Alternatywny tekst

22 mar 2014

Venus wybacz, ale musiałam

Biała wadera spała. Była strasznie wykończona po wszystkim co ostatnio dało się w watasze. Dodatkowo co chwilę ktoś umierał, to bolało. Zastrzygła wielkim uchem przez sen. Na jej pysku pojawił się delikatny uśmiech... Pamiętała, pamiętała wszystko odkąd trafiła do SV... Pamiętała wzloty i upadki.. Jednak teraz nie potrafiła myśleć o tych złych momentach... Teraz po jej głowie łaziły te miłe chwile spędzone z resztą watahy, z Venus...

~*~
-Hmm...-Venus zastanowiła się. – Historia SV... no cóż, raczej ci nie opowiem bo sama jej nie znam.- zachichotała. -To wszystko istnieje już na prawdę bardzo długo. A jak dla mnie, najciekawszym miejscem są górskie stoki, o ile lubi się zwiedzanie jaskiń, i zjeżdżanie z górki. Biała wadera z przypalanymi łapami i uszami weszła na polanę.
-Witam -uśmiechnęła się do wszystkich, a lampion na jej ogonie zakołysał się na boki.
Po chwili podeszła do Venus i powiedziała jej coś na ucho.
-Tak Sasha.- Venus skinęła lekko łbem.  
-Nie chciałam przerywać, przepraszam – biała z uśmiechem na pysku odeszła kawałek i usiadła pod jednym z drzew. Czarna spojrzała na wilczycę.
-Nic nie szkodzi.-odparła spokojnie, i ponownie usiadła, nie wyczuwszy od nikogo agresji. Zawsze wolała się mieć na baczności, ot co, ale skoro teraz jest niemal pewna, że wszyscy są pokojowo nastawieni, może trochę "wyluzować". W końcu z gardzieli Venus wydobyło się ciche westchnienie, dawnego życia w stadzie. Ha, no i ten przeklęty ryś, który pozbawił ją oka. Jakże ona nienawidzi tych kotów, brr! Poruszyła łbem zrzucając z niego nasiona dmuchawców. Sasha zastanowiła się chwilę. Nie, nie mogła się powstrzymać... Uśmiechnęła się promiennie, po czym skoczyła na Venus chichocząc.
- Jupi! Sorki, nie mogłam się powstrzymać. – stwierdziła rozbawiona filigranowa wadera.
-Saaaashaa!-wrzasnęła Venus udając złość, i wybiegła spod wilczycy. Po chwili zaśmiała się i ruszyła na nią, robiąc groźną... no dobrze, śmieszną minę. Wytrzeszczyła oczy, i wywaliła język.
-Umrzyj!-krzynęła raz jeszcze, nie mogąc opanować śmiechu. Biała teatralnie upadła na ziemię.
-Okey umieram –położyła się śmiejąc się jak opętana. 
- Albowiem moc mistrza Yody jest wielka!- krzyknęła Venus i rzuciła się na wilczycę, wymierzając w nią sporą porcję łaskotek. Też śmiała się jak opętana, nie mogła przestać. Oo, jakże ona dawno nie rechotała z byle czego!
-Do...dobra... V...v..Venus... k...oniec... – wadera światła wydyszała przez śmiech.
-Nje! Zło pokonane być musi, Venus nietykalna być!- oznajmiła śmiejąc się prawie do łez, nie przestawała łaskotać Sashy. Haha, jej moc rzeczywiście była wielka! Przez ta okrutną dawkę morderczego rechotu, czuła że zaraz spadnie na ziemię, i zacznie się w tarzać. Ale łaskotanie musi trwać! Sasha nie mogła już wytrzymać łaskotek, w końcu lampion na jej ogonie zaświecił jasnym, oślepiajacym blaskiem.
- Ups... – mruknęła cicho tłumiąc chichot.
-Grooor! - krzyknęła niskim głosem Venus i zwaliła się na ziemię. Na prawdę wyglądała jak martwa, z tą rozpłaszczoną postawą i wywalonym jęzorem. Jakimś cudem opanowała śmiech. Kiedy Venus przestała łaskotać białą światełko w lampionie przygasło łagodnie. Wadera próbowała uspokoić oddech i nawet nie spojrzała na Venus. Alpha dalej leżała w tej samej pozycji. Mm, nawet wygodnie. Venus najnormalniej w świecie... zasnęła! Nie no, teraz na prawdę jest martwa, oczywiście, w przenośni. Kiedy Sash się uspokoiła wytarła łzy z oczu i zobaczyła Venus. Wygladała jak martwa, ale jej klatka piersiowa unosiła się, czyli oddychała. Przyjżała się jej bliżej, nikt by tak świetnie nie udawał martwej co oznacza, że Alpha…
- śpi... -wyszeptała na głos i zaśmiała się cicho. Pozwoliła jej spać i odeszła kawałek siadajac przy drzewie.
-Mzeses...- czarna wydała z siebie tajemniczy dźwięk, który mógł być słowem... albo przypadkowym zlepkiem liter. Ta sytuacja powtórzyła się kilka razy. Nagle, jak się Venus nie zerwie na nogi, jak nie wystrzeli do przodu...- Ratuujcie!-wrzasnęła przerażona jak nigdy. Sasha podskoczyła słyszac krzyk Venus i zerwała się na równe łapy.
- Co? Gdzie? Jak? Kiedy? –zapytała zdezorientowana. Alfa wytrzeszczyła oczy, jednak po chwili zdała sobie sprawę, ze to tylko sen.
-O matko...- zwaliła się na ziemię i niespokojnie dyszała.- Najgorszy koszmar w karierze koszmarnych koszmarów rodem z koszmaru koszmarnego koszmaru! 
-Co ci się śniło? –zapytała biała i usiadła obok Venus.
-Ryś.- odparła- Wiem, to zabrzmiało banalnie, ale ja się panicznie boję rysiów.- wytłumaczyła biorąc głęboki oddech.- Nienawidzę ich, od czasu gdy jeden pozbawił mnie oka. - westchnęła zażenowana swoim fatalnym położeniem w tej sytuacji. 
-Rozumiem – Sash poklepała Alphe po plecach. - Rysie sa zUUUUe… -Alfa pokręciła głową.
-Ehh. Nie wiesz, jak to fatalnie wyglądało wtedy. Dziś z resztą wygląda podobnie.- rzekła odwracając głowę. Jakże długo jej prawe oko nie widziało świata... Westchnęła cicho, i znów spojrzała na Sashę. 
-Będzie dobrze... – wilczyca światła uśmiechnęła się do przyjaciółki.- Po prostu nie myśl o tym
-Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić.- zacytowała jakże znane na świecie słowa. Spojrzała do góry, gdzie rozciągała się rozłożysta korona olbrzymiego wręcz dębu. Nudno. Znów. Nagle echem po polanie rozległ się krzyk.
- Hej wszystkim, jestem Sasha! - uśmiechnęła się promiennie rozgladajac po zebranych. Venus coś zanuciła, mianowicie melodię 'Fuck you, fuck you very, very very much!", kiedy usłyszała okropny krzyk Sashy.
- Sasha, na litość boską, rozsadzisz mi uszy.- mruknęła cicho.
-Oprócz tego, że jesteś na pół ślepa będziesz jeszcze głucha... -mruknęła w jej stronę chichocząc.
Primose skulila uszy, nie lubila halasu, szczegolnie piszczenia. Aczkolwiek coz, trzeba bylo sie przedstawic.
- Primose. - Mruknela krotko, chowajac kufe w przednich lapskach. W czarnej coś się zagotowało. Tak, najlepiej nazwac ją ślepcem od razu! Dała Sashy znać o swojej złości już samym wyrazem pyska, ale słysząc nieznajomy głos, jakoś opanowała buzujące w niej emocje.
-Witaj.-odparła jak tylko mogła miło. Sash stanęła przed Venus, wiedziała, że jest wyczulona na punkcie ślepoty.
- Tylko się nie fochaj! –powiedziała szybko błagalnie. Venus miała ochotę teraz po prostu otworzyć oko, i pokazać Sashy jak to wszystko wygląda, ale w porę się powstrzymała. Nie powiedziała jednak nic, tylko usiadła. Nie, to nie jest wcale przyjemne. Szczególnie, gdy rzeczywiście jest się na pół ślepcem.

--------------------------------
czytam za dużo starych logów, przepraszam xd

1 komentarz:

  1. Taki tam fajny odskok od wojny, notka jakiej dawno nie było, po prostu pyszna <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill