Alternatywny tekst

17 sie 2013

Powstaniemy! Part. 2

30 tys. wejść na bloga! Juhuuuu ludzie! ^^
____________________________________________

" All I see is - shattered pieces
I can't keep it hidden like a secret! I can't look away!
From all this pain in a world we made!
"

To nasz czas, by wszystko zmienić! Zjednoczmy się i walczmy o lepsze życie! Wszyscy razem! Wykrzyczmy to wezwanie!
Tej nocy powstaniemy z popiołów! 
 
*
*   *

To było dla mnie po prostu nie do zniesienia. Płakałam, fakt, ale to nie przez wojnę tylko dowiedziałam się, że Terra najprawdopodobniej została zamordowana co było dla watahy ciosem, ale jak już ich zmotywowałam to nawet to nie mogło ich złamać. Jednak zachowanie Yenalta było szokujące. Jak on mógł?! Co go do tego skierowało?! Po co?! Żeby jeszcze nie wiadomo co sobie o mnie pomyśleli?!
Spojrzałam przerażona na krzaki. Wyszła z nich zszokowana Nera. Sapnęłam i stuliłam uszy siadając.
- To nie było to na co wyglądało. - wyjaśniłam pośpiesznie. - Mnie nic z nim nie łączy! Naprawdę! To skończony kretyn, który z pewnością podrywa wszystkie samice w okolicy!
- Spokojnie Saph. - uspokoiła mnie czarna podchodząc. - Pewnie chciał Cię wyprowadzić z równowagi. Znasz go w ogóle?
- Znam. - wyszeptałam opierając czoło o jej ramię, gdy usiadła. - Poznaliśmy się kiedyś w Dark Roses Garden. Ma na imię Yenalt.
- Oryginalne imię. - rzuciła tylko beztrosko.
- Zapomnij o tym co tu się stało. - szepnęłam niemal błagalnie. - Proszę.
- Jasne. Nic nie widziałam, ani nie słyszałam. - uśmiechnęła się pocieszająco.
Odwzajemniłam jej uśmiech choć trochę smutnawo. 
- Powinniśmy już iść. - dodała Nera chłodno. - Zbliża się noc. 
Skinęłam głową i wstałam. W milczeniu doszliśmy do polany watahy. Wszyscy wyglądali na gotowych, a Venus tłumaczyła im coś jeszcze. Stanęłam po jej prawej stronie i spojrzałam na nią z wyczekiwaniem. Widziałam w jej oczach niepewność, ale i dużo odwagi i zawziętości. 
- Jesteście gotowi? - spytała.
Skinęłam głową i przymknęłam oczy.
- Do walki za rodzinę zawsze i wszędzie.
***
Poprosiłam Venus o pozwolenie by iść pierwsza i sprawdzać teren. Używając wzroku cieni dobrze widziałam, czy gdzieś nie ma kolejnych pułapek. Na szczęście droga była czysta. W pewnym momencie wzbiłam się w powietrze i machając skrzydłami poleciałam prosto na polanę. Musiałam przyjrzeć się, uważnie ich liczebności i tak jak się spodziewałam byli tam. Wszyscy wlepiali we mnie spojrzenie jako, że byłam jedyną widoczną. Było ich naprawdę wielu. Zrobiłam kółko wokół całej polany i wróciłam do swojej watahy. Wylądowałam obok Venus.
- Jest ich bardzo dużo. - powiedziałam do niej szeptem.
Alpha skinęła tylko głową. Znowu szłam po jej prawej stronię patrząc przed siebie.
- Założyłabym się o wszystko, że i tak poprosisz mnie o pomoc w czasie walki. Mam rację? 
Zadrżałam i przymknęłam ślepia. Możliwe, odparłam jej w myślach. Zbliżaliśmy się. Z sekundy na sekundę czułam jak moje serce przyśpiesza. W końcu weszliśmy. Skąpana w krwawej księżycowej aurze polana wyglądała mistycznie. Przyjrzałam się jeszcze raz, uważnie stadu naprzeciwko nas. Pierwszy osobnik, który rzucił mi się w oczy to była samica o czarnym niczym noc futrze i dziko lśniących ślepiach. Stała na przodzie.
- Zgaduję, że to ich alpha. 
Szybka jesteś, warknęłam w myślach. Venus wystąpiła trochę przede mnie.
- To nie musi się tak skończyć. - odezwała się patrząc na przywódczynie wrogiej watahy. - Sunev, proszę. Nie załatwiajmy tego w taki sposób.
Tamta parsknęła gromkim i szyderczym śmiechem. Patrzyłam na nią uważnie teraz stojąc na ugiętych łapach. Warknęłam cicho.
- Sunev. - powiedziała smutno nasza liderka.
- Zamknij jadaczkę Venus i posłuchaj. Już za późno na jakiekolwiek "pokoje". - wyszczerzyła kły w ironicznym uśmiechu.
Domyślałam się, że moja przywódczyni po prostu nie chce doprowadzić do niepotrzebnego rozlewu krwi. Podziwiałam ją za to. Spuściła zawiedziona łeb. Spróbowała jeszcze raz.
- Sunev, proszę. 
- Nie! - Wrzasnęła, aż obnażyłam kły i zjeżyłam sierść. - Nie ma "dość" siostro! - siostro? to mnie zdziwiło. Spojrzałam na Venus, ale ona zachowywała teraz kamienny wyraz twarzy. - Nie ma! Tutaj skończy się to wszystko!
