Alternatywny tekst

10 maj 2013

Przyjazna wataha...czy aby na pewno?

Wiosna zakwitła na cztery strony świata. Wszędzie prażyło słońce, a niebo było czysto-niebieskie. Takie jak powinno być. Ptaki dotrzymywały mi towarzystwa swoim świergotaniem. Co chwilę widziałam jak motyle przelatują między kwiatami. Miały różne barwy. żółte, białe, niebieskie i kolorowe.Trawa była już soczyście-zielona. Gdybym mogła wylegiwałabym się na niej całe wieki i oglądała obłoki które przypominają różne kształty, np.: wielki biały zając. Mhm...
-Wiosna jest taka piękna...-szepnęłam do siebie.-Ale nie mogę tu zostać...nie mogę być sama.-nagle wszystkie wiosenne barwy zaczęły mi szarzeć przed oczyma wyobraźni.-Dlaczego tak się stało...Dlaczego?...-szepnęłam załamanym głosem i opuściłam głowę na łapy, obecnie leżałam cały czas na trawie.Nikogo już nie mam na tym świecie...Nikogo...Czy to znaczy, że ja też jestem...nikim?Czyli...czy ja nie istnieję?-czarne myśli chodziły mi po głowie. Spojrzałam na mój złoty naszyjnik z lampionem.Nie poddam się! Zerwałam się z ziemi.
-Nie poddam się!!!-krzyknęłam na cały głos. Zaczęłam biec prosto przed siebie. Jaki jest mój cel? To proste! Najbliższa wataha.
Biegłam już bardzo długo. Nagle zobaczyłam las...Weszłam do niego. Było ciemno. Bałam się. Zrobiłam małą kulkę światła aby ciemności nie udało mnie się pożreć w całości.nagle usłyszałam jakiś trzask suchych gałęzi. Znów zaczęłam biec przed siebie. Biegłam coraz wolniej i wolniej. Brakowało mi tchu. W końcu ujrzałam teren jakiejś watahy. Przede mną było małe urwisko. Rozejrzałam się. Wszędzie było o wiele bardziej stromo.
-Więc muszę iść tędy.-pomyślałam.Ale czy to aby bezpieczne dla szczeniaka (prawie nastolatki) by zapuszczał się w obce tereny watahy? Ale czym jest niebezpieczeństwo dla szczeniaka? Z początku tylko żartem i śmiechem...
Jak na szczeniaka byłam dosyć sprytna. Byłabym zapewne niesfornym szczeniakiem gdyby nie moje przeżycia. To one mnie tak wychowały.

Nagle zobaczyłam jakiegoś kruka krążącego nade mną.
-Kim jesteś kruku?-zapytałam
-Szpieeeeg. Szpieeeeeg.- zaskrzeczał czarny kruk. zobaczyłam jak na dole zbierają się wilki. Nagle porwała mnie trąba powietrzna. Po chwili byłam już na dole. Dosłownie. Leżałam bowiem na ziemi.
-Kim jesteś i co tu robisz?!- warknął na mnie jakiś biało-szary wilk ze skrzydłami.
-Ja...ja...-jąkałam się.
-Ej...co tu się dzieje?- nagle ujrzałam jakiegoś brązowego wilka z licznymi bliznami.
-To szpieg.
-Ten szczeniak ma być szpiegiem?! Nawet jeśli nim jest to i tak w to nie uwierzę.
-Kruk twierdzi inaczej.
-A kruk ma ptasi móżdżek.-warknął na niego.-A więc powiedz nam coś o sobie.
-...-nie lubię być w centrum uwagi...byłam trochę speszona, ale szybko wzięłam się w garść i stanęłam na równe łapy.-Jestem Daralurach Kataleja.-przedstawiłam się.
-Czego tu szukasz?
-Watahy.
-Jakiej?
-Przyjaznej. -odpowiedziałam.
-Znasz może jakieś konkretne watahy na tych terenach?- zapytał mnie biało-szary wilk
-Nie.-pokręciłam przecząco głową.- Ptak się myli.
-Wiesz coś o watasze Stipant Veritatis?-znowu pokręciłam przecząco głową.
-Trzeba będzie cię przedstawić Alphie...-zamyślił się brązowy wilk. -Nevis, zaprowadź ją do Alphy.
Nevis spojrzał na brązowego wilka, a później na mnie.
-Chodź. -powiedział krótko, lecz wyraźnie i podreptałam za skrzydlatym wilkiem. Jego skrzydła wyglądały na duże i silne. Były białe z końcówkami różnych odcieni szarości.
Chciałabym takie mieć...-pomyślałam. Byłam bardzo zmęczona więc nie nadążałam za wilkiem. Jakaś czarna wadera stała przed wejściem do jaskini.
-Alpho, wybacz, że Ci przeszkadzam. Jakiś szczeniak przypętał się na nasze tereny. Ponoć szuka przyjaznej watahy.
-Hm...przyjaznej? Zależy dla kogo.-uśmiechnęła się.-Kim jesteś i skąd pochodzisz?
-Jestem Daralurach Kataleja...i pochodzę...znikąd.-spuściłam głowę.
-Hm...rozumiem. A co z twoją rodziną?-na te pytanie spojrzałam wysoko w niebo. To wystarczyło.
-Jeśli chcesz możesz dołączyć do nas.
-Dziękuję...
-A teraz niech ktoś cię oprowadzi...hm...Scoth!-zawołała jakiegoś szczeniaka mniej więcej w moim wieku.
-Oprowadź nową po terenie watahy.-powiedziała.
-Dobra.-odpowiedział,a Alpha i Nevis weszli do jaskini.
-Jestem Scoth.
-A ja Daralurach ale możesz mi mówić Dara.-uśmiechnęłam się.
~~~~~~~
No to pierwszą notkę mam już z głowy...Czybym nie dołączyła do właściwej watahy? ;D
O to się nie martwcie...*udaje tajemniczą*

2 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie, podoba mi się. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłe, fajnie się czyta. W sumie to trochę zabawne, że dołączyłaś do naszej watahy, a tak na prawdę jesteś z nimi :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill