Oślepiona,
zmrużyłam oczy przed promieniami wschodzącego słońca. Ciemność ustępowała
światłu i moja warta dobiegała właśnie końca. Wszystko zdawało się być w
porządku, więc postanowiłam udać się na mały spacer po lesie i trochę
rozprostować kości. Przed wyjściem zerknęłam jeszcze na śpiące stado leżące w
jaskini. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i wyruszyłam.
Las przykryty
śnieżną pierzyną trwał jeszcze w zimowym śnie. Ciszę zakłócał tylko nieznaczny
szelest liści na drzewach. Kompletnie straciłam poczucie czasu. Moje myśli
przepełniała ulubiona piosenka zasłyszana kiedyś z głośników laboratoryjnego
radia. Śpiewałam po cichu: „Ucha nadstawiam, słucham jak gra. Muzyka we mnie, w
muzyce ja..”
Wtem usłyszałam
znajome odgłosy, z pewnością nie oznaczające nic dobrego. Stanęłam i
rozszerzyłam nozdrza. Nasz las cały skalany był zapachem człowieka. Woń
dobiegała znad szmaragdowej rzeki. „Ludzka chciwość nie zna granic”-
pomyślałam. Ale jakież było moje zdziwienie kiedy dotarłam nad rzekę i zastałam
tam grupę nastolatków bawiących się w najlepsze przy muzyce, wogóle nie
przypominającej tej do której przywykłam. Dziwne, że nie przeszkadza im śnieg
leżący wokoło. Pewnie zaraz rozbiją obóz i rozpalą ognisko żeby się ogrzać...
Obserwowałam ich
przez chwilę w ukryciu i myślałam jak zachowają się wilki, które wcześniej nie
widziały człowieka. Do rzeczywistości przywołał mnie stłumiony i dramatyczny
jęk Terry:
-Kim oni są?
Nawet nie zauważyłam, kiedy pojawiła się tuż przy mnie, w otoczeniu
leśnego podszycia. Chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią.
-To ludzie. Najpotworniejsze istoty jakie znam.-szepnęłam
zalana falą złych wspomnień.
-Nie wyglądają na groźnych.-odpowiedziała po chwili
obserwacji.
-Są młodzi i najwyraźniej przyszli się tylko pobawić.
Widocznie nie zdają sobie sprawy, co skrywa w sobie szmaragdowa rzeka.
-Trzeba jak najszybciej powiadomić stado-powiedziała nie
odrywając wzroku od rozmawiających ludzi.
Długimi susami
przemierzałyśmy poruszony las. Dotarcie na miejsce nie zajęło dwóm spanikowanym
wilczycom wiele czasu. Z rozpędem wbiegłyśmy do jaskini. Zastałyśmy wszystkich
stojących zaraz przy wejściu. Tam również unosiła się nieznośna woń. Teraz
wszyscy już wiedzieli...
***
Notka nie jest może zbyt długa, ale chciałam wprowadzić nowy wątek bo ostatnio na blogu zrobiło się strasznie pusto. Może w kogoś wstąpi wena i opowiadanie choć trochę się rozkręci :)
Hm... krótkie, ale nawet ciekawe :) Fajnie, że w końcu piszesz :)
OdpowiedzUsuńNom, bardzo ciekawe. Tylko człowiek kojarzę z jakimś końcem czegoś. A w twoich planach ci ludzie mają być źli czy dobrzy? Już w głowie świta mi blade światło weny, ale na razie muszę skończyć wątek, który zaczęłam. Fajnie, że pomyślałaś o nas i wpadłaś na pomysł, żeby dać nam pole do manewru. :)
OdpowiedzUsuńA,i dziękuję, że wystąpiłam w notce.