Uniosłam dumnie głowę do góry.
- Nie boimy się Ciebie, ani twojej żałosnej bandy nieudaczników. - rzuciłam głośno. - Więc zamknij swoją szanowną mordeczkę i przejdźmy z słów, do czynów. - spuściłam łeb i obnażyłam kły uśmiechając się z politowanie.
- A więc dobrze. - powiedziała w końcu Venus. - Zakończmy to. Tu i teraz.
- Niech wygrają najlepsi. - dodała Sunev.
To była chwila. Moment, który miał zadecydować o wszystkim. Słyszałam bardzo głośne bicie mojego serca. To sprawiło, że odgłosy zewsząd zostały zagłuszone. Ale mój umysł sam zareagował.
Walka się rozpoczęła. Już dawno nie czułam takiego przypływu adrenaliny jak teraz. Miałam jeden cel - bronić kogo się da ze swoich bliskich. 
Rzuciłam się na pierwszego osobnika jakiego ujrzałam przed sobą. Przewróciłam go na grzbiet i jednym szybkim ruchem zacisnęłam szczęki na jego szyi. Wierzgał drapiąc mnie boleśnie długimi pazurami. Poczułam gorąco. Ogień. Odskoczyłam z cichym piskiem, ale odzyskałam szybko świadomość i spróbowałam jeszcze raz. Cienie zasłoniły mu oczy. Po chwili znieruchomiał. Z mojego pyska kapała krew. Rzuciłam się na kolejnego odrzucając go od piszczącej Deyany. 
- Uważaj na siebie. - szepnęłam do niej.
Rzuciłam się na wilka nim powróciła mu równowaga. Księżyc już wstąpił na niebo. Zaczęło padać.
- Wiem, że potrzebujesz mojej pomocy. Wypuść mnie, a zabije wszystkich.
- Zabiłabyś również moją rodzinę. - wyszeptałam do siebie i przegryzłam samcowi gardło. 
Walka ciągnęła się w nieskończoność. Widziałam pełno ciał, ale nie mogłam odróżnić czyje one są. Szarpałam się właśnie z wilczycą o mocach światła co było dość ciekawe. Moje jakby zadowolenie jednak szybko minęło. Najbliżej mnie walczyła Deyana. Czułam jak serce mi staje, a moje oczy rozszerzają się z przerażenia i rozpaczy. Dwójka potężnie wyglądających basiorów rzuciła się na ranną już biało niebieską wilczycę. Usłyszałam jej krzyk. Wilczyca przy mnie przejechała mi pazurem od czoła przez oko do policzka. Wrzasnęłam. Skoczyłam na nią i ogłuszyłam ją.
- Deyana! - wydarłam się i skoczyłam na jednego z basiorów odpychając go prosto na walczącego Katsune.
Wilczyca leżała na boku. Miała przegryzione gardło z którego płynęło coraz więcej krwi. Drżała w agonii, a jej oczy gasły.
- Nie. - wyszeptałam czując jak łzy spływają mi z oczu. - Nie, Deyana! Żyj! Musisz żyć!
- S..Saph.. - wyszeptała bardzo cicho. - Dziękuje.
- Za co?! Nie dziękuj mi! Masz żyć! - zaszlochałam.
- Za wszystko. - jej głos zamarł przy ostatnim słowie.
Stałam nieruchomo patrząc jak jej ciało nieruchomieje. Bicie serca znowu zagłuszyło mi odgłosy walki.
- To teraz chyba mi pozwolisz.
Spojrzałam z nienawiścią na dwójkę basiorów - morderców Deyany. Na moim pysku pojawił się szyderczy uśmiech. Odbiegłam trochę od Dark Roses Garden, żeby nas nikt nie zobaczył, a zabójcy mojej przyjaciółki gonili mnie, a doszedł do nich jeszcze jeden.
- Zginiesz tak jak ta mała jeśli Ci nie pomogę! Pozwól mi!
Nie chciałam jednak. Walczyłam z nimi sama. Co było błędem. W pewnym momencie upadłam na ziemie, a jeden z nich zacisnął szczęki na mojej szyi. Wierzgałam.
- Jak mnie nie wypuścisz zginiemy oby dwie! SAPHIRA DO CHOLERY!
Zamknęłam oczy i zerwałam naszyjnik Nery. Otworzyłam ślepia. Moje okrągłe źrenice natychmiast zmieniły się w pionowe, a tęczówki zalała szkarłatna barwa.
- Witam ślicznie drogich panów. - warknęła Scythe i odepchnęła od siebie wilka.
Walka była krótka. Scythe w połączeniu z Furią rozerwała ich ciała. Znowu. Jednak zdjęłam naszyjnik tuż przed zaćmieniem, które już się skończyła.
- Cholera. - warknęła Scythe. - Znowu muszę czekać.
Upadłam na bok na ziemie. Moje oczy znowu wróciły do poprzedniego stanu. Czułam jak krew spływa mi z każdej choćby najmniejszej rany. A było ich sporo. Czułam, że walka nadal trwa, ale nie miałam już siły.
Wtem ujrzałam kształt wychodzący z lasu i zmierzający w moją stronę.
Yenalt.
____________________________________________________
No nareszcie! ^^ Narobiłam się, ale jednak! Mam nadzieje, że się spodobaaaa! ^^
Najdłuższa moja notka xD

8 komentarzy:

  1. Heh..jak widzę powoli odchodzą od nas dawno już zostawione postacie...
    Dobrze to opisałaś ...choć to krwawa walka...czasem tak trzeba. ;)
    Yenalt tak? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. dam dam daaam... Wojna się rozpoczęła! Proszę państwa ale emocje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co będzie dalej? Jaka wataha wygra? Co się stanie Saph? Co tam robi Yenalt? Tego dowiemy się dopiero w następnych notkach!

      Usuń
    2. *Sashu ma zjebany telefon i nie może dodawać dlugich komentów* D;

      Usuń
    3. xD Komentator notkowy Sasha xD

      Usuń
  3. Hue hue hue mój nowy zawód xd Wg mam dostęp do tableta i może będę miała do kompa... może coś nabazgrze... a jak nie to chociaż mam gg xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja. Zostałam. Zamordowana!? xD Że niby ktoś dał radę mnie uśmiercić, bez najmniejszego trudu (czyli jakbym stała i czekała na śmierć) i nawet nie zdążyłabym się pożegnać? To nie w moim stylu! xD
    Nie no ok, wiem o co Ci chodzi. No ale nie płakusiaj prze ze mnie...
    Powiem, dzieje się, dzieje! Wojna rozpoczęta. I już są pierwsze pierwsze ofiary ( głos do siebie, skreślone (może lepiej nie czytać?): a ty się gdzieś szwędasz, zamiast za rodzinę walczyć!? Oj nie ma tak dobrze.. Już wracać się mi tu i walczyć! Nie ma tak, że przeczekasz sb wojnę i wrócisz jakby nigdy nic. Ale o już! Hop, hop, w podskokach!)
    Ale wracając na ziemie (i na wojnę, szybko!-znów odezwał się "skreślony" głos) To tyle w notce się działo, że brakuje mi słów. (znów słyszy ale inny głos: Alarm! Za dużo rewelacji, jak naraz!)
    PS Komendatorka Sasha: Tak trzymaj! Jak dla mnie dobrze się spisujes. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki dzięki za dobrą opinię Terra!! :DD ♥

      Usuń

Szablon wykonany przez Jill