Last Christmas, I gave you my heart! But the very next day you gave it away..
This year, to save me from tears! I'll give it to someone special!
Święta.
Najpiękniejszy czas jaki może być. Pada śnieg, małe wilczątka bawią się
lepiąc bałwany, igloo, rzucając się śnieżkami i nacierając nim. To czas
szczęścia. Starsi ubierają choinki, pakują prezenty i dają je innym, a
ja? Ja opowiadam zdarzenia takim małym słodkim szczeniaczkom jak wy.
Historię, które naprawdę się zdarzyły. Wiecie co opowiem wam dzisiaj?
Opowieść pewnej wadery. Samicy, którą każdy z was pewnie zna. Dawno,
dawno temu nie wierzyła ona w ducha świąt. Była zimna, zła i nikczemna.
Nie obchodził jej los innych, wręcz uważała, że powinni zginąć. A oto i
jej historia.
***
Zdarzyło się to trzy dni przed
wigilią. W stadzie Stipant Veritatis panował świąteczny nastrój. W
środku groty Alpha Venus wraz z resztą stada ubierała choinkę. Wszyscy
się śmiali, bawili, dokazywali. Pomagali nawet najmłodsi.
Tylko
jednej osobie nie udzielało się to szczęście. Wilczyca miała na imię
Terra. Była jedyną, która nienawidziła świąt bożego narodzenia.
Siedziała samotnie na kamieniu obok groty i patrzyła wrogim spojrzeniem
na stado.
- Nie rozumiem tego. - warknęła. - Wszyscy się tak cieszą, ale z czego? To wszystko to brednie.
- Wigilia to nie brednie. - usłyszała obok siebie głos.
Po prawej stronie ukazała się kolejna znajoma twarz, a mianowicie biały pyszczek Sashy.
- To brednie! - syknęła zielono sierstna. - Po co to komu?
-
Święta to jeden nielicznych dni w roku w którym można dostać prezenty,
spędzić czas z rodziną, pocieszyć się, pośpiewać kolędy..
Terra
prychnęła i podniosła swój zad zeskakując z kamienia. Przez cały dzień
tułała się po lasach w złym humorze. Dopiero, gdy wszyscy zasnęli
wróciła. Położyła się przy ścianie z dala od reszty i od tej piekielnej
choinki, blisko wyjścia, lecz nie mogła spać. Wpatrywała się w nocne
niebo i świecący wysoko księżyc. W pewnym momencie usłyszała dziwny
dźwięk. Podniosła zdziwiona łeb i rozejrzała się wokół. Dziwna
zielonawo-niebieska mgła zaczęła powoli wchodzić na polanę. Znowu ten
sam odgłos.
Brzdęk łańcuchów.
Poderwała się do góry przerażona. Pierwsze co to rzuciła się ku Venus i szturchnęła ją mocno.
- Venus! Venus obudź się! - wadera nie reagowała. - Venus!
Po
polanie rozszedł się głośny jęk potępienia. Uszy Terry opadły, a oczy
otworzyły się szeroko. Przez łąkę w jej stronę szła wilczyca. Była cała
okuta w łańcuchy, które obwiązane były również wokół wielkich cegieł,
które musiała ciągnąć. Cała była niematerialna kolory takiego samego jak
mgła.
- Terra... - wyszeptała z głośnym jękiem.
Samica wrzasnęła.
- Kim jesteś demonie z piekieł?! - Zielona rozejrzała się za pomocą.
- Nie poznajesz mnie? - spytała głosem pełnym grozy. - Jestem Twoją zmarłą przyjaciółką. Biada mi!
Loverde przyjrzała się dokładnie zbłąkanej duszy. Unosiła się ona kilka centymetrów nad ziemią.
- Saphira?! - zdziwiła się,a szczęka opadła jej do ziemi. - Jesteś owinięta w łańcuchy! Czemu?!
-
Sama je dla siebie wykułam za życia. - wyjęczała podsuwając jej jeden z
nich aż pod nos. - Ten sam gruby i długi łańcuch owinie i Ciebie! Za
życia zawsze byłam okrutną i nikczemną waderą! Zabijałam bez współczucia
pozwalając, by demon zawładnął moim ciałem. A teraz? Teraz muszę w
nieskończoność tułać się po świecie! Jest jednak dla Ciebie szansa, żeby
uniknąć mego losu! Nawiedzą Cię trzy widma! Każda punktualnie o północy
co jeden dzień!
Terra patrzyła na nią jak na wariatkę.
- Jesteś tylko wytworem mojego umysłu. Ty nie żyjesz i nie potrzebuję pomocy!
Dusza
zajęczała głośno i przeraźliwie. Zielona zamknęła oczy, a wszystko
ucichło. Uchyliła je po chwili, a ani mgły, ani Saphiry nie było.
Odetchnęła z ulgą i położyła się na ziemi.
- Co za chory sen. - wyszeptała lecz po chwili drgnęła.
Przez
polanę przemknął jakiś jasny płomyczek. Jej źrenice się zwęziły, gdy
zaczął się do niej zbliżać, a po chwili stanął tuż przed nią. A raczej
stanęła. Był to nie kto inny, ale druga przyjaciółka Terry, czyli Fire.
- Fire?! - zdziwiła sie. - Co ty tu robisz?!
- Nie jestem Fire. - powiedziała uśmiechając się delikatnie. - Jestem duchem wigilijnej przeszłości.
Szczęka
Terry uderzyła w ziemie tak szeroko ją rozwarła. To są chyba jakieś
kpiny, pomyślała, Nie, one mnie wkręcają! Potrząsnęła łbem i spojrzała
na nią wrogo.
- Tak, tak zrozumiałam już. Możecie sobie nie robić żartów?!
Fire
zaśmiała się delikatnie i słodko, a to co się stało potem przeraziło
zieloną. Ognista wilczyca złapała ją za łapę i po chwili oby dwie
uniosły się w górę.
- ŁOT DA?! - wrzasnęła Terra.
Biała
pociągnęła ją i po prostu odleciały daleko od jaskini. Zielona darła się
głośno, by Fire postawiła ją na ziemi, ale ta tylko chichotała widząc
jej reakcje. To wyglądało tak jakby zatoczyły koło i wróciły do jaskini,
ale coś się zmieniło. Nie było nocy, lecz dzień, a wszyscy przy grocie
byli na nogach.
- Hej! Venus! Pomocy! Fire oszalała! - krzyczała Terra.
- Oni Cię nie słyszą. Jesteśmy tylko duchami z przyszłości. - odparła Fire.
- Przyszłości? - zdziwiła się. - To w takim razie co to za moment?
- Przyjrzyj się. - szepnęła.
Zielona spojrzała w stronę stada. Małe szczeniaki biegały wokół groty.
- To mały Santino. - powiedziała z niedowierzaniem. - A tam stoi Deyana! I Elenore! I... Saphira?
Patrzyła na szarą wilczyce, radosną wychodzącą z jaskini. Była w towarzystwie... jej?
- Dlaczego ja tam jestem? - zdziwiła się Terra.
- To dzień przed śmiercią Twojej fioletowo okiej przyjaciółki. W końcu umarła w wigilię.
- Zabierz mnie stąd! - krzyknęła. - Nie chce na to patrzeć! - łzy spływały z jej oczu.
Fire
skinęła łbem i po chwili cała ta fatamorgana zniknęła pozostawiając
śpiące w jaskini wilki. Terra spojrzała wrogo na ognistą. Zamachnęła się
łapą i trzasnęła ducha sprawiając, że ten zniknął. Dyszała głośno. Nie
minęła nawet chwila, gdy poczuła jak ktoś na nią skacze i ją przewraca
śmiejąc się.
- Akuku! - to była Vitani.
- Vitani?! - Terra odetchnęła. - Jak dobrze, że Cię widzę. Nie chcesz wiedzieć co mi się przytrafiło.
- Nie jestem Vitani. - zachichotała. - Jestem duchem wigilijnej teraźniejszości!
Loverde walnęła się łapą po pysku. Potrząsnęła głową.
- Dobra. Miejmy to już z głowy. Co masz zamiar mi pokazać?
Nawet nie spostrzegła, że znowu jest dzień. Venus i Sasha siedziały razem przed grotą.
- Dlaczego Terra tak nienawidzi świąt? Martwię się o nią. - szepnęła.
- Z pewnością to przez to, że dwa lata temu zginęła Saph i to na jej oczach. To musiał być dla niej cios.
Mała wilczka z lampionem westchnęła i stuliła uszy.
- Nie może się tak zachowywać. Są święta. Saphira chciałaby, żeby Terra się cieszyła.
Zielona patrzyła na nie zdziwionym wzrokiem.
- Dlaczego? - spytała cichutko. - Dlaczego one tak się o mnie martwią.
-
Jesteś dla nich tak samo ważna jak wszyscy, ale przez Twoje zachowanie
ranisz tych, którzy są Ci bliscy. Pamiętasz te momenty w których
wyzywałaś niektórych, że wierzą w ducha świąt? To ich boli.
Loverde spojrzała w ziemię.
-
Faktycznie to boli.. Nawet mnie teraz. Nie chciałam, żeby tak to się
skończyło. Nie wiedziałam, że tak źle się czują przeze mnie.
- Na mnie już pora. - wyszeptała Vitani i po prostu zniknęła.
- Co?! Hej stój! - krzyknęła, ale nie zdążyła jej zatrzymać.
Rozejrzała
się wokół i usiadła w oczekiwaniu na ostatniego ducha. Zaczęła myśleć
nad sobą i doszła do wniosku, że biała miała rację. Nie powinna tak
traktować innych. Nawet nie spostrzegła, że przed nią stała czarna
wilczyca - Nera. Miała na sobie takiego samego koloru jak jej futro
płaszcz z kapturem, a jej oczu lśniły szkarłatem.
- A! - przestraszyła się. - Nera?! Ty jesteś duchem wigilijnej przyszłości?
Wadera ani drgnęła. Nawet się nie poruszyła.
- Hej! Zabierzesz mnie już do przyszłości?
Samicy oczy zalśniły złowrogo. Podniosła łapę i wskazała środek groty. Terra spojrzała tam i znieruchomiała.
Na środku jaskini leżała przewrócona choinka. Bombki były potłuczone, łańcuchy porozrywane, a wszędzie widać było krew i ciała.
- C...co?! Co to ma znaczyć?!
Wtem
wszystko znikło w czarnej mgle. Znajdowały się teraz na cmentarzu.
Wszędzie wokół były wykopane świeże groby z nagrobkami. Padał śnieg, a
raczej była zamieć. Loverde spojrzała na ten, który był przed nią.
- Nie widzę co tam jest! Duchu! Powiedz mi, dlaczego wszyscy byli martwi?!
Wtedy Nera się odezwała. Miała groźny i mroczny głos, który doprowadzał do gęsiej skórki.
- Twoja nienawiść do świąt sprawiła, że w szaleństwie zabiłaś wszystkich z watahy.
Terra nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nie wiedziała, że aż taka się stanie. Z jej oczu płynęły łzy.
- Kogo to nagrobek?! Nie chciałam nikogo zabić! Nigdy nie zabiłabym mojej rodziny!
Śnieg, który był na płycie zniknął ukazując krótki napis: " Terrana Loverde "
-
Co?! Nie! Ja nie chciałam! Nie chciałam! Nigdy tego nie zrobię! Ja się
zmienię! Błagam duchu! Wiem, że czyny, które każdy zrobi zmieniają jego
przyszłość! Będę inna! Inna! OBIECUJĘ!
Lecz wtedy pod jej łapami śnieg się zarwał. Wrzasnęła i spadła prosto w wielką trumnę na jego dnie.
***
Otworzyła
oczy uderzając w ziemię. Była w dziwnej pozycji. Cały przód z łapami
był na dole, ale górne łapy i zad miała nad sobą.
- Terra? - przed nią stała Fire. - Co ty robisz?
Loverde spojrzała na białą. Natychmiast poderwała się z ziemi.
- FIRE! DZIĘKUJE CI! - krzyknęła skacząc ku niej i tuląc ją. - Wesołych Świąt Ci życzę!
Ognista strzeliła poker fejsa i fejs palma. *face palm*
- Terra? Dobrze się czujesz?
- Jak nigdy!
Wilczyca
biegała od osoby do osoby życząc wszystkim wesołym świąt. Okazało się,
że była najbardziej świąteczną wilczycą jaka mogła istnieć na ziemi. W
taki właśnie sposób, dzięki trzem duchom odzyskała ona wiarę.
KONIEC.
_______________________________________________
Tak xD Opowieść Wigilijna xD
Występowali:
Terra - nie wierząca w święta,
Saphira - zmarła wilczyca, potępiony duch,
Fire - duch wigilijnej przeszłości,
Vitani - duch wigilijnej teraźniejszości,
Nera - duch wigilijnej przyszłości,
Sasha, Venus i inne wilki - dodatkowi aktorzy :D