Opowiadanie jest sklejone z wypowiedzi na flashu razem z ~IcarVei.
Zazwyczaj nie piszę opowiadań, więc to jest takie byle jakie i jeszcze splecione z wypowiedzi... ><
Zazwyczaj nie piszę opowiadań, więc to jest takie byle jakie i jeszcze splecione z wypowiedzi... ><
-------------------------------------------------------------
Filigranowa wadera o białym
futrze podpalanym na brązowo spacerowała terenami SV. Lampion przyczepiony do
jej ogona bujał się na boki i jarzył nikłym światłem ukazując jej podły humor.
Cały czas rozmyślała o zbliżającej się wojnie. Trapiła ją ta myśl. W końcu
postanowiła iść na polanę i powoli skierowała swe kroki w tamtą stronę. Kiedy
weszła na polanę nikogo nie zastała. Zwinęła się w kłębek pod swoim ulubionym
drzewem i owinęła ciało puszystym ogonem czekając, aż ktoś się pojawi.
Tymczasem basior stawiał smukłe łapy ostrożnie,
bez najcichszego dźwięku, pozostawiajac po sobie wgniecenia na trawie. Ciemny
łeb opuścił ku ziemi, a zmęczone mięśnie drżały z wysiłku, jaki sprawiało im
chodzenie. Puszusty chwost wlókł się po ziemi. Złote ślepia błyszczały w
półmroku lasu, przez który wędrował. Dojrzawszy prześwit między lisowiem przed
sobą, przyspieszył nieznacznie, by wkroczyć na polanę. Rozejrzał się bacznie i
prędko dostrzegł nieznajomą waderę. Niemal niesłyszalny warkot wydobył się z
gardzieli samca, gdy napiął mięśnie, gotów do
uskoku. Wadera zauważyła nieznajomego i
od razu podniosła się z ziemi. Stanęła w pozycji obronnej i też na niego
warknęła, chociaż i tak dobrