Frethya skrzywiła zabawnie nos i potrząsnęła łbem. Otworzyła zaspane oczy i rozejrzała się. Jaskinia. Z tego co wie, zasnęła dziś na drzewie. Humpf. Wstała i otrząsnęła się, po czym wyjrzała na zewnątrz. Chłodny wietrzyk dmuchnął delikatnie w jej pysk, a potem pognała za unoszącymi się liśćmi. Nie, stop. Jestem szczeniakiem.. Wydała odgłos oburzenia i wesoło szczekając kontynuowała pogoń. Ej, ja szczekam.. W tej chwili w jej głowie znajdowała się tylko jedna myśl, a mianowicie ZABAWA. Potknęła się o kamień i zaryła pyskiem w ziemię. Zamrugała oczyma, a to co ujrzała przeraziło ją. Wojna, a w wojnie udział brały: psy, wilki, magia, ludzie i.. orzeł? Pobiegła przed siebie, a tam ujrzała martwą Venus. Zbieranina wokół martwej wadery przeraziła czarną, a jej samej wstyd było tam podejść. Przecież jej nie znała. Wycofując się ponownie potknęła się o kamień, a gdy otworzyła oczy siedziała skulona w kącie sali balowej. Przystojny, na oko 19-letni chłopak o bujnych, czarnych włosach podszedł do niej i podał rękę. Na sobie miał sprany garnitur, a spodnie był zwykłymi dżinsami. Ona natomiast także o dziwo człekiem była, a na sobie miała fioletową sukienkę która u dołu była szeroka, a w talii nieznośnie ją uciskała. Odgarnęła czarne włosy z twarzy i chwyciła jego rękę. Wstając spojrzała na niego zdziwiona, a ten posłał jej pełen radości i otuchy uśmiech. Zaczęli tańczyć, ale obojgu to nie wychodziło. Cichy i niezdarny taniec przerodził się w rozmowę, a potem w wygłupy i śmiech. Gdy sala ściemniała, bowiem nadszedł czas na wolny taniec, pocałował ją. Zarzuciła mu ręce na szyję i trwała w tym pocałunku. Nagle on upadł na podłogę cały w krwi. Przerażona wycofała się, już jako wilk. Krajobraz zmienił się w mroczny las. Szła ścieżką, a w gąszczu ciemnego lasu śledziły ją oczy: czerwone, niebieskie, zielone. Nagle wpadła w bagno które zmieniło się w morze krwi. Przed nią leżał martwy wilk, a zanim wydusił ostatnie tchnienie rzekł "Kocham cię Fre.." i zatonął w bagnie. Zaczęła walczyć z bagnem które i ją chciało zatopić. Machała łapami, wyła, skomlała, lecz nic to nie dało. Nabrała powietrza, a pod bagnem ujrzała oczy. Po chwili coś zaczęło straszliwie piszczeć i skrzeczeć. Tym czymś okazały się syreny, które straszne grymasy na twarzach miały. Dźgały ją trójzębami aż w potwornym krzyku zmarła..
Zbudziła się wnet na drzewie dysząc ciężko i szybko. Ujrzawszy księżyc na niebie burknęła coś i zaciskając mocno powieki kontynuowała sen.
Frethya
Fajna notka, jak zwykle z resztą to samo piszę xD Fajny styl pisania, nie za lekki, nie zbyt poetycki, w sam raz. No i wyrównane krawędzie. Miło, podoba mi się :D Dobry pomysł na notkę, w szczególności, kiedy nic się nie dzieje. Nareszcie coś ruszyło!
OdpowiedzUsuńAw, dziękuję. ^^ Krawędzie muszą byyć :D
UsuńTeż się staram tak robić ale zapominam xD
UsuńJa zazwyczaj też :P
Usuń