***
W watasze panował wielki gwar i chaos. Jak zawsze o wszystkim dowiadywałam się ostatnia. Właśnie wyszłam z lasu na polanę, gdyż wcześniej upolowałam królika. Gdy zwróciłam wzrok na jaskinię nie dało się za uwarzyć Venus z idącą koło niej młodej wilczycy podobnej do niej. Szła niepewnie. Oczy jej patrzyły w dół, na przednich łapach maiła bandaże. Jej postawa ciała i ruchy kogoś mi przypominały. Czyż by to była...Leyla?Pierwszą myślą, która przyszła mi na myśl, to jak najszybciej pobiegnięcie do niej. Już miałam pójść, ale na szczęście powstrzymały mnie inne myśli: "Przecież dopiero się pojawiła, a jak nikąd się pojawisz, to co jej powiesz? Nie masz pewności, czy jest to Leyla." W sumie racja. Usiadłam ponownie, kładąc uszy po sobie. "Cóż, przecież wiadome było, że pierwszą osobą, która z nią porozmawia, to Venus..."
"Jak czasem często zapanować nad nagłymi myślami."-pomyślałam.
Nie zostało mi nic innego, tylko zejść na polanę i dowiedzieć się co i jak. Tak też uczyniłam. Dwie wilczyce już dawno weszły do jaskini. Norę okrążyły wilki zgromadzone na polanie, czekając napięcie na następne wydarzenie. Dołączyłam się do tego półkola. Akurat samicą, do której się przysiadłam była Fire.
-Cześć, kto to jest?
-To ty nic nie wiesz? Słuchy mówią, że Leyla z Watahy Życia! Niech zgadnę, dopiero po śniadaniu?
-Owszem, często o tej porze poluję.
-Hah, wiedziałam.
-Coś mam często mam wrażenie, że dużo wiesz jak na zwykłego członka.
-W sumie jestem szpiegiem, więc muszę wiedzieć jak się sprawy miewają.
-Gdybym była takim szpiegiem... Szczerze mówiąc zapomniałam o was i zajmowałam się swoimi sprawami, zapominając kim jestem tutaj...-znów położyłam uszy po sobie, a wzrok miałam wbity w ziemię. I znów lawina myśli mnie zaatakowała, w których mowa była jaka jestem beznadziejna, kiedy panowała cisza (chociaż ciszy nie było-wszyscy wokół gadali).
-Ej, nie przejmuj się tak. Przecież każdemu zdarzają się wzloty i upadki. Sądzę, że nie powinnaś się tak przejmować.-powiedziała, kiedy zwróciła uwagi, że nic nie mówię.
-Dzięki Fire, ty to wiesz jak wilka pocieszyć.-mimo tych prostych słów wypowiedzianych przez Śnieżnobiałą, moje wątpliwości rozpłynęły się odstępując nie określającej lekkiej radości.
-Proszę.
Potem żadna z wilczyc nie mówiła. Razem z innymi oczekiwałyśmy przedstawienie nowo przybyłej. Sytuacja jak wiadomo była napięta, a każda minuta była jak godzina. Czarne wadery już długo nie wychodziły (a jak wiadomo-trwało to dla nas nieskończoność). W tym czasie dołączył do nas Santino:
-Cześć, co tam? Na co tak wszyscy czekają?
-To ty też nic nie wiesz?-rzuciła na przywitanie Fire.
-Czekamy na informacje, kto to jest ta nowa przebyła.
-To wy nie wiecie?-zdziwił się Sant. A my stałyśmy jak słup soli.
-No, nie wiemy. Możesz nas oświecić?-zapytała Śnieżnobiała.
-To Nera. Nie pamiętasz mamo tej wojny pomiędzy Watahą Natury a Watahy Czarnego Wiatru? Przecież tylko ona przeżyła. Ten jakiś tam stary wilk, który opierał się o jakąś laskę... No, ten dziwak!
-Dobra, wiem o co ci chodzi. I po pierwsze nie jakiś tam dziwak tylko szaman z plemienia Cree. Owszem, był trochę szalony...
-To za mało powiedziane...-powiedział po cichu szczeniak, jednak na szczęście nikt go nie usłyszał.
-...A po drugie: To skąd wiesz, że to Nera a nie Leyla?
-Bo Leyla nie żyje...
-Że co!?-krzyknęły razem wilczyce.
- I dlatego, że jak była razem z Blue'm to wtedy powiedział jej imię, a ona swoją historię, to znaczy tylko trochę słyszałem, bo musieliśmy iść dalej. Chociaż szkoda, bo chciałem ją bliżej poznać. Ale na szczęście dołączyła do watahy.-stałyśmy jak wryci, ale w końcu zadałam malcowi następne pytanie:
-A kto to jest Blue i kiedy to było?
-Blue to tygrys, a było to wtedy, kiedy odpoczywaliśmy po przepłynięciu przez tą głęboką wodę.
Aha...-odparłam, a to było moje ostatnie słowo.
Nagle wszędzie się uspokoiło. Z nory wyłoniły się dwie sylwetki czarnych wilczyc. Venus nadebrała do nozdrzy powietrze, by zacząć przemówienie.
- A więc witajcie moi drodzy. Jak już zauważyliście, razem ze mną jest wilczyca, która przed chwilą do nas przyłączyła. Na imię jej Nera, córka dobrze nam znanej św.pamięci Leyli i Darka. Proszę, przywitajcie ją serdecznie, gdyż dużo przeszła...
A jednak-mój mały szkrab miał rację. Owszem, wiedziałam, że by nas by nie okłamał, jednak mogłam w to uwierzyć dopiero słysząc to ze słów Alphy. Nie pomyślałabym, że Leyla i Dark odejdzie z tego świata tak szybko. Teraz wpatrzona w nowicjuszkę - a konkretniej mówiąc w jej błęitne oczy, nie widziałam w nich Nery, tylko jej rodzicielki- Leylę. I znów wspomnienia z WŻ wróciły...Te utęsknione, dzięki tej drobnej istotce. Teraz jakby przemawiała z jej postawy ciała, zachowania i nie tylko jej matka. Ta chwila była bardzo podobna do tej samej z przed paru lat - przywitaniu do stada Leyli...
oooooooooooooooooooo.........Dziękuję dziękuję dziekuję!!! Za dedyk i w ogóle. Wspaniała notka!Nie jest wcale taka krótka ;) hmhmhm....to co....teraz moja kolej?no to do dzieła!Klawiatura i myszka w dłoń! xD
OdpowiedzUsuńA i tak wiem,że dodałam Ci weny ;) chyba dobrze, że dołączyłam ;) Już ja rozruszam te watahe ;P
OdpowiedzUsuń