Alternatywny tekst

5 sty 2014

It started out as a feeling...


Which then grew into a hope
Which then turned into a quiet thought
Which then turned into a quiet word

And then that word grew louder and louder
Till it was a battle cry

Wojna. Tak, to było coś czego biała wadera szczerze nienawidziła. Tyle bólu, tyle cierpienia, nie mogła na to wszystko patrzeć, po prostu nie mogła. Jednak stała w samym środku bitwy. Co ona tu właściwie robiła? Nie powinna w ogóle się tu pojawiać, powinna się ukryć, powinna zostać ze szczeniakami, powinna pomagać rannym, wszystko byle by tu nie trafić, w ten cały chaos panujący do okoła. Co chwilę wyczuwała czyjąś śmierć, w końcu była magiem życia, kiedy ktoś niedaleko niej odchodził z tego świata ona to czuła. Szkoda tylko, że nie wiedziała czy umierał członek jej rodziny, czy członek wrogiego stada. Ta myśl, że mogła by stracić kogoś z watahy, wręcz doprowadzała ją do mdłości i nie chciała opuścić jej myśli.

 Just because everything's changing
Doesn't mean it's never
Been this way before

All you can do is try to know
Who your friends are
As you head off to the war


Śmierć. To była następna rzecz, której nienawidziła. Niektórzy uważają, że życie jest bez sensu, że żyjemy po to żeby kiedyś umrzeć. W sumie mniej więcej o to chodzi. Śmierć jest nieunikniona. Ale nie możemy się zamartwiać naszym nieuchronnym końcem, powinniśmy przeżyć nasze życie jak najlepiej, przecież w tym wszystkim chodzi, aby przetrwać na tym świecie jak najdłużej, a jeśli chcielibyśmy być zapamiętani po śmierci, to powinniśmy dać wszystkim popalić, wtedy nie zapomną. Bo każdy z nas jest w jakiś sposób wyjątkowy i warty do zapamiętania.

  Pick a star on the dark horizon
And follow the light
 
Przemoc. Tak, następna rzecz na liście do nienawidzenia. Biała błądziła jasno niebieskim spojrzeniem dookoła, miała krótki i przyśpieszony oddech. Wszędzie była walka, wilk rzucał się na wilka. Ale przecież to jak dla niej było bez sensu. Co z tego że byli z różnych watach? Przecież każdy z nich był wilkiem, takim samym, każdy z nich posiadał uczucia, każdy nawet ten najodważniejszy w głębi duszy bał się śmierci. Kiedy patrzyła na to wszystko robiło jej się niedobrze. Przyszła tu tylko dla tego, że czuła, że wydarzy się coś strasznego. 
 

You'll come back
When it's over
No need to say goodbye
 
Strach. Bo kto nie nienawidzi strachu? Szła przez pole bitwy, tak ona, filigranowa wadera o śnieżnobiałej sierści i brązowych patykowatych łapach. Kiedy jakiś wrogi wilk rzucał się
rzucał się w jej stronę lampion przyczepiony do końca jej puszystego ogona rozjarzył się jasnym światłem i go oślepiał. Nie zabiła nikogo, nie potrafiła, nie mogła, potem by sobie to tylko wypominała do końca swoich dni. Niespodziewanie instynktownie spojrzała w prawo. Czas jakby się dla niej zatrzymał, patrzyła przerażona na scenę, która się tam odgrywała. Dwie Alphy, dwie siostry walczyły ze sobą i tylko jedna miała przeżyć. Niebieskooką zatkało stała w miejscu wstrzymując oddech...


Now we're back to the beginning
It's just a feeling and no one knows yet
But just because they can't feel it too
Doesn't mean that you have to forget
 
Pustka. Tego nienawidziła najbardziej. W tak krótkiej chwili jej świat jakby się zawalił. Widziała to, to działo się na prawdę. Przed chwilą patrzyła jak Venus pada na ziemię i była... martwa. Zawyła z rozpaczy, kiedy poczuła śmierć Alphy. Nie myśląc długo podbiegła do jej ciała. Płakała, nie potrafiła powstrzymać łez, które płynęły po jej kufie. Dotknęła pyskiem truchło Ven łkając.
- Obiecałaś, że mnie nie zostawisz. Mówiłaś, że nie umrzesz. - Wyszeptała cicho łamiącym się głosem. Jej biała sierść już była cała ubrudzona w krwi czarnej wadery, wadery do której watahy dołączyła jako jedna z pierwszych, wadery dzięki której odnalazła swoje miejsce na ziemi i dom... Wadery, która była jej przyjaciółką, która wręcz była dla niej jak siostra. Biała czuła pustkę, pustkę, która miała pozostać w jej sercu po stracie następnej ważnej osoby w jej życiu. To bolało, bolało mocniej niż cokolwiek innego. Śmierć Venus był dla niej wielkim ciosem, nie mogła, a raczej nie chciała przyjąć do wiadomości, że ona nie żyje, chociaż przecież widziała jak pada martwa, czuła jak odchodzi... Zaskomlała cicho i przymknęła ślepia, znow wtuliła pysk w ciało martwej przyjaciółki.



 ...Let your memories grow stronger and stronger
Till they're before your eyes.

11 komentarzy:

  1. *Na podłogę i ryczy*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rycz mi tu... drugi raz? ;o

      Usuń
    2. Będę ryczeć, aż mnie Vencia nie przytuli ;_;
      *turla się i ryczy głośniej*

      Usuń
    3. *Tula bardzo i buczy, bo to jest takie wzruszające* Aż prawie zaczęłam żałować, że ją zabiję.... :c *Tak bardzo smut, ale Vencia i tak nie ożyje. BUUUUUU!*

      Usuń
    4. VEEEENUUUSSS!
      *rzut na waderę i ściska, aż dusi*
      Dawaj mi tu pyska, jak ja się za Tobą stęskniłam, to Ty sobie nawet nie wyobrażasz! <3 Przez okrągły rok mnie nie ma, a jak wracam, to nagle się dowiaduję, żeś martwa! Nie można Cię samej zostawić! xD Nigdy Cię już nie opuszczę! <3
      *ściska mocniej, aż Venci wypadają gałki z orbit*
      Ojj... ;__;

      Usuń
    5. Venus, podobno zabroniłaś mówić do siebie "Vencia". Chyba że już można, to się nie będę powstrzymywać :P

      Usuń
    6. Haha, ja Venci tak dawno nie widziałam, to mogę xD

      Usuń
    7. VENCIA VENCIA VENCIA VENCIA... VENCIA i tak nie żyje *dół i smutna. Chyba zostanie emo.* Życie jest bez sensu *wzdych*

      Usuń
    8. No dobra. Skoro i tak jestem martwa, to mówcie sobie do mnie Vencia. :P A ty oddawaj moje gałki oczne, parszywcu, bk cię do lochow wtrącę! XD

      Usuń
    9. Nie możesz, bo, przypominam, jesteś MARTWA, Venciu <3
      I wejdź czasem na GG, bo chcę zamienić z Tobą parę słówek :3 No i nie wiem, czy mam Twoje aktualne... to z białym kotem na awatarze, nie? Płomyczek mówił, że masz ich pięć, także wolę się zapytać xD

      Usuń
  2. Teraz mam jedno, bo resztę mi zeżarł Uy komputer. |D I masz aktualny numer, najwyżej jakiś nieznajomy będzie mnie hejtował. xD 43988229

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill