Alternatywny tekst

14 gru 2012

Drugi dzień w nowym świecie.


Oto moja druga notka. Nie jest zbyt długa, ale myślę, że to mi darujecie. Kolejną notkę mam zaplanowaną prawie od tygodnia, więc raczej będzie dłuższa. To tyle na wstępie, a teraz życzę miłego czytania :)
~***~

 Życie w watasze – zupełna nowość. Jeszcze nigdy wilczyca nie należała do watahy. Jak to jest? Właśnie się dowiadywała. Otóż rano, można nawet powiedzieć, że „rano” już minęło, wstała i ruszyła w kierunku rzeki, jak to zwykle robiła po przebudzeniu. Zastanawiała się, gdzie jest Oruko, bo z nią go nie było. Po drodze – dziwnym trafem – złapała królika. Zaniosła go nad rzekę, napiła się i zjadła zdobycz. Po drugiej stronie rzeki biegał Santino, czarny szczeniak z czerwonymi znamionami na sierści. Patrzyła tak na niego, kiedy od tyłu zaszedł ją Oruko.
 - Bu! – powiedział z lekko podniesionym głosem. Wilczyca aż skoczyła.
 - Co to miało być?! – Wykrzyczała kładąc się z powrotem na ziemi.
 - To cię wystraszyło? – Zapytał z niedowierzaniem. Wilk zaśmiał się krótko w szczerym uśmiechu.
 - Ależ śmieszne, po prostu padam ze śmiechu… - Oruko uważnie patrzył przez jakiś czas na tego małego „wariata”.
 - To ten… Santino, nie? – Zapytał.
 - Taa. – Odpowiedziała. – Gdzie byłeś?
 - Szukałem członków watahy. Jeszcze nie dokładnie ich znam.
 Siedzieliśmy tak z pół godziny i gadaliśmy o różnych śmiesznych i dziwnych rzeczach. W końcu położyłam się przy wilku i próbowałam zasnąć. Może to trochę dziwne, że dopiero wstałam, a już śpię, ale co tu robić w taki dzień. Mój sen przerwał głos czarnej wilczycy.
 - Idziecie polować? – Zapytała. Otworzyłam lekko oczy.
 - Czemu nie? – Potem popatrzyłam na Oruko, który już się zbierał. – Idziesz? – Zapytał.
 - A mam jakieś inne wyjście? Nie będę cały dzień spać! – Wstałam i ruszyłam za Venus. Po jakiejś połowie godziny natrafiliśmy na ślady naszego obiadu. Idąc tymi śladami znaleźliśmy małe stadko składające się z jakichś pięciu kopytnych i dwóch małych. Postanowiliśmy, że zapolujemy na dorosłego, ale najmniejszego. Łania stała pod drzewem na małej polance. Otoczyliśmy ją. Plan był taki: Oruko wystraszy nasz kąsek, który pobiegnie w stronę Venus. Da mi to czas do zbliżenia się do zwierza, a kiedy spostrzeże czającą się w krzakach czarną postać alfy, odwróci się w moją stronę, a ja złapię za jedną nogę, Oruko za drugą, a Venus dobije. Wszystko poszło jak po maśle. Nie trwało to za długo, ale jednak więcej, niż się spodziewaliśmy. Przysiedliśmy do naszego „stołu” i zjedliśmy trochę zdobyczy. To co zostało na później i dla reszty watahy.

~***~
A tak poza tym: Ludzie czemu wy nie piszecie! Venus, radzę zrobić listę obecności i napisz do mnie bo mam coś ważnego.

2 komentarze:

  1. Ledwo jesteś w watasze, i już jakieś... "pretensję". LO mam zaplanowaną, wiec bez obaw; i napisz do mnie, bo złapać cię nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  2. (Rozumiem, sama bym chciała, żeby pisali częściej, pomimo tego, że sama napisałam chyba dwie noty. Wzięłam się za pisanie czegokolwiek i miałam nadzieję, że pomysł przyjdzie w trakcie, ale nic z tego nie wyszło i musiałam notkę usunąć, gdyż była strasznie zawiła. Mam nadzieję, że wkrótce coś mi przyjdzie do głowy i będę mogła dodać jakieś wypociny, chociaż takie krótkie)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill