Alternatywny tekst

15 mar 2014

Memories.



Biała niczym śnieg wilczyca o brązowych łatach siedziała na skraju jeziora nucąc cicho jakąś melodię. Chciała jakoś pozbyć się smutnych i załamujących myśli. Nie wyglądała za dobrze, miała podkrążone ślepia od wielu godzin płaczu, a jej futro straciło blask, wydawało się być bardziej szare niż białe. Lampion przyczepiony do jej ogona święcił się nikle. Była zmęczona, była zdołowana, była zmartwiona. Nadal nie mogła pogodzić się z myślą śmierci Venus, a potem również o śmierci Freth. Dodatkowo w dniu pogrzebu Freth pojawił się jej duch, który wyjawił kto jest jej mordercą, była przy tym, słyszała to wszystko... I wiedziała, że to się dobrze nie skończy. Całe SV było pogrążone w żałobie, a SS nie zaatakowali ich tylko dlatego, że mieli z nimi pakt. Pakt w którym obie watahy miały zakładników. Biała wpadła na chwilę w zadumę, myślami powędrowała do Conalla. Nie wyglądał żeby jakoś szczególnie przejął się tym, że jest zakładnikiem SV. Nie podobało się jej jego zachowanie... I jeszcze ta sprawa z.... Przełknęła głośno ślinę, rozmyślania przerwał jej wielki ból głowy. Skrzywiła się i zaskomlała cicho. Zdecydowanie ktoś właśnie w tym momencie umarł, miała tylko nadzieję, że to nikt z watahy. Wzięła głęboki wdech i powoli podniosła się z ziemi. Ruszyła przed siebie powłuczając małymi łapkami. Lampion wraz z jej ogonem ciągnął się po ziemi, nie miała dzisiaj siły żeby wyżej go podnieść.
Niespodziewanie wpadła na kogoś. Troche przymruczona upadła na tyłek i rozejrzała się dookoła. Jej spojrzenie zatrzymało się na lazurowych ślepiach wadery.
-Kacy... - powiedziała cicho marszcząc pysk.
-Sash. - mruknęła szamanka i potrząsnęła nieznacznie łbem.
Nagle stało się coś dziwnego, lampion na ogonie białej wadery rozjaśnił się intensywnie białym światłem.
- Co sie dzieje? - zapytały jeszcze równocześnie patrząc sobie w oczy, po czym obie odpłynęły w ciemność...
Urywki wspomnień...

Czarna suknia szeleszcząca przy każdym jej kroku. Pióropusz z czerwonymi i czarnymi piórami. Ciało Frethye, pozszywane rany zmarłej. Przyczepienie noszy z ciałem do jelenia. Smutna wędrówka na miejsce pogrzebu. Gra na skrzypcach.

Dylemat. Zachmurzone niebo. Przejmująca i smutna melodia. Widok przybywającej szamanki wraz z ciałem Freth. Widok wszystkich zebranych na pogrzebie. Łzy napływające do jej bladoniebieskich oczu.

Nie odczuwanie wielkiego smutku. Chęć odprowadzenia duszy Frethye na drugą stronę. Zaciągnięcie noszy z ciałem na drewniany stos. Jej słowa przemowy do zebranych…
„Bracie. Siostry. Dzisiaj, na nasze serca spadł ogromy smutek. Zebraliśmy się tu, by pożegnać wilczycę Frethye. Niektórzy ją znali, niektórzy mniej, a niektórzy kojarzyli ją jedynie z widzenia, jednakże żal dosiągł każdego. Frethye zginęła z ręki wrogiego wilka, zapewne nigdy się nie dowiemy przez kogo. Żegnaj Frethye.” …Podpalenie stosu… Łza spływająca po jej policzku.

Przemowa Kacy, żal z powodu utraty członka watahy. Ogień powolnie pożerający martwe ciało Frethye. Wręcz namacalne odczucie śmierci, które unosiło się w powietrzu. Płacz rozpaczy. Odwrócenie spojrzenia. Biały jeleń, który opada na jedno kolano…

Płacz nieba. Wielki ogień i grzmot. Pojawienie się widma. Słowa Freth „ Wiem kto mnie zabił. Choć nie wiem czy ma to dla was jakieś znaczenie… Zabił mnie wilk, który jest wśród was. Zabił mnie posiadacz bladoniebieskich ślepi. Zabił mnie ktoś, kto potrafił wywołać mgłę i sam się w nią zamienić. Zabił mnie Conall.” Zniknięcie ducha.

Pełne zaskoczenie. Dym formułujący się w sylwetkę martwej. Usłyszenie imienia zabójcy. Conall, Conall, Conall, imię kręcące siew kółko po jej głowie. Wlepienie bladoniebieskich ślepi w czarnego basiora. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie się ziało.

Niepojęta wściekłość. Odnalezienie spojrzeniem Conalla. Chóry szum drzew. Poruszenie panujące wśród zebranych. Szepty, piski, warczenie.

Widok zdenerwowanej szamanki. Wiatr smagający jej włosami i suknią. Pnącza wyrywające się z pod ziemi i owijające się w około łap Conalla. Serce, które biło jej jak oszalałe. Sztylet, który nagle zmaterializował się w dłoni Kacy.

Warknięcie Conalla. Jej irytacja na widok obojętności i spokoju samca. Patrzenie prosto w jego bladoniebieskie ślepia. Przerażająca cisza. „Czy ty zabiłeś Frethye” pytanie, które odbiło się echem po lesie.

Upieranie się Conalla o jego niewinności. Ponowne odwrócenie wzroku.


Jak niespodziewanie to wszystko się zaczęło, tak samo nagle się skończyło. 
Sasha leżała zwinięta w kłębek trzęsąc się cała. Nie chciała wracać do tych wspomnień, nie chciała. Zerknęła w stronę Kacy, która wyglądała na zdziwioną po tym co właśnie się stało. 
-Też to widziałaś? - zapytała cicho Kacy. Biała skinęła nieznacznie łbem. Szamanka wpadła w zadumę, zaczęła się zastanawiać co właściwie spowodowało powrót do ich wspomnień z pogrzebu Frethye.


--------------------------------------------
Ktoś w końcu musiał napisać notkę o pogrzebie Freth... a że z Kacy nie chciało nam się przerabiać całej rozgrywki z chatu, to skróciłyśmy to wszystko do minimum. xd

8 komentarzy:

  1. No bo zajęło by to zbyt długo, a ja nie umiem skracać. Czepiasz się, no.
    Ale powiem Ci, że opowiadanie krótkie, to bardzo fajne.
    Moje uznanie i słowa pochwały.
    |K.E.Debusher.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne, fajne. Podoba mi się. Szczególnie sposób zapisu kolorowej części notki. Świetna notka, na prawdę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego 'Frethye'? xD
    Pomimo, że skrócone, to i tak fajnie się czyta :3

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill