Alternatywny tekst

27 sty 2013

Xanity

Imię,Historia,Rodzina. :
Zostałam nazwana Xanity . Xanity na cześć mojej Matki . Moja matka była szlachetnie urodzoną wilczycą magi natury.  A mój ojciec był wielkim wojownikiem  jego rodzice byli magami nocy . Wracając do rzeczy . Przed moim urodzeniem była wojna przeciw ludziom . Urodziła się wtedy moja siostra . Po zakończeniu wojny ja się urodziłam z moim bratem który umarł po urodzeniu bo był za słaby . Kiedyś mama mnie zostawiła z siostrą która mnie nie lubiła ponieważ była zazdrosna bo ja byłam najlepszą córką rodziców . Wzięła mnie do pyska i zaniosła gdzieś gdy spałam . Gdy się obudziłam znalazłam się w domu Francuzki która miała córkę . Byłam jeszcze mała , miałam około pół miesiąca . Dostałam mleko i coś do jedzenia . Przez dłuższy czas tam mieszkałam i wychowywałam . Bawiłam się z córką tej Francuzki , Wychodziłam na spacery jako pies , uczyłam się sztuczek i wiele innych zajęć . Pewnego dnia zaczęła się wojna . Ja leżałam koło piecyka , aż wreszcie usłyszałam strzały przestraszyłam się nie wiedziałam co się dzieje . Wreszcie z pokoju wybiegła Francuzka i zaczęła barykadować drzwi . Pobiegłam do pokoju małej córki Francuzki i zobaczyłam że okno jest otwarte a małej Francuzki nie ma i szybko zaciągnęłam tam mamę małej . Padła na kolana i zaczęła szlochać . Nie wiedziałam co robić i polizałam ją po policzku , a ona podniosła swoja zapłakaną twarz z rąk i mnie mocno przytuliła . Powiedziała po Francuzku , że jest wojna . Nie rozumiałam jej bo nie znałam francuskiego języka . Drzwi które barykadowała otwożyły się z trzaskiem . Weszli żąnieże i wzięli kobietę , chcąc ją uratować wskoczyłam na kark jednego z nich i wgryzłam mu się w szyje . Nie chciałam go wtedy zabić lecz... trafiłam w tętnice i odrazu umarł . Francuzka przeraziła się na widok leżącego żąnieża i zaczęła krzyczeć . Wtedy zrozumiałam co zrobiłam i kim jestem . Uciekłam . Biegłam zapłakana do lasu . W lesie znalazłam polane na której było pełno zabitych wilków . Przy skale ujżałam swoją matkę a koło niej mojego ojca . Gdy do nich podeszłam powiedzieli ostatnie słowa : Kochanie znajdz swą siostrę szybko. I zamknieli oczy . Przeraziłam się . Pobiegłam szukać swojej siostry lecz na nic . Zaczęłam biec na przeciw siebie . I wreszcie dotarłam tutaj , gdzie myślę że znalazłam nowy dom i że wreszcie odnajdę swoją zaginioną siostrę . 

Wiek : 8 - 9 miesięcy
Pochodzenie : Francja .
Rodzina : Zaginiona siostra . Matka magiem natury . Ojciec Wojownikiem. Brat .
Przydomek : Eny
Charakter : Miły , poważny, jest przeważnie zamiknieta w sobie nie opowiada o sb za wiele .
Nie lubi : Żołnieży i jak się łapie za ogon lub pysk . Ma odruch ugryzienia.
Urodziny : 01.02
Marzenia : Odnaleźć siostrę .
Ulubione zajęcia : Lubi leżeć straszny z niej leniuch . Przebywać sama .

22 sty 2013

Wszystkiego najlepszego ! : D


W dniu Twych urodzin,
w dniu Twego święta
pewna osoba o Tobie pamięta,
pamięta o Tobie i śle życzenia
by się spełniły wszystkie Twe marzenia,
niech Ci życie słodko płynie
w każdej chwili i godzinie,
aby wszystko się spełniło,
o czym marzysz Twoje było,
byś pogodne miała dni
z głębi serca życzę Ci!
Dla Ciebie Deyano : *


Tak xD Tu masz tort :
 Prezent ode mnie xD
Eleonore ! Ty wiesz o co chodzi xD


☪ Druga szansa ☪

" I had to fall
To Lose it all.."

Była to piękna, gwieździsta noc. Ciszę przerywał tylko dźwięk płynącego środkiem lasu strumienia i szept drzew gdzieś dalej. Księżyc oświetlał swym blaskiem okolice. Spokojna noc.. ale czy na pewno? Wtem, po lesie odbił się echem głośny ryk bestii i bezradny, pełen strachu i cierpienia pisk umierającego wilka.

 ~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~

Otworzyłam szeroko oczy, a z mojego gardła wydobył się krzyk przerażenia. Czułam jak szybko i gwałtownie bije moję serce. Koszmarne wspomnienia do końca życia miały nie dać mi spokoju. Rozejrzałam się wokół. Leżałam na gałęzi ogromnej wierzby na nieznanym mi terenie. Jednak.. co to była za różnica? Błąkając się, wygnana i zostawiona na pastwe losu.  Powoli, ale to bardzo powoli się podniosłam. Wyprostowałam każdą z łap i przeciągnęłam się. Ziewnęłam przeciąglę.
- Cóż.. Kolejny dzień wędrówki.. Ile to już ? Sześć miesięcy ? Tak. Sześć miesięcy. - powiedziałam do siebie.
Doskwierałam mi samotność, dlatego często rozmawiałam sama ze sobą. Może się to wydać chorę.. Ale dla mnie, to normalność. W końcu.. kiedy ostatnio z kimkolwiek rozmawiałam? Oczywiście, parę wilków z nieznanych mi watah spotykałam. Ale zawsze zaczynało się walką i kończyło odegnaniem. Więc niech mi ktoś powie.. dlaczego? Dlaczego to mnie spotkało? Dlaczego, właśnie mnie wszyscy unikają? Posmutniałam gwałtownie i zamknęłam oczy. Z mojego gardła wyrwało sie ciche skomlnięcie. Bestia, która jest we mnie ukryta.. Ona zawsze będzie odpychać ode mnie każdego. Okrutna klątwa.. rzucona na niewinną waderę. Otworzyłam oczy. Fioletowe ślepia, błyszczące niebywałym blaskiem wpatrywały się w las.
- Cóż. Pora ruszać w drogę. - westchnęłam.
Odbiłam się od ziemi i ruszyłam. Nabierałam szybkości. Kolejny dzień wędrówki.. Kolejna nadzieja.. I pewnie kolejna porażka. Minął ranek, południe i nastało po południe. Póki co nie spotkałam nikogo. Postanowiłam zapolować. Skradająć się jak najciszej dotarłam na skraj polany. Wpatrywałam się z głodem w stadko jeleni. Oblizałam pysk i wyciągnęłam pazury.
- Obiad... - zamruczałam.
Wyskoczyłam z krzaków i rzuciłam się na największego samca. Nie miał szans. Przytrzymałam go przy ziemi, wbijając ostre jak żyletka kły w jego szyję. Po kilku chwilach zwierzę znieruchomiało. Odetchnęłąm głęboko i spojrzałam na nie.
- Masz szczęście, że nie chciało mi się z Tobą bawić. - warknęłam.
Pochyliłam się i już miałam zamiar wbić kły w mięso.. Kiedy usłyszałam cichy syk i tupot łap. Gwałtownie podniosłam głowę i w tym samym momencie czarny kształt uderzył we mnie z całej siły zwalając z nóg. Uderzyłam o ziemię. Pociągnęłam nosem. Samiec przyciskał mnie do ziemi jak najmocniej.
- Kim jesteś?! - wywarczał. - Co robisz na naszym terenie ?!
- Spokojnie.. - odparłam słodko. - Poluję. A co, nie widać ?
Widziałam, że ma zamiar wbić mi kły w szyję, kiedy ktoś go zatrzymał.
- Xae ! Kultury trochę ! - biała wadera pacnęłą go lekko łapą w nos.
- Deyana ! - warknął. - Ona weszła na nasz teren !
- Uspokój się. - powiedziała druga wadera wchodząc na polane.
- No nie. - mruknął. - Eleonore ! Ty też ?!
Szarpnęłam się w bok. Samiec natychmiast na mnie spojrzał. Oby dwoję zaczeliśmy na siebie warczeć.
- Dobra.. - mruknęła Deyana. - Nie dajesz mi wyboru.
Biała uderzyła w samca zwalając go ze mnie. Natychmiast wstałam i najeżyłam się. Zaczęłam warczeć.
- Spokojnie. - powiedziała Eleonore. - Nie chcemy z Tobą walczyć.
- Wasz kumpel miał inny plan. - mruknęła patrząc po kolei na każdego.
- Nie martw się. On już taki jest. - odparła Deyana schodząc z wilka.
Xae zawarczał i usiadł.
- Co robisz na naszym terenie? - spytała Eleonore.
- Chciałam coś zjeść. Nie wiedziałam, że to kogo kolwiek teren. Jak tylko skończę zdobycz zniknę wam z oczy.
Oni ze mną rozmawiają.. Szok! Totalny! Kto rozmawiał ostatnio ze mną tak normalnie ?! Odetchnęłam i schowałam pazury.
- Z której jesteś watahy ? - spytał Xae.
- Z żadnej. Nie mam domu. - schyliłam głowę.
- A chciałabyś dołączyć ? - spytała Deyana. - Przydałaby nam się kolejna para łap do pomocy.
Podniosłam głowę i szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w każdego z nich po kolei.
- Wy chcecie.. żebym ja do was.. dołączyła ? - spytałam z szokiem.
- No pewnie. - zaśmiała się Eleonore.
Uśmiechnęłam się. To mogła być szansa.. Szansa na lepsze życię... Cofnęłam się delikatnie.
- Będzie mi bardzo miło.. - wyszeptałam nieśmiało.
No tak.. Ja i to moje zamknięcie w sobie. Podzieliłam się z nimi zdobyczą i ruszyliśmy.. do mojego nowego domu... Tak jak sądziłam.. Los dał mi kolejną szansę. Nie miałam zamiaru jej zmarnować.

~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~

Tak, to moja pierwsza notka. Mam nadzieje, że się spodoba. : ) Chce też poinformować, że założyłam sobie konto na wolf home ; )

21 sty 2013

Luna - KP





Imię:
Luna

Wiek:
3 lata

Płeć:
Wilczyca

Rasa:
Wilk

Data Urodzenia:
29.01

Partner:
Brak

Potomstwo:
Brak

Przyjaciele:
Fire, Oruko

Charakter:
Miła, zabawna. Czasem denerwująca ale da się przyzwyczaić. Lubi pływać, czasami znika watasze z oczu na kilka godzin. Przyjacielska i zawsze ma coś do powiedzenia.

Stanowisko:
Nauczycielka szczeniąt, medyk

Moc:
Woda

No nareszcie do jasnej mendy!!! Ileż można się użerać z tym blogspotem!!! Szlag by go. Pielęgniarka idzie, my sie zmywamy. Bye!


Dance macabre - Saphira Bloody Trancy i Scythe

Don't you dare look at her in the eye,
As we dance with the devil tonight?


Imię: Saphira Bloody
Nazwisko: Trancy
Ksywka: Saph, Saphie, Bloody, Moon.
Wiek: Prawie 2 lata
Płeć: Wadera
Urodzona: 5 czerwca
Rasa: Lunaris Morte
Opis Rasy: Mówią, że wilki z tej rasy są już legendą.. A jednak nie. Jest jej ostatnią przedstawicielką. Wilki z tej rasy są obdarzone mocą Furii.
Partner: Brak ( Ale poszukuje. )
Potomstwo: Brak.
Moce: W większości związane z śmiercią, mrokiem i księżycem. Furia. 
Przekleństwo: Ma w sobie Demona - Scythe.
Pochodzenie: Wyspy Tum Devil. Na tych wyspach prowadzi się zacięta wojna pomiedzy dwoma watahami.
Rodzice: Ojciec Araksjel, Matka Selene i siostra Kalahari.
Historia: Nie zbyt szczęsliwa. Gdy tylko się urodziła została opętana przez demona. Sześć miesięcy po tym zdarzeniu wszyscy myśleli, że demon zniknął. Aż pewnej nocy..Zabiła własną siostrę. Została wypędzona i uznana za morderce. Błąka się po świecie samotnie poszukując pomocy...
Charakter: Nigdy nie zaznała prawdziwej przyjaźni, wszyscy zawsze od niej uciekali czując aurę śmiercią unoszącą się wokół niej. Przez to zamknęła się w sobie. Dawniej była miłą i przyjazną waderą choć trochę nieśmiałą. Teraz przez cały czas jest smutna, a jakiekolwiek uczucia trzyma zamknięte głęboko w sobie. Ale pod tą skorupą kryję się prawdziwe serce, które potrafi kochać i zginąć dla przyjaciół. Odważna i zdolna do wszelkich poświęcej.
Lubi: Przesiadywać w świetle ksieżyca, wyć , walczyć , trenować, wędrować w samotności, latać ( ma skrzydła. )
Nie lubi: Czasu Krwawego Księżyca, gdy wszyscy od niej uciekają, odrzucenia.
Stanowisko: Mag Cienia, wojownik i skrytobójca.
Hierarchia: Proszę by Alfa wybrała dla mnie.
Cechy charakterystyczne: Na szyi zawsze nosi amulet z srebrnym sierpem księżyca, a na przednich łapach ma srebrne bransolety. Na ramieniu ma znak w kształcie krwawego pentagramu, a na plecach i pod okiem dziwne zawijasy oraz fioletowe oczy.
Opis Furii: Jest to niebezpieczna moc. Jej oczy tracą źrenicą, a pazury i kły wydłużają się. Jest istną maszyną do zabijania. Tej mocy używa tylko w ostateczności i w ostatni dzień czasu krwawego ksieżyca.
Demon: Opętuje ją, gdy najbardziej się denerwuję i w czasie czasu krwawego księżyca. Zabija bez ostrzeżenia.



Imię: Scythe
Wiek: Kilkaset tysięcy.
Płeć: Wadera
Rasa: Demon
Moce: Wszystkie możliwe moce demonów rozwiniętę w najlepszym stopniu. Dwie najważniejsze moce:
Furia - Traci nad sobą panowanie( co nie jest rzeczą niezwykłą.), ale jej moce jeszcze bardziej się zwiększają. Kły się wydłużają stając się szablo zębne, tak samo pazury. Zabija wszystko i wszystkich na swojej drodze( co ona zresztą robi cały czas.)
Dance Macabre - Nikt. Powtarzam NIKT nie przeżył spotkanie z Scythe w czasie używania tej mocy. A o co w niej chodzi ? Ofiara i ona są przenoszone do świata " Dimensionum Mortis* ". Tam oby dwoje przemieniają się... W ludzi (Postać Scythe ). Po czym ona tańcząc z ofiarą taniec śmierc( Dance Macabre) zabija ją. Dusza zamordowanego zostaję zamknięta w tym świecie i nigdy nie ma prawa powrócić do naszego świata.
Pochodzenie: Piekło. A gdzieżby indziej tak potężny demon jak ona miałby mieszkać ?
Rodzice: Ojciec śmierć, a matka ciemność.
Historia: Dawno, dawno temu. W czasie kiedy demony i anioły były wolne, Bóg jak i Diabeł walczyli między sobą o władzę. Każdy z nich miał swoich " ulubieńców " czyli najlepszych, najsilniejszych i najbrutalniejszych z wszystkich. Diabeł miał cztery demony o imieniach:
- Ryuk ( czyt. Ryjuk ) - demon chaosu
- Mortis - demon ognia
- Kitsune - demon mroku
- Scythe - demon Furii ( śmierci )
Jednak pewnego razu wpadli w pułapkę i zostali zamknięci w specjalnych kryształach i porozrzucani po całym świecie. Pewnego razu pewna wilczyca dała swojej nowo narodzonej córcę naszyjnik z kryształem Scythe. Gdy tylko kryształdotknął serca wilczki zniknął, a Demon opętał malca.
Charakter: Zabija bez litości i w najbrutalniejszy sposób. Nie obchodzą ją inni. Troszczy się tylko o siebie. Jej celem jest zdobywać coraz więcej mocy i doskonalenie swojej osoby. Ma zamiar kiedyś uwolnić się i odnaleźć swoich " braci ", by wspólnie zniszczyć wszystkich i zawładnąć całym światem.
Lubi: Czas krwawego księżyca, śmierć, tortury.
Nie lubi: Światła, dobra, szczęścia.
Cechy charakterystyczne: Szkarłatne znaki na całym ciele, krwistoczerwone oczy z cienkimi pionowymi źrenicami, wiele blizn, skrzydła upadłego anioła.
Cel: Na razie jej celem jest opętanie w stu procentach Saphiry i zniszczenie watah, które są niedaleko.

~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję.. że mój opis się podoba. Jeśli będzie coś nie tak proszę mówić. : )
* Dimensium Mortis - Wymiar śmierci.

17 sty 2013

Dzisiejsze piekło 1

Siema. Mam troche czasu więc napiszę krótką notę. Długa ona nie będzie, ale na końcu czeka ważna wiadomość. I to nie jest kłamstwo.

~***~
 Po dojściu do rzeki padłam... Czemu? Bo przez całą noc nie spałam. Bez przerwy mi się coś przypominało. A ta za przeproszeniem menda Oruko już dawno walnął w kimono! I z kim tu gadać? Mogłam sobie jedynie wyobrazić jakiegoś wilka i gadać sama ze sobą. Ale no sory, to jest żałosne. Ile razy bym nie próbowała - nie! Szlag.
 - Co za menda! - Wydarłam się na cały głos. Na przeciwko mnie stała Terra i gapiła się na mnie z wyrazem pyska w stylu "Że co? Że to chyba nie do mnie było nie?" - O, siema Terra. Co tam tak stoisz?
 - A ty co się tak drzesz?
 - Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie!
 - Jak stoję? Normalnie. Teraz ty. - Powiedziała powoli zażenowana tą sytuacją.
 - To nie odpowiedź, ale trudno. Ty byś się nie wkurzyła, gdybyś przez całą noc gadała sama ze sobą?
 - A po co ci to? W nocy się śpi.
 - No jakbym nie wiedziała! - zdenerwowana wstałam i przeskoczyłam po kamieniach na drugą stronę. - Chodź coś upolować bo mnie szlag trafi!
 - Ale tego w spiżarni trochę jest!
 - Wale to... - Powiedziałam zniechęcona i ruszyłam w stronę lasu. "Ranem" to nie można było nazwać. To już było południe.
~***~
Fuck. A żem se porę wybrała! Pielęgniarki się drą że mamy spać! O DZIEWIĄTEJ!!! Pozabijam! Ale dobra, dokończę potem. A teraz najważniejsze: mamy nowego członka. Jutro wrzucam kartę. Problem w tym, że blogspot się uwziął i nie chce jej zrobić konta. Według niego 20-latek jest za młody na konto. WTF? Żałosne. Ale nie ważne - za niedługo konto będzie, ale trzeba się pobawić. Jutro karta, a potem jak się uda to zrobimy jej konto. Karta będzie na moim e-mailu. To tyle, bo raraz laptop padnie i bedzie dupa a nie notka, więc żegnam! Ludzie ja tu zginę!!!
































































Nieproszeni goście


   Oślepiona, zmrużyłam oczy przed promieniami wschodzącego słońca. Ciemność ustępowała światłu i moja warta dobiegała właśnie końca. Wszystko zdawało się być w porządku, więc postanowiłam udać się na mały spacer po lesie i trochę rozprostować kości. Przed wyjściem zerknęłam jeszcze na śpiące stado leżące w jaskini. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i wyruszyłam.
   Las przykryty śnieżną pierzyną trwał jeszcze w zimowym śnie. Ciszę zakłócał tylko nieznaczny szelest liści na drzewach. Kompletnie straciłam poczucie czasu. Moje myśli przepełniała ulubiona piosenka zasłyszana kiedyś z głośników laboratoryjnego radia. Śpiewałam po cichu: „Ucha nadstawiam, słucham jak gra. Muzyka we mnie, w muzyce ja..”
   Wtem usłyszałam znajome odgłosy, z pewnością nie oznaczające nic dobrego. Stanęłam i rozszerzyłam nozdrza. Nasz las cały skalany był zapachem człowieka. Woń dobiegała znad szmaragdowej rzeki. „Ludzka chciwość nie zna granic”- pomyślałam. Ale jakież było moje zdziwienie kiedy dotarłam nad rzekę i zastałam tam grupę nastolatków bawiących się w najlepsze przy muzyce, wogóle nie przypominającej tej do której przywykłam. Dziwne, że nie przeszkadza im śnieg leżący wokoło. Pewnie zaraz rozbiją obóz i rozpalą ognisko żeby się ogrzać...
   Obserwowałam ich przez chwilę w ukryciu i myślałam jak zachowają się wilki, które wcześniej nie widziały człowieka. Do rzeczywistości przywołał mnie stłumiony i dramatyczny jęk Terry:
-Kim oni są?
Nawet nie zauważyłam, kiedy pojawiła się tuż przy mnie, w otoczeniu leśnego podszycia. Chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią.
-To ludzie. Najpotworniejsze istoty jakie znam.-szepnęłam zalana falą złych wspomnień.
-Nie wyglądają na groźnych.-odpowiedziała po chwili obserwacji.
-Są młodzi i najwyraźniej przyszli się tylko pobawić. Widocznie nie zdają sobie sprawy, co skrywa w sobie szmaragdowa rzeka.
-Trzeba jak najszybciej powiadomić stado-powiedziała nie odrywając wzroku od rozmawiających ludzi.
   Długimi susami przemierzałyśmy poruszony las. Dotarcie na miejsce nie zajęło dwóm spanikowanym wilczycom wiele czasu. Z rozpędem wbiegłyśmy do jaskini. Zastałyśmy wszystkich stojących zaraz przy wejściu. Tam również unosiła się nieznośna woń. Teraz wszyscy już wiedzieli...
***
Notka nie jest może zbyt długa, ale chciałam wprowadzić nowy wątek bo ostatnio na blogu zrobiło się strasznie pusto. Może w kogoś wstąpi wena i opowiadanie choć trochę się rozkręci :)

13 sty 2013

Konkurs plastyczny: "Narysuj swoją postać"


   Hej,
   Jako nowa edytorka Twórczości SV, ogłaszam konkurs na najlepszą pracę przedstawiającą waszą postać ze Stipant veritatis. Zwycięzca otrzyma dwa plusy, a osoby, które zajmą drugie i trzecie miejsce po jednym.Więcej informacji na "Twórczości SV".

10 sty 2013

Czosnek ♥

9 sty 2013

Chleb ♥

Chleb ♥

7 sty 2013

Aktualizacja 3

Notka specjalna, bardzo specjalna, bo Proszę Państwa, Ven ogarnęła HTML. Na górze strony pojawiła się playlista z muzyką dość nastrojową. W razie potrzeby można sobie zatrzymać, jakby się ścinało. Grunt że (przynajmniej u mnie działa) i mamy piękny podkład!

Więcej w Gazetce :3

6 sty 2013

Aktualizacja 2

Cały weekend walczyłam z blogspotem, i są efekty. Dodałam już Listę Obecności 9działa) na którą wpisałam osoby które podpisały się poprzednim razem. Jest to po prostu cud.

Druga rzecz to to, ze jak widać, skończyłam stronę Twórczości SV. Wciąż będę nad nią pracować, ale potrzebuję waszej pomocy. Ktoś oprócz mnie musi się tym zająć, więc jeśli są jacyś chętni, to zgłaszajcie się pod notką.

Aktualnie pracuję nad schowkiem i mediami, i tutaj również przydałaby mi się pomoc. Oczywiście potrzebujemy więcej dziennikarzy, bo Shadow sama sobie nie poradzi (a ostatnimi czasy jej nie widuję...). Co do schowka, będziemy tak przechowywać okresową grafikę bloga. W ten sposób jej nie zgubimy, a ja tego sama oczywiście nie ogarnę; może ktoś zająłby się ramkami? Talentu graficznego raczej nie mam.

To na razie tyle, ale ostrzegam że mam jeszcze kilka pomysłów w zanadrzu.


 Dopisek

Mamy gazetkę! Tak proszę państwa. Brakuje wprawdzie nagłówka i prace wciąż trwają, ale liczę że mi, tak jak przedtem prosiłam, pomożecie. Media mamy już w kartach, zaproszenia do dziennikarzy wysłane.
Dodatkowo założyłam oficjalnego maila Stipant Veritatis. Teraz tam możecie pisać skragi, zażalenia i pomysły (chociaż nic takiego jeszcze nie dostałam). Szaleństwo zmian.

Yahoo.

5 sty 2013

Elenore idiotką, Rosita wybawicielką.


Tego dnia obudziłam się dosyć wcześnie. Słońce zaglądało nieśmiało zza horyzontu, obrzucając okolicę ciepłym kocem słonecznych promieni. Kilka z nich wpadło do jaskini. Miałam okazję to stwierdzić, gdy lekko przebudzona zorientowałam się, że nocą ułożyłam się tuż przed wyjściem z jaskini. Jak się można domyśleć, blask rzucił mi się na oczy i odsuwał od siebie moje powieki. W końcu przychylnie otworzyłam ślepia i podniosłam z ziemi pysk. Rozejrzałam się po jaskini. No tak, cała sfora spała sobie w głębi jaskini, z dala od światła. Podniosłam leniwie moje ciało i potrząsnęłam nim, chcąc dodać sobie odrobinę energii. Niewiele to jednak dało, więc wyszłam powolnym krokiem z jaskini, rzuciłam Rosicie, która ubiegłej nocy stała na warcie poranne „cześć” i ruszyłam w kierunku najbliższego źródła wody.
Długo iść nie musiałam. Kilkanaście metrów od jaskini było jeziorko. To samo, do którego lubiłam chodzić w nocy po moich koszmarach. Pewnie w tym momencie moja głowa zajęłaby się od myśli na temat tych snów, gdyby nie zmęczenie pobudką. Woda była oczywiście zamarznięta. A bo czemu by nie? Nieco tym zirytowana zaczęłam włazić na lód. Tak, moja głupota nie zna granic. Moim „świetnym pomysłem” było skakanie po środku jeziora, by lód się pode mną załamał, jestem geniuszem. Oczywiście staw nie był rozległy. Wręcz przeciwnie, to była większa kałuża. Weszłam więc na krę i zaczęłam skakać po nim jak idiota. Po chwili do moich uszu doszedł dźwięk lodu łamanego od środka, a po całym lodowisku zaczęły tańczyć rysy. Uradowana tą wiadomością, zaczęłam skakać jeszcze wyżej.
-Elenore! – usłyszałam wołanie Rosity.
Odwróciłam mój tępy łeb w jej stronę.
-Cześć, Rosita! Coś się stało? – spytałam.
Podbiegła do mnie, po drodze krzycząc coś w stylu „zejdź z lodu, zejdź z lodu!”. Oczywiście ja nie zrozumiałam, o co jej chodzi. Chciałam tylko napić się wody. Wilczyca stanęła na granicy gruntu i zamarzniętej wody.
-Elenore! Połóż się, rozłóż swój ciężar i powoli podczołgaj się do brzegu! – powiedziała spokojnie i powoli, aby dotarło do mnie każde słowo.
-Ale ja chcę się tylko napić wody – palnęłam.
-Jak lód pęknie, wpadniesz do stawu i nie wyjdziesz tak łatwo. Zrób to! – powiedziała powoli podnosząc głos do krzyku.
-Dobra, dobra.
Zgodnie z jej wskazówkami, położyłam się i kręcąc całym ciałem zaczęłam podczołgiwać się do niej.
-No, jestem. Mogę już łamać… – moją wypowiedź przerwał ponowny dźwięk łamania - …lód? – dokończyłam.
Nim się zorientowałam, że powinnam skoczyć na ziemię, pojawiły się skutki tego, że, nie rozumiejąc intencji Rosity, nie zeszłam z lodu, a zaledwie do wilczycy podeszłam. Lód załamał się pode mną, a ja wpadłam razem z jego odłamkami do zimnej wody.
-Elen! – krzyknęła Rosita.
Wilczyca podczołgała się do dziury w lodzie i spojrzała na mnie. Machałam energicznie łapami, by utrzymać pysk na powierzchni, jednak lodowe odłamki raniły moje kończyny, stając im na drodze, a woda zmieszała się z niewielką ilością krwi. Na pysku Rosity dostrzegłam dylemat. Zapewne zastanawiała się, czy pobiec po pomoc, czy spróbować dać sobie radę sama. Po chwili zastanowienia schyliła się i łapami chwyciła mnie za barki, a pyskiem złapała za szyję, dość delikatnie, by nie zrobić mi krzywdy, ale i dość modno, by móc podjąć próbę wyciągnięcia mnie. Jednak moje futro trochę ważyło po przesiąknięciu wodą. W wyniku tego siła Rosity ją zawiodła i mimowolnie puściła moją szyję. Jej głowa przechyliła się, a nieśmiertelnik, który wiecznie gościł na jej szyi, zsunął się z jej futra do wody.
-Szlak! 
Wilczyca podjęła jeszcze kilka takich prób, które również zakończyły się niepowodzeniem. Ostatnie, co pamiętam z tej chwili, to niewyjaśniony przypływ ciepła i jakiegoś miłego uczucia. Zapadłam w sen.


Jakiś czas później zaczęłam odzyskiwać świadomość. Ruszyłam delikatnie łapą i zaczęłam coś mamrotać.
-Budzi się! Daryl, Primose, zajmijcie się nią, ja zwiększę ogień – usłyszałam niespokojny głos alfy.
Po chwili poczułam, jak ktoś wpycha mi do gardła jakieś zioła.
-Zjedz to, rozgrzeje to twoje ciało od środka – wytłumaczył Daryl, a Primose zajęła się drobnymi ranami po odłamkach lodu.
Zgodnie z poleceniem, połknęłam podane mi rośliny. Po usłyszeniu, że to mnie rozgrzeje, zrobiłam to bardzo chętnie, gdyż miłe uczucie ciepła i obojętności względem mojego życia minęło odkąd się obudziłam.
-Skończone! Jej rany nie są poważne, po kilku dniach powinny się zasklepić. Lepiej, żeby zaznała odpoczynku – odpowiedziała Primose po około pięciu minutach pracy.
-Odsuńcie się od niej! Ogień musi ją rozgrzać – rozkazała Venus.
Moje rany zostały przemyte przez Primose jakąś substancją. Piekło. Ale zasłużyłam sobie na to… Jakieś pół godziny potem podniosłam łeb i rozejrzałam się po watasze, która wlepiała we mnie swój wzrok.
-Ale… dzwoni mi… w… w… głowie… - wymamrotałam.
-Musisz odpoczywać. To naturalne, że boli cię głowa. Przeżyłaś szok wpadając do lodowatej wody, i to jeszcze nieprzebudzona! – odparł Daryl i podszedł do mnie – masz, to ci pomoże. O ile nie masz jeszcze dosyć lodu – uśmiechnął się i położył mi na głowie kawałek zamarzniętej wody.
-Lepiej idź spać. Jutro będzie już lepiej – dodała Primose.
-Bardzo chętnie… dziękuję wam… - odpowiedziałam słabo i położyłam głowę na mech, który trzymali medycy jako poduszki dla pacjentów.
Spojrzałam jeszcze na Rositę. Nie miała swojego nieśmiertelnika.


Następnego dnia, tak jak mówiła Primose, czułam się o niebo lepiej. Głowa przestała boleć, a rany nie były aż tak dokuczliwe, toteż wybrałam się na spacer. Przypominając sobie o Rosicie i jej nieśmiertelniku, udałam się nad tamten staw, mocno zdeterminowana, by odzyskać utracony przedmiot.
Gdy byłam na miejscu, sprawdziłam, czy nikt mnie nie pilnuje. Byłam sama, więc zabrałam się do pracy. Zaczęłam rozbijać lód od brzegu, aż do dziury do której wczoraj wpadłam. Krótko mówiąc, robiłam sobie ścieżkę. Gdy rozbiłam już tą część kry, wyjęłam roztrzaskane kawałki lodu, by się nie pokaleczyć i zanurzyłam się w wodzie, podpływając do miejsca, w którym wczoraj wpadłam do stawu. Zanurzyłam pysk i otworzyłam pod wodą oczy. Rozejrzałam się. Na dnie coś odbijało promienie słońca. Podpłynęłam do mieniącego się przedmiotu i złapałam go w pysk. Wypłynęłam i szczęśliwa, że mi się udało, wróciłam do jaskini.


-Rosita! Mam coś dla ciebie! – krzyknęłam szczęśliwie u progu jaskini.
Wilczyca siedziała wewnątrz. Podeszła do mnie, przyglądawszy się przedmiotowi, który miałam w pysku.
-Twój nieśmiertelnik! – uśmiechnęłam się i puściłam naszyjnik na ziemię.
Ujrzałam szczęście na pysku wilczycy. Ile razy ją widziałam, tyle razy miała swój łańcuszek na szyi, więc nie trudno się domyśleć, że był dla niej ważny. Po chwili spostrzegła krople wody, które ze mnie ściekały.
-Zanurkowałaś po to? Wiesz, że nie powinnaś? – spytała się poważnym tonem głosu, ale wiedziałam, że w środku jest szczęśliwa.
-Uratowałaś mi życie. Odzyskanie twojego nieśmiertelnika to i tak jest nic – uśmiechnęłam się, a wadera zrobiła to samo.
-Dziękuję.






Jej! Coś dłuższego, niż kilka zadań! Nareszcie! :D Tak, w tej notce zrobiłam z biednej Elenore idiotkę. Wiem, jestem złaaaa :P Ale tak jakoś wyszło, nie miałam szczególnie pomysłu, więc napisałam pierwsze, co mi przyszło do głowy. Pozdrawiam :)

4 sty 2013

Aktualizacje!

*Czarna weszła na skałę i skinęła delikatnie łbem do stada*

Witajcie kochani, mam kilka rzeczy do omówienia. Dodałam właśnie tereny, o które już kiedyś mnie prosiliście. Wykorzystałam do tego celu wcześniej dodane prace Xae, z miejsca chciałam więc jej podziękować. W nagrodę plus, zasłużony z resztą.
Shadow też otrzymuje plusa. Również nieco pomogła w grafice, dość dawno z resztą.

Walczę z blogspotem w sprawie "Twórczości SV", i "Gazetki". Mam głowę pełną pomysłów, ale blogspot nie jest mi przychylny. Nie, powiedzmy inaczej; to ja zbytnio sobie z nim nie radzę, ale mogę zagwarantować, że do końca miesiąca Twórczość i Gazetka będą gotowe.

Oprócz zmian ogólnych, zachodzą również zmian w Regulaminie i Wzorze Wizytówki. Radzę zajrzeć do zakładek Regulamin i Zapisy, i dostosować się do nowych wymogów.
Zaglądajcie również na bieżąco do Informacji, gdyż może pojawić się coś ważnego.

Proszę was tez o wywiązywanie się ze swoich stanowisk. Miło by było gdyby każdy naskrobał notkę, choćby krótką, w której, zależnie od profesji, wykonuje zadanie. Np.

Wojownicy Ćwiczą się w boju; z innymi wojownikami lub same ciosy.
Skrytobójcy Ćwiczą skradanie i szybkie zabijanie (na zwierzynie łownej)
Szpiedzy Ćwiczą skradnie, podsłuchiwanie i kamuflaż.
Łowcy Tropią zwierzynę i po prostu ją zabijają, jak najszybciej i najskuteczniej.
Strażnik nocny Umawia się z kimś, żeby pozorował "włamanie" do jaskini. Oczywiście strażnik stara się do tego nie dopuścić. Odbywa się nocą.
Strażnik dzienny Umawia się z kimś, żeby pozorował "włamanie" do jaskini. Oczywiście strażnik stara się do tego nie dopuścić. Odbywa się za dnia.
Medycy Mogą chodzić po terenach i leczyć ranne zwierzęta, w formie treningu.
Zielarze Zbierają zioła i badają ich właściwości.
Nauczyciele szczeniąt Zabierają szczeniaki na wycieczkę, uczą ich o przyrodzie, zwierzętach itp.
Opiekunowie szczeniąt Wątpliwości?
Nauczyciele magów/wojowników itd. Uczą uczniów xD

To tylko propozycje, ale mam nadzieję że skorzystacie.
Zaś co do szczeniąt; zgłaszajcie się na stanowiska uczniów. Myślę że fajnie by było, gdyby nauczyciele mieli co robić, a i wy może nabraliscie weny.

Jak na razie to tyle, pozdrawiam.

*Czarna ukłoniła się i posłała wszystkim ciepły uśmiech, po czym odeszła*

3 sty 2013

Brak pomysła na tytuł, to piszę to co aktualnie czytacie.

Venus ni stąd, ni zowąd, zerwała się w jednej sekundzie na równe łapy, dławiąc w gardle okrzyk przerażenia, dezaprobaty, i niezrozumienia. Rozejrzała się nerwowo po jaskini. Wszyscy jeszcze spali. Spojrzała na swe łapy; wcale nie wyglądało na to, że tej nocy zdarzył się cud i alfa ozdrowiała. O dziwo ucieszyło ją to, mimo że nieznośne pieczenie powróciło.
Cóż. To był doprawdy, niezwykle realny sen, ale jednak TYLKO sen...
Wadera wyszła na zewnątrz aby się przewietrzyć. Niemal natychmiast uderzył ją, niby bat, podmuch lodowatego powietrza. Czegóż w końcu można się spodziewać, gdy całą okolice otula biała pierzyna. Dawno nie było tak ostrej zimy; temperatura spadła grubo poniżej zera, wszyscy więc woleli grzać się w jaskini.
Wszyscy, prócz Rosity.
Trzymała ona nocną wartę. Jako że i ona, i Shadow zgłosiły się na to stanowisko, czuwały na przemian. Teraz była kolej Rosity, wadera więc posłusznie wykonywała zadanie.
-Co tu robisz?-spytała nagle Venus, a brązowa raptownie odwróciła łeb.
-Hm?-widać było że brakowało jej snu-Ja trzymam nocną straż...
-Wracaj do środka, zmienię się z tobą.
-Ale...
-To rozkaz.
Nie można powiedzieć że wilczycy się to nie spodobało. Tylko w towarzystwie alfy kroczyła dumnie, jednak gdy zniknęła z jej pola widzenia spuściła wzrok, zaszyła się gdzieś w kącie, i już w kilka sekund później zasnęła. Czarna odwróciła na moment łeb i uśmiechnęła się pod nosem.

Pierwsze promienie słońca wyjrzały zza ogołoconych gałęzi, zalewając okolice migotliwą łuną. Oto wstał kolejny dzień.
 Pierwsza oczy otworzyła Elenore. Mlasnęła, ziewnęła, i ospała jeszcze wstała. Otrzepała się by z lekka się ożywić, i spojrzała w stronę wyjścia. Uniosła brwi, w końcu to Rosita miała czuwać nocą. Wzruszyłą tylko ramionami i podeszła do Alfy.
-Dlaczego to ty stoisz, z całym szacunkiem, na warcie?-zapytała ilustrując czarną wzrokiem miodowych oczu.
-Zmieniłam się z Rositą na warcie.
-Dlaczegóż to?-Dopytywała wadera.
-Widać było że miała dość, a jako łowca musi mieć siły na polowanie. Poza tym, ja byłam już wypoczęta. Nie potrzebuję zbyt wiele snu.
-Rozumiem...-Elenore skinęła delikatnie łbem. Nagle jakby o czymś sobie przypomniała.-No właśnie, musimy iść na łowy! Nasze zapasy już pomału się kurczą, tak przynajmniej mówił Xae.
-Pójdę z wami. Muszę rozruszać mięśnie, trochę się zasiedziałam. Lenistwo wzięło górę.
-Nie dziwię ci się. W taką pogodę nikomu nie chce się ruszyć z miejsca. Dawno nie widziałam takich mrozów!
-Ja również. Cóż, widać pogoda tego roku nas zaskoczyła-tutaj Venus posłała waderze uśmiech-Ale niestety, mimo najszczerszych chęci i tak nic na to nie poradzimy. Zima, nie zima, ale jedzenie być musi.
-No, bez jedzenia ani rusz!
Wilczyce zaśmiały się. Dołączył się do nich jeszcze jeden głos-głos Terry.
-Też mogę z wami iść. W końcu im nas więcej, tym więcej upolujemy. A tak jak już mówiłyście, w taką pogodę wręcz zapuszczamy korzenie.
-Masz całkowitą rację, Terro.-przytaknęła Venus spoglądając nań. Elenore uczyniła to samo.
-No hej, jak się wam spało?-spytała Sasha włączając się do rozmowy. Poruszała się z lekka ospale, co świadczyło że raptem parę sekund temu się obudziła.
-Całkiem nieźle.-Odparły wilczyce razem, co przyniosło falę chichotów.
Najwidoczniej dźwięk ten obudził co poniektórych. Xae bowiem wstał, rozciągnął się, i ziewnął głośno. W jego ślady poszła również Shadow, która nieumyślnie uderzyła łapą Primose, która zaskoczona (musiała mieć bardzo lekki sen), odskoczyła i zwaliła się na Fire i Oruko. Reszta obudziła się przez śmiech (albo raczej rechot) osób obserwujących całe zdarzenie. Najdłużej ze śmiechu przewracała się Terra, która aż chwyciła się za brzuch, i omal nie stoczyła się z góry na łeb na szyję, kiedy turlając się ze śmiechu znalazła się na zewnątrz. Przed zamienieniem się w kulę śniegu uchronił ją Daryl, ospały jeszcze z lekka, kiedy chwycił ją za skórę na karku. Ogólnie można przyznać że tamten poranek, a raczej jego część, stado spędziło miło.

Kiedy już wszyscy przestali krztusić się ze śmiechu (chociaż niektórzy i tak jeszcze chichotali pod nosem), Elenore zaczęła gromadzić pokaźną grupę łowców. Nawet Sasha postanowiła zabrać swoją eskortę (szczenięta), żeby zobaczyły na czym to polega.  Więc całym stadem, pod wodzą Elenore, stado ruszyło, by zdobyć jedzenie.
-Już prawie jesteśmy, czuję coraz wyraźniej ich woń.-oznajmiła entuzjastycznie wadera, której nos przemykał gdzieś między tłumem-jakby jej drugie ciało, osobne.
-Skad wiesz ze akurat tutaj będą sarny?-zapytała Sasha trzymająca się tuż za nią.
-Więch, kochana, węch!
Wtedy raptownie wszyscy zatrzymali się, bo oto przed nimi, niby spod ziemi, wyrosło pokaźne stado kopytnych-czyli dokładnie to, czego szukali.
-Ktoś ma jakieś sugestie co do taktyki? Terra?
-Proponuję podzielić się na trzy drużyny; magowie będą stanowili jedną, jako że dysponują mocami. Pozostali podzielą się na połowę; otoczą oni stado, i kiedy Venus da znak, zaatakujecie. Na początek niech to będą dwa osobniki. Magowie oczywiście nacierają na jeszcze jednego lub, w ramę możliwości, kilka innych osobników.
-Doskonały plan, Terro! Ale jaki to będzie znak?
-Proponuję wycie.
-Tak, wycie będzie najlepsze!-Elenore klasnęła w łapy-A teraz do dzieła!
 Wszystko zostało wykonane jak w planie. Venus stała na wzgórzu i czekała na dogodny moment. Kiedy wreszcie stado nieco się skurczyło, wadera zawyła ile sił w płucach, zbiegając jednocześnie w dół. W tym samym momencie z lasu wybiegło całe stado, które dwie sekundy później rozdzieliło się na dwie części. Każda, jak widać, wybrała już ofiarę. Magowie spisali się doskonale; zdążyli powalić już dwie łanie, i walczyli z bykiem, ale na łowców nie można było narzekać; pierwsza grupa dusiła właśnie samicę, a druga piętrzyła się dokoła okazałego samca. Stado rozpierzchło się na wszystkie strony, rzucając się do ucieczki. Dopiero kiedy już wszystkie obrane uprzednio ofiary leżały martwe, Venus zarządziła przerwę.
-Zobaczmy.
Łącznie były cztery łanie i dwa byki, czyli jedzenia aż nadto.
-No, spisaliście się! Ale teraz musimy to wszystko zaciagnąć do jaskini, więc do roboty!
Wszyscy byli tak zmęczeni, że nawet po trzech siłowali się ze zwierzyną. W końcu jednak wszystkie zdobycze spoczęły w spiżarni, dając stado pokarm na długi czas. Jedną łanię oczywiście przeznaczono do zjedzenia po łowach; wszyscy bowiem byli skonani ze zmęczenia.
Po skończonym posiłku wszyscy ułożyli się wygodnie, i albo odpoczywali, albo, tak jak Venus, gryźli kości próbując dostać się do szpiku; od czasu do czasu słychać było więc trzeszczenie, zgrzyt i szczęk, czyli odgłosy typowe dla tego typu sytuacji.
-Pożywny ten szpik...-rzekła nagle Shadow wylizując kość.
-Męczyć się wprawdzie trzeba, ale jednak warto!-dodała Terra która zabierała się za kolejną. 
 Czarna już skończyła, i teraz leżała na boku, z łapami rozłożonymi, i jedną tylną podniesioną.
 -Dawno się tak nie najadłam jak dzisiaj... po prostu mega wyżerka.-mruknęła zachwycona alfa, teraz już tylko w połowie przytomna.
-Dobrze że poszliśmy polować wcześniej, bo teraz niezła śnieżyca się rozpętała.-zauważył Daryl.
Sypało cały dzień, i nic nie zapowiadało że na noc ustanie-nic nie było widać, nic, oprócz plątaniny białego puchu. Shadow i Rosita tamtej nocy postanowiły czuwać wspólnie; co w końcu można robić samemu, a z kimś przynajmniej można zamienić kilka zdań. 
 Było coś koło północy, kiedy Venus się obudziła. Na dworze było już jaśniej, zapewne dlatego, że śnieg się przerzedził, i blado świecił księżyc. Czarna podeszła do wejścia, i zaczęła rozmawiać z waderami. W trójkę zawsze raźniej. Ale nagle przed wejściem przemknęło coś czarnego. Wilczyce nastroszyły sierść i nagle zobaczyły... wilka. Wśród białęgo puchu lśnił jego limonkowe oczy.
-Witam miłe Panie...-rzekł szarmancko.

Część 2. Demon(y), kłopoty i ponowne komplikacje...

   No cóż... Notka niestety wyszła tak jak wyszła. Nie martwcie się, mam wrażenie, że klątwę mam  zawsze, kiedy piszę drugą opowieść.(Tak samo było na WŻ. Jak nie wierzycie, to link jest pod notką.) Ale to tylko raz, inne notki (mam nadzieję) nie będą takie długie.  I ja i wy musimy to przeboleć (chyba, że nie chcecie czytać, to Was to minie,a ja i tak się nie obrażę). Taka jest moja wena, która działa, nie wiem czemu ze złymi mocami. Tota będzię dziwna, ale po prostu chcę pokazać, że przez ten czas się nie leniwiłam. Jak widać trochę to długie, więc nie byłam w stanie wyłapać wszystkich błędów. Życzę powodzenia tym, którzy się na to ośmielą. Ale przecież nie błędy są najważniejsze, tylko praca włożona w autora. Mimo tego życzę miłego czytania i przepraszam za zabrany czas, który poświęciliście w przeczytaniu moich wypocin. Będzie mi bardzo miło, jeżeli ktoś zechciałby to "coś" przeczytać. Dobra, nie marudzę, ponownie życzę miłego czytania tym, którzy odważyli się to zrobić.

Każdy człowiek jest jak księżyc...
ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu...
-Mark Twain
***
 Wilk zaskoczony całym zajściem zaskowyczał krótko i wysoko, a następnie uskoczył. Potem spojrzał na brązowo-zieloną wilczycę przez ułamek sekundy jeszcze będącym w szoku. Jego spojrzenie z przerażenia zmieniło się na szarmancki i przenikliwy.
   Wadera zań patrzyła z nienawiścią spode łba na szarego wilczura. Wszystkie mięśnie były napięte. Wyraz pyska odsłaniał jej długie, mocne kły, któremu nie jeden raz zadała śmiertelne ataki.  Nie spuszczała wzroku z przeciwnika. Można było usłyszeć ciche warczenie wydobywającej się z wilczycy.
   Patrzyli się tak na siebie przez około pół minuty. Następnie posiadaczka zielono-brązowego futra rozpoczęła zataczać kręgi. Szary wilk także, zobaczywszy pierwszy ruchy napastniczki. W oby dwóch przedstawicieli psowatych przemówiła krew przodków wilków północy. Za niedługo miał się rozpocząć Taniec Śmierci, z którego tylko jeden mógł wygrać, zgodnie z prastarymi zasadami.
    Wilki z wolna zmniejszali koła, przy czym zbliżając się do siebie. W tym czasie stworzenia oceniali siebie i szukali słabych punktów między sobą.  Gdy odległość mierzyła zaledwie jednego susła, wadera postanowiła rozpocząć bój, jednak przeciwnik zauważył ten ruch, a wilczyca nie zdążyła zahamować i przeskoczyła nad wrogiem, z trudem utrzymując równowagę. Zawarczała głucho.
   "Jak mogła się dopuścić takiego czynu godnego amatora? W tym czasie mógł ją zaatakować od tyłu." Jednakże przeciwnik z którym walczyła był honorowy, a honor nakazywał mu pierwszy atak dawać wrogu i nie tylko.
   Terrana do dzisiaj nie mogła rozgryźć jego toku myślenia. Życie nauczyło ją, żeby korzystać z sprzyjających sytuacji, każdy próbuje cie zniszczyć, nie można się litować nad innymi- być bezlitosnym (chociaż nie tylko życie ją to nauczyło, ale to inna istota). Mord był od niej  całkowitą odwrotnością. Nawet gdy był w śmiertelnym niebezpieczeństwie potrafił mówić różne poematy, bądź przestrogi na przyszłość. (Dlatego, że w jego żyłach płynie jeszcze francuska krew przodków) Jednakże cechą wspólną była upartość. Żadna ze stron nie zamierzała odpuścić. Ale czegóż los tak chciał, żeby ich drogi życiowe się krzyżowały?
   Wilczyca zawarczała głucho. Już w umyśle pojawiły się plany na wygraną. Odwróciła się. Wilk stał,a oczy jego ciągle na nią patrzyły. Zawarczała głucho. Jego wyraz zmienił się na spokojny i ciepły, co bardziej rozzłościło rywalkę.
 -Terro, nie musisz...
 -Terra? Jaka znowuż Terra!? To imię napawa mnie odradzą. Ona błąka się z lasu do lasu i myśli sobie nie wiadomo co. Zmarnowała swój czas,  nie uczyniła nic, by zapisać się w pamięci potomnych. Zbyt długo byłam w cieniu przyglądając się temu wszystkiemu. Teraz kolej naprawić błędy, a zacznę od ciebie.
 -No cóż.... Nadal pamiętam jak mówiłaś, że nawet skazaniec ma swoją drugą szansę...
 -I myślisz, że będę czekać na twoją litość? Ha, chyba śnisz!
-... I chciałem powiedzieć, że ją zmarnowałaś.
    Zielono-brązowa poczuła silny ból głowy, który ściskał jej łeb."Coś ty głupia uczyniła? Skazałaś mnie na wszelkie ataki ze wszystkich wilków! Przez ciebie moje życie będzie piekłem!" -odezwał się głos w jej głowie. "Cicho bądź, ja całe wieki w otchłaniach  byłam, teraz czas to zmienić, a taki słabeusz jak ty nie dopuści do pokrzyżowania mych planów"-powiedziała Terrana w myślach.Wadera napięła wszystkie mięśnie, wzięła trzy głębokie oddechy. Ból głowy minął .  Miała zamknięte przez ten czas oczy. Kiedy rozluźniła napięte mięśnie, otworzyła powieki.
   Z jej ślepi zapłonął nowy, czerwony blask. Znów spojrzała na wilka, ale przenikliwym wzrokiem. On nadal stał w tej samej pozycji, lecz teraz  jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
   Wilki znów zaczęły taczać kręgi. Tak jak wcześniej, zbliżały się do siebie, by wkroczyć ponownie w śmiertelny bój.
***
   Tymczasem wataha zdołała ugasić pożar, lecz nie było to łatwe. Kiedy już ostatnia iskierka zagasła, a czarny dym się rozniósł, wilki zaczęły szukać swej alfy. Na pierwszy rzut oka  nie dało się jej od razu zlokalizować, gdyż jej kruczo czarna sierść zlewała się z ciemnym jak egipskie noce popiołem.  Po jakimś czasie wadera o burej sierści spostrzegła w popiele coś białego. Przybliżyła się do obiektu. Serce jej zaczęło bić mocniej. Przecież to czarna wilczyca, którą ona wraz ze stadem szukają! Dzięki białemu oku, choć niewyraźnie będące widoczne poznała wilczycę.
  -Hej, znalazłam Venus! Venus tu jest!-zawołała Rosita. Trochę głos jej drżał, pewnie z powodu szoku, który resztkami jeszcze się trzymał w jej sercu. Zawyła jeszcze doń głośno, by każdy z jej rodziny oddalony usłyszał dobrą wiadomość.
   Wilki zaczęły biec w kierunku usłyszanego wycia. Okrążyli wilczycę i omdlałą waderę.Zaczęli  szemrać coś między sobą, ale w końcu jedna członkiń watahy postanowiła opanować całą sytuację:
   -Hej, nie ma czasu się guzdrać! Musimy pomóc Venus, przecież po to tu przyszliśmy.-odparła Elenore.   -Dobra z czego co pamiętam, to Primose i Daryl są medykami tak?- popatrzyła na nich. Wilki potwierdzili jej wypowiedź. -W takim razie to do was należy działka uratowanie alfie życia.
   -Ja też chce pomóc.-powiedział Katsune.
 - Dobrze, zbierzesz potrzebne składniki do wyleczenia ran. Shadow, pomożesz mu.- piedziawszy to wilki udały się do wysłuchania zamówienia
  -Ty Xae, pomożesz przenieść Venus do jaskini .
  -Się robi.-powiedział wesoło wilk.
 - Deyana i Rosita, waszym zadaniem będzie sprawdzanie, czy ktoś nas nie śledzi i czy warunki do przejścia pomiędzy tym miejscem, a jaskinią są odpowiednie. 
  -Dobrze.
 A Poveriana, dopilnujesz, by wszystkie szczeniaki były wraz z tobą i bezpiecznie doszły do jaskini.
   -Ok. Esposito, Avyam,Sabtino, chodźcie tu. - po tych słowach szczeniaki posłusznie podeszły koło Poveriany.
 Elen była zadowolona z siebie. Na znak tego dumnie wypięła pierś.  Sasha siedziała przed nią trochę zmieszana. Niepewnie zapytała się wadery:
 -A ja... co mam robić?
-Ehm...-zastanawiała się Elenore.Przecież wszystkie stanowiska zostały już przyznane. Zastanawiała się chwilę.   -Mam. Sprawdź i policz, czy wszyscy są, a jak to już zrobisz, to przyjdź tu i dam ci następne zadanie.
 -Ok, dzięki.-odparła.   
   W trakcie liczenia podszedł koło niej Santinio. Czekał spokojnie aż Sasha wykona przyznaną ów czynność.  Westchnęła po jakimś czasie. Sant uznał ten gest za czas jego wypowiedzi.
  -Nie ma nigdzie Terry. Wiesz, gdzie może być?
-Właśnie!-powiedziała i już chciała pobiec, gdy niepewnie szczenię odparło
 -Czyli wiesz, gdzie jest?
 -Nie, ale najprawdopodobniej pójdę ją poszukać.
 -A mogę iść z tobą?
 -Em... No nie wiem, trzeba się kogoś spytać.
 -Santino, Santino!-dobiegał głos z dali. Należał do Poveriany.
 -Tutaj.- po tych słowach i paru chwilach wilczyca stała koło Sashy i Santa.
 - Ciociu, a czy mogę pójść razem z Sashą poszukać Terry?
 -Niestety nie, musimy iść do jaskini. - po tych słowach młody zasmucił się. Ciężkim krokiem zaczął iść.
 -To w takim razie, cześć.
 -Do zobaczenia.
 -Pa...
   I tak grupa wilków rozdzieliła się i poszła w swoje strony.  Jeszcze Sasha poinformowała Elen, a następnie wyruszyła za tropem, który w łatwy sposób znalazła.
***
   Walka nadal trwała. Tych dwóch wilków resztkami sił się jeszcze trzymało na nogach. Terrana nie spodziewała, że jej przeciwnik jest aż tak silny, jednakże miała jeszcze asy w rękawie.
   Wilk nie spodziewanie z całej siły, używając swojej magii,  pod wpływem silnego ataku "poleciała" wprost na kamień. (tu miała być ilustracja, ale drukarka się zbuntowała)
   Wilczycę przez krótki czas ogłuszyło. Potem z trudem podniosła lekko łeb. W chwili obecnej nie było ją stać na coś więcej, a w tej samej chwili słońce wyszło zza chmur. Na parę sekund znów zostało przykryte następną warstwą białych obłoków, a Terranie ponownie wróciły siły. Wstała ku zaskoczeniu basiora. Wadera spojrzała doń z ironią:
-Myślisz, że po zadaniu parutakich ataków, wygrasz!? Chyba zapomniałeś z kim masz do czynienia!-Terrana zaczęła po tych słowach iść w kierunku wroga.
   Chociaż szła dość powolnie, jej ruchy były przemyślane. W pewnej chwili stanęła.
-I don't wanna die - so you're gonna have to.-wyszeptała. W jej oczach znów zapłonęły czerwone ogniki.
   Nie minęło nawet trzech sekund, gdy Szary stracił przeciwniczkę z polu widzenia. Użyła kamuflażu. Kiedy była blisko niego, zwaliłam go z nóg.
-"I know that blood will be spilled,
  And if you won't, then i will,"
 "And when you look in my eyes,
  I'll be the last thing you'll see!"*
 ( "Wiem że krew zostanie rozlana,
   A jeśli nie ty, to ja,"
"A kiedy spojrzysz w moje oczy,
Będę ostatnią rzeczą którą zobaczysz.")

Po tych słowach, używając magii natury, "przygwoździła" go do ziemi. Łapy miał przywiązane. Nagle odskoczyła jak poparzona. Odwróciła sietyłem do niego.W tym czasie wilczur wytworzył wokół siebie mgłę, która sprawiła, że rośliny mocno trzymające basiora - pękły.
    Zaatakował od tyłu. Gdy przygotował się do skoku, ona zaś zrobiła przewrót w przód. Jednakże nie sprawiło to, że walczący oddalili się od siebie-wręcz przeciwnie. Wilczyca leżała, a basior był nad nią. Znów unieruchomiła mu nogi. Wilk zaczął używać niskiej temperatury, by znów poruszać łapami, lecz w tym samym czasie wadera rzuciła na niego deszczem gradu. Szary wilk miał dużo ran na grzbiecie, jednak nie zamierzał się tak łatwo poddać. Teraz, wykorzystując to, wadera użyła jego własną broń przeciwko niemu. Oszołomiony, tylko stał. Teraz miała dobrą okazję na zadanie ostatniego ciosu, który spowodowałby zakończenie walki-zaatakowanie tchawicy przeciwnika. Bez dłuższego zastanowienia postanowiła dokonać końca. Wyszczerzyła kły, patrzyła w jego oczy, by była to ostatnia rzecz, którą ujrzy - jak to powiedziała. Oczy przeciwnika popatrzyły ponownie na nią. Terrana przeraziła się, coś nowego, przerażającego w nich ujrzała. Powolnie zamknął swoje powieki. Ona zaś swoje szybko. "Nie, to nie może być prawda!"-pomyślała. Szybko odsunęła swoje myśli, ponownie skupiając się na walce.
  Już miała zadać śmiertelny cios, ale kiedy otworzyła oczy nie było nad nią napastnika. Wtedy, kiedy miała zamknięte ślepia, poczuła zaledwie chłód i usłyszała jakby coś uderzyło. Jakiś jasny blask śmignął jej także przed oczyma. Odwróciła łeb. Tam zobaczyła leżącego rywala, a koło niego młodą białą wilczycą, a lampion zwisał na jej ogonie. Jej kły wbiły się w przednią łapę Szarego. Terrana szybko wstała i podbiegła do nich.
-Co ty tu wyrabiasz, młoda wilczyco?-warknęła, będąc wściekła na nowo przyszłą waderę.
-Terra, powiedziałam Elenore, że idę cię szukać, a jak tu przyszłam, to ten wilk...
-Ale ja nie jestem Terra.- przerwała jej wilczyca
-Hę?
-Jestem Terrana. Terry nie ma.
-Nie wiedziałam, że Ter ma siostrę bliźniaczkę.-powiedziała do siebie.
-Bo nie ma.- na te słowa, Sasha jeszcze bardziej się zdziwiła.
-Na prawdę, nic z tego nie rozumiem.
- I nie musisz. Poza tym, i tak za dużo już wiesz.- powiedziała, a jej oczy znów zabłyszczały rubinowym blaskiem.
-Auuuu!-z dala ktoś zawołał.
-Musimy iść Ter...rana. Nasze stado nas wzywa!
-Przecież nie należę do żadnego stada.
-Jak nie!? Sama widziałam, jak dołączyłaś z tym...Santinem! Stado Stipant Veritatis! Nic ci to nie mówi?
-Nie znam żadnego wilka o imieniu Santino, ani stada zwanego Stipant Veritatis.
-Jak nie jak tak!?Co ci się stało?
-Widzę, że  macie dużo do ustalenia.- powiedział szary basior, z szyderczym uśmiechem do zielono-brązowej wilczycy. Jakby chciał pokazać, że to on wygrał walkę, chociaż jej nawet nie skończyli. Terrana była zaskoczona tak szybką regeneracją przeciwnika. Faktycznie, jak mogła być taka głupia! Pewnie użyty atak przeciwnika, który miał wpłynąć na pogorszenie jego stanu, uczynił odwrotny efekt.
  Znad głów zaczęła unosić się mgła. Na to zjawisko dorosła wilczyca błyskawicznie ruszyła z miejsca, jednak coś ją zatrzymało, jakby była przywiązana łańcuchem do jakiegoś drzewa. Kolejna sztuczka samca. Odwróciła się, jedynie głowę miała skierowaną w jego stronę.
  -Cause i won't watch my baby cry,
So i'll keep on just going.
(Bo nie będę patrzył jak moje dziecko płacze, więc po prostu pójdę dalej.)
 - "Told you once,
I'm the only one who holds her."
"Cause i'm an angel, a demon,
Yeah, i'm hell and i'm heaven,
I'm everything you couldn't be,
Now you believe in the devil?"*
("Raz już ci powiedziałem,
jestem jedynym który ją trzyma."
"Bo jestem aniołem, demonem,
Ta, jestem piekłem i niebem,
Jestem wszystkim czym ty nie możesz być,
Teraz wierzysz w diabła?")-po tych słowach przez mgłę nie dało się nic zobaczyć, a kiedy opadła nie było żadnych śladów po wilku.
***
-Czy na prawdę tylko Sasha włada magią światła?-zapytała się pewna wilczyca, która najwidoczniej była czymś przestraszona, ale z całych sił próbowała to pokonać.
-Nie licząc ognia...
-A co ja powiedziałam przed chwilą!? Nie obchodzi mnie ogień, tylko ŚWIATŁO!
-Nikt, oprócz niej.
-No to pięknie! I niech mi ktoś w końcu powie, skąd wzięły się te nieszczęsne cienie?-zapytała ironicznie. Wiedziała dobrze, że ani ona, ani jej towarzysz nie znają odpowiedzi na jej pytanie.
    Nic nie mówili, tylko przyglądali się tej całej katastrofie. I tak nie mogli nic zrobić - byli uwięzieni. 
    Słońce wyszło zza chmur.   W tej chwili kula światła sprawiła, że cienie "wyparowały", gdyż to były demony.
   Doprawdy zdawało się to dziwne. W sam środek dnia pojawić się w najbardziej niebezpieczne miejsce, w którym tylko cienkie chmury zakrywają zabójczą broń. A po za tym nie trzeba być mądrym, by domyśleć się, że demony cienia pojawiają się bardziej w nocy, niż w dzień, a same by się od tak nie narażały. A może tak się stało? Chociaż... mógłby im ktoś  rozkazać. Ale kto i po co? To stado przecież od niedawna istnieje, więc wrogów nie ma. Same przyszły tak sobie postraszyć?-nie wiadomo. 
  "Klatka", w której były uwięzione dwa wilki jak się pojawiła, tak też i znikła. Bardzo dziwne. Odłączeni od stada migiem pobiegli w stronę watahy. Wszyscy się tam zebrali, trochę poranieni, ale po Sashie i Terrze śladu nikt nie widział. 
***
I w tym samym czasie kiedy tam słońce zaświeciło, to tu też się nie zawstydziło. Kiedy chmura odsłoniła promienie, brązowo-zielona wilczyca zemdlała. Kiedy się ocknęła, jej oczy znów zaświeciły dobrze znanym jaskrawo zielonym blaskiem. Rany jednakże zostały.
 -Wszystko w porządku, Ter...rano?-usłyszawszy te słowa w ostatniej chwili powstrzymała się od zadania ataku.
-Nigdy nie mów do mnie Terrana! Skąd ci przyszło do głowy tak do mnie mówić!?-mówiąc to, moje serce biło jak szalone z przerażenia.
-Sama tak powiedziałaś. To w końcu jak mam do ciebie mówić?
-Terra, nigdy inaczej.
-To dlaczego mi kazałaś mówić inaczej?
-To nie byłam ja.
-Tylko kto?-wilczyca patrzyła w waderę, lecz nic nie odparła. Chwilę trwały w milczeniu. W końcu poukładała swoje myśli. Odparła:
 -Patrz w oczy. Kiedy są takie jak teraz-jestem sobą. Jednak, kiedy tańczą czerwone ogniki, nie jestem sobą.
-Więc kim?-wilczyca nie dawała za wygraną.
 -Tym, kim nie chcę, ale to nie ode mnie zależy.
-Czyli...?
-Nie jestem sobą. Po prostu nie mogę się kontrolować, robi to ktoś inny.
-Ten basior rzucił na ciebie jakiś czar?
-Nie, to mam odkąd pamiętam.
-Ale co?
-Wolę o tym nie mówić. A tak po za tym, to co się tu stało?
-Walczyłaś z tym szarym wilkiem, chciałam ci pomóc, a potem  mi powiedziałaś, żebym na ciebie Terrana mówiła. Potem ten wilk zniknął we mgle, a przedtem mówiliście coś tam do siebie.-Powiedziała to zdumiona. Przecież wilczyca była przy tym.
-Aha. Wiesz, kiedy nie jestem sobą nie wiem co się dzieje. A coś jeszcze?
-Czekaj...-zamyśliła się. Gwałtownie ruszyła się z miejsca.
-Co się stało?
-Na Boga zapomniałam! Przecież nas wołali, ktoś z naszej watahy wył!
-Dobra, biegniemy.
  Jak powiedziałam, tak też uczyniłyśmy. Sasha bardzo szybko biegła, a w jej oczach można było zobaczyć lekki strach. Co oznaczało wycie?
 -Sasha...
-Tak?
-Ale nikomu nie mów o tym zdarzeniu, ok?
-Dobra...-odparła, trochę zamyślona.
     Dobiegłyśmy w końcu do miejsca, gdzie ostatni raz młoda wadera widziała watahę. Nie było tam ani żywego ducha, tylko popiół, ślady walki, krwi...
-Gdzie oni są?-zapytałam.
-Pewnie poszli wszyscy do jaskini.
   Rozglądnęłam się uważniej. Do moich nozdrzy dobiegł dziwny, znany-nieznany zapach. To znaczy kiedyś w ciągu mojego życia się pojawił, ale nie pamiętam co on oznacza, lecz instynkt pod powiedział, że coś niedobrego.  Mój wzrok przykuł duża sterta z popiołem.
   Dopiero teraz przypomniałam sobie, co się stało, zanim Terrana przejęła nade mną kontrolę. Teraz grom pytań zaczęło pojawiać się w mojej głowie. "Co z Venus? Czy wszyscy żyją? Co to się stało?"... I znów pytania bez odpowiedzi.... Następnie poczułam, jakbym to ja była wszystkiemu winna. "I znów przyniosłam ból, cierpienie i udrękę!..."
   Mimo przytłaczających mnie myśli, musiałam wziąć się w garść. Po mojej twarzy nie było nic widać, lecz  te moje niesforne oczy... z nich niemalże wszystko da się wyczytać.
 -Dobra, w takim razie chodźmy tam.-z trudem panowałam nad moim głosem.
   Pobiegłyśmy w stronę jaskini głównej. Tam prawie wszyscy byli na zewnątrz. Byłyśmy koło członków watahy.
-O, są nareszcie. Gdzie wy żeście były?-zapytał ktoś z gromady wilków.
-To długa historia.-powiedziałam
-A wasze rany?-rzekł ktoś inny
-To nic takiego, u mnie tylko zadraśnięcia.-powiedziała Sash.
-A moje szybko się wyleczą. Nie chcę martwić medyków, po za tym pewnie są zajęci.-odparłam.
-A no właśnie, co z Venus?
-Właśnie czekamy na jakieś informacje.- Chwilę trwała cisza. Postanowiłam ją przerwać.
-Dobra, idę do najbliższego źródełka, jakby coś.
-Ok, cześć.-powiedziała Sasha, a za nią pozostali hórem.
   Wyruszyłam. Kiedy znalazłam się nad owym miejscem pierwsze co uczyniłam, to zamoczyłam łapy w jeziorku(ale przedtem się położyłam) i zaczęłam mamrotać niezrozumiałe słowa. Po jakimś czasie  na moim grzbiecie pojawiły się dziwne znaki. Miały kolor biały, ale potem mieniły się we wszystkich kolorach. Ich światło jakby bawiło się z promieniami słonecznymi. Następnie rany przybrały kolory tajemniczych znaków, a po paru sekundach nie było po nich śladów. Postanowiłam się zdrzemnąć. To były na prawdę jak dla mnie jedne z ciężkich chwil w moim życiu.
   Po paru minutach spałam  ciężko jak kamień. Żaden sen nie pojawiał się w mojej głowie, tylko czerń.  Nagle jakbym coś usłyszała, ale z bardzo daleka i niewyraźnie było słychać. Coraz bardziej owy głos było słychać. Przez parę chwil poprawiała się słyszalność i wyrazistość. Nagle przeszedł mnie zimny dreszcz. Głos ten był wyraźny i dobrze mi znany.
-Na pomoc! - krzyknął, a raczej pisnął. Właściciel głosiku był w młodym wieku. Drżał z nagłego najprawdopodobniej bólu. Można było także usłyszeć przerażenie.
   Sama się przestraszyłam. Kolejna porcja ciarek przeszła przez całe moje ciało. Ruszałam się gwałtownie, jednakże coś ograniczało moje ruchy - albo jakieś rośliny, albo byłam w bagnie. W związku z tym moje ruchy były ograniczone. Znów usłyszałam głos. Teraz nie miałam żadnych wątpliwości, a jedne z najgorszych przeczuć spełniło się. Nadal nie mogłam w to uwierzyć.
-Santinooo!
-Aaa! to coś... mnie... po-mo-cy...!-usłyszałam urywki. To było najgorsze dla każdej matki - tego, że nie może pomóc swemu dziecku w potrzebie.   Odwróciłam się. Przede mną ktoś stał. Widać było tylko jak rubin, czerwone oczy jakiegoś stwora. Usłyszałam wrogi, głuchy śmiech. Stwierdzić mogłam, że ten ktoś jest silniejszy i większy...A raczej ona. Jeszcze chwilę śmiała się szyderczo. Dopiero wtedy rzekła:
-No, nareszcie się doczekałam! Wesz co dzisiaj jest...-bardziej było to odpowiedź niż pytanie.
 "Niech to! To na prawdę dzisiaj? Tak długo spałam? To już po mnie!"-pomyślałam.
   Teraz nie tylko było widać tylko jej oczy, ale ją całą.  Nie była stworem żyjącym na ziemi, to pewne. Doskonale ją znałam. Mój koszmar, który zawsze o tej samej porze pojawia się, kiedy na niebie księżyc był w nowiu.
-Więc dzisiaj ja zaczynam.-powiedziawszy to, uśmiechnęła się szyderczo.
    Byłam zła. Nie dość, że  nie przygotowałam się, to jeszcze byłam uwięziona w czymś, co ograniczało moje ruchy. 
   Stwór wystawił łapę, z której wydobyło się czerwone światło. Zamknęłam oczy.
     "Czy to już koniec?"-pomyślałam.

_________________________
*Fragmenty z piosenki: Hollywood Undead - I Don't Wanna Die
 http://www.tekstowo.pl/piosenka,hollywood_undead,i_don_t_wanna_die.html

 http://watacha-wilkow-zycia.blog.onet.pl/2012/01/31/wszystko-co-stare-sie-w-koncu-skonczy-a-wtedy-pojawia-sie-cos-nowego-cz-2/   -moja pierwsza w życiu druga notka (wiem, chińsko to brzmi)

 ***
   Alleluja! Koniec dla was tej udręki.  Ale to dopiero początek pisania. Już wena przychodzi na następną notę. To tak wyszło dlatego, że weny się zmieszały. Wiem, marnie się to trzyma, ale nie mogłam/umiałam tego rozdzielić. Tak czy siak chodziło mi głównie o to, by napisać coś o Was, niekoniecznie mi to wyszło. Chciałam, aby każdy z Was wystąpił chociaż w jednym zdaniu. Niestety wymieszałam wydarzenia, więc dlatego proszę nie zwracać uwago na tą notę. Jeżeli o kimś zapomniałam, lub czuję się poszkodowany tym, że zbytnio nim rządziłam jako postacią w notce, to proszę to napisać w komentarzu. Jak o czymś  zapomniałam (a na pewno tak jest-nie ufam swojej pamięci) to napiszę w komentarzu.
  I cóż tu jeszcze napisać?...Jesteście wolni!  XD
 A, przed chwilą sobie przypomniałam. Ta osoba o czerwonych oczach na końcu opowiadania, to Nie Terrana! To ktoś inny. Ciekawe, czy zgadniecie.Dowiecie się na pewno w następnej notce (chyba, że wena na to nie pozwoli) Tylko Akyes wie kto to, więc proszę Cię, nie mów nikomu. I wiem, że ta nota jest skomplikowana, ale poniekąd taka miała być, a następne informacje (które albo przyjaśnią, albo skomplikują) w następnej notce.
Trzymajcie się, cześć! :)

2 sty 2013

Filmik i pożegnanie

Siema! Przyszłam się pożegnać ostatni raz. Nagle wpadłam na ostatni z możliwych pomysłów - mam nadzieję że działa. Oto filmik z naszymi wygłupami na wolfhome xD Jeszcze mam duuuużo screenów - około 47 z naszymi pozami - wstawię tylko po jednym z każdej pozy:


ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter

A tu filmik: (nie wiem, czy działa)


W każdym razie mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności wataha się rozkręci, dołączy więcej PISZĄCYCH osób, wszystko się uporządkuje i jeszcze za niedługo spotkamy się na wolfhome i czytając swoje notki. Aha, zapomniałam, Venus. W moim opisie masz link - chyba domyślasz się, co to? Miałam ci to dać jakiś... miesiąc temu? Może dłużej. W każdym razie mam nadzieję, że się podoba i zostanie wykorzystany. Narazie :D

1 sty 2013

Screeny z wolfhome :3

Siema! Mam nadzieję, że sylwester był fajny :D Ja osobiście spędziłam go z Venus i Oruko na WolfHome, ale mam nadzieje że wam też było miło... Myśmy się tulili :3 A wy? Co robiliście? Czekam na komentarze! A teraz PARE screenów:
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter

ScreenShooter


A tu Sant z Albatrosem - postać wymyślona przez Venus.
ScreenShooter


ScreenShooter

Jakaś kłótnia małżeńska... xD

ScreenShooter

ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter

Ja z Oruko :3

ScreenShooter

Całe zdarzenie
ScreenShooter





A to screeny z poza watahy:ScreenShooter
ScreenShooter
zniknęło mi się :3
ScreenShooter
ScreenShooter
A tu Terra z Sash...
ScreenShooter
... i ze mną :3
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
O - to ja i terra, a ja na skale, pamiętasz Venus jak ci mówiłam, że tam przesiadywałam?
ScreenShooter
To ja z Sandrą
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
Mapa wolfhome:
ScreenShooter Tak sobie zaznaczyłam... :D
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter

ScreenShooter
Ubustwiają mnie xD
ScreenShooter
Kristel... :'(
ScreenShooter
ScreenShooter
ScreenShooter













KILKA O.o No i to by było na tyle, ale mam jeszcze dla was filmik na YT. Nie powiem, że jest on krótki, bo taki nie jest, ale z pewnością się uśmiejecie :D Ale to w następnej notce. Trochę zaspamiłam, ale alfa się zgodziła, więc... Narazie. Notka z filmikiem będzie moją ostatnią, bo jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie do 29 stycznia :'( Jadę do sanatorium. Ale po 29 stycznia znów powracam! Jeeeee!! Dobra, na razie, bye!

PS: Jest 1:23 O.o
Szablon wykonany przez Jill