Furia? Przecież to bardzo rzadko spotykana umiejętność i jednocześnie przekleństwo. Użytkownik tej magii tracił na krótki czas racjonalność myślenia i zabijał wszystkich wokoło, a potem opadał z sił. Tak, to niebezpieczna moc.
Weź ją stąd i zanieś do jaskini, muszę porozmawiać z Scythe.
Uśmiechnął się złośliwie, stojąc na drzewie, w cieniu. Był częściowo rozmazany, złączony z czarnym niebytem. Gładko zeskoczył z drzewa i podszedł do młodocianej wadery, rozglądając się uważnie. W trzech różnych miejscach bezwładnie leżały rozszarpane trupy. Szkarłatna krew nadal lała się strumieniami, brudząc coraz bardziej ziemię, trawę oraz ciała martwych wilków.
Powoli stawała się taka jak on. Zabiła z zimną krwią pobratymców ze swojej rasy. Za jednym morderstwem ciągnęły się kolejne. Demon rzadko ma na to wpływ, jeśli ma silnego nosiciela. Cieniste wilki zawsze tak miały, gdyż ich magia jest przeznaczona do zabijania.
Dość mocno złapał kłami za jej kark i zmienił ich oboje w cień, dzięki czemu nie będzie trudności z dotarciem do miejsca nocowania. Przemykał szybko między drzewami i po chwili dotarł na miejsce. Położył czarną waderę na skalnym podłożu i usiadł przy niej. Lepiej ją pilnować niż nie pilnować.
*****
Szkarłatny księżyc dumnie wisiał na ciemnym niebie, rzucając krwiste światło. Piekło magicznych wilków, niebo demonów. Czas cierpienia i śmierci. Płacz, krzyki, skowyty, złowieszcze śmiechy... na porządku dziennym podczas Okresu Krwawego Księżyca.
Brązowo-złociste szczenię pędziło przez łąkę, co chwila potykając się. Przełknęło lękliwie ślinę i spojrzał przez bark. Uszy przyległy gładko do czaszki, słysząc klapnięcie kłów. Światło księżyca padało na szkarłatne kolce wystające z boków głowy i z grzbietu, nadając demonicy z rasy Naath złowieszczy wygląd. Czarne futro błyszczało zaschniętą i świeżą krwią.
Teraz zauważył, iż demonica spowolniła bieg, by po chwili zatrzymać się i spojrzeć na z wolna jaśniejące niebo. Po jego ciele przeszły ciarki, kiedy usłyszał jej złowieszcze wycie. Mimo to nie zatrzymywał się.
- Dorwę cię kiedyś, bachorze! - Potknął się i wywinął koziołka, słysząc jej krzyk. Krzyk pełen nienawiści.
Lękliwie spojrzał w kierunku jednej z Naath, lecz jej nie było. Zniknęła. Tak po prostu.
Ona zaatakowała Stipant Sverae. Ona zabiła jego rodzinę. Ona spowodowała, że został sam, a miał tylko siedem miesięcy. W złotych ślepiach stanęły łzy. Łzy rozpaczy. Ta noc zmieniła go z radosnego szczeniaka na bezlitosnego mordercę. Żył zemstą, zabijał demony. Od najmłodszych lat był ich koszmarem...
*****
Potrząsnął łbem, odganiając wizję z przeszłości. Dlaczego wspomnienia nawiedzają go właśnie teraz?
Ponieważ jesteś niepewny, odkąd ją spotkałeś.
Weź się zamknij.
Mimowolnie obnażył kły do powietrza. Wstał gwałtownie i ruszył w kierunku wyjścia. Mortis miał rację, ale Yenalt nie chciał się do tego przyznać. Z pozoru niewinna wadera potrafiła pokazać pazurki. Coraz bardziej mu imponowała swoim uporem i... urodą. Ponownie potrząsnął łbem, odganiając te myśli. Co on wyprawia?!
Zakochałeś się i tyle. Wielka mi afera.
Ja? Nie żartuj sobie ze mnie.
Nie wypieraj się. To nic wstydliwego.
Mortis! Przestań, do diabła!
Wstydzisz się? Zimny drań wstydzi się pięknego uczucia? Chyba świat zaczyna się walić...
Mortis, ostrzegam...
Na jego szczęście zamilkł. Jeszcze trochę, a poszedłby do drugiego wymiaru, by go ,,zabić" kilkadziesiąt razy. Kłopot w tym, że zawsze się odradzał. Zerknął przelotnie z powrotem na waderę i wyszedł, zostawiając ją samą.
15 cze 2013
Zakochanie? Nie, to nie w jego stylu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz