- Ostatni raz to wszystko widzisz! - wskazał na niebo drzewa, słońce i uśpił...
A zaczęło się tak...
Słońce wstało a życie budziło... Piękny wschód słońca... Gwiazdy znikające w promieniach słońca... Śpiew ptaków... A biała była już w pościgu za zwierzyną... Ostatni oddech... Ostatnia iskra życia... Koniec... Po nim...
Wadera kończyła już jeść jelenia gdy nagle usłyszała strzał. Położyła uszy po sobie. Nie chciała ich spotykać bo to oni ją zmienili. Łza kręcąca się w jej oku spłynęła po policzku... To oni zabili jej jedyne coś co kochała.. To oni zabili małego Connora. To oni zabili jej dziecko.. Jedyne. Chociaż chce się mścić nie umie.
Mały biało czarny bardzo porywczy do walki szczeniak leży ledwo łapiąc oddech ... - Mamo ni-gdy Cię nie o-pu-szc-zę . Ko-cha-m Ci-ę - przeszedł go spazm - N-ie zbli-żaj się już ni-gd-y wię-ej do ... - złapał trochę powietrza - nich. Do-bra-noc... - zamkną oczy a ta ryknęła płaczem. Miała już się rzucić w ich stronę ale przypomniała sobie jego słowa " Nie zbliżaj się ; Nigdy Cię nie opuszczę ; Kocham Cię " Znów wybuchła płaczem gdy usłyszała trzask. wzięła szybko w pysk ciało Connora które powoli przestawało być ciepłe i uciekła ... *Strzał* postawiła uszy na sztorc - Przepraszam Kochanie.. Ale muszę .. - Pomyślała i uciekła... Uciekła w stronę huku.
W czasie biegu jakiś jeleń ją powalił, jakiś zając na nią wpadł, coś ją uderzyło... Gdy wyszła na jakąś polane zobaczyła... Grupa ludzi podpalających las i strzelających do zwierzyny. Dobrze że jej nie zauważyli - Teraz zginiecie. ZA TEN LAS I ZA MEGO SYNA - Krzyczała w myślach podkradając się do nich truchtem - Zaraz zginiecie tylko kilka kroków ... - *Trzask!* stanęła na gałęzi - NIE ! - Ryknęła cicho gdy ci ją zauważyli. Koniec. Ruszyła się do biegu . Gdy była na wystarczająco bliskiej odległości skoczyła na jednego z mężczyzn powalając go. Wbiła się mu szybko w szyje rozszarpując ją. Ruszyła na drugiego gdy poczuła ból. Ból wrzynania. Ktoś złapał ją w siatkę. na jej futrze szybko znalazły się stróżki krwi. zawyła z bólu. Jej oczy zmieniły kolor na biały a wokół mężczyzny z bronią wyrosły ciernie . Wył z bólu a on dawał waderze siły. Zaczęła się szarpać i gryźć liny. Nic to nie dawało a jej dawało więcej siły. Mężczyzna już został po ćwiartkowany a ciernie zniknęły. Jakiś inny "goryl" podszedł do niej i powiedział - WIDZISZ TO ! TE DRZEWA TEN ŚNIEG TE KRZAKI I TAMTE ZWIERZĘTA ?! WIDZISZ! Ostatni to raz. Już więcej tego nie zobaczysz ani niczego więcej. Nikt Cię uratować nie zdoła a ty wylądujesz w laboratorium.. - Zarechotał po czym uśpił ją. ....
...Koniec tej bajeczki... A morał jej jest taki. Nigdy się nie zbliżaj jeśli palą ci dom każdy szmer może cie zdradzić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz