Rebirthing now ! I wanna live my life wanna give you everything !
Breathe for the first time now! I come alive somehow!
Breathe for the first time now! I come alive somehow!
Pewien rozdział w naszym życiu się zakończył. To są dni, które nigdy nie powrócą.
Życie przemija.
Ale słowa pozostają wieczne.
~Sanne.
Życie przemija.
Ale słowa pozostają wieczne.
~Sanne.
***
Pełna energii i dobry myśli pognałam wprost na polanę walki. Razem zabiłam tylko 6 wilków. Dlaczego tylko? Bo stać mnie na więcej. To znaczy nie mnie, tylko Scythe.
Wbiegłam na polanę.
Moje źrenice zwęziły się do postaci cieniusieńkich kresek, a oczy rozszerzyły niemożliwie szeroko. Nie mogłam uwierzyć w to co widziały moje fioletowe ślepia.
Venus.
Serce stanęło mi w miejscu, ale tylko na sekundę, gdy patrzyłam, jak wroga Alpha wyjmowała łapę z brzucha naszej przywódczyni i gdy ta wydawała z płuc ostatnie tchnienie, by po chwili odgiąć zmasakrowany łeb tak, by opadł na ziemię. Mój pysk wykrzywił grymas cierpienia i przerażenia.
- Venus! - ryknęłam i odbiłam się od ziemi gnając ku niej.
Sunev spojrzała na mnie z tym ironicznym i pełnym satysfakcji wzrokiem i uśmiechnęła się. Z moich oczu wypłynęły łzy, ale zaraz mój wyraz się zmienił. Byłam wściekła. Przyśpieszyłam ile się dało ryjąc pazurami w ziemi, by tylko jak najdalej się odbijać. W końcu wystrzeliłam w górę i uderzyłam z całej siły w zabójczynie. Przewróciłam ją jednocześnie przekoziołkowując się za nią. Moje otępienie nie trwało za długo. Poderwałam się z trawy i rozszerzyłam kły rzucając się jej do gardła. Sunev była jednak szybsza. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz bólu, gdy samica wbiła mi długie zębiska prosto w tylną łapę, przy udzie. Z moich gardzieli wydobyło się zduszone skomlnięcie, które jednak zastąpiłam warkiem. Gdy ta trzymała swój pysk tam, ja mogłam w jakiś sposób ją poranić. Uniosłam się na tylnych łapach, ignorując to, że przez to jej kły wbiły się głębiej i przesunęłam ostrymi pazurami po jej boku i grzbiecie pozostawiając długie, mocno krwawiące rany. Usłyszałam jak cicho zawyła puszczając mnie. Uderzyłam ją bokiem i skoczyłam w górę chcąc zadać jej ostateczny cios.
To był błąd.
Zobaczyłam jak wygięła łeb w dziwny sposób, ale tylko po to, by przesunąć mi po brzuchu ostrymi zębami. Tym razem nie powstrzymałam głośnego krzyku bólu. Upadłam na bok. Tam, gdzie mnie zraniła, krew płynęła obficie. Cała moja tylna część była jakby nieruchomiała na chwilę.
Wtedy usłyszałam skomlenie i piski. Zignorowałam na chwilę Sunev by móc spojrzeć w stronę walczących. Pierwszy kto rzucił mi się w oczy, to była Sasha, która dopadła ciała alphy zanosząc się głośnym płaczem. To samo po chwili zrobiła Vitani, kompletnie ignorując rzeź, która się wokół działa.
Patrzyłam. Patrzyłam na ten ból wypisany na ich pyskach, na ten nóż, który wbijał się powoli w ich serca, zostawiając mocno krwawiącą ranę z powodu śmierci przywódczyni. Na moim pysku krew również łączyła się z łzami. Venus była dla nas ważna. Była najważniejsza. To dla niej była ta bitwa. Tylko dla niej inni ginęli, ale co teraz?
Nie mogłam pozwolić, by przez rozpacz przestali walczyć. To doprowadziłoby do ich śmierci. Zanim jednak spojrzałam z powrotem na Sunev poczułam jak jej łapa uderza w mój pysk zostawiając trzy długie szramy, z który lekko płynęła posoka.
- Pakt! - wrzasnęłam. - Żądam paktu!
Alpha wrogiej watahy uniosła brew do góry i wyszczerzyła zakrwawiony pysk w grymasie ironii.
- Żądać to ty sobie możesz, szczeniaku. Sądzisz, że się zgodzę? - zaśmiała się.
- Tak. - odparłam uśmiechając się mrocznie i z satysfakcją, mimo łez. - Chyba, że wolisz wyjść.. na t-c-h-ó-r-z-a. - na każdą literę dawałam nacisk co nie spodobało się Sunev.
- Czego żądasz kretyński wilczku? - spytała z sykiem.
Udało mi się udźwignąć na łapy, a prawą tylną ugięłam z bólem, by tylko na niej nie stawać.
- Najpierw może uspokój swoją zawszoną watahę? - zaproponowałam.
Alpha wrogiego stada uniosła pysk do góry, a z jej gardzieli wydobyło się wycie. Stipant Veritatis stanęło za mną, ale wokół Venus. Słyszałam jak skomlą z rozpaczy. Trzymałam emocję na wodzy.
- A więc? - Sunev warknęła.
- Żądam paktu pomiędzy naszymi watahami. - zmrużyłam ślepia unosząc dumnie głowę. - Mam nadzieje, że wiesz co to znaczy.
Wilczyca parsknęła złowrogim śmiechem.
- To który wilczek chce do nas dołączyć? - wymruczała tuląc uszy niby potulnie.
Spojrzałam w tył. Nera patrzyła prosto na mnie.
- Ja chce iść. - odparła czarna stając po mojej prawej stronie. Widziałam łzy w jej oczach. - Nie daruje wam zamordowania Venus!
- Nera. - trąciłam ją łbem w bok. - Nie możesz im nic zrobić. Proszę. Bądź spokojna i czekaj na dalsze polecenia.
Skinęła głową, a ja przeniosłam wzrok na Sunev.
- A wy? Kogo wy dajecie na ofiarę? Zakładnika?
- Conall. - warknęła, a obok niej pojawił się czarny basior. - Idziesz z nimi.
Widziałam jak oby dwoje wymienili pomiędzy sobą spojrzenia co mnie lekko zaniepokoiło. Po chwili Nera przeszła do SS, a basior do nas.
- Mam nadzieje, że będziesz się trzymała paktu, Sunev. - powiedziałam.
Ta uśmiechnęła się mrocznie.
- Włos jej z głowy nie spadnie.
- Pozwólmy więc watahom odpocząć. - odparłam.
Patrzyłam jak odchodzą. Martwiłam się o Nere, ale sama wybrała, że chce tam iść. Nie pozostawało mi nic innego, jak zaakceptować to postanowienie.
Spojrzałam na zmasakrowane stado. Widziałam jak gorzko opłakują śmierć Venus. Stuliłam uszy i podeszłam do nich.
- Rozsuńcie się. - powiedziałam i podeszłam do ciała alphy.
Wszystkich wzrok skupił się teraz na mnie. Delikatnie złapała kłami za kark Alphy i jednym szybkim ruchem wrzuciłam ją sobie na grzbiet. Z mojego gardła wydało się skomlnięcie, ale zacisnęłam z całej siły szczękę.
Bez słowa, utykając i krwawiąc ruszyłam w stronę polany, a za mną całe stado, ranne i wycieńczone.
________________________________
Sanne o której mowa na samym początku,
to moja stara przyjaciółka.
Tak się właśnie ze mną pożegnała.
Daję teraz rękę tym, którzy chcieli pisać razem
z Stadem Psich Serc.
Pozwolę sobie też wstawić obrazek narysowany
dla mnie na zamówienie, przez Fire.
Wbiegłam na polanę.
Moje źrenice zwęziły się do postaci cieniusieńkich kresek, a oczy rozszerzyły niemożliwie szeroko. Nie mogłam uwierzyć w to co widziały moje fioletowe ślepia.
Venus.
Serce stanęło mi w miejscu, ale tylko na sekundę, gdy patrzyłam, jak wroga Alpha wyjmowała łapę z brzucha naszej przywódczyni i gdy ta wydawała z płuc ostatnie tchnienie, by po chwili odgiąć zmasakrowany łeb tak, by opadł na ziemię. Mój pysk wykrzywił grymas cierpienia i przerażenia.
- Venus! - ryknęłam i odbiłam się od ziemi gnając ku niej.
Sunev spojrzała na mnie z tym ironicznym i pełnym satysfakcji wzrokiem i uśmiechnęła się. Z moich oczu wypłynęły łzy, ale zaraz mój wyraz się zmienił. Byłam wściekła. Przyśpieszyłam ile się dało ryjąc pazurami w ziemi, by tylko jak najdalej się odbijać. W końcu wystrzeliłam w górę i uderzyłam z całej siły w zabójczynie. Przewróciłam ją jednocześnie przekoziołkowując się za nią. Moje otępienie nie trwało za długo. Poderwałam się z trawy i rozszerzyłam kły rzucając się jej do gardła. Sunev była jednak szybsza. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz bólu, gdy samica wbiła mi długie zębiska prosto w tylną łapę, przy udzie. Z moich gardzieli wydobyło się zduszone skomlnięcie, które jednak zastąpiłam warkiem. Gdy ta trzymała swój pysk tam, ja mogłam w jakiś sposób ją poranić. Uniosłam się na tylnych łapach, ignorując to, że przez to jej kły wbiły się głębiej i przesunęłam ostrymi pazurami po jej boku i grzbiecie pozostawiając długie, mocno krwawiące rany. Usłyszałam jak cicho zawyła puszczając mnie. Uderzyłam ją bokiem i skoczyłam w górę chcąc zadać jej ostateczny cios.
To był błąd.
Zobaczyłam jak wygięła łeb w dziwny sposób, ale tylko po to, by przesunąć mi po brzuchu ostrymi zębami. Tym razem nie powstrzymałam głośnego krzyku bólu. Upadłam na bok. Tam, gdzie mnie zraniła, krew płynęła obficie. Cała moja tylna część była jakby nieruchomiała na chwilę.
Wtedy usłyszałam skomlenie i piski. Zignorowałam na chwilę Sunev by móc spojrzeć w stronę walczących. Pierwszy kto rzucił mi się w oczy, to była Sasha, która dopadła ciała alphy zanosząc się głośnym płaczem. To samo po chwili zrobiła Vitani, kompletnie ignorując rzeź, która się wokół działa.
Patrzyłam. Patrzyłam na ten ból wypisany na ich pyskach, na ten nóż, który wbijał się powoli w ich serca, zostawiając mocno krwawiącą ranę z powodu śmierci przywódczyni. Na moim pysku krew również łączyła się z łzami. Venus była dla nas ważna. Była najważniejsza. To dla niej była ta bitwa. Tylko dla niej inni ginęli, ale co teraz?
Nie mogłam pozwolić, by przez rozpacz przestali walczyć. To doprowadziłoby do ich śmierci. Zanim jednak spojrzałam z powrotem na Sunev poczułam jak jej łapa uderza w mój pysk zostawiając trzy długie szramy, z który lekko płynęła posoka.
- Pakt! - wrzasnęłam. - Żądam paktu!
Alpha wrogiej watahy uniosła brew do góry i wyszczerzyła zakrwawiony pysk w grymasie ironii.
