Alternatywny tekst

21 mar 2014

Wspomnienie

Wojna. Wszedzie leje sie krew, a co chwila pada bezwladne cialo wilka. Przechodze pomiedzy trupami, a moje biale lapy brudza sie krwia ktora rozlewa sie na ziemi duzymi strumieniami. Wzlatuje w gore, nie poddaje sie. Walcze w gorze ze skrzydlatym, szarym wilkiem. Nagle czuje ze moje skrzydla staja sie coraz ciezsze i opadaja w dol. Nie moge nimi machac, nie moge wzleciec. Sa jak skrzydla ze sniegu, ktore zamiast latac, opadaja powoli w dol niczym sniezynki. Mocne uderzenie w ziemie. Leze, a moje lapy odmawiaja mi posluszenstwa. Pragne wstac, lecz nie moge. Nie czuje juz nic. Widze tylko wilka o czarnej siersci...Draco? Tak, to jego sylwetka pochyla sie nade mna czule.
-Wszystko bedzie dobrze...-szepcze mi do ucha. Nagle ten sam szary wilk rzuca sie na niego.
-Zdrada...-wysyczal przez zeby przeciwnik i wbija kly w tchawice Draco.
-DRACO NIEEEE!!!!- krzycze i dysze.  Budze sie.
-Nera, spokojnie to tylko zly sen. - usiadl przy mnie i lizna w policzek. Wtulilam sie w jego geste futro.
-Byl zbyt realistyczny.- westchnelam z przerazeniem w glosie.
- Jestem tu, nic Tobie nie grozi. Cale szczescie ze sie wybudzilas.- powiedzial . Ten sen to byly fragmenty ostatnich wydarzen, a takze czesci zmyslonej historii.
-Ale Venus...
-Tak.- powiedzial smutno. - Jestem pewny ze byla wspaniala Alfa.
-To prawda, byla. Zasluzyla na ten piekny grob...ja...Pamietam jeszcze jak mnie przyprowadzila tutaj. Moja matke rowniez przygarnela, gdy ta byla jeszcze szczeniakiem...To...Trudno mi uwierzyc, ze...-jakos nie moglo mi przejsc przez gardlo.- Jej nie ma.
-Na pewno jest teraz w lepszym swiecie. Nie mozemy pozwolic na to by jej poswiecenie poszlo na marne.
-Sadzisz ze Sunev znow zaatakuje?- zapytalam a on spojrzal mi w oczy.
-Nie myslmy teraz o tym. Nie chce czegos...wykrakac. Sprobuj zasnac, jest bardzo wczesnie. Gwiazdy nadal swieca.
-Nie bede mogla juz zasnac.
-Ostatnio sie nie wysypiasz.
-Dziwisz sie? Zbyt duzo przezyc...Ciagle snia mi sie koszamry o wojnie. O tym jak wszyscy...umieraja...i ty...rowniez. - moj glos drzal.
-Ale jestem tutaj. -powiedzial i dodknal mojego nosa swoim. - Nie tylko ty masz koszmary -powiedzial.
-Hm?
-Mi rowniez sie sni ze Ciebie trace...ze nie umiem cie uratowac. Nawet nie wiesz jak sie wtedy o Ciebie balem. Gdybym mogl zakazalbym Tobie w ogole brac udzial w bitwie, ale nie moge, bo i tak caly czas martwilibysmy sie o siebie, lecz na odleglosc, a tak moge Ciebie wspierac i bronic. Kocham Ciebie i wiedz ze zawsze tak bedzie.
-Draco...Ja takze Ciebie kocham...-wyszeptalam i otarlam sie o jego futro. -Sprobuje sie zdrzemnac...-powiedzialam i zwinelam sie w klebek obok niego.

Otworzylam oczy. Pierwsze promienie slonca zaczely ciekawsko zagladac do jaskini. Wstalam. O dziwo wszyscy jeszcze spali.
-Nera! -uslyszalam glos jakby przez mgle. -Nera!- ktos mnei wolal. Glos dobiegal z zewnatrz. Wyszlam z jaskini i ujrzalam rozpromieniona Leyle- moja matke.
-Mamo...-tylko tyle zdolalam powiedziec. Jej brazowe futro lsnilo w swietle niczym drobinki zlota. Usmiechala sie promiennie lecz bylo w jej oczach troche smutku, jednak o dziwo nie probowala mnie dotknac, a ja nie wyciagalam ku niej nawet lapy. Jakby cos mowilo mi ze rozplynie sie w powietrzu. Ze jej tak naprawde nie ma, lecz przeciez stala przede mna w calej swojej okazalosci.
-Wiele rzeczy sie dzieje w Stipant Veritatis. Wiele historii i sciezek zagmatwanych...Przyszlosc niektorych jest krucha i bliska...
-Mamo co ty mowisz?
-Prosze uwazaj na siebie. Pierwsze krople wskazuja deszcz. Deszcz to cisza przed burza. -powiedziala i zniknela. Nawet nie zdazylam krzyknac, lub chociazby sie poruszyc. Po chwili krajobraz zniknal.

Otworzylam oczy. Wiec to byl sen? Przeciez byl taki realistyczny! Nie to nie mozliwe...Ona tu byla. Napewno tu byla! Pierwsze promienie slonca wchodzily smialo do jaskini. Wyszlam na zewnatrz. Slonce bylo dokladnie tam gdzie w snie na jawie. Tylem do niego stala moja matka... Przypomnialy mi sie jej slowa:   Pierwsze krople wroza deszcz. Deszcz to cisza przed burza. 
Usiadlam wpatrujac sie w wschod slonca, ktory zapowiadal piekny dzien. Nie wiem dlaczego, ale przypomniala mi sie wojna miedzy moja ojczysta wataha Natury, a nieproszonymi goscmi.
Byl dzien jak codzien. Wataha Natury tetnila zyciem gdy tylko swiat budzil sie na nowo. Wilki bawily sie beztrosko. Mloda wadera przysiadla sie niedaleko nich. Miala niebieskie oczy i czarno-szare futerko. Byla troche niesmiala. Co prawda od czasu do czasu bawila sie z innymi ale jakos wolala trzymac sie na uboczu, ot tak po prostu. Lubila spokoj i cisze. Wyczarowala krzysztalowego motylka, z wody ze strumyka, ktory plynal opodal. Jej rodzice byli z niej dumni, ze tak szybko pojmowala techniki magii wody. Byla to para Betha - Leyla i Dark -ktorzy postanowili pozostac na starych ziemiach, zamiast podazyc dalej, razem z Wataha Zycia. Chcieli zalozyc rodzine i udalo im sie to. Mieli swoja coreczke- Nere. Mloda wadera, czesto brala lekcje u Niebieskiego Tygrysa przy wodospadzie, ktory uczyl rowniez jej matke. Gdy tylko slonce znalazlo sie w najwyzszym punkcie, poszla do swojego Mistrza, na kolejna lekcje. Odwitala sie ze swoja matka i ojcem, jak to miala w zwyczaju i poszla przed siebie. Gdy wrocila, doznala szoku. Na polanie rozgrywala sie walka na smierc i zycie. Wataha zostala zaatakowana w bialy dzien. Drzewa, jak i cala polana jarzyla sie ogniem. Jakis wilk zmierzal wlasnie w jej kierunku, by zadac jeden, ostateczny cios. Zamarla w bezruchu. W ostatniej chwili pojawila sie przed nia Leyla, ktora zdazyla krzyknac "Uciekaj!" i rzucic sie na przeciwnika. Ten krzyk ja obudzil. Uciekala pomiedzy plonacymi sie drzewami, jej lapy same powedrowaly ku groty za wodospadem, Niebieskiego Tygrysa. Z poczatku nie umiala wydobyc z siebie zadnego dzwieku, lecz gdy juz opowiedziala wszystko co zobaczyla, a bylo tego zbyt duzo na jedna osobe, Tygrys schowal ja w jaskini, przyzekajac ze obroni ja przed zlem. Mala grupa wilkow przybyla za jej tropem, jednak tak szybko jak sie pojawili, tak szybko zgineli. Gdy bylo juz po wszystkim, nie zastali nic, a raczej niczego, co moznaby bylo uratowac. To byl najgorszy dzien w jej zyciu...Gdyz zostala pozbawiona wszystkiego, co kochala.

- Teraz, mam jeszcze co ratowac. Mam rodzine, swoich bliskich, Draca. -pomyslalam.
Pierwsze krople wroza deszcz. Deszcz to cisza przed burza. Nagle cos do mnie dotarlo, jednak byla to zla wiadomosc. Skoro burza to wojna, to krople deszczu sa jej wojownikami...

***
A teraz pare przerposin:
Przepraszam za to ze bez znakow polskich, ale niestety sie nie da >.< 
Przepraszam za nie pisanie i tym samym za nieobecnosc.
Przepraszam, jesli cos jest nie tak z obecna akcja na blogu, bo trochu sie pogubilam.

1 komentarz:

  1. Ciekawa notka, nie sądziłam, że będzie taka długa. Fakt, brak polskich znaków jest irytujący i to bardzo, czasem ciężko się doczytać, no ale cóż, nic się na to nie poradzi. Treść notki szybko poprawia humor po tamtym ubytku. I na koniec dodam jeszcze jedno; na prawdę nie dziwię się, że się pogubiłaś, ja się pogubiłam już przed wojną ;_;

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill