Alternatywny tekst

29 kwi 2013

Szpiegowanie szpiega i pułapki cienia

Szłyśmy długo na przód, w kierunku watahy Stipant Sverae. Postanowiłyśmy się rozdzielić. Poszłam na lewo. Było coraz ciemniej i ciemniej. Przez chwilę straciłam orientacje czy rzeczywiście idę w dobra stronę. To było jak czarna puszcza. Drzewa bez duszy, bezdźwięczny odgłos ptaków, brak śladów jakiejkolwiek zwierzyny. Nagle poczułam, ze ktoś mi się przygląda. Patrzy na mnie...Szpieguje samego szpiega.
-Gdzie jesteś! Pokaż się!-warknęłam. Byłam pewna, że ktoś się na mnie gapi.
-Troszkę grzeczniej proszę.- usłyszałam jakiś głos. Wydawało mi się, że go znam.
-Tu jestem.-ktoś powiedział. Oglądnęłam się powoli...Za mną stał...DRACO!
-Czemu idziesz za mną?-zapytałam po paru sekundach zdezorientowania
-Hm... A czemu by nie?
-Bo ja tego nie chcę?!
-Nie podnoś głosu ,mała.
-Nie nazywaj mnie mała!
-No to Nercia.- na jego pysku pojawił się uśmieszek. Wkurzyłam się.
-...!!!
-Nie idź dalej.-powiedział cichszym głosem
-Niby czemu?
-Nie wolno Ci.
-Dlaczego zakazujesz mi tam iść?
-Bo tam jest...po prostu nie idź i tyle.
-Co jest?
-Eh...Czarny las...-szepnął mi do ucha dziwnym, przerażającym głosem, aż zadrżałam.-No chyba że chcesz zginąć.-dodał już normalnym głosem.
-Straszysz mnie i tyle. Poza tym.. Możesz coś ukrywać.
-Rób jak uważasz.-powiedział i odszedł
-Poszłam w głąb czarnego lasu. Dopiero po chwili zauważyłam że cały las jest zasiany pułapkami, zapewne zrobione przez wroga watahę. Cofnęłam się.

Nagle tylną łapą zaczepiłam o jakąś cienką, ciemną nić. Owa nić była zrobiona z cienia. Szarpnięta, pękła i wpadłam do jakiejś głębokiej dziury. Z początku wydawała mi się bez dna. Spadałam, spadałam i spadałam, przy czym okaleczyłam sobie ciało. Miałam dużo małych ran i zadrapnięć. W końcu dotarłam do dna. Z tej wysokości lądowanie było dość mocne i bolące.
-Aaaaaaaaał....-pisnęłam na cały głos.
I co tu teraz robić?-myślałam.Próbowałam się wydostać ale to na nic. Za głęboko. Nie widziałam nawet smugi światła.Boję się...Ja...ja...ja nie dam rady!!! Zostanę tu na wieki...A moja dusza będzie błądzić po  głębiach dziury...no bo niby jak am się wydostać?! JAK?!!!!!!!!!!!!-powoli wpadałam w panikę. Moje oczy ledwo co widziały w przerażającej ciemności.
-Pomocy!!!!!!!!!!!!!!!!!- wrzasnęłam na cały głos.Odpowiadało mi tylko odbijające się echo.
-Pomocy...-szepnęłam załamana...Nagle pojawiło się dziwne białe światło. Moje futro zalśniło bielą. Po chwili spostrzegłam, że bandaże zrobiły się czarne...A na plecach miałam białe skrzydła.

-Nie bój się...Uda ci się wydostać z pułapki cienia. Nie poddawaj się! Uwierz w siebie! - usłyszałam jakiś głos dobiegający ze mnie...Głos mojej matki?!
-Nie zawiodę Cię mamo...-szepnęłam. Odepchnęłam się od podłogi ,a moje białe skrzydła jak śnieg uniosły mnie wysoko. Leciałam do góry, niczym płatek śniegu który zapomniał o sile grawitacji. Zobaczyłam nikłe światło ( w lesie nie było zbyt jasno). Wydostałam się.Poleciałam tam gdzie spotkałam Draca. Lądując upadłam na ziemię. Byłam ledwo żywa. Wciąż miałam na sobie przemianę. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w głębokim śnie, nie widząc nadchodzącego niebezpieczeństwa...

Co się stanie z Nerą? Jakie czyha na nią niebezpieczeństwo? Czy ktoś ją zrani? A może uratuje? Kto wie...może jedno i drugie? ;)

Ciąg dalszy nastąpi...
***
Mam nadzieję, że się podoba.A przeminę przerobiłam daaaawno temu sama xD c;

Przeżycie

Odruchowo skuliłam się w oczekiwaniu na ból, kiedy cieniste ostrza wystrzeliły w moim kierunku. Skąd wiedziałam, że są z cienia? Nie mam bladego pojęcia. Nieważne... Ważne jest to, że intruz bez imienia chciał mnie zabić swoją okrutną magią. Intruz, bo wkradł się na tereny Watahy Prawdy. Bez imienia, ponieważ wcześniej odpowiedział na pytanie, które dotyczyło jego tożsamości, Santa.
,,Kimś, kogo znać nie powinniście..."
Czym sobie zasłużyłam na śmierć?
Jedna, ale to bardzo niechciana, myśl przemknęła przez moją głowę. Widziałam w jego ślepiach ostateczną decyzję. Miał oczy doświadczonego mordercy. Skąd to wiedziałam? Stąd, że niejednokrotnie widywałam takich typów. Przyprawiali mnie o gęsią skórę swoją obojętnością i przyjemnością czerpaną z zabijania. Nie czuli smaku miłości, szczęścia, zaufania, przyjaźni, litości...
Zabije mnie... Nie ulituje się...
Zamknęłam oczy. Czekałam na swój koniec. Wiedziałam, czym jest nienawiść oraz śmierć... W bardzo młodym wieku doświadczyłam tych rzeczy. Tylko pochodzenie i rodzina były mi nieznane. Za każdym razem, kiedy chciałam coś o tym przypomnieć, była czarna pustka... i krwawy księżyc... Wspomnienia pewnie zostały przez kogoś usunięte albo zagrzebane w smolistej otchłani...
Cios jednak nie nadszedł ani ból.
- Avyam...? Wszystko z tobą w porządku?
Czy to koniec, a ja tego nie poczułam? Koniec mojego życia? Jego też zabił?
Z wahaniem otworzyłam oczy i mimowolnie sięgnęłam po magię powietrza. SANT BYŁ ZDECYDOWANIE ZA BLISKO! Odepchnęłam go dość silnym podmuchem wiatru. Musiałam przy tym uważać, gdyż był nieprzewidywalnym żywiołem. Wielu przez nieuwagę zginęło, używając powietrza. Pysk zrobił się bardzo ciepły, policzki zarumieniły. Chwila... Ja się rumienię przy nim?! Ej... Gdzie on? Rozejrzałam się zaskoczona. Nigdzie nie było tego intruza...
- Sant, gdzie on... jest? - spytałam, patrząc na czarno-pomarańczowego wilka.
Był o kilka miesięcy starszy ode mnie, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. To tylko kilka miesięcy, nic więcej...
- Ten, który chciał... cię.. z-zabić...?
- Tak... on...
- Nie wiem, rozpłynął się... Bardzo ciekawe, jak...
- Zaawansowana magia cienia może wszystko... Trzeba tylko płacić pewną cenę za to... - wymruczałam nieswoim głosem.
Jakby ktoś inny mówił moim pyskiem, nie ja. Sant zbliżył się do mnie. Znowu za blisko...
- Avy... Dobrze się czujesz? - Kiedy skinęłam głową, dodał jeszcze: - Na pewno?
- Sant! Nie myśl, że z jego powodu zwariowałam! - wybuchłam i obnażyłam kły, jeżąc sierść na karku.
Tak trzymaj, mała...
Zamarłam natychmiastowo i zaskoczona rozejrzałam się. Na pewno mi się nie zdawało... Na pewno... Spojrzałam ukradkowo na przyjaciela i ruszyłam w kierunku groty.
- Nie idź ze mną, muszę to przemyśleć... - szepnęłam na tyle głośno, by mnie usłyszał.
Zostawiłam go samego, z jego własnymi myślami. Niepewnie stawiałam kroki i rozglądałam się uważnie. Miałam nadzieję, że spotkam tego, który mi powiedział, żebym tak się trzymała...
Zastanawiające...

28 kwi 2013

Lista Aktywności

Koniec tego dobrego.
Na blogu jest 19 wilków ( nie licząc swoich innych postaci. ) !!!
A tylko pare z nich cokolwiek pisze!
Czas się za to wziąść.
Otwieram Liste Aktywności:

Venus
Sasha
Shadow
Katsune
Daryl
Xae
Avyam
Terra & Santino
Primose
Vitani
Deyana
Elonore
Derrine
Poverina & Esposito
Fire & Oruko & Luna

Tayschrenn
Nera
Yenalt
Saphira Bloody Trancy

Czerwony - Nieaktywni ( 10 )
Zielony - Aktywni ( 9 )




Na początku każdy ma nieaktywny zaznaczony.

Nie wiem co z tym zrobi Venus. Ja po prostu chce wiedzieć, kto jest aktywny na blogu.
Jeśli to będzie przeszkadzać prosze bardzo.
Mogę zostać wyrzucona, mieć minusa czy co innego.
Dziękuje za uwagę.

Podpisywać się do 18 maja.

A tu taka moja fotka z Feral Heart.


Przygotowania do bitwy oraz Bloody Forest

" No matter how many lies I live I will never regret
There is a fire inside of this heart and a riot about to explode into flames. "

Zawsze oceniacie innych po wyglądzie. Skąd możecie wiedzieć co kryje się pod tą kamienną powłoką ? A może to jest jej własna tarcz obronna ? Może boi się pokazać wam siebie ? To, że wygląda jak potwór i to, że się jak on zachowuję.. Nie znaczy, ze taka jest ! Po prostu nauczyła się nie okazywać innym uczuć i zabijać.. Skąd możecie wiedzieć, czy pod tym czarnym futrem nie kryje się prawdziwe, kochające serce ?(...)
~Opowieść o Scythe.

*
*    *

Potrząsnęłam głową. To się robiło naprawdę dziwne. Coraz więcej nieznajomych wilków przychodziło na tereny Stipant Veritatis. Do tego większość z nich była z Stipant Sveare. To mogło oznaczać tylko jedno..
Wojna.
Na samą myśl o tym miałam dreszcze. Wysunęłam pazury i przesunęłam nimi delikatnie po ziemi. Szpiedzy. Cały czas któryś z nich nam się przygląda. Są bardzo dobrze ukryci. Musimy wzmocnić naszą watahę... Więc dlaczego Venus nic nie robi? Szczeknęłam z dezaprobatą. Ja jestem tylko wojownikiem i skrytobójcą. Zmrużyłam oczy. Ale wojownik też może zadbać o watahę. Wstałam i zaczęłam szukać Nery. Siedziała obok Terry i Fire. Szpiedzy w jednym miejscu. Bardzo dobrze. Podeszłam do nich.
- Macie czas ? -spytałam tajemniczo i usiadłam.
- Mamy dużo czasu. Od kilku dni tylko siedzimy i się nudzimy. - powiedziała Terra.
- To bardzo dobrze. Bo mam dla was niebezpieczne zadanie.
Nera i Fire drgnęły i usiadły.
- Jakie zadanie ? - spytała Nera.
- Venus jak widać nie rozumie powagi sytuacji. Stipant Sveare wysyłają szpiegów by nas obserwować, a my nic nie robimy. Niedługo mogą nas napaść. Jeśli się nie weźniemy za to, możemy wszyscy zginąć.
Były wyraźnie zbite z tropu i przestraszone. Ale szybko odzyskały pewność siebie.
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - spytała Fire.
- Jako, że jesteście szpiegami.. Mam prośbe, żebyście poszły na teren Ss i szpiegowały ich tak jak oni szpiegują nas.
Wszystkie trzy jednocześnie skinęły głowami.
- Wyruszymy dzisiaj wieczorem. - powiedziała Terra. - Venus powinna wiedzieć?
- Powinna. - uśmiechnęłam się chytrze. - Ale to już od was zależy, czy się dowie, czy nie.
Wstałam.
- Może kiedyś zostanę głównym wojownikiem. - powiedziałam. - Jeszcze muszę się za pare rzeczy wziąść..
Przez cały dzień, aż do wieczora biegałam załatwiając wszystkie sprawy jakie były potrzebne. Xae wziął się bardziej za ćwiczenie szczeniaków, łowcy wyruszyli na polowanie, a wojownicy i skrytobójcy zaczęli ćwiczyć swoje umiejętności. Nera, Fire i Terra zniknęły przed zmrokiem. Porozmawiałam z Venus i wyjaśniłam jej co zrobiłam i za co pora się wziąść. Alpha widać była zadowolona z moich działań. Powiedziała, że też się dołączy. Skinęłam głową.
- Biorę na siebie patrolowanie terytorium - powiedziałam. - I tak moje moce nocą są silniejsze.
- Idziesz sama ? - spytała Primose.
- Dam radę. - powiedziałam. - Martwcie się o siebie.
Wybiegłam z jaskini. Wszystko idzie zgodnie z planem. Około północy byłam niedaleko terenów Ss... Jednak tam się nie zapuściłam. Skręciłam jeszcze bardziej wbiegając w głąb sv..
Zwolniłam w pewnym momencie i po prostu szłam wsłuchując się w ciszę.. nagle.. zauważyłam, że trawa pode mną.. Jest biała.. Zdziwiło mnie to.. Szłam dalej w głąb, ale trawa nadal była biała. W pewnym momencie doszłam do jakiejś.. Rzeki. Jeśli to co zobaczyłam mogłam nazwać rzeką. To była krew... Najprawdziwsza krew zamiast wody.
Otworzyła szerzej oczy.
- Gdzie ja jestem..? - spytałam.
Wtedy usłyszałam męski głos..
- W Bloody Forest, lesie krwi.
Krzyknęłam przestraszona i odskoczyłam w bok odwracając się i patrząc na basiora..
- Kim jesteś? - spytałam.
- Jestem Itachi. - powiedział. - I jestem wilkiem duchem.. A ty? Kim ty jesteś?
- Jestem Saphira... - wyszeptałam cicho.
- Saphira ? - uniósł brew do góry. - Aaaa. Z Stipant Veritatis jak mniemam.
- Owszem. - powiedziałam. - Duchem? Jesteś duchem ?!
- Tak. Najprawdziwszym duchem. Kiedyś byłem nauczycielem magii cienia.
- Cienia ? A nadal umiesz ?! - spytałam z nadzieją.
- Czegoś takiego się nie zapomina. - odparł.
- A... Mógłbyś mnie uczyć ? Ja jestem chyba za słaba.. - wyszeptałam smutno. Ja. Nie scythe.. Scythe jest PONAD mocna.
- Oczywiście, że tak. - powiedział z uśmiechem.
I faktycznie. Był bardzo dobry w swoim fachu. Szybko się uczyłam. Itachi był widać ze mnie zadowolony, co mnie cieszyło. W pewnym momencie powiedział.
- Dobrze. Na dziś koniec. Wiesz.. Kiedyś w pewnej jaskini, tutaj w lesie krwi mieszkała wilczyca.. Zmarła dawno temu. Chciałbym żebyś też tu może mieszkała. - powiedział.
- No. Bardzo chętnie. Ale.. będę musiała też wracać do Sv.. - mruknęłam.
Zaprowadził mnie w głąb tego tajemniczego lasu. Doszliśmy do jaskini.
- Proszę. Rozgość się. - powiedział.
Weszłam do środka.. I znieruchomiałam. Grota była po prostu piękna. W niektórych miejscach w ścianach tkwiły księżycowe kryształy (szafirowe), które oświetlały jaskinie. Na suficie było narysowane księżycowe niebo, a małe złote kryształki były gwiazdami, a skoro były one tak i księżyc, którym był duży srebrny kryształ. Przy ścianie na przeciwko wejścia było zrobione posłąnie, a obok niego rosły czerowne, czarne i białe róże.
- To.. - wyszeptałam. - To jest piękne...
- Wilczyca miała na imię Rachel. - powiedział wchodząc. - Była wilkiem cienia.. i moją partnerką. Mimo, że ja jestem duchem i tak się kochaliśmy.. Ale musiała umrzeć..
- Przykro mi. - powiedziałam. - bardzo.
- Mnie też.. Śpij dobrze. Jutro zaczniemy trening od nowa.. - powiedział i zniknął.
Ułożyłam się na posłaniu. Fajnie mieć takie miejsce.. W którym możnaby było odpocząć od wszystkiego i wszystkich... To jest właśnie takie moje miejsce... Szybko zasnęłam.

Dream.

Wilki stały po dwóch stronach polany Dark Roses garden... Wataha Stipant Veritatis i Stipant Sveare.. Miała się rozpocząć bitwa. Po chwili Venus dała sygnał i wilki pognały w stronę wrogiej watahy, by walczyć póki ostatni z braci nie wyzionie ducha.

__________________________________________
Mam do was kilka uwag:

Po pierwsze: Brać się za to ! Ale już ! Cała wataha jest zamieszana w wojne ! A notek jak nie ma, tak nie było ! Ja się postarałam.
Po drugie: Dodałam nowe miejsce do terenu. Bloody Forest, czyli las krwi. Link macie wyżej.
No konkretnie to tyle xD
Brać się no ! Zaniedbujemy tego bloga !!!!!!!!

25 kwi 2013

Saphira robi bonusy # 2 ! Team Nera and Saphira i maker with wolfs !

Czyżby kolejny bonus ? Ciekawi was co znowu ja - wasza psycholka, wymyśliłam ? I jeszcze czy kogoś w to nie wplątałam ? Otóż to !

Team Saphira and Nera
Prezentuję:

Wilki zrobione są w specjalnym programie na internecie. Link później xD
To może zacznijmy od tych których stworzyła Nera ; D

Venus ( w zbroi )

Avyam

Terra

Santino

Tayshrenn

Vitani

No a teraz czas na moje ; D

Derrine

Elenore

Esposito

Fire

Liliara

Oruko

Poverina

Primose

Sasha

Shadow

Yenalt


Jesteśmy dumne z tego co zrobiłyśmy ^^

A teraz pora na nasze postacie ! ( oczywiście, każda robiła swoją. )

Nera

Nera ( w zbroi. )

 Saphira

Saphira ( w zbroi. )

Scythe.



Mamy nadzieje, że się podobają.
Spędziłyśmy nad tym.. Dwa dni XD

*
*   *
P.s To nie jest ta niespodzianka, którą wam obiecałam ; D


Nera & Saphira

24 kwi 2013

Dziwny wilk...


Czarny wilk z czarno-czerwonymi skrzydłami długo przemierzał drogę bagien zatracenia aż doszedł do Łąki Miliona Barw.Wzleciał i usiadł na jednej z gałęzi drzew które trochę ugięły się pod jego ciężarem. Widział z stąd całą watahę. Szczeniaki bawiły się wesoło a inni wylegiwali się na już trochę zielonej trawie. Jednak nigdzie nie było widać tej białookiej Alphy.
-Cisza przed burzą...-szepnął do siebie i uśmiechnął się.  Chwilę jeszcze patrzył na watahę, a później zamachał skrzydłami i oddalił się od jaskini wroga. Leciał przez gęsty las. Nagle zauważył jakiś mały czarno-czerwono-biały skrawek ziemi. Był to Dark Roses Garden. Podleciał bliżej i wylądował parę metrów od niego. Usłyszał wycie..Wycie do Czerwonego księżyca. Po chwili zobaczył dwie, czarne jak noc wilczyce, które tak radośnie wyły. Próbował podejść bliżej, a głupia bransoleta z kawałkiem łańcucha na lewej przedniej łapie cicho zabrzęczała. Kiedyś to były kajdany...za jego bezczelne zachowanie, a teraz odstraszają członków jego watahy jako symbol nienawiści. Bransoleta ta była wykuta przez nicość, strach i nienawiść. Kiedy był w końcu gotów udało mu się przerwać gruby łańcuch siłą woli. Dzięki temu dowiódł, że jest silnym wilkiem wojny. Tak...Jest bowiem jednym z niewielu Wilków Wojny. W jego żyłach płynie prawdziwa krew pierwszego z tej rasy. Był to Kirkas*
Dźwięk wycia ustał. Zauważyły go. W kilka sekund obmyślił dobry plan. ,,Powinien się udać,,-pomyślał.
Spojrzał w kierunku nie dawno śpiewających wilczyc.Nie było ich tam. Zapewne zdążyły już go otoczyć.
Szedł powoli naprzód. Czyżby był w pułapce? Jeśli tak myślisz, to za chwilkę zginiesz marnie. Czasem ten który jest goniony, staje się goniącym...Usłyszał cichy szmer za nim. Pozwolił działać instynktowi. 1..2...3...JUŻ! Szybko obrócił się i odepchnął czarną wilczycę z średnimi skrzydłami, o fioletowych oczach.
Nie przewidziała tego. Upadła na ziemię. Była mocno wkurzona. Ale gdzie ta druga?-pomyślał. Szybko skoczyła na niego i w ostatniej chwili odepchnął ją lewym skrzydłem. Jak on to robił?! Nie wiedział nikt...Nawet on sam.
***
-Kim jesteś?!-warknęła Saph wstając na równe łapy.
-Proszę mi wybaczyć...Jestem Draco. Wędrowny wilk.-spojrzał na nią z zadowoleniem. Jak miło jest kogoś wyprowadzić z równowagi...I to dosłownie.
-Jestem Saphira...A to Nera - spojrzała na niebieskooką, która najwidoczniej nie zbyt ufała nowemu przybyszowi.
-Miło mi.-powiedział, odwrócił się i już miał odchodzić gdy...
-Ej jeszcze nie skończyłam!
-A ja owszem.No ale cóż...skoro nalegasz.-odwrócił się, usiadł i lekko przekrzywił głowę udając brak zainteresowania.
-Skąd przybywasz?
-Znikąd. Jak już mówiłem jestem wędrownym wilkiem, który ostatnio osiadł na tych o to terenach w celu odpoczynku.
-To ziemie watahy Stipant Veritatis.Nie powinno cie tu być.
-A jednak jestem, czyż nie?- zmrużył trochę oczy.
-Chcesz dołączyć do owej watahy?-odezwała się nagle Nera. Nie ufała mu ale gdyby dołączył do watahy na pewno udałoby się jej dowiedzieć czegoś więcej o tym dziwnym wilku.
-Nie dziękuję.
-Hm...Jak chcesz.
-Żegnam więc panie.-powiedział na zakończenie i czmychnął gdzieś w głąb lasu.
-Dziwny ten wilk nie uważasz?-zamyśliła się Nera
-Rzeczywiście...trochę dziwny...-Saphira również się zamyśliła.
***
Czarno-czerwony wilk poszedł w kierunku lasu.Starał się iść w przeciwną stronę niż wataha Stipant Veritatis. Chciał zmylić owe spotkane wilczyce, gdyż nie byłoby dobre ujawniać się w takim momencie. Gdy był już parę dobrych łap od nich, znów skierował się w stronę jaskini SV. Jego zadaniem było szpiegowanie watahy na tyle blisko by móc zorientować się o sile i liczebności watahy. Ważne byłoby odkryć moce wszystkich wilków...Draco szybko oderwał się od ziemi szybując w kierunku Łąki Miliona Barw.
A to nasz Draco ;)

~~~~
Dla ciekawskich
Kirkas* - z j.filipińskiego ( jeśli można wierzyć tłumacz google), oznacza Świetlisty.
Mam nadzieję, że notka się podoba i nie zniechęci żadnego czytelnika długością.
Prosze o komentarze.
P.S...i jeszcze jedno...boicie się wojny czy co?! Tyle notek było ( nawet w komentarzach) i nagle wszystko ucichło! Ja za wszystkich pisac nie będę! Obudźcie się z głębokiego snu, wyjdźcie ze swoich jaskini, pieczar i jam! Zacznijcie pisac notki bo jak nie to ja was zjem! ;P
******************
Przepraszam ale zapomniałam dodać, żebyście na razie nie udostępniali Draco w swoich notkach (chyba ze ze swojej perspektywy i po uzgodnieniu ze mną ) No i oczywiście nie zabijać Draco'a ani nie dołączać jego do watahy SV. Dziękuję za uwagę ;)

21 kwi 2013

Nowy pysk w watasze - Tayschrenn


Imię: Tayshrenn
Wiek: 2 lata
Płeć: Samiec, a jakżeby inaczej…
Rasa: Natrial, połączenie wilka cienia i natury
Data Urodzenia: 16 sierpnia
Stan cywilny: Na razie nie spotkał jeszcze tej jedynej
Potomstwo: Brak
Charakter: Zadufany w sobie dupek. Tak myślą ci, którzy go nie znają. Niewiele się mylą. Nie obchodzą go inni, chyba że są dla niego ważni. A tak to ma wszystkich i wszystko w głębokim poważaniu. Taki milczek. Zawsze rzuca jakieś kąśliwe uwagi lub riposty, które mogą zranić. Życie nauczyło go ukrywania uczuć i bezlitości. Więc lepiej mu nie podpadaj, chyba że chcesz wąchać kwiatki od spodu.
Historia: Nigdy tego z niego nie wyciągniesz, tylko go rozdrażnisz. Uważaj lepiej, by nie rzucił ci się do gardła.
Stanowisko: Łowca, Skrytobójca
Moc: Natura
Kontakt: gg - 47179023

18 kwi 2013

Magia X...

Zawyłyśmy do czerwonego księżyca. Czułam w sobie potęgę i dumę, a później ból.
-Ał....-po cichu jęknęłam z bólu. Z tego wszystkiego całkiem zapomniałam o krwawiącej ranie.
-Ja...przepraszam...-miała zmartwioną minę.
-Przecież to nie twoja wina, tylko Scythe. To, że masz w sobie demona to nie znaczy, że jego wybryki spadają na twoją odpowiedzialność. Zresztą zagoi się.
-Niby jak?! To mocno krwawiąca rana! Nie powinnaś jej lekceważyć.
-Heh...Drobiazg...Potrzeba mi tylko naturalnego źródła wody...
-Rzeka jest bardzo daleko z stąd...
-A czy ja mówię o rzece? Spójrz a te róże. Nie mogłyby żyć bez wody. A wodę pobierają z ziemi i z deszczu.-powiedziałam i użyłam magii x aby uzyskać wodę z róży po czym wyszeptałam tajemnicze słowa (,, Fortitudo mea et tua membra voluntas tua salute,) 
i magią opuszczałam powoli krople na głęboką ranę bo ugryzieniu. Po pięciu minutach rana zniknęła, z czego byłam bardzo uradowana, bo nie spodziewałam się, że tym razem zajmie mi to mało czasu.
Saphira bez słowa patrzyła na moje czyny.
-Tak samo uratowałaś mnie?
-Tak...podobnie.
-To nie jest zwykła moc prawda?
-Cóż...jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć to zgoda, ale nie możesz nikomu tego powiedzieć.
-Obiecuję-wilczyca kiwnęła głową.
Rozejrzałam się po ogrodzie, aby się upewnić czy aby na pewno jesteśmy same.
-Mam pewną prastarą umiejętność nazywana Magią X. Jest dziedziczona u wilków wody jednak mało które wilki ją posiadają. Jest to zakazany rodzaj magii, a wręcz zapomniany. Dzięki niej mogę nawet przechwycić kontrolę nad czyimś ciałem. Jednak jest to trudniejsze niż zwykła manipulacja.
-Czyli robisz z kogoś ....marionetkę?
-Tak. Jak widać nawet na demony to działa.- uśmiechnęłam się.-Widzisz te róże? Patrz uważnie.
Skupiłam całą swoją energię i po chwili zaczęłam gromadzić ich wodę. Zabierać część ich życia.Po chwili przy sobie miałam ogromną kulę wody.
-Połowa polany....Uschła!
-Tak,ale za chwilkę odżyje.-powiedziałam i po kolei oddawałam im wodę, aby znów były tak piękne jak dawniej.
-Jakie to...ładne...-to prawda widok odżywających kwiatów był piękny.
-e...Możesz odbierać wodę tylko roślinom?
-Nie,również zwierzętom oraz dla wszystkich innych rzeczy które posiadają wodę....wiesz...masz jeszcze trochę siły?
-Tak i to mnóstwo a co?
-Bo miałam sobie poćwiczyć...
-Yhym...okej! Ale ja się tobie nie dam!
-Jeszcze zobaczymy...-powiedziałam tajemniczym głosem
Oddaliłyśmy się od siebie parę metrów.Nie ma to jak trening pośród kujących róż.
Pierwsza wystartowała w moim kierunku Saph. Użyła magii cienia. Zrobiła z niego wielką wstęgę, lecz ostrą jak brzytwa i uderzyła w moją stronę. Zrobiłam szybki unik, bowiem z wody zrobiłam barierę ochronną.Później w moją stronę wystrzeliły czarne kule. Kule bólu. Mimo tego, że zrobiłam unik,kule nie chciały się ode mnie odczepić. Goniły mnie! Przez chwilę biegłam w jednym kierunku, lecz później zamachnęłam się i wbiłam we dwie kule lodowe ostrza. Walka nabierała barw. Jedna kula jednak trafiła mnie w łapę, lecz ból szybko minął. Później Saphira rzuciła we mnie czarną mgłę, która powodowała brak orientacji w terenie. Zrobiłam z wody kopułę, która rozniosła mgłę.
-Niezła jesteś.
-Ty też nie najgorsza- odpowiedziałam.
Nagle zauważyłam wielkie czarne sztylety, które przeszywały powietrze bardzo szybko. Okej kończymy te zabawę. Szepnęłam coś i sztylety opadły, a Saph miałam pod kontrolą.Nie miała zbyt zadowolonej miny. Odepchnęłam ją z wielką siłą. Była ok.15 metrów ode mnie.
Podeszłam do niej. Byłam już zmęczona tym bardziej, że byłą już późna noc. Dyszałam bardzo głośno. Jak się okazało Saphira również.
-Dzięki za trening.
-Kiedyś się tobie odwdzięczę.
-Nikt nie jest niepokonany.-uśmiechnęłam się do niej
-Powiedz jeszcze tylko jedno...Co czułaś gdy..zemdlałaś co...wtedy gdy ratowałaś mnie?
-hm...Pomyślmy..Najpierw ból, słabość, a później...gdy już zemdlałam byłam tak jakby uwięziona w moim własnym śnie.
-We śnie?!
-Tak. Im dłużej tam jesteś tym więcej czujesz lęku, strachu, samotności. boisz się nawet ciemności...Mam nad swoim snem pełną kontrolę, jednak nie mogę z niego sama wyjść. Dopiero gdy mój czas w nim się skończy za używanie magii x, widze światło i powracam do rzeczywistości. Sen ten..jest niczym ten ogród...Tyle że to wielka ni kończąca się polana samych czarnych róż. Nie ma tam nikogo...tylko ja. Moje ciało w rzeczywistości jest wtedy tak jakby w śpiączce...Ale mniejsza z tym. Chodźmy już do jaskini bo pewnie się o nas martwią. Może myślą że coś nam się stało?
-Pewnie masz rację.Chodźmy- uśmiechnęła się od mnie, jednak wiedziałam, ze nadal myśli o tym co jej powiedziałam i o dzisiejszym wydarzeniu...
THE END
Za długie? Heh mam nadzieję, że się podoba ;) O komentarze proszę łaskawie!

Krwawy Księżyc - Powstanie Scythe

" And it feels too late so you’re moving on
But can you find your way back home?
"

Czujesz ten ból ? Gdy wszystko Ci się wali ? Gdy ginie osoba, którą tak kochałeś ? Gdy ginie... z twoich łap ? Rozrywasz jej ciało, ranisz jak najgłębiej chcąc wbić kły. Słyszysz jej krzyki, skomlenie, jęki i błagalne szepty. Ale nie przestajesz. Po czym mówisz jej to krótkie zdanie.
To Koniec.
I jednym ruchem kończysz jej męki.

*
Saphira
*    *

Czemu tu wróciłam ? Czemu nie uciekłam ? Mogłabym tego uniknąć. Dark Roses Garden... Jedyne miejsce, które w pewnym stopniu kojarzyło mi się z domem. Właśnie dlatego tak ją nazwałam. Na terenie mojej starej watahy było takie miejsce. Tyle, że to nie była polana, tylko ogród. Wielki ogród czarnych, czerwonych i białych róż. Wspomnienia najpiękniejszych chwil, a zarazem najgorszych uderzały w najgorszych i nieodpowiednich momentach. A co się tak na prawdę kiedyś tam wydarzyło ? Tam. Właśnie tam. Została zamordowana jedna z najważniejszych, a może nawet najważniejsza osoba w moim życiu. Kalahari. Pamiętam wszystko dokładnie. Scythe chciała, żebym to widziała. Chciała, żebym to ja to zrobiła.
Potrząsnęłam gwałtownie głową zaciskając powieki i wbijając pazury w ziemię. Wtedy poczułam jakby coś wyrywało mi serce. Był to ból nie do zniesienia, ale nie mogłam krzyczeć, ani choćby się poruszyć... Coś kazało mi.. Mówić. Ale mój głos brzmiał inaczej. Tak jakby mówiły to dwie osoby..
- Krwawy Księżyc na niebo wszedł.. Nawołując właśnie mnie.. Na polanie pośród mgły, stoję ja - dziecko Zła... - wyrecytowałam.
Uniosłam pysk ku górze... i zawyłam. A był to dziwny zew. Gdy tylko otworzyłam oczy.. wszystko się zmieniło. Czarna aura ukazała się na całym moim ciele.. Krwistoczerwone oczy z pionowymi źrenicami błyszczały. Scythe !! Aura zmieniła się w ogień i rozniosła na ziemię wokół mnie. Zaskomliłam z bólu..
- Nie.. - zdołałam tylko wyszeptać, gdy całkowicie straciłam nad wszystkim panowanie.
Zniknęłam pośród czarnych płomieni.. Czułam jak Scythe stara się uwolnić.. Wrzasnęłam z bólu, a po chwili.. Wszystko ucichło.
Wokół słychać było tylko szum wiatru i odgłosy lasu. Płomienie paliły się cicho, ale po chwili zgasły.

*
*    *
Na spalonym kawałku ziemi stała teraz ktoś inny. Na czarnej sierści lśniły liczne szkarłatne znaki, a krwisto czerwone oczy rozglądały się wokół z lekkim zdezorientowaniem. Potężne łapy z długimi pazurami i niemal szablo zębne kły wyglądały naprawdę przerażająco. Uśmiechnęłam się
- A jednak się udało. – wywarczałam lodowatym tonem. – Teraz przez trzy dni.. Zginie więcej „ niewinnych ” wilków niż przez cały ten miesiąc..
Spojrzałam w niebo.
- Wilki mówią… Że nie mam duszy. Mówią, że nie znam łez. Przecież demona nic nie wzruszy. – zaśmiałam się ironicznie. – Nie znam czułości… I oczywiście… Nie mam.. Serca. A bo komu to potrzebne ?
Rozejrzałam się wokół i przesunęłam długimi pazurami po ziemi.
- Czas mordu nadszedł.
Wtem moje ucho wyłapało jakiś odgłos. Ktoś zbliżał się do polany. Pierwsza ofiara, pomyślałam sobie. Wsłuchiwałam się krótki czas. Na polane weszła.. Nera. Od razu odwróciłam łeb w jej stronę. Wyszczerzyłam kły. Nera spojrzała w moją stronę. W kilka susów pokonałam dzielącą nas odległość.. Zanim wilczyca zareagowała trzepnęłam ją mocno łapą zwalając z nóg. Nera upadła z głośnym piskiem na ziemie. Łatwy przeciwnik. Wyszczerzyłam kły i rzuciłam się na nią rozwierając pysk i gryząc ją boleśnie w łapę. Czułam ten zapomniany smak krwi.. Odskoczyłam od niej. Chciałam się z nią „ pobawić ”. Uderzyłam ją ponownie, gdy tylko wstała. Wtem poczułam jak coś nagle mnie osłabia. Ale było to tylko chwilowe. To Nera użyła zakazanej magii x. Skoczyłam ku niej chcąc zadać kolejny cios, kiedy coś wylądowało na mojej szyi. Dziwny medalion.

 Poczułam się.. Dziwnie. Wszystko rozmyło mi się przed oczami. Otworzyłam zdezorientowana oczy i ryknęłam tylko dziko…

*
Saphira
*    *

Wszystko wróciło. Mój wzrok wrócił i z powrotem zmieniłam się w dawną siebie. Zachwiałam się, ale udało mi się ustać. J… Jak ?! Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na Nere.
- Co…? Jak ?! – pytałam przestraszona.
Wadera powoli wstała. Miała dość głęboką ranę na tylnej łapię.
- Udało się Skinef. – powiedziała, a na jej grzbiecie usiadł kruk.
Nie mogłam tego zrozumieć. Scythe jest nie do pokonania ! Wszyscy, którzy ją spotykali zawsze ginęli.
- Nera…? Nera ! Odpowiedz mi !
Nera spojrzała na mnie.
- Co Ci się stało ? – spytała. – Nie byłaś sobą… Ale udało mi się Cię zmienić z powrotem.
Kruk zaskrzeczał i odleciał. Spojrzałam za nim.
- Jak to zrobiłaś ? – dotknęłam łapą medalionu. – I co to jest ?
- To jest specjalny medalion. Nie mogę Ci powiedzieć o nim nic więcej. Widać jednak, że powstrzymuję działanie.. Demona.
Wtedy się przestraszyłam. To już druga osoba wiedziała o mojej tajemnicy. Spojrzałam błagalnie na Nere.
- Nie mów nikomu.. Ja.. Ja nie zniosłabym kolejnego wygnania.
- Kolejnego ? – zdziwiła się Nera.
Moje spojrzenie się zmieniło. Było bardziej tajemnicze.
- Nie mogę Ci powiedzieć. Ale dziękuję. Powstrzymałaś Scythe.
- Scythe ? Tak się ten demon nazywa ?
- Tak. Więcej nie możesz wiedzieć.
Nera skinęła głową.
- Nie powiem nikomu. Słowo honoru. Klnę się na wszystko.
Skinęłam również głową.
- Dziękuje…
Wtedy oby dwie spojrzałyśmy w niebo. Była gwieździsta noc. Niby spokojna, ale jednak. Chodziło o księżyc. Cały przybrał krwawą barwę, a jego łuna roznosiła się wokół. Choć dla innych zwierząt był on niewidoczny. Tylko widziały go wilki.
- Zaczęło się – wyszeptałam. – Przez te dni na pewno dużo się zmieni.
- Stipant Sveare z pewnością rzucą nam teraz wyzwanie. – powiedziała Nera.
- Ale my jesteśmy gotowi. I przeciwstawimy się im !
Uniosłyśmy pyski ku górze i wspólnie zawyłyśmy..

___________________________________
Czas Krwawego Księżyca się zaczął.
Co zrobicie dalej to wasz wybór.
Mam nadzieję, że notka się podoba.

Mam dość tego wszystkiego.

Magia była niestabilna. Miała szczęście, że nie trafił w jej serce. Jednak to zdenerwowało Yenalta. Dlaczego nie wyczuł wcześniej, że jest demonem? Z powodu niespodziewanego ataku czy snu wadery? Gdyby wiedział, ona z pewnością już nie żyłaby. Leżałaby na tamtej polanie zabita przez tajemniczego wilka. Wilka, który zasługiwał na miano potwora, który wcale nie był lepszy od demonów, wręcz gorszy.
Oparł się bokiem o pień drzewa, oddychając ciężko. Nie, wręcz dyszał. Był już daleko od tamtej demonicy. Ciało drżało z powodu wielkiego wysiłku. Uparcie jednak odbił się od drzewa i ruszył naprzód. Przeszywający ból utrudniał to wszystko. Położył uszy po sobie i zacisnął zęby, by nie zaskomleć.
Lekkie ciarki przeszły po jego grzbiecie. Czuł znikomy posmak demonicznej energii. Ile ich w końcu jest? Na tym terenie? Zatrzymał się i czujnie rozejrzał po drzewach oraz krzewach. Czarna magia stawała się coraz silniejsza, jej właściciel zbliżał się tutaj, w to miejsce. Tak przynajmniej mu podpowiadał instynkt. Ufał mu, bo dotąd nigdy go nie zawiódł.
Przed nim wybiegły prawie dorosłe szczeniaki. Jeden był czarny z pomarańczowymi znakami na ciele. Miodowe oczy dostrzegły brunatnego basiora. Młody momentalnie zatrzymał się. Drugi, a nie, druga, gdyż była to samica, wpadła na niego, przewracając się. Przykuła uwagę Yenalta. Miała kremową sierść. Szczupłe ciało i figlarny wzrok z pewnością przyciągały samców do ich właścicielki. Co najdziwniejsze, to od niej wyczuwał mroczną energię.
- Sant! Co ty tak nagle się zatrzymujesz?! - pisnęła zaskoczona.
- Kim jesteś? - Młodzik podniósł się i spojrzał na obcego mu wilka, nie zwracał uwagi na swoją towarzyszkę.
- Kimś, kogo znać nie powinniście. - Yenalt warknął, jeżąc sierść na karku.
Oblizał kły, które właśnie obnażył i spojrzał nienawistnie na skocentrowaną samicę. Zagrożenie trzeba niszczyć. Szczególnie wtedy, kiedy zbliża się okres Krwawego Księżyca. Lekko musnął umysłem skłębioną magię i uwolnił ją w postaci ostrzy, które momentalnie wystrzeliły się w kierunku wilczycy...
*****
Piwne oczy spoglądały na niego ze strachem. Ciało szczenięcia było pokryte paskudnymi ranami. Biała sierść nasączyła się szkarłatną cieczą. Przerażony pisk obił się o jego uszy.
- Yen... Dlaczego...?
Błysk brązowych ślepi gasnął z każdą sekundą. Była za słaba, by móc przeżyć takie obrażenia. Zmarła kilka minut później. Analise. Jego siostra. Szczenię, które zostało opętane przez demona...
*****
Nienawidzili go. Widział to w ich oczach. Przecież to on był mordercą. Mordercą własnej małej siostry. Wiedział, co go czeka za ten czyn. Wygnanie bez możliwości powrotu do końca życia. Będzie wyrzutkiem rodzinnej watahy. Oto stał przed członkami Stipant Sverae.
Okazały samiec Alfa wystąpił naprzód i warknął nienawistnie na Yenalta. Czarna sierść oraz złote ślepia sprawiały, że wyglądał groźniej. Obnażył kły i magią zdarł z niego symbol należności do watahy.
- Nigdy nie wracaj, potworze... Nigdy!
Yen umknął niczym tchórz. Bał się. Czego? Tego, że będą go ścigać przez resztę życia oraz że nigdy nie zazna spokoju.
*****
To już dwa lata. Dwa lata minęły od tamtego momentu...

*****
Cienisty kolec zatrzymał się milimetr od ciała kremowej wilczycy. Basior zacisnął zęby i zachwiał się niemal niedostrzegalnie. Gdyby nie te prawie zapomniane wspomnienia sprzed dwóch lat... Nie. Nawet nie mógłby jej tego zrobić. Jest zbyt niewinna. W swoisty sposób przypominał jego zmarłą siostrę, którą zresztą zabił z czystej nienawiści do drzemiącego w niej potwora... Widział to w jej przestraszonych ślepiach. Nie zasługiwała na śmierć, przypuszczalnie nawet nie wiedziała, że ma w sobie demona.
Uciekł, rozpływając się. Był tchórzem. Tak, stanowczo tchórzem...

17 kwi 2013

Tajemnica? Już nie.

Zaczęłam się pomału gubić w naszym notkach... Stanowczo ZA DUŻO wątków na jeden raz, na litość Boską, ludzie!
*~*~*~*~*~*
Plusy? Mamy wiosnę. Wreszcie. Minusy? Szykuje się wojna, a to nigdy nie wróży nic dobrego, jakby to nie było rzeczą oczywistą. Ba, może nawet wszystko zepsuć jeszcze bardziej, niż to zepsute było dotychczas!
Venus chwyciła się za głowę i otwarła oczy. Chwila... już ranek? Najwidoczniej noc szybko musiała tym razem zlecieć. Wadera westchnęła i opuściła nieco powieki, po czym wstała, następnie się rozciągając. Mlasnęła i zamrugała parę razy, ot, dla przebudzenia. W kilku susach była już na zewnątrz. Wzięła głęboki wdech wciągając świeże, wiosenne powietrze i westchnęła ciężko. Wiać, nie wiać? Walczyć, nie walczyć? Że też "alfowanie" musi być takie trudne...
- Witaj Vitani, witaj Sasha. - Kiwała po kolei łbem do każdego kogo mijała - Piękny dziś dzień, Terro. Tak trzymaj Santino. Salve Saphiro...
Jeszcze kilka razy wylewała z siebie potok słów, ale potem zniknęła gdzieś wśród drzew. Gdzie miała zamiar się udać? Na patrol, a gdzieżby indziej. Tym razem przyłożyła się do tego jednak ostro, i sprawdzała każdy centymetr powierzchni. Nuż miała wracać, kiedy została przez kogoś powalona na ziemię.
 - Bu. - Usłyszała tylko, ale nim zrobiła cokolwiek zrobić, napastnika już nie było.
Co do... - Pomyślała wstając.
 - Orientuj się! - Kolejny dźwięk otarł się o jej uszy, kolejny raz wylądowała na gruncie.
 - Cholera! - Zaklęła otrzepując się z błota. - Jak znajdę to normalnie...
 - Ukatrupisz?
 - Tak, uka...! Że jak?
 - Śmieszna jesteś. - Zadrwił głos który jakby dochodził zewsząd.
 - Proszę?
 Odpowiedzią był tylko donośny śmiech.
 - Wyłaź tchórzu... - Warknęła poirytowana.
 - Jestem. - Wtedy pysk wilka znalazł się tuż koło niej. Z wrażenia od odskoczyła. Co najdziwniejsze basior wisiał na...  gałęzi.
 - Przepraszam uprzejmie... Ale czemu ty jesteś na drzewie? - Zapytała oschle.
 - Ja? - Zastanowił się unosząc wzrok ku górze. - Jakie to dziwne z mojej strony... - Po czym ponownie spojrzał na nieźle już znerwicowaną Venus.
 - Dobra, nieważne. - Pomachała mu łapą przed pyskiem odganiając pytania które cisnęły jej się na wargi. - Po pierwsze; kim jesteś? O to spytać muszę.
Basior zastanowił się chwilę.
 - Wilkiem.
Alfa miała ochotę pacnąć się w czoło. Nim jednak zdążyła to zrobić...
 - A tak a propos... Dosyć marnie masz ukryte to wejście do jaskini. - Tutaj uśmiechnął się drwiąco i i zrzucił czarnej na łeb jeden ze zwoi. - Nie martw się. Nie czytałem. Studiuję inny rodzaj magii.
Jasna cholera! - Przeklęła w myślach zwijając na powrót papier.

Miała o coś zapytać, ale jego już nie było; po prostu zniknął.
*~*~*~*~*
Dobra. Mam ochotę strzelić sobie Face Palma, ale koniec końców coś napisać musiałam... A widząc że co poniektórzy robią z Dhatu starucha, w dodatku zupełnie melancholijnego, chce mi się śmiać.

16 kwi 2013

Poskromić Demona!

Obudziłam się późnym rankiem...Tym razem nie była moja kolej na stróżowanie. Raz na jakiś czas trzeba się wyspać. Nagle zdałam sobie sprawę, że nic mi się nie śniło...Dziwne. Zawsze miałam jakiś sen...Zawsze...
Dopiero teraz zauważyłam, ze jestem całkiem sama w jaskini. Wyszłam na polanę. 
Było bardzo ciepło. Słońce całkowicie stopiło śnieg, a na jego miejsce zaczęła się pojawiać zielona trawa oraz pierwsze kwiaty tj. przebiśniegi i krokusy. Zobaczyłam bawiące się szczeniaki oraz młodego Santina, który już niedługo osiągnie wiek młodzieńca. Wśród nich były: Avyam , Xanity i Esposito, który bardziej wylegiwał się niż skakał tak jak pozostałe.
Postanowiłam pójść gdzieś dalej...gdzieś gdzie będę mogła poćwiczyć Magię X...Zdecydowanie z byt dużo spałam, po ostatnim wydarzeniu. To dlatego, że już dawno jej nie ćwiczyłam. Może pójdę do Lasu tysiąca drzew? Szkoda, że tu nie ma takiego miejsca jak w moim wczorajszym śnie...Polana czarnych róż byłaby znakomitym miejscem do treningu...
Dotarłam do lasu. Śpiew ptaków stanowczo oznaczał wiosną. Weszłam w głąb lasu. Coś nakazywało mi iść dalej i dalej. Nagle ujrzałam czarnego kruka lecącego w moją strone.
-Skinef! Jak dobrze cię widzieć.- szybko rozpoznałam owego ptaka.Podleciał do mnie i rzucił przede mną jakiś tajemniczy medalion. Niebieski księżyc. Dopiero później zorientowałam się, że w środku były łzy skinefa. Skinef bowiem nie był takim zwykłym ptakiem... Był lodowym feniksem. (przeczytaj imię kruka od tyłu to sie zdziwisz! ) Feniksy te były tak rzadkie, że wiele osób myśli, że są i był mitem. Jednakże one istnieją, a Skinef był jednym z nich.

Pewnego dnia mała czarna waderka ok 2 miesięcy. Znalazła czarnego kruka ze złamanym skrzydłem. Jako iż współczucie innym miała wrodzone, postanowiła zająć się ptakiem. Nie mówiła o nim nikomu. Wilk i kruk. Dwóch przyjaciół? To by było przecież nie możliwe. Lecz jednak natura lubi płatać figle. Kruk ten miał piekne granatowo czarne skrzydła i granatowo-niebieskie oczy. Miał w sobie coś niezwykłego. Gdy kruk wyzdrowiał pokazał małej Nerze swoją prawdziwą postać, jednak to było ich sekretem...Ich i niebieskiego tygrysa...

Szybko wzięłam gruby sznur medalionu w zęby i zaczęłam biec za krukiem ile tylko sił w łapach. Nagle ujrzałam Dark Roses Garden. Było tam cudownie, lecz nie było mi dane rozglądać się długo. Po środku ogrodu stała czarna wilczyca z dziwnymi świecącymi na czerwono symbolami. 
To Saphira...- wewnątrz mnie odbijał się głos kruka.
-Ale...to...niemożliwe...
Spostrzegła mnie.Było za późno. W jej oczach widziałam rządzę krwi. to nie może być Saphira. A jednak. Teraz patrzyła na mnie morderczym wzrokiem. W szybkim czasie znalazła się koło mnie. Nagle coś nakazało mi rzucić krukowi wisior. wilczyca mocno uderzyła mnie w bok. Upadłam. Ten cios był całkiem spory jednak nie mogłam się poddać. Wstałam i....użyłam magii x. Jednka mało ją powstrzymywała od zadania mi następnego ciosu. W ostatniej chwili Skinef zarzucił na jej szyję medalion. Czarno-czerwona postać zatrzymała się i zmieniła się w Saphire. Zadziałało...
***
Pewnie ci popsułam jakieś plany ale kazałaś mi się pośpieszyć wiec proszę bardzo ;) Mam nadzieję ze się podobA ;p

" Dlaczego to TY nosisz w sobie pieczęć tak potężnego demona? "

" Open fire on my burning heart
I've never been lucky in love! "

Biała wilczyca siedziała samotnie na szczycie wzgórza obok wielkiej wierzby. Wiatr co chwila rozwiewał jej sierść. Jej smutny wzrok wpatrzony był w białą tarczę księżyca.
- Gdzie się podziewasz ? - spytała jakby sama siebie. - Gdzie jesteś ? Czy kiedykolwiek.. Wrócisz ?
Z jej oka wypłynęło pare łez. Zacisnęła powieki szlochając cicho.
- Prawie dwa lata. Prawie dwa lata Cię nie ma. - szeptała. - Dlaczego to musiało spotkać akurat Ciebie ? Dlaczego to ty nosisz w sobie pieczęć tak potężnego demona? Byłaś niewinna. Od samego początku byłaś niewinna. Byłaś zwykłym szczeniaczkiem, który mógł mieć spokojne życie. Rządzić watahą krwawej róży ! Ale nie. Los musiał zamienić Cię w potwora.
Wilczyca podniosła się gwałtownie i uniosła pysk ku górzę. Wokół rozniosło się jej żałosne wycie.
- Moja córeczko ! - zawyła. - Wróć do domu ! Saphiro !

*
*     *

Dziwny. On jest w skrócie DZIWNY. A raczej był. Patrzyłam jak basior znika w krzakach. Przekrzywiłam głowę i uśmiechnęłam się cynicznie.
- Może i tak. - powiedziałam krótko.
Trzeba będzie ostrzec innych przed nieznajomym basiorem błąkającym się po naszym terenie. Potrząsnęłam głową.
- Mamy większe zmartwienia, niż bawienie się z jakimś egoistycznym samcem. - prychnęłam.
No tak. Krwawy Księżyc nadchodzi. Wzdrygnęłam się i spuściłam łeb. Po chwili wstałam i otrząsając się z płatków róż pobiegłam do lasu.
- Będe musiała na ten czas opuścić tereny Stipant Veritatis. - zawyrokowałam. - Tak dla dobra wszystkich. Nie chce tu żadnego rozlewu krwi.
- Mimo, że tak bardzo KOCHASZ zabijać.
Zatrzymałam się gwałtownie i rozejrzałam wokół.
- Kto tu jest ?! - spytałam zimno.
Szyderczy śmiech rozległ się w mojej głowię. Cofnęłam się wpadając na drzewo.
- Scythe.. - wysyczałam krótko. - Zaczęło się.
Rzuciłam się na przód i pognałam przed siebie. Jak najdalej. Nikogo. Nikogo nie skrzywdzę. Pozwolę się nawet złapać ludziom. Byleby tylko nikogo z watahy Stipant Veritatis nie skrzywdzić. Przyśpieszyłam. Wtem jakby coś znalazło się pod moimi łapami. Z wrzaskiem runęłam na ziemie.
- Co do cholery ?! - wrzasnęłam wstając i najeżając się.
Kogo my tu mamy. Wtedy na moim pysku zagościł najbardziej szyderczy uśmiech na jaki było mnie stać. Podeszłam do nieprzytomnego basiora.
- Kogo my tu mamy. - przesunęłam pazurami po jego pysku tak by go nie zranić. - Nasz szczeniaczek poszedł lulu ?
Saph. Nie dawaj się Scythe. Ale to w pewnym sensie już nie była ONA. Działanie zbliżającego się czasu działało na nią negatywnie. Stworzyła z cienia coś w rodzaju miski i napełniła ją po brzegi błotem i wodą.
- Pobudka ! - krzyknęłam i wylałam na niego całą zawartość.
Basior jak rażony piorunem wydał z siebie głośny wrzask i odskoczył w tył widocznie przerażony. Widok jego przestraszonego spojrzenia wydał jej się śmieszny.
- Szczeniaczek się obudził ? - spytałam ironicznie.
Basior tylko na mnie patrzył. Stał nieruchomo, a z jego wyrazu pyska nie można było nic odczytać. Nie minęła sekunda. Poczułam jak przewraca mnie wbijając pazury głęboko w moje ciało. Grzmotnęłam grzbietem o ziemię i zaskomliłam. Przytrzymywał mnie z całej siły nie dając mi się nawet na sekundę poruszyć. Jego oczy płonęły, ale nagle jakby znieruchomiał.
- Ty.. - zaczął, ale urwał, a wokół niego pojawiła się dziwna czarna aura.
- Co ja ?! - wysyczałam.
- Jesteś. - obnażył kły. - Demonem.
JAK ON TO... ?! Otworzyłam szeroko oczy. Widziałam ten błysk w jego oczach. Widziałam, że zaraz użyję magii by mnie zamordować. Poczułam jak coś wbija mi się w skórę niedaleko serca.. Ale wtedy basior drgnął i zachwiał się. To była moja szansa. Kopnęłam go tylnymi łapami w brzuch zrzucając z siebie. Podniosłam się i najeżyłam. Basior zachwiał się i prawie przewrócił.
- Nie mam ochoty się z Tobą bawić - warknął krótko.
- To ja się z Tobą bawię ? - spytałam ironicznie.
- Jak widać. - rzucił. - Idź precz demonie.- odwrócił się i zniknął pomiędzy zaroślami.
Cholera, cholera, cholera... Super. Po prostu ŚWIETNIE ! Odwróciłam się drżąc.
- On wie.. Już po mnie. - wysyczałam przerażona.
Z otwartych ran spływała krew. Tym razem niemal kulejąc ruszyłam przed siebie. Wolno, ale jednak...

*
*     *

Śnieżnobiała wilczyca wciągnęła głęboko powietrze otwierając krwawoczerwone ślepia.
- Czuję. Czuję tą energię. - powiedziała krótko.
Obok niej pojawił się czerwono czarny basior.
- Na pewno ? - spytał.
- Oczywiście. - odparła. - Ślad demona jest tu wyczuwalny...
Oby dwoje ruszyli szybko przed siebie.

______________________________________________
Tutururutu. ; D
Tak. Notka jak notka, normalna. I zaczęcie nowej historii.
Pomysł pół na pół wymyślany z Yenaltem ; D

,,Walczyć w ich imieniu? Nie, bo uznaliby go za zimnokrwistego potwora."

Stipant Veritatis? Wataha Prawdy? Nigdy. Samotnik w gronie wilków? W życiu. Walczyć w ich imieniu? Nie, bo uznaliby go za zimnokrwistego potwora. Dlaczego? On po prostu uwielbiał zabijać tych, którzy mu podpadli. A delikatnie mówiąc, stosował dość okrutne metody, mające swe źródło w jego zaawansowanej magii. Wolny strzelec - w tej roli czuł się najlepiej. Nie był posądzany za swe czyny. Mógł z czystym sumieniem atakować wszystkich i... zabijać.
Trzask kości. Brunatny basior właśnie się przeciągał po przespanej i czujnej nocy. Wzrok żółtych ślepii powędrował po drzewach i krzakach, szukał czegoś. Smolisty nos poruszał się, wyłapywał wszelkie zapachy. Obce i dotąd poznane. Postawione na sztorc uszy słuchały wszystkiego, nieraz drgały i przesuwały się w bok. Instynkt mordercy mu podpowiadał, żeby miał się na baczności. Nigdy nie wiadomo, kto może zaatakować.
Po chwili otrzepał się z kurzu i postawił kilka kroków przed siebie, miarowo przyspieszając. Po chwili biegł w odpowiednim dla niego tempie. Rzadko bywał głodny czy spragniony, toteż niewiele polował czy zatrzymywał się przy zbiornikach wodnych bądź rzekach. Zwinnie przeskakiwał przeszkody, omijał pnie drzew. Czuł na sierści ledwo wyczuwalne dłonie wiatru.
Ból, ostry ból w głowie. Zatrzymał się raptownie, ślizgając po błocie, i najeżył sierść na karku oraz grzbiecie. Nie nawidził tego uczucia, zawsze wytrącało go z równowagi. Zacisnął zęby i wydał z siebie gardłowy warkot. Chciał odpędzić ból, który i tak wróci. Jutro, za tydzień albo miesiąc...
- Szlag! - warknął głośno.
Fizyczne cierpienie rozlazło się po jego ciele. Starał się utrzymać równowagę, opierając się o pień najbliższego drzewa. Ledwie mógł się poruszać. Przymknął żółte ślepia i postąpił jeden krok naprzód.
Ulegnąć bólowi? To nie w jego stylu. To były skutki uboczne uprawiania zaawansowanej magii cienia. Każda moc miała swoje słabości. W jego przypadku były to fizyczne cierpienia, które były zależne od ilości wykorzystanej energii. Im więcej, tym gorzej. I miał swój limit, który zresztą był wysoki. Na jego szczęście.
Jednak... nie wytrzymał. Runął jak długi na ziemię, skowycząc głośno. Był w naprawdę kiepskiej sytuacji. Ostatnimi czasami przegiął i to bardzo. Świat zamazywał się przed jego oczami. Niech nikt go nie znajdzie... Później będzie gorzej...
___________________________________
Oto kolejna notka. Czy znajdziecie go czy nie, to zależy od was.

15 kwi 2013

Pierwsze zetknięcie z Stipant Veritatis

Brązowy basior o żółtych ślepiach. Kim on był tak naprawdę? Nikt nie wie. Znane jest tylko jego imię - Yenalt. Co ono oznacza? Może być to dla ciebie zaskoczeniem, bowiem nie ma żadnego znaczenia. Po prostu Yenalt.
Szedł wolno przed siebie, ostrożnie stawiając łapy na wilgotnym gruncie. Zbliżała się wiosna, było coraz więcej pułapek zastawionych przez myśliwych w lesie. Rozglądał się czujnie, będąc w stałej gotowości. Znajdował się na terenie, na którym przebywały wilki. Czuł to doskonale. Wszędzie były ślady obecności tych drapieżników. Ale czy zwykłych, czy magicznych? Yenalt tego nie wiedział. Momentalnie zjeżył się, kiedy poczuł, że mu po grzbiecie spływa coś wilgotnego. Położył uszy po sobie i otrzepał się.
- Nienawistny śnieg... - warknął pod nosem.
To przez niego wszystko było mokre i zimne. Nie lubił także tego, że łapy ugrzędzały w błocie, skutecznie komplikując dalszą wędrówkę. Na szczęście droga, którą obrał, była w miarę sucha.
Po jakimś czasie dotarł do dziwnego, a zarazem magicznego miejsca. Była nim polana czarnych, czerwonych i białych róż. Doprawdy było to dziwne dla niego. Wiosna jeszcze porządnie się nie zaczęła, bytowały ślady zimy, a tu kolczaste kwiaty sobie kwitną gęsto niczym trawa. Rozejrzał się po otoczeniu, pełen negatywnych przeczuć. Uszy postawił na sztorc i spojrzał krytycznie na samotną, czarną różę. Nie miał zamiaru tu zostać dłużej. Miał już stąd odejść, kiedy jego uwagę przykuło śpiące ciało wilka. Znajdowało się kilkanaście łap od niego i było koloru kruczego, toteż wcześniej nie zauważył tego.
- Halo? - mruknął cicho.
Kiedy inny wilk nie zareagował, Yenalt podszedł do niego i czujnie trącił bark tajemniczego osobnika. Jednego nie przewidział. Tego, że po chwili będzie leżał na grzbiecie, przygniesiony wilczymi łapami. Przed jego pyskiem błysnęły śnieżnobiałe kły. Odruchowo sięgnął po magię cieni i odepchnął ją mocno półprzezroczystymi szpikulcami. Najeżył się, podnosząc się i warknął ostrzegawczo, kładąc uszy po sobie. Obnażył kły w gniewnym grymasie i schylił się nieco, by móc w razie potrzeby zaatakować bądź odskoczyć.
- Kim jesteś?! - Żeński głos obił się o jego uszy.
Spojrzał na nią, nie jego, krytycznie. Ciemnoszara wadera z czarnymi pionowymi pasami. Zatem władała magią, bowiem normalny wilk tak nie wyglądał. Fiołkowe ślepia obserwowały jego sylwetkę, obnażone kły i narastający warkot ostrzegały go przed atakiem.
- Kimś, kogo nie powinnaś znać - mruknął i zrobił jeden krok w bok, raniąc łapy kolcami róż.
Wadera bardziej się zjeżyła i warknęła głośniej. Reakcja do przewidzenia. Uśmiechnął się szyderczo. Tak, lubił wyprowadzać innych z równowagi.
- Można wiedzieć, czemu jesteś tak negatywnie nastawiona do wolnego strzelca, który wędruje po świecie? - Dla podkreślenia tych słów przekrzywił nieco łeb w prawo i wskazał na siebie. Chciał w ten sposób pokazać, że dawno nie bytował wśród pobratymców.
- Nie twój interes!
Z politowaniem pokręcił łbem i westchnął cicho. Zaczął iść bokiem do wadery, będąc nadal czujnym. Nie chciała z nim rozmawiać to niech go nie widuje więcej.
- Ty! Gdzie idziesz? - Usłyszał jej nieco zdumione pytanie.
- W świat - mruknął zdawkowo.
Po krótkiej chwili milczenia znowu się odezwała się:
- Nie chcesz dołączyć może do watahy? Do Stipant Veritatis?
Pokręcił łbem i dał susa w krzaki. Odetchnął z ulgą, przynajmniej już nie musi odpowiadać na jej pytania. Jednak... nie, nie chciał o tym myśleć. Zimny drań w watasze? Nigdy. Przystanął na chwilę i spojrzał za siebie.
- Może kiedyś się spotkamy albo nigdy...
_____________________________________________
Oto moja pierwsza notka na tym blogu. Mam tylko nadzieję, że długość was nie wystraszyła. Tak, możecie spotykać Yenalta, ale on i tak będzie odmawiał w kwestii dołączenia do watahy, bowiem mam parę spraw związanych z jego osobą.

14 kwi 2013

Cienisty Yenalt

Imię: Yenalt
Wiek: 4 lata
Płeć: Samiec
Rasa: Cienisty wilk
Data Urodzenia: 14.05
Partnerka: brak. Żadna samica nie wytrzymała z nim długo.
Potomstwo: brak. Na co mu bachory?
Charakter: Dla każdego jest typem zimnego drania. Jest także tajemniczym milczkiem. Nie potrafi okazywać uczuć, nie nauczył się i tyle. Co za tym idzie, nie okaże też litości. Spodziewaj się, że możesz od niego usłyszeć kąśliwą uwagę, która może cię zranić. Lepiej mu nie podpadać, może zechcieć cię zabić. Zrobi to z zimną krwią i bez wahania. Nigdy się nie uśmiecha, jeśli już to złośliwie bądź szyderczo.
Historia: Nie jest nikomu znana i niech tak lepiej zostanie. Nie wyciągniesz z niego nic na temat przeszłości. Nigdy.
Stanowisko: Skrytobójca
Moc: Cień
Przemiana:

Dark Roses Garden - Krwawy Księżyc już wkrótce.

" Stand my ground, I won't give in
No more denying, I got to face it ! "

Dark Roses Garden... Ogromna łąka rozciągająca się na terenie Stipant Veritatis. Nikt oprócz niej nie wiedział jak tam dojść.. Chyba, że sama mu drogę tam pokazała. Czarne, czerwone i białe róże były wszędzie. Rosną tak gęsto jak trawa.. Której tu nie ma. Sa tu tylko róże. Często wiatr unosi wokół płatki kwiatów nadając temu miejscu na prawdę magiczną aure.

*
*     *


Bardzo długo rozmawiałam z Nerą. Była bardzo przyjazną i spokojną wilczycą. Polubiłam ją.
- Jeszcze raz dziękuje Ci za ratunek, Nero. - powiedziałam z delikatnym i nieśmiałym uśmiechem.
Nigdy nie spodziewałabym się, że ktokolwiek pomógłby mi.. Zawsze musiałam radzić sobie sama.. A teraz ? Jestem szczęśliwa.
- Drobiazg. - odparła Nera. - A i jeszcze. Venus chciała z Tobą porozmawiać.. A raczej obiecała, że zwoła zebranie o treści szpiega, który Cię zaatakował.
A raczej ja zaatakowałam szpiega.
- Oczywiście. - odparłam cicho.
Tak jak Nera powiedziała, tak też się stało. Venus zwołała stado..
- Wszyscy są? - spytała alpha.
- Tak. - odparła Fire. - Wszyscy.
- Dobrze. Saphiro powiedz nam proszę co wiesz o tajemniczym szpiegu, który Cię zaatakował.
Siedziałam z boku tak by wszyscy mnie widzieli.
- Szpieg był na sto procent z Watahy sąsiedniej Stipant Sverae. Najprawdopodobniej szpiegował nas od dłuższego czasu. - mruknęłam. - Sądze, że szykuje się wojna. Od dłuższego czasu pałętając się po naszych terenach wyczuwałam nieznajome wonie wilków, ale nie wyglądało to jak zagrożenie. Dopiero, kiedy tajemniczy nieznajomy został przeze mnie odkryty, wyczułam nadchodzące niebezpieczeństwo.
Wtedy odezwała się Terra.
- Saphira ma rację. Za kilka dni rozpocznie się dość okrutny czas...
Czas...? Czas... czego...? Znieruchomiałam...
- Jaki czas ? - spytałam z przerażeniem.
- Krwawy okres.. Czas krwawego księżyca.
NIE ! O nie... Nie, nie, nie ! Nie, tylko nie to ! Na moim psyku wypisane było takie przerażenie jak nigdy..
- K... Kiedy ? - spytałam.
Wszyscy widzieli mój strach.. Przez co ich też to widocznie przestraszyło.
- Za trzy dni.
TRZY DNI ?! Sapnęłam zdenerwowana.
- Stipant Sverae mogą to wykorzystać - powiedziałam nerwowo.
- Musimy przygotować się na nadchodzące niebezpieczeństwo - powiedziała Venus.
Przez godzinę jeszcze trwała narada.. Nie mogłam tam wysiedzieć.. Kiedy się skończyła podeszła do mnie Terra i Vitani.
- Coś się stało Saph ? Wyglądasz na nieźle przestraszoną. - stwierdziła Terra.
- Nie.. Nic się nie stało.. - powiedziałam. - Idę.. Musze.. Em..
Bez ostrzeżenia poderwałam się z miejsca i zniknęłam w lesie.
- Saph ! - krzyknęła za mną Vitani.
Gnałam przez las, a w oczach miałam łzy. Nande ?* Nande... ?! Dlaczego.. teraz ? Biegłam bardzo długo skomląc głośno..
Dotarłam na moje ulubione miejsce... Dark Roses Garden. Upadłam prosto w róże.. Po prostu się rozpłakałam. Nienawidziłam czasu Krwawego księżyca... To był najgorszy czas w całym moim życiu.. Wtedy Scythe przejmowała nade mną całkowitą konrtolę..
Błysk nienawiści w krwistoczerwonych oczach bestii i zgrzyt szablozębnych kłów rozdzierających ciało ofiary.. Wszędzie wokół słychać było ryki i jęki.. Bestia atakowała bez żadnego zachamowania.. Liczyło się tylko to.. By zabił bezbronnego wilka..
Zaskomliłam głośno..
- Nienawidzę.. Nienawidzę Cię.. Scythe.. - wyszeptała dławiąc się łzami. - Nienawidzę..
Ułożyła pysk na łapach i usnęłam..

______________________________________________________
Niespodzianki, niespodziankami, ale notki normalne muszą być xD
Walnęłam wam tu takie cuś.. Cuś, cuś :D Możliwe, że kolejna niespodzianka się zbliża ^^
Nande - Dlaczego ?


Szablon wykonany przez Jill