- Żądać to ty sobie możesz, szczeniaku. Sądzisz, że się zgodzę? - zaśmiała się.
- Tak. - odparłam uśmiechając się mrocznie i z satysfakcją, mimo łez. - Chyba, że wolisz wyjść.. na t-c-h-ó-r-z-a. - na każdą literę dawałam nacisk co nie spodobało się Sunev.
- Czego żądasz kretyński wilczku? - spytała z sykiem.
Udało mi się udźwignąć na łapy, a prawą tylną ugięłam z bólem, by tylko na niej nie stawać.
- Najpierw może uspokój swoją zawszoną watahę? - zaproponowałam.
Alpha wrogiego stada uniosła pysk do góry, a z jej gardzieli wydobyło się wycie. Stipant Veritatis stanęło za mną, ale wokół Venus. Słyszałam jak skomlą z rozpaczy. Trzymałam emocję na wodzy.
- A więc? - Sunev warknęła.
- Żądam paktu pomiędzy naszymi watahami. - zmrużyłam ślepia unosząc dumnie głowę. - Mam nadzieje, że wiesz co to znaczy.
Wilczyca parsknęła złowrogim śmiechem.
- To który wilczek chce do nas dołączyć? - wymruczała tuląc uszy niby potulnie.
Spojrzałam w tył. Nera patrzyła prosto na mnie.
- Ja chce iść. - odparła czarna stając po mojej prawej stronie. Widziałam łzy w jej oczach. - Nie daruje wam zamordowania Venus!
- Nera. - trąciłam ją łbem w bok. - Nie możesz im nic zrobić. Proszę. Bądź spokojna i czekaj na dalsze polecenia.
Skinęła głową, a ja przeniosłam wzrok na Sunev.
- A wy? Kogo wy dajecie na ofiarę? Zakładnika?
- Conall. - warknęła, a obok niej pojawił się czarny basior. - Idziesz z nimi.
Widziałam jak oby dwoje wymienili pomiędzy sobą spojrzenia co mnie lekko zaniepokoiło. Po chwili Nera przeszła do SS, a basior do nas.
- Mam nadzieje, że będziesz się trzymała paktu, Sunev. - powiedziałam.
Ta uśmiechnęła się mrocznie.
- Włos jej z głowy nie spadnie.
- Pozwólmy więc watahom odpocząć. - odparłam.
Patrzyłam jak odchodzą. Martwiłam się o Nere, ale sama wybrała, że chce tam iść. Nie pozostawało mi nic innego, jak zaakceptować to postanowienie.
Spojrzałam na zmasakrowane stado. Widziałam jak gorzko opłakują śmierć Venus. Stuliłam uszy i podeszłam do nich.
- Rozsuńcie się. - powiedziałam i podeszłam do ciała alphy.
Wszystkich wzrok skupił się teraz na mnie. Delikatnie złapała kłami za kark Alphy i jednym szybkim ruchem wrzuciłam ją sobie na grzbiet. Z mojego gardła wydało się skomlnięcie, ale zacisnęłam z całej siły szczękę.
Bez słowa, utykając i krwawiąc ruszyłam w stronę polany, a za mną całe stado, ranne i wycieńczone.
________________________________
Sanne o której mowa na samym początku,
to moja stara przyjaciółka.
Tak się właśnie ze mną pożegnała.
Daję teraz rękę tym, którzy chcieli pisać razem
z Stadem Psich Serc.
Pozwolę sobie też wstawić obrazek narysowany
dla mnie na zamówienie, przez Fire.
Dzięki za wstawienie zdjęcia. Świetna notka, tyle mogę powiedzieć. Więcej nie powiem, bo w tej chwili mnie na to nie stać. Za niedługo napiszę coś jeszcze, ale nie wiem kiedy.
OdpowiedzUsuń[ Moja postać po prostu jest załamana śmiercią Venus... wyczuwam depresję ;-; ]
OdpowiedzUsuń