Odruchowo skuliłam się w oczekiwaniu na ból, kiedy cieniste ostrza wystrzeliły w moim kierunku. Skąd wiedziałam, że są z cienia? Nie mam bladego pojęcia. Nieważne... Ważne jest to, że intruz bez imienia chciał mnie zabić swoją okrutną magią. Intruz, bo wkradł się na tereny Watahy Prawdy. Bez imienia, ponieważ wcześniej odpowiedział na pytanie, które dotyczyło jego tożsamości, Santa.
,,Kimś, kogo znać nie powinniście..."
Czym sobie zasłużyłam na śmierć?
Jedna, ale to bardzo niechciana, myśl przemknęła przez moją głowę. Widziałam w jego ślepiach ostateczną decyzję. Miał oczy doświadczonego mordercy. Skąd to wiedziałam? Stąd, że niejednokrotnie widywałam takich typów. Przyprawiali mnie o gęsią skórę swoją obojętnością i przyjemnością czerpaną z zabijania. Nie czuli smaku miłości, szczęścia, zaufania, przyjaźni, litości...
Zabije mnie... Nie ulituje się...
Zamknęłam oczy. Czekałam na swój koniec. Wiedziałam, czym jest nienawiść oraz śmierć... W bardzo młodym wieku doświadczyłam tych rzeczy. Tylko pochodzenie i rodzina były mi nieznane. Za każdym razem, kiedy chciałam coś o tym przypomnieć, była czarna pustka... i krwawy księżyc... Wspomnienia pewnie zostały przez kogoś usunięte albo zagrzebane w smolistej otchłani...
Cios jednak nie nadszedł ani ból.
- Avyam...? Wszystko z tobą w porządku?
Czy to koniec, a ja tego nie poczułam? Koniec mojego życia? Jego też zabił?
Z wahaniem otworzyłam oczy i mimowolnie sięgnęłam po magię powietrza. SANT BYŁ ZDECYDOWANIE ZA BLISKO! Odepchnęłam go dość silnym podmuchem wiatru. Musiałam przy tym uważać, gdyż był nieprzewidywalnym żywiołem. Wielu przez nieuwagę zginęło, używając powietrza. Pysk zrobił się bardzo ciepły, policzki zarumieniły. Chwila... Ja się rumienię przy nim?! Ej... Gdzie on? Rozejrzałam się zaskoczona. Nigdzie nie było tego intruza...
- Sant, gdzie on... jest? - spytałam, patrząc na czarno-pomarańczowego wilka.
Był o kilka miesięcy starszy ode mnie, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. To tylko kilka miesięcy, nic więcej...
- Ten, który chciał... cię.. z-zabić...?
- Tak... on...
- Nie wiem, rozpłynął się... Bardzo ciekawe, jak...
- Zaawansowana magia cienia może wszystko... Trzeba tylko płacić pewną cenę za to... - wymruczałam nieswoim głosem.
Jakby ktoś inny mówił moim pyskiem, nie ja. Sant zbliżył się do mnie. Znowu za blisko...
- Avy... Dobrze się czujesz? - Kiedy skinęłam głową, dodał jeszcze: - Na pewno?
- Sant! Nie myśl, że z jego powodu zwariowałam! - wybuchłam i obnażyłam kły, jeżąc sierść na karku.
Tak trzymaj, mała...
Zamarłam natychmiastowo i zaskoczona rozejrzałam się. Na pewno mi się nie zdawało... Na pewno... Spojrzałam ukradkowo na przyjaciela i ruszyłam w kierunku groty.
- Nie idź ze mną, muszę to przemyśleć... - szepnęłam na tyle głośno, by mnie usłyszał.
Zostawiłam go samego, z jego własnymi myślami. Niepewnie stawiałam kroki i rozglądałam się uważnie. Miałam nadzieję, że spotkam tego, który mi powiedział, żebym tak się trzymała...
Zastanawiające...
,,Kimś, kogo znać nie powinniście..."
Czym sobie zasłużyłam na śmierć?
Jedna, ale to bardzo niechciana, myśl przemknęła przez moją głowę. Widziałam w jego ślepiach ostateczną decyzję. Miał oczy doświadczonego mordercy. Skąd to wiedziałam? Stąd, że niejednokrotnie widywałam takich typów. Przyprawiali mnie o gęsią skórę swoją obojętnością i przyjemnością czerpaną z zabijania. Nie czuli smaku miłości, szczęścia, zaufania, przyjaźni, litości...
Zabije mnie... Nie ulituje się...
Zamknęłam oczy. Czekałam na swój koniec. Wiedziałam, czym jest nienawiść oraz śmierć... W bardzo młodym wieku doświadczyłam tych rzeczy. Tylko pochodzenie i rodzina były mi nieznane. Za każdym razem, kiedy chciałam coś o tym przypomnieć, była czarna pustka... i krwawy księżyc... Wspomnienia pewnie zostały przez kogoś usunięte albo zagrzebane w smolistej otchłani...
Cios jednak nie nadszedł ani ból.
- Avyam...? Wszystko z tobą w porządku?
Czy to koniec, a ja tego nie poczułam? Koniec mojego życia? Jego też zabił?
Z wahaniem otworzyłam oczy i mimowolnie sięgnęłam po magię powietrza. SANT BYŁ ZDECYDOWANIE ZA BLISKO! Odepchnęłam go dość silnym podmuchem wiatru. Musiałam przy tym uważać, gdyż był nieprzewidywalnym żywiołem. Wielu przez nieuwagę zginęło, używając powietrza. Pysk zrobił się bardzo ciepły, policzki zarumieniły. Chwila... Ja się rumienię przy nim?! Ej... Gdzie on? Rozejrzałam się zaskoczona. Nigdzie nie było tego intruza...
- Sant, gdzie on... jest? - spytałam, patrząc na czarno-pomarańczowego wilka.
Był o kilka miesięcy starszy ode mnie, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. To tylko kilka miesięcy, nic więcej...
- Ten, który chciał... cię.. z-zabić...?
- Tak... on...
- Nie wiem, rozpłynął się... Bardzo ciekawe, jak...
- Zaawansowana magia cienia może wszystko... Trzeba tylko płacić pewną cenę za to... - wymruczałam nieswoim głosem.
Jakby ktoś inny mówił moim pyskiem, nie ja. Sant zbliżył się do mnie. Znowu za blisko...
- Avy... Dobrze się czujesz? - Kiedy skinęłam głową, dodał jeszcze: - Na pewno?
- Sant! Nie myśl, że z jego powodu zwariowałam! - wybuchłam i obnażyłam kły, jeżąc sierść na karku.
Tak trzymaj, mała...
Zamarłam natychmiastowo i zaskoczona rozejrzałam się. Na pewno mi się nie zdawało... Na pewno... Spojrzałam ukradkowo na przyjaciela i ruszyłam w kierunku groty.
- Nie idź ze mną, muszę to przemyśleć... - szepnęłam na tyle głośno, by mnie usłyszał.
Zostawiłam go samego, z jego własnymi myślami. Niepewnie stawiałam kroki i rozglądałam się uważnie. Miałam nadzieję, że spotkam tego, który mi powiedział, żebym tak się trzymała...
Zastanawiające...
Super nocia ^^
OdpowiedzUsuńAle krótkawa ; c
Fajna nocia!!!!!!! Sorki ze wczesniej komka nie dodałam, ale tez musiałam coś napsiać ;P
OdpowiedzUsuńCzyżby demonica nie chciała mieć nic wspólnego z Santino? Hm..