Alternatywny tekst

7 lut 2014

Na terenach SV

Przez ostatnie kilka tygodni snuł się jak cień po okolicznych terenach. Obserwował sytuację, starał się wyciągać wnioski. Jak widać między dwoma sąsiednimi stadami nie działo się najlepiej, delikatnie mówiąc. I w końcu, jak się spodziewał, doszło do przelewu krwi. Bynajmniej nie brał udziału w bitwie - obserwował całe zajście z lasu, ukryty pośród gęstych, wysokich drzew. Kilka razy miał ochotę rzucić się w wir walki, ale przecież to nie był jego problem, więc nie chciał się mieszać. Po prostu siedział pod pniem, oparty o niego plecami i patrzył. Przez cały ten czas na jego pysku nie odmalował się ni gram jakichkolwiek emocji. Kiedy między watahami został zawarty tymczasowy rozejm, podniósł się z ziemi i ruszył na przód. Sporo czasu kluczył po terenach watah.
Wtedy usłyszał za sobą głuche warczenie. Przewrócił ze znudzeniem oczami i odwrócił się. Przed nim stał całkiem spory, czarny samiec. Xytherian uniósł brwi do góry.
 - I czego się burzysz? Już sobie idę - mruknął z niezadowoleniem, i już miał ruszyć dalej, kiedy poczuł, że ktoś wgryza mu się w ogon.
Wzruszył barkami.
 - Puszczaj mnie.
Ból nie ustał.
 - Jak chcesz.
Wilk jednym szarpnięciem uwolnił ogon z uścisku szczęk rywala. Odskoczył nieco i ustawił się do niego przodem, wysoko unosząc głowę.
Nie minęła nawet sekunda, kiedy Xytherian zaatakował przeciwnika mocnym podmuchem wiatru, który odepchnął go na jakiś metr, dając samcowi więcej przestrzeni. Czarny warknął ostrzegawczo, wyskoczył w górę, i nim Xyth zdążył zareagować, z impetem uderzył go barkiem w pierś. Nie dał mu wiele czasu na złapanie oddechu - ponownie wyprowadził cios, tym razem podcinając przednie łapy Xytheriana, który nie zdołał złapać równowagi i uderzył o ziemię.
 ~ Nieco się przeliczyłem ze swoimi siłami - mruknął do siebie w myślach, podnosząc się z gruntu.
Zanim jednak to zrobił, otrzymał uderzenie w głowę, które skutecznie go ogłuszyło. Przeciwnik, używając magii ziemi, spętał mu nadgarstki i "kostki" lianami, które trzymały wyjątkowo mocno. Gzyt leżał zupełnie unieruchomiony na ziemi, wiercąc się i szarpiąc, kiedy zobaczył przed sobą wyszczerzone kły.
 - A ta maska ci nie przeszkadza, kolego...? - zaśmiał się drwiąco.
Xytherian wytrzeszczył oczy i zaczął wić się jak wąż. Wilk uderzył go w brzuch, co skutecznie powstrzymało dalsze szamotaniny. Przeciwnik, mimo głośnych protestów, ściągnął maskę w dól.
Biały zaczął się krztusić i wiercić jeszcze bardziej. Wyglądał jak ryba wyrzucona na brzeg, bezskutecznie próbując złapać dech.
 - ZAŁÓŻ JĄ Z POWROTEM! - krzyknął z ledwością.
Samiec wyglądał na zaskoczonego, ale jednocześnie w jego oczach błyskały ogniki satysfakcji - nie sądził, że unieszkodliwi przeciwnika tak szybko i w tak prosty sposób. Uśmiechnął się z tryumfem, i już miał zakończyć bezskuteczne próby Xytheriana, który nadal próbował nabrać tlenu w płuca, kiedy został nagle powalony na ziemię przez jakiś czarny kształt.
 - Mamy rozejm, głuchy jesteś?! - usłyszał przytłumiony głos. Obraz był rozmyty, oczy zaczynały zachodzić mu czarną mgiełką.
Potem do jego uszu dotarło ciche warknięcie i szybkie kroki. Przeciwnik odszedł. Gdyby biały mógł, pewnie odetchnąłby z nieskrywaną ulgą, ale niestety - nie miał CZYM odetchnąć.
 - Co tutaj robisz? - dosłyszał nad swoim uchem.
 - Załóż... ją... - sapnął na ostatnim oddechu, już niemal odpływajac w czerń.
Na szczęście wadera, jak się okazało,domyśliła się, o co może mu chodzić, i prędko naciągnęła maskę z powrotem na pysk Gzyta, któremu oczy pomału zaczynały wychodzić z orbit. Prędko pozbyła się również lian pętających jego łapy, zaś on niemal zachłysnął się potężną dawką powietrza. Było mu słabo, prawie zemdlał.
 - Co to... - zaczęła.
 - Nie pytaj. - odburknął wilk, dźwigając się z ziemi. Zaraz zachwiał się i niemal upadł. - Szlag.
 - Może lepiej zaprowadzę cię do jaskini. - zaproponowała wilczyca, przyglądając się mu krytycznie.
 - Nie trzeba... - czarna posłała mu karcące spojrzenie. Biały westchnął zrezygnowany, poprawiając maskę na pysku. - No dobra, jak chcesz. Ale tylko na moment, potem zniknę i już mnie więcej nie zobaczycie.
 - Może być. - wadera wzruszyła barkami i ruszyła na przód. - A tak właściwie, jak masz na imię?
 - Xytherian.
 - A ja Saphira. Witamy na terenach Stipant Veritatis. - oznajmiła z udawanym entuzjazmem, ale wilk był zbyt spostrzegawczy, żeby nie dosłyszeć w jej głosie dziwnego smutku.

 ~ Dzięki Bogu nie zobaczyła zarodników... - przemknęło mu przez myśl.


***
Pierwsza notka. W KOŃCU. Mam niesamowity zapłon, co? ;3

5 komentarzy:

  1. No nareszcie! *wadera uśmiechnęła się miło.* Czekałam na Twoją notkę z niecierpliwością!
    Miło, że "powróciłeś" Xyterianie. Notka świetna, masz fajny styl pisania i miło się czyta.
    Ha, zaskoczyłeś mnie, że się tam znalazłam! ^^
    Ale to ostatnie zdanie pozostawia wiele do myślenia. Zdradź mi, jakich zarodników? ^^ *Saphira jest ciekawska.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Xytherianie* Wybacz, to przez moje roztrzepanie i nieuwagę. Dostanę wybaczenie?

      Usuń
    2. A, tego to nie powiem. ;3 Nie wolno tak od razu zdradzać wszystkich tajemnic, inaczej postać byłaby nieciekawa. c:
      I oczywiście wybaczam, nic się nie stało. ;3;

      Usuń
    3. No postać świetnie wymyślona! Pierwsza notka i już pierwsza walka, haha, też tak zrobiłam bodajże! ^^

      Usuń
  2. Wow, suuper notka! Na prawdę mi się podobała :D Nic dodać, nic ująć. Masz fajny styl i postać. I mnie ciekawi jedna rzecz: kim jest ten czarny wilk? (błagam, powiedz, że to nie Sant! Bo jeżeli tak, to się załamie no... i mu się oberwie xD)
    Przepraszam, ale moją wenę pisarską dałam na napisanie komka notki wcześniej. Wybacz, raczej nic więcej nie wykrzesam *chyba że chcesz poznać Terrę od strony "cioci" (Nera wie o co chodzi xD), czyli taka, co się każdego jego bezpieczeństwa czepia.
    I nie przejmuj się, że dopiero teraz napisałeś. Lepiej napisać po jakimś dłuższym czasie, niż w ogóle, co nie? ;3
    Notka super, czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill