Drobne szczenię wędrowało
już długi szmat czasu. Żywiło się wyłącznie korzonkami oraz piło nie zawsze
czystą wodę głównie z kałuży powstałych wskutek częściowego topnienia śniegu.
Nie lubiła tej pory roku. Wszystko było mokre i zimne. Łeb był wiecznie spuszczony,
oczy nieco przygasłe. Była wycieńczona, lecz jakimś cudem jeszcze parła
naprzód. Popychała ją siła Lilairy, o której istnieniu nie miała pojęcia.
Avyam z trudem podniosła
pysk ku górze i zlustrowała otoczenie. Z każdej strony otaczały ją drzewa, których
gałęzie uginały się pod ciężarem białego puchu zwanego śniegiem. Niebo było
przesłonięte ciężkimi chmurami. Zatrzymała się i jak zaczarowana patrzyła na
krajobraz. Postawiła uszy na sztorc i właśnie teraz usłyszała skrzypnięcie
śniegu pod łapami jakiegoś zwierza. Błyskawicznie zwróciła pysk w kierunku
odgłosu, mimowolnie jeżąc sierść na karku. Niby była szczeniakiem, ale znała
słowo ,,walka". Sama kiedyś tego doświadczyła. Jednak wyczerpany organizm
odmówił już posłuszeństwa. Szczenię upadło na śnieg i resztką świadomości
ujrzała czarny pysk wilka. Później była tylko ciemność.
♫
Do jej podświadomości
docierały rozmaite odgłosy. Od krzątania po niewyraźne słowa. Słowa?! Czyżby
była w towarzystwie mówiących istot? Z dużym wysiłkiem otwarła ślepia i zaraz
je zamknęła, gdyż oślepiło ją światło. Po paru chwilach spróbowała jeszcze
kilka razy. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do jasnego otoczenia, ujrzała nad
sobą sylwetkę czarnego szczeniaka. Na ciele miał dziwne pomarańczowe zawijasy.
Jego pysk rozjaśnił uśmiech.
-Obudziła się! W końcu! -
szczeknął entuzjastycznie.
-Santino! Ciszej, proszę. -
Avyam usłyszała jeszcze inny głos.
Zerknęła w bok i ujrzała
białą wilczycę z szafirowymi uszami i zawijasem z trzema kropkami pod lewym
okiem. Wyglądała... trochę nietypowo jak na wilka.
-Nie czepiaj się, Deyano. To
chyba ważne, że ona się obudziła. Dobrze się czujesz? - Do Avyam zwrócił się
szczeniak o imieniu Santino.
-Gdzie jestem...? - spytała
słabym głosem.
-Na terenie Stipant
Veritatis. Zasłabłaś, więc zaopiekowaliśmy się tobą. To Venus cię znalazła. -
Kolejny nieznany głos.
Dalej stała biało-czarna
wadera. Na jej ogonie zakołysał się dziwny lampion. Miała miły wyraz pyska.
Avyam pomyślała, że mogłaby jej zaufać. Teraz poczuła, że jest słaba.
Zaskomlała cicho.
-Widać, że jesteś słaba...
oraz, że dawno nie jadłaś porządnej porcji mięsa.
-Jadłam tylko korzonki... –
wyznała ze wstydem Avyam.
-To by tłumaczyło ten stan
twego ciała. Niedojadasz się. Powiedz mi tylko, jak się nazywasz.
-Avyam...
Po tych słowach szczenię
znów zemdlało.
Fajna notka. Nie mogę się doczekać kolejnej :)
OdpowiedzUsuń*Szczeniaczek skacze z radości, że wystąpił w notce. Przytula jak najmocniej zmęczoną Avyam. Wadera jest dumna z pracy małej wilczycy.*
Terra ma rację, notka fajna. Podoba mi się twój styl pisania. Jest taki... delikatny, łatwy i miły do czytania :) Z niecierpliwością czekam na dalsze owoce twojej pracy ;)
OdpowiedzUsuń