki. Opadła na kolana i jęknęła nieznacznie. Przed jej oczami pojawił się przerażający obraz. Ludzie, chyba żołnierze, ciągnęli ciała osadników w stronę kościółka. Niektórzy byli żywi. Łkali. Jęczeli. Błagali o litość. Rzucali wszystkich na stos chrustu rozrzuconego wewnątrz kościoła. Gdy ostatnie ciało zniknęło za drzwiami, zatrzaśnięto je, by nikt się nie wydostał. Wysoki, brodaty mężczyzna w mundurze i z kapeluszem na głowie podszedł do kościoła. Powiedział coś. Kacy nie dosłyszała. A potem pochodnia spadła na chrust rozłożony przy ścianach kościoła. Na gest drugiego oficera żołnierze wystrzelili podpalone strzały, które wybiły małe okiennice i podpaliły drewno w środku. Szamanka usłyszała przeraźliwy krzyk. Nie wiedziała, czy to krzyczy ona, czy ludzie palący się wewnątrz. Przeżywała wraz z nimi to cierpienie. Cierpienie, na które nie zasłużyli. Czuła swąd spalonych ciał. A żołnierze patrzyli. Patrzyli, dopóki krzyki nie umilkły, a jedynym dźwiękiem był trzask palącego się drzewa i walonych się ścian.  Szamanka ocknęła się na ziemi. Przy niej kucała rudowłosa kobieta. Uśmiechała się smutno. Chyba płakała. Kacy podniosła się, podpierając o filar i chwiejnym krokiem wróciła do ruin chatki. Już wiedziała, co męczyło te dusze. Znała ich historię i chciała pomóc. Osadnicy to wyczuli. Wyczuli to od razu, gdy tylko Kacy przekroczyła wejście do osady. Dlatego jej nie wystraszyli i pokazali jej swoją historię. Gdy wróciła, duchy wciąż tu były. Czekały. Stanęła u wejścia i spojrzała na nich. Na twarze tych ludzi. Przepełniał ich smutek i żal. Chłopczyk bez dolnej żuchwy podszedł do niej. Wyciągnął brudną rączkę. Chyba próbował się uśmiechnąć. Szamanka dotknęła jego chudziutkiej, małej dłoni. Znów ten impuls. Nie było tutaj żadnej groteskowej sceny. Zobaczyła piękną osadę usytuowana w małej dolinie. Wokół rosły wysokie drzewa, gdzieś w oddali szumiał strumyk. Na piaszczystej dróżce bawiły się dzieci. Kacy rozpoznała chłopca bez żuchwy. Był śliczny. Czarne, staranie przycięte włosy powiewały na wietrze, gdy wraz z kolegami biegał  za prowizoryczną piłką. Śmiali się. Krzyczeli radośnie. Gdzieś obok rozbieganej gromadki przeszła kobieta z małą dziewczynką o długich blond włoskach zaplątanych w warkocz. Pomachała chłopcu, a ten jej odmachał. Dziewczynka zarumieniła się i pobiegła za mamą. Kacy poczuła łzy wzbierające się pod powiekami. Odsunęła dłoń i spojrzała na chłopca, który miał mokre policzki.
- Byliście szczęśliwi. Nikt nie powinien wam tego odebrać. Powinniście żyć i dbać o tą ziemię, a ona została splamiona krwią. Wasza krwią. - powiedziała cicho, dotykając czupryny chłopca. Spojrzała na ludzi, którzy wpatrywali się w nią wyczekująco z pełnymi smutku oczami. Skinęła głową. - Pomogę wam. Za pewnie wam spokojne odejście. Znów odzyskacie szczęście, które nikt wam nie odbierze.
Następnego dnia obudziła się o wschodzie słońca. Zebrała swoje rzeczy, dogasiła ognisko.  Ruszyła zapomnianą ścieżką do spalonego kościoła. Zrzuciła torbę na ziemię. W świetle dnia mogła doskonale obejrzeć kościół. Niemego świadka ludobójstwa. Weszła do środka. W nocy nie mogła tego dostrzec, ale teraz idealnie widziała kości na spalonej podłodze. Całe sterty. Przeżegnała się. Nigdy nie miała w zwyczaju tego robić.
Resztę dnia spędziła na wykopywaniu, a następnie transportowaniu kości do grobu. Wykopała długi dół i każdą z czaszek poukładała po kolei, obok siebie. Resztę kości na początku chciała spalić i tak nie ostały się wszystkie. Jednak po głębszym zastanowieniu wrzuciła kości do grobu, starannie je układając. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a szamanka skończyła zakopywać grób. Szło jej to ciężko i mozolnie. Kiedy zapadła głęboka noc, a ognisko trzaskało wesoło iskrami w górę, Kacy wbiła krzyż przy grobie. Duchy gwałtownie zmaterializował się przy ogniu. Spojrzały na Kacy. Nie miały już skaz świadczących o przyczynach śmierci. Znów byli piękni, mogli odejść. Mały chłopiec podbiegł do niej i przytulił się do jej nogi. Znów wyglądał normalnie. Uśmiechnął się do niej.
- Dziękuję Ci, Kacy. - powiedział cicho. Szamankę aż wmurowało. Spojrzała na pozostałych osadników, którzy uśmiechali się do niej. Szczerze, prawdziwie, z wdzięcznością. Powoli zaczynali znikać. Jedno po drugim. Stawali się jasnymi punktami, które po chwili znikały, blednąc stopniowo. Wyciągnęła z torby szmacianą lalkę i ukucnęła przy krzyżu, by ją położyć. Ktoś ją powtrzymał. Czyjaś dłoń. Spojrzała na twarz rudowłosej kobiety, która uśmiechała się do niej.
- Zatrzymaj ją, żebyś nie zapomniała o nas. - powiedziała z cichym szlochem szczęścia. Dziecko załkało cicho, a matka uspokoiła je. Po chwili znikneli oboję, a za nimi reszta. Zrobiło się pusto. Gdzieś w koronie drzew zaćwierkał nocny ptak. Kacy spojrzała na szmacianą lalkę i uśmiechnęła się przez łzy.

Wróciłam nad ranem. Ledwo żywa, zmęczona, ale zadowolona. Pomogłam tym duchom. Nigdy tego nie zapomnę. Nie zapomnę ich szczęścia, że wreszcie zaznają spokoju. Gdy wróciłam zdałam raport Sashy, a ona przekazała go Venus. Nie powiedziałam o szczegółach, nigdy nie powiedziałam, że mam lalkę. Nikt nie zna tragedii tych ludzi. Powiedziałam jedynie, by nikt tam nie chodził. To miejsce na zawsze pozostanie Osadą Widmo. Dostałam posadę głównego szamana i tak toczy się aż do teraz. Nic się nie zmieniło i nie zbiera się na to, by jakkolwiek się zmieniło. 

Epilog

Szamanka wróciła do jaskini. Burza szalała na dworze, targała drzewami, deszcz bombardował liście, wiatr łamał gałęzie, a pioruny trzaskały. Była to jedna z najgorszych burz, jaką przeżyła na terenie SV. Otrzepała włosy z wody i rozejrzała się, było okropnie ciemno w jaskini. Z westchnieniem weszła wgłąb jaskini, zrzucając futro na legowisko. Zagotowała wodę nad ogniskiem. Nagle zapanowała cisza. Wręcz nienaturalna. Burza również umilkła. Szamanka zmarszczyła brwi i wstała z kolan. Obróciła się powoli.
- Witaj, Kacy. - powiedziała jej matka, stojąc przed nią. Miała zgniłe ciało, skóra odchodziła płatami od mięśni, a mięśnie od kości. Z pustego oczodołu wychodziły robaki. Odór zgnilizny odurzał ją. Nie pozwalał myśleć. Przyprawiał o torsje. Cofnęła się, była przerażona. Z rozcięcia na brzuchu wyłaziły zgniłe flaki i larwy. Po ziemi ciągnął się śluz. Wyciągnęła w jej stronę kościana, trupią dłoń otoczoną resztkami mięsa. - Już na zawsze będziemy razem..
Obudziła się z krzykiem na ustach. Poderwała z legowiska i rozejrzała. Nie wiedziała co się stało. Wciąż czuła ten okropny odór. Zdarła z siebie futro i zapaliła świeczkę. Poczuła coś śliskiego pod bosymi stopami i skierowała płomień. Zamarła, wypuszczając świeczkę z dłoni. Resztki mięsa, larw i śluzu szły od wejścia do groty, aż do jej łóżka.
_____
* - opowiadanie zawiera od razu zadanie na gł.szamana
**- treść zadania
____
Jeśli dotarłeś/aż do epilogu należą Ci się ogromne brawa. Wiem, historia wyszła długa i szczerze, jestem zadowolona. Nie wiedziałam, że stać mnie na coś takiego. Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy. Tak więc jeszcze raz wielkie brawa dla wszystkich, którzy przeczytali do końca tą historię. ☺

25 sty 2014

Event Walentynkowy ♥

Ohayou gozaimasu, to znaczy Dzień Dobry! ^^ Witam was w kolejne notce organizacyjnej (entej normalnie, zacznę je numerować). Dzisiejszy post nie będzie za długi, ale za to da nam pewne nowe zadania! ^^

Po pierwsze
Została przeze mnie dodana nowa podstrona o nazwie "Urodziny". Wszyscy Ci, których data urodzin nie jest tam wpisana, prosimy o komentarz właśnie tam, ewentualnie tu.
Zastanawiam się także nad stworzeniem podstrony "Kontakt" oraz wpisaniu gdzieś takich rzeczy jak: Pary, Rodzeństwo, czy Małżeństwa. Myślicie, że to dobry pomysł?

Po drugie
Wojna nadal trwa, ale SPS nadal nie ruszył. Rozmawiałam już z Leną - alphą SPS i mam nadzieje, że niedługo w końcu osoby z kolejki wezmą się do roboty :)

To na tyle jeśli chodzi o sprawy organizacyjne bloga, ale to nie wszystko z wszystkiego! ^^ A teraz Niespodzianka! Zostanie zorganizowane nic innego jak:

Walentynkowy Event!

Pierwszą opcją było zrobienie Wiosennego Eventu, ale Wiosny to jeszcze niestety nie ma :/
A więc zaczynamy!

Walentynki - coroczne święto zakochanych przypadające 14 Lutego. Zwyczajem w tym dniu jest wysyłanie listów zawierających wyznania miłosne (często pisane wierszem).

Konkursy w jakich można brać udział:

Konkurs rysunkowy/digitalowy pt. "Walentynki"
Technika dowolna (farby, kredki, ołówki, Paint itp.) Obrazek może przedstawiać np. Parę Wilków wręczających sobie kartki, lub jakąś wilczycę, która znajduję w skrzynce na listy Walentynkę :3 

Konkurs na opowiadanie pt. "Walentynkowa przygoda"
Opowiadanie również dowolne, ale musi się tam znajdować oczywiście coś związanego z miłością oraz walentynkami.

Konkurs na wiersz pt. "Moja miłość, oda do Walentynek"
Oczywiście wiersz jest dowolny - rymowany, nie rymowany, ale oczywiście z motywem miłości i Walentynek.

Zastanawiam się także nad tym, żeby każdy przesłał mi na email stworzoną przez siebie walentynkę dla watahy, co wy na to? :3

Event Walentynkowy uznaję za rozpoczęty, wszystko będzie w podstronie "Event Walentynkowy" i tam można się zapisywać :3

13 sty 2014

RPG Venus&Nathe&Fire

 Nareszcie, po wielu trudach, rzucaniu komputerem i usiłowaniu go odciąć, wreszcie powstał filmik z RPG na WH. Cieszcie mordki bo Fireciak o mało nie rozwalił sobie przy tym kompa :3 Także tego. obejrzyjcie sobie i piszcie jak było. Szkoda że było nas tak mało, ale mówi się trudno. Mam nadzieję że się spodoba.

>>TU<<

Miło by było gdyby znalazło się to na twórczości, a teraz wybaczcie ale muszę (BARDZO łagodnie mówiąc) wkopać temu komputerowi, bo inaczej szlag mnie trawi. Ręce mi się trzęsą. Jak mnie jutro na GG nie będzie to znaczy że mój komp jest w naprawie.

11 sty 2014

Ogłoszenie #1 - Venus


Ogłooszeenia Paaraafiaalnee.... 

A w dzisiejszym odcinku zobaczymy:
 - plany Venus
 - kilka informacji na temat wojny

Dzień dobry szanowni parafianie! Postanowiłam wam zdradzić moje szydercze plany, coby potem nikt mi ich nie zepsuł (Bo będę zła. :c). Na początku to miało wyglądać nieco inaczej, ale teraz bezie jeszcze lepiej. W każdym razie, co znowu się sieczka z wpisu robi - przedstawiam wam moje zUe pomysły. Więc wojnę przegramy (żeby było tak... dramatycznie), ale Litościwa i Dobroduszna Sunev postanowi nas oszczędzić, robiąc z wilczków tanią siłę roboczą - tutaj ubiegam się do Waszej wyobraźni, bo ja ni w ząb nie mam pomysłu. A więc:
FAZA 1 - Niewola u Sunev
Po jakimś czasie wilkom się to znudzi i będą chciały się wydostać spod ramion niesprawiedliwości; albo żeby się wyrwać, albo żeby pomścić alfę (aww, to by było takie urocze!).
FAZA 2 - Bunt
Czyli bawimy się w powstańców. Wilczki knują sprytny plan ataku na Sunev, ale jest jeden, BARDZO zasadniczy problem: przeciwnicy nadal mają przewagę liczebną, i to rażącą, a przywódczyni SS nie widać - postanowił grzać dupsko z dala od potyczki. Jednak wola walki "naszych" wilków jest tak duża, żę stopniowo zaczynają pokonywać wroga. Wtedy zjawia się Sunev. Niedobrze...
FAZA 3 - Próba pokonania Sunev
ZONG. Nie da się. Niech to szlag, wszyscy zginiemy, bo ona jest zbyt potężna, nuu! D: *Pełna dramaturgia, światło latarki na pysku, w tle słychać dramatyczną muzyczkę, na nocnym niebie błyskają pioruny, grzmi*
FAZA 4 -MEGA niespodzianka! <3
A więc moja notka, która teoretycznie powinna Was położyć na kolana. Ale tego jeszcze nie wiem, więęęęc... W każdym razie, pozostawiam Wam dowolność (tssa, jasne, a ograniczanie do faz to co? -.-). To tyle w pierwszej sprawie. c:

INFO
 *Siedzi przy stoliku. Wyciąga jakiś plik kartek, zakłada okularki, odchrząkuje i zaczyna czytać* A więc... mam do was, kochani, uprzejmą prośbę dotyczącą Sunev właśnie. Proszę mi jej tutaj nie zabijać ani poważnie nie okaleczać - to jest superduperwielka antagonistka, która się nie boi właściwie nikogo, jest superdupermegaekstra silna i niebezpieczna, chociaż nie zawsze to pokazuje. Możecie ją atakować, odgryzać jej uszy (yay! <3) i tym podobne, ale nie zabijajcie jej i nie piszcie że się wyłożyła na ziemi ze strachu (chyba, że to jest część jej planu, tak btw), bo to nie w jej stylu. Wiem, wyszłam na złą ciocię, która wszystkiego zakazuje, no ale... ale będzie fajnie, obiecuję. c:

Nigdy nie umiałam pisać note organizacyjnych... więc się dłużej nie ośmieszam i was nie denerwuję, pyszczki. 

Pozdrawiam ciepło z grobu (czy ktoś ma zamiar zrobić mi pogrzeb, czy wypchacie truchło i postawicie je w jaskini...?) - Wasza 

Venus

6 sty 2014

"Nieunik­niona śmierć jed­na­kowo wi­si nad wszystkimi. "

Wojna. Wilki walczą ze sobą zamiast żyć w zgodzie. Czy to do tego dążył Stwórca? Po cóż nam moce, skoro nie możemy żyć w pokoju? Tylko niszczyć potrafimy, odebrać je nam trzeba. Krew. Szkarłat. Brzydziła się sobą wgryzając się w gardło kolejnego przeciwnika. Brzydziła się sobą zmieniając się w cień i mordując ich. Tych, którzy z nią nie mieli żadnych szans.

Śmierć, śmierć. To już nudne. Padają łatwo. Zbyt łatwo.Oblizała pokryty czerwoną posoką pysk. Rzuciła się na kolejnego, zabiła. Bez zbroi. Bez niczego. Oni byli śmieszni. Na cóż im zbroja, skoro zabija ich zwykła wilczyca. Nie. Nie jest ona zwykła. Toć to morderczyni opanowana szałem, cała we krwi. Ale to nie jej krew. Ona zadraśnięcia nawet nie ma. Zabijać. Mordować.

 To nie ja..
Wizja. Jej sny to wizje? Ból. To jakiś biały wilczur wgryzł się w jej łapę i nie puszczał. Zawyła z bólu, po czym w cień się zmieniła i jego żywot zakończyła. Rozejrzała się. Wszędzie wojna. Ale nie.. Tu nie ma ludzi. Nie ma orła. Może to dobrze.. Upadła na ziemię przygnieciona przez jakąś wilczycę, która jej imię wysyczała wręcz. Z pogardą spoglądała na nią i odsunęła się, by ta wstać mogła.
- Fre. Ty zawszony kundlu.
- Vey. Ty bezczelna..
- Nie pozwalaj sobie! - warknęła i zaczęła ją okrążać - Wciąż cię zabić mogę z łatwością!
- Czyżby? - prychnęła czarna.
- Znam wszystkie twoje ruchy. Jesteś niczym.
- To nie ja dołączam do watahy która mi wroga jest. Wiedzą kim jesteś?
- Nie. A ty nie zdążysz ich poinformować. - rzekła po czym skoczyła na Frethyę.
- Nie zamierzam. - odpowiedziała spokojnie i zmieniając się przy tym w cienia odsunęła się.
- Cień. To ci nic nie da!
Szara rzuciła się na nią ponownie, a czarna tylko krok w tył zrobiła i w wilczej już postaci usiadła.
- On żyje? - spytała przekrzywiając delikatnie łeb.
- Nie. Zabił go szpieg. - Vey usiadła i wzrok od Frethyi odwróciła. Wstyd jej było zwyczajnie.
- Przykro mi. - powiedziała szczerze.
- Zamknij się i walcz!
Tym razem atak na czarną udał się. Tarzały się po ziemi chcąc wydostać się na górę, ale na nic im się to nie zdało. Po chwili Frethya wydostała się spod Veynan i spróbowała po raz ostatni:
- Nie rób tego.
Szara wilczyca zmniejszyła odległość jaka je dzieliła i w tejże chwili dmuchała w pysk czarnej. Nagle szybki ruch łapą wykonała i brzuch jej pazurami rozcięła. Frethya w łapę jej się wgryzła chcąc tym razem tą walkę wygrać. Niestety rany poważne odniosła, bowiem Veynan na łapie stal również miała i na grzbiecie czarnej wilczycy krwawiące rany się pojawiły. Przewróciła ją na ziemię i zamierzając jej życie zakończyć pysk otworzyła, a zakrwawione kły już delikatnie wbiły się w szyję Fre, gdy nagle wycie usłyszały. Warknęła szara i pazurami na pysku drugiej krwawiące rozcięcia zostawiła. Odeszła od niej i ruszyła w stronę z której dobiegało wycie. Frethya kulejąc również tam dotarła. To co ujrzała przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Ogon podkuliła, a strach dało się zobaczyć w jej oczach. Wycofała się z tamtego miejsca i cwałem przed siebie pobiegła. Pod drzewem usiadła, ale ani łzy uronić nie potrafiła. 

Nie znała jej. 
Nie potrafiła..

--------------------------------
Myślę, że to dobry pomysł, aby opisać uczucia postaci co do śmierci Venus.
Frethya


5 sty 2014

It started out as a feeling...


Which then grew into a hope
Which then turned into a quiet thought
Which then turned into a quiet word

And then that word grew louder and louder
Till it was a battle cry

Wojna. Tak, to było coś czego biała wadera szczerze nienawidziła. Tyle bólu, tyle cierpienia, nie mogła na to wszystko patrzeć, po prostu nie mogła. Jednak stała w samym środku bitwy. Co ona tu właściwie robiła? Nie powinna w ogóle się tu pojawiać, powinna się ukryć, powinna zostać ze szczeniakami, powinna pomagać rannym, wszystko byle by tu nie trafić, w ten cały chaos panujący do okoła. Co chwilę wyczuwała czyjąś śmierć, w końcu była magiem życia, kiedy ktoś niedaleko niej odchodził z tego świata ona to czuła. Szkoda tylko, że nie wiedziała czy umierał członek jej rodziny, czy członek wrogiego stada. Ta myśl, że mogła by stracić kogoś z watahy, wręcz doprowadzała ją do mdłości i nie chciała opuścić jej myśli.

 Just because everything's changing
Doesn't mean it's never
Been this way before

All you can do is try to know
Who your friends are
As you head off to the war


Śmierć. To była następna rzecz, której nienawidziła. Niektórzy uważają, że życie jest bez sensu, że żyjemy po to żeby kiedyś umrzeć. W sumie mniej więcej o to chodzi. Śmierć jest nieunikniona. Ale nie możemy się zamartwiać naszym nieuchronnym końcem, powinniśmy przeżyć nasze życie jak najlepiej, przecież w tym wszystkim chodzi, aby przetrwać na tym świecie jak najdłużej, a jeśli chcielibyśmy być zapamiętani po śmierci, to powinniśmy dać wszystkim popalić, wtedy nie zapomną. Bo każdy z nas jest w jakiś sposób wyjątkowy i warty do zapamiętania.

  Pick a star on the dark horizon
And follow the light
 
Przemoc. Tak, następna rzecz na liście do nienawidzenia. Biała błądziła jasno niebieskim spojrzeniem dookoła, miała krótki i przyśpieszony oddech. Wszędzie była walka, wilk rzucał się na wilka. Ale przecież to jak dla niej było bez sensu. Co z tego że byli z różnych watach? Przecież każdy z nich był wilkiem, takim samym, każdy z nich posiadał uczucia, każdy nawet ten najodważniejszy w głębi duszy bał się śmierci. Kiedy patrzyła na to wszystko robiło jej się niedobrze. Przyszła tu tylko dla tego, że czuła, że wydarzy się coś strasznego. 
 

You'll come back
When it's over
No need to say goodbye
 
Strach. Bo kto nie nienawidzi strachu? Szła przez pole bitwy, tak ona, filigranowa wadera o śnieżnobiałej sierści i brązowych patykowatych łapach. Kiedy jakiś wrogi wilk rzucał się
rzucał się w jej stronę lampion przyczepiony do końca jej puszystego ogona rozjarzył się jasnym światłem i go oślepiał. Nie zabiła nikogo, nie potrafiła, nie mogła, potem by sobie to tylko wypominała do końca swoich dni. Niespodziewanie instynktownie spojrzała w prawo. Czas jakby się dla niej zatrzymał, patrzyła przerażona na scenę, która się tam odgrywała. Dwie Alphy, dwie siostry walczyły ze sobą i tylko jedna miała przeżyć. Niebieskooką zatkało stała w miejscu wstrzymując oddech...


Now we're back to the beginning
It's just a feeling and no one knows yet
But just because they can't feel it too
Doesn't mean that you have to forget
 
Pustka. Tego nienawidziła najbardziej. W tak krótkiej chwili jej świat jakby się zawalił. Widziała to, to działo się na prawdę. Przed chwilą patrzyła jak Venus pada na ziemię i była... martwa. Zawyła z rozpaczy, kiedy poczuła śmierć Alphy. Nie myśląc długo podbiegła do jej ciała. Płakała, nie potrafiła powstrzymać łez, które płynęły po jej kufie. Dotknęła pyskiem truchło Ven łkając.
- Obiecałaś, że mnie nie zostawisz. Mówiłaś, że nie umrzesz. - Wyszeptała cicho łamiącym się głosem. Jej biała sierść już była cała ubrudzona w krwi czarnej wadery, wadery do której watahy dołączyła jako jedna z pierwszych, wadery dzięki której odnalazła swoje miejsce na ziemi i dom... Wadery, która była jej przyjaciółką, która wręcz była dla niej jak siostra. Biała czuła pustkę, pustkę, która miała pozostać w jej sercu po stracie następnej ważnej osoby w jej życiu. To bolało, bolało mocniej niż cokolwiek innego. Śmierć Venus był dla niej wielkim ciosem, nie mogła, a raczej nie chciała przyjąć do wiadomości, że ona nie żyje, chociaż przecież widziała jak pada martwa, czuła jak odchodzi... Zaskomlała cicho i przymknęła ślepia, znow wtuliła pysk w ciało martwej przyjaciółki.



 ...Let your memories grow stronger and stronger
Till they're before your eyes.

4 sty 2014

Uwierz w piekło...

| As | | 2.02 | Hetero |


„Mam zamiar odejść i nie mam zamiaru oglądać się za siebie i nie mam zamiaru się żegnać. Żyłem sam, walczyłem sam, sam radziłem sobie z bólem. Umrę sam.”



Imię: Aeneas ( cel. „brutalne oblicze śmierci” ).

Nazwisko: Von Riness.

Wiek: Wilcze – 6 • Ludzkie – 22.

Stan cywilny: Samotnik.

Rasa: Nieznana.

Wyznania: Ateista.

Stanowiska: Wojownik, Łowca.

Mag: Cienia.

Znaki szczególne:  
  • Srebrno-szare tęczówki.
  • Intensywny zapach jaśminu.
  • Rozmaite blizny przykryte grubym futrem.
  • Intensywnie czarne oczy, podczas używania mocy.
  • Wycięty znak na lewym ramieniu.
  • Tatuaże.

 Charakter: 
Ironiczny, arogancki, indywidualistyczny, wyniosły. Często wredny, agresywny, złośliwy. Te cechy najlepiej opisują Aeneas'a, który dodatkowo potrafi mieć za nic zdanie innych. Jest wyrafinowanym samotnikiem, który do tej pory nie uznawał nikogo poza samym sobą. Często wyprowadza innych z równowagi, sam będąc przy tym spokojny. Wyróżnia się niezwykłą determinacją, a jako samiec prawie zawsze stroszy sierść na grzbiecie. Do spraw, które go nie dotyczą podchodzi obojętnie przez co unika większości problemów. Zimny profesjonalista. Zawsze czujny i ostrożny. 



Wygląd: 
                      • Wilk
Dobrze zbudowany osobnik z gęstą, miejscami ciemną sierścią na grzbiecie. Przednie i tylne łapy pokryte są grubą warstwą mięśni, które ukazują się przy każdym najmniejszym ruchu. Uszy zawsze postawione do góry, przez cały czas nasłuchują różnych dźwięków, zaś oczy wypatrują chociażby najmniejszego ruchu.

As nigdy nie uważał się za nadzwyczajnego wilka, jego ubarwienie wcale nie wyróżnia się spośród innych, jedynie srebrno-szare tęczówki, które przyciągają wzrok nieznajomych, idealnie komponują się z jego sierścią. Jak na samca posiada specyficznie dużą budowę w porównaniu do reszty osobników jego gatunku. Nigdy jednak nie wykorzystywał tego, a tym bardziej nie uważał się za lepszego. Prócz tego doskonale zbudowana sylwetka, umożliwia mu szybki i zwinny bieg.

  
Człowiek
  Wysoki mężczyzna, o głęboko brązowych oczach wpadających w najciemniejszą czerń. Kości policzkowe idealnie nadają szorstki wyraz jego twarzy, przez co większość ludzi trzyma się od niego z daleka. Włosy postawione zazwyczaj chaotycznie do góry, również są koloru intensywnie czarnego, a w jego uszach można zobaczyć 12mm tunele.

Sylwetka jaką posiada wcale dużo nie różni się od wilczej. Jest równie dobrze wysportowana i zbudowana w pierwszej jak i drugiej przemianie. Zazwyczaj ubiera się w czarne poszarpane spodnie, białą lekko opinającą go bokserkę oraz skórzaną, kurtkę też ciemnego koloru. Na szyi ma zawieszony odwrócony krzyż, a na nadgarstku tatuaż „Walking Hell”.


 

Umiejętności:
Jedną z mocy jaką posiada jest zmiennokształtność, której nie używa zbyt często. Jego dodatkowy atut to niezwykła zwinność i umiejętność perfekcyjnego skradania się. Cichy morderca, opanował wiele różnych pospolitych mocy, jednak jedna jest najbardziej niezwykła. Aeneas nauczył się odczytywać lęki innych i materializować je. Używał tej mocy do tortur i katowania. Dziś stara się od tego powstrzymywać.
Poza tym świetnie sobie radzi z wchodzeniem do umysłów innych zwierząt.

Skrócona Historia:
Szary wilk pochodzi z klanu Detershon'ów, którzy słynęli ze swoich morderstw. Od małego był szkolony na zastępcę i jednego z najlepszych zabójców. Ojciec kreował w nim istnego diabła i właśnie taki z czasem się stał. Zapach krwi satysfakcjonował go bardziej niż cokolwiek innego. Kończąc dwa lata stał się potężniejszy od największych mistrzów i samego ojca. Nikomu nie okazywał litości, nawet rodzinie. Postrach większości lasów, nazywany Judaszem. Jego oczy zdradzały potężne zło. Zło, które przejęło nad nim kontrolę, a on mu na to pozwolił. As często zapuszczał się w miasto i przesiadywał w najgorszych barach,  zaglądając do kieliszka i wdając się w bijatyki. Ludzie byli dla niego drugim lepszym piekłem. W końcu ojciec nie mógł znieść zachowania syna, więc doszło do kłótni. Aeneas nie panując nad sobą rzucił się na ojca, atakując i raniąc go. Przepełniony furią, uciekł z watahy. Przez trzy lata podróżował samotnie, obrał przydomek Demona Lasu.

 
 

Towarzysz:
Erey, lub inaczej Rey. Ogromny orzeł, to najbliższa rodzina As'a. Ptak posiada 5 lat, biało-czarne pióra i puste, czarne oczy. Często chowa się na drzewach, w miejscach niewidocznych dla innych zwierząt, obserwując basiora. Jego potężny i ostry dziób jest w stanie przebić najgrubszą skórę, a pazury dotkliwie zranić.

 
 
~ ~

No cóż, KP wygląda, jak wygląda. Mam nadzieję, że nie zrazicie się do mnie po przeczytaniu.




3 sty 2014

Czyżby nowo roczne porządki? Krótko, ale na temat.

Witam, witam w kolejnej (entej) notce organizacyjnej. :D W dzisiejszym "programie" porozmawiamy trochę o dokończeniu wszystkich punktów z notki "zimowo - świąteczne porządki watahowe"
A więc zaczynamy!

Po pierwsze:
 LO. Jestem mile zaskoczona, że jednak niektóre pyszczki w naszym stadzie wychyliły się z ukrycia i pokazały. A oto i lista naszych widocznych:

Saphira
Emma van Allen
Terra&Santino
Fire&Oruko&Ash
Sasha
Vitani
Nera
Conall
Frethya
Venus
Dara
Kacy
Avyam
Elenore
Yenalt
Shae/Shaen

Allex i Xyterian - nie wiem co z nimi. Zapisani są w nieobecnościach. Chce, żeby się zgłosili do 19 stycznia 2014 roku, że są obecni.
A więc dziękuje wam mordki kochane, że się podpisaliście i że nadal obchodzi was ta wataha. Reszta jednak (niestety) dostanie minusy. Wszyscy Ci którzy się nie podpisali.
Przypominam, że za 10 minusów grozi wyrzucenie z watahy.

Po drugie:
W sprawie zakończenia wojny, która już bardzo długo trwa. Pozwolę sobie pokazać tu komentarze wszystkich, których to obchodzi:

Fire:
Myślę że najlepiej byłoby przegrać tę wojnę, bo tak to znowu będzie "nie mam wenyy...", a jeśli przegra się wojnę to przynajmniej będzie jakiś ciekawy temat. Chociaż raczej ciężko byłoby to zrobić bez śmierci wszystkich, bo myślę że raczej wszyscy chcieliby walczyć do końca. To trochę gryzie się z moimi planami, ale co tam :D

Frethya:
 Po wojnie którą wygrali SV (Rzecz jasna z pomocą SPS) wilki z.. Czekaj, Stop! Mam: wilki z SS zniszczą miejsce zamieszkiwane przez SV.
Albo mogą kogoś porwać. 

Sasha:
 Hmm... przegrajmy wojnę, idźmy w niewolę.... porwania, wybuchy, zniszczenia... wszystko co najgorsze... Sash może też zginąć. 

Venus:
 Popieram pomysł z wygraniem wojny przez SS. Bo... bo...
BO JA MAM PLAN!
Venus miała plan. TurboDymoMen zawstydził Venus, miał dwa.

Saphira:
 Zakończyć Wojnę? Cóż, wolałabym, żebyśmy wygrali, ale to by było trochę.. hm.. Dziwne? Więc lepiej ją przegrać.
A jak?
Proponuję po prostu poddanie się przez watahę Sitpant Veritatis. 

Terra (najdłuższy komentarz x_X. PRZECZYTAŁAM! D: )
 W sumie to nie wiem. Gdybyśmy przegrali wojnę, to moglibyśmy robić, nwm, akcje powstańcze, lub coś, by wróg nie czuł się dobrze/powybijać każdego po kolei "w dziwnych okolicznościach" czy coś (przed sb ma książkę "Kamienie na szaniec"). Ale nawet, gdyby coś takiego było, to trochę by dziwnie było, że Sunev nie reaguje. Chyba, że uznałaby, że zabicie prawdziwej dziedziczki ognia z jej rodu (czyli Venus) i to może się wiązać z jakąś klątwą, czy coś. (Ale ja naprawdę nie chcę nikomu żadnych planów mieszać! >.< Jakby coś, to tylko pomysł.). Tylko, że to byłoby nie wiem, czy dobre, bo jak kiedyś Venus napisała -Sunev nie przyjmuje jeńców, czy coś w tym stylu. I trochę by dziwnie było, że dała nam żyć, pomimo przegranej przez nas walki.
Może lepiej to wygrać? Po za tym tak trochę dziwnie bd, że nawet "dodatnich sił" (mam na myli SPS) przegramy. No i wtedy co nimi? Wiem, wiem, może ktoś coś wymyśli. W sumie to trochę zaczynam mieć dość tej wojny. Chciałabym zacząć coś nowego. Ale tu się pojawia pytanie "Co?". Może na początku liczenie strat a potem nwm. szukanie nowego domu. A potem nie wiadomo co zrobić i znów przerwa na ileś tam tygodni. A gdyby byliśmy w niewoli, to przynajmniej mogłoby się coś dziać.
A po za tym: Venus ma plan. A skoro tak, to ja już wolę to wygrać. ;)
(Tak wiem, tutaj miały się znaleźć pomysły na zakończenie wojny, a nie moje głośne myślenie. Może komuś z Was uda się odnaleźć w tym chaosie. Albo najlepiej uznać, że tego komentarza nie ma...)

Większość jak widać chce przegrać te wojnę. Więc głównie do watahy należy końcowy werdykt. 
Krótka piłka. (Ponieważ Blogspotowym ankietą nie ufam > _ < )
Proszę o napisanie w komentarzu:
Wygrać
Przegrać

Po trzecie:
Jeśli chodzi o szablon to jest tam kilka pomysłów (nie mówiąc już o "tamten szablon był ok")

Frethya:
Zimowo-Świąteczny jeśli dobrze rozumuję.
Zostawiłabym kolumny itp. jak jest bo jest dobrze. Tekst na biało, cytat o zimie, a ogółem cały blog na niebiesko. Nagłówek zima-wilk.
Jeśli ktoś mnie w ogóle zrozumie. Dopiszę jak wykombinuję :3

Saphira:
Chyba czas teraz na coś ode mnie.
Ja bym proponowała zrobić całość w szarości i czerni. Trzy kolumny,a tło np. nocne niebo z delikatnie widocznymi gwiazdami. Trój kolumnowy.
Zdjęcia proponowane na nagłówek:
1) http://www.allfons.ru/pic/201112/1366x768/allfons.ru-327.jpg
2) http://tapety.joe.pl/tapeta/zwierzeta/wilki/wilk-z-pyskiem-polozonym-na-sniegu.jpg
3) http://www.tapeta-fantasy-wilk-drzewa-noc.na-pulpit.com/zdjecia/fantasy-wilk-drzewa-noc.jpeg
4) http://www.tapeta-wilk-blizna-oczy.na-pulpit.com/zdjecia/wilk-blizna-oczy.jpeg
5) http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/136310_wilk_grafika.jpg
6) http://www.tapeta-oczy-dwa-wilki-niebieskie.na-pulpit.com/zdjecia/oczy-dwa-wilki-niebieskie.jpeg
7) http://i371.photobucket.com/albums/oo159/animefan_girl3105/anime%20animals/Dallas_charsheet_pic2_wolf_by_realW.jpg
To są proponowane obrazki wybrane przeze mnie. 

Terra:
  Uhm, tu na razie brak weny. Ale Twoje obrazki Saph się mi podobają. Myślałam nad grupą wilków, która ma jakby ostry wyraz pyska mówiący:"Dużo przeżyliśmy" czy coś w tym stylu lub np 4 wilki w ruchu. Jeden idzie i ogląda się za towarzyszy, a tamte idą za nim. Jeden z nich może pomagać drugiemu. A, i jeszcze jakiś inny może stać na skale na przykład. *bezwen całkowity* Albo wiem, mam! Wilki siedzące, obserwujące niebo pełne gwiazd i jedna się wyróżnia-właśnie się w nią wpatrują. ^^ . Ale wilki niech będą po lewej stronie,a po prawej cytat. A i cytat to obowiązkowo:"Nadzieja umiera ostatnia" Lub coś w tym stylu. ;3 (Dobra, nie mówię, że musi być, ale moim zdaniem to jakby nas "reprezentuje"). A, i najlepiej, żeby nagłówek się "Wtapiał" w cały szablon (jak jest np. teraz) żeby żadnych obramowań nie było. Co tam jeszcze... No to kolorystyka to raczej jak na noc (mam nadzieję, że rozumiesz, bo znów chaos w mojej głowie >.<). Np. ciemny niebieski (granat?), szarość, może czerń... sama nie wiem.
Mam nadzieję, że dobrze rozumiem o który nowy szablon chodzi, bo tylko tyle udało się mi wyiskrzyć z mojej głowy. 

A więc co o tym myślicie?

Po czwarte:
Jeśli ktoś ma kontakt z SPS to proszę, żebyście napisali im, żeby zaczęli pisać notki wojenne, bo póki co z tego co zauważyłam stoją w miejscu, a dałam im już znak, żeby zaczynali notką Pewien rozdział w naszym życiu się zakończył 

To chyba na tyle. Życzę wam wszystkim szczęśliwego nowego roku! ^^
Jeśli macie jakieś pomysły, żeby udoskonalić bloga itp proszę się nie krępować :)
Szablon wykonany przez Jill