Alternatywny tekst

25 cze 2013

Tajemnice i moja mina "WTF"

Tak, chwilowo wracam. Nie ostatecznie, bo nadal mam dość napiętą sytuację rodzinną, ale za to mamy już właściwie wakacje, więc znalazłam czas. Alfą nadal pozostaje Saphira, która z tego co widzę radzi sobie bardzo dobrze. No ale, postanowiłam w końcu napisać jakąś notkę. Jakąkolwiek. O, i pamiętajmy, że zmiany w hierarchii nie zaszły jeszcze w fabule - czyli tak jakby Venus nadal jest alfą, co się diametralnie zmieni. W przyszłej notce.
*~*~*~*~*~*~*

Tego się można było spodziewać. Byłam tak cholernie głupia, myśląc, że moja siostra zaatakuje bezpośrednio. W takim starciu straciłaby zbyt wielu wojowników na raz, nawet jeśli są oni doskonale wyszkoleni. Próbuje nas stopniowo wybić, jak szkodniki, zmęczyć nas, osłabić, żeby w odpowiednim momencie uderzyć i... zmieść nas z powierzchni ziemi. Ale nie. Jak się tak łatwo nie poddam!
 - Wychodzę. - Rzuciałm krótkie i treściwe słowo na odchodne, znikając gdzieś za zakrętem w jaskini.
 - Czekaj, gdzie? - Zapytała Vitani spoglądajac na mnie ukradkiem.
 - Jeszcze nie wiem. Wy się stąd POD ŻADNYM POZOREM nie ruszajcie. To jest ROZKAZ, zrozumiano? - Byłam tego dnia wyjątkowo nerwowa.
 - A - ale... - Zaczęła Fire, jednak spiorunowałam ją spojrzeniem.
 - Bez dyskusji. Jak mnie nie będzie, Saphira tutaj rządzi. Jakiś sprzeciw? Nie? To dobrze. - Mruknęłam a następnie całkiem zniknęłam z oczu zdziwionym wilkom.

Nadal biłam się z myślami. Walka miała odbyć się jutro, ale to zbyt proste. ONA nigdy nie działała tak... precyzyjnie. Zawsze atakowała w tedy, gdy najmniej się tego spodziewałam. Zawsze była przede mną o krok, a to jednak mnie ojciec wybrał. Czy to przez uczucie zazdrości stała się taka... zła? Podła? Okrutna? Nie wiem. Może. Mam nadzieję, że po tym wszystkim jakoś udami się przywrócić ją na dawną ścieżkę. Że znów będziemy siostrami, a nie wrogami, przeciwniczkami.
Kiedy uznałam, że jestem już w wystarczająco ustronnym miejscu, przystanęłam. Rozejrzałam się dookoła, upewniając się, że nikt mnie nie obserwuje, po czym skupiłam się, i zamknęłam oczy.
 - Sikha era mathrbasa. - Mruknęłam, a przede mnie wystrzeliły języki ognia, które skutecznie kontrolowałam. Kiedy w końcu otworzyłam ślepia, zniknęły równie szybko, jak się pojawiły.
Trenowałam od tygodni, starając się osiągnąć wyższy poziom, ale nadal byłam niespokojna. Cały czas walczyłam sama ze sobą; powiedzieć im, nie powiedzieć? Pokazać, nie pokazać? Za każdym razem rezygnowałam. Tajemnica mojego rodu, której miałam strzec, nie zdradzać nikomu. Ale stado, to moja rodzina. Niech moc dostanie się w ich łapy, a nie w mojej siostry.
 - Cholera jasna! -warknęłam obnażając kły, i uderzyłam łapą o ziemię. - Weź dupę w troki ty rozleniwiona kupo futra. Możesz im zaufać.
Szkoda tylko, że zdałam sobie z tego sprawę tak późno. Walka miała być jutro, ale znając Sunev, nie będzie trzymała się planu.

Podreptałam do domu, gdzie powitali mnie nadal zdziwieni członkowie stada.
 - Długo się spierałam, czy wyjawić wam długo skrywaną tajemnicę mojego rodu, czy nie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mogę wam zaufać. Późno, może nawet zbyt późno. - Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową.
 - Venus, o co chodzi? - Zapytała zbulwersowana Saphira, unosząc brwi do góry.
 - Starożytne zwoje. To dzięki nim umiem to wszystko. Kiedyś powierzono mi je, bym ich strzegła. Dzisiaj chcę się nimi z wami podzielić. Wiem, że nie ma już czasu, by opanować całej zawartej w nich wiedzy, ale przynajmniej część.
Podeszłam do jednej ze ścian, wypowiedziałam tajemniczą formułkę, a ta rozsunęła się, przy akompaniamencie odgłosów zaskoczonych członków stada. Weszłam do środka, zaklęciem zapaliłam pochodnie przy prowadzących w dół krętych schodach, i skierowałam się nimi.
 - No chodźcie. - Zawołałam wszystkich, odwracając się.
Następnie ruszyłam na przód, schodząc coraz niżej i niżej po kamiennych stopniach, aż w kończ stanęłam na środku olbrzymiej sali wypełnionej po brzegi zwojami. Zaraz za mną przybyła grupa zafascynowanych wilków.
- Moja "Światynia Wiedzy".
- Cz - czemu nie powiedziałaś nam wcześniej?
- Nie miałam odwagi. Teraz jest już za późno, ale może opanujecie choć część starych formułek.
Zaczęłam chodzić od regału do regału, wyciągając odpowiednie zwoje, które stopniowo otrzymywały wilki. Władające wodą, ogniem, lodem, naturą, życiem, śmiercią, światłem... Każdy otrzymał jeden, na którym zapisane były starożytne formuły zaklęć.
 - Tak, pewnie teraz ciśnie wam się pytanie "Co to niby ma być?". Na każdym z tych "świstków zżółkłego papieru" zapisane są zaklęcia dotyczące danego żywiołu, gatunku magii. Wiem, że to jest dla was wielkie zaskoczenie. Przepraszam, że zasypuję was tym tak bez ostrzeżenia, ale... Nie. Nie ma nic na moje usprawiedliwienie. cholera, jestem nieodpowiedzialna!
 - Venus nie mów tak... - Zaczęła Nera.
 - Z resztą, to nieistotne. Poznaliście mój rodzinny sekret. Zaufałam wam. Nie zawiedźcie mnie...

*~*~*~*~*~*~*
Jak to jutro przeczytam, to pewnie będzie się śmiać i płakać jednocześnie, bo to jest tak bez sensu... No ale dobra. Obiecałam wam notkę, potem dwie, muszę się wywiązać, jakkolwiek beznadziejne te notki będą. Pewnie coś przeoczyłam, bo jestem zupełnie nie w temacie, ale musicie mi to wybaczyć. No to co? Do zwoi, i wkuwać moi drodzy!
A mnie możecie na miejscu zabić. Zezwalam.

1 komentarz:

  1. Co ty bredzisz! Notka super!
    Fajny pomysł z tymi zwojami i wgl. Czekamy na następną notkę!; D

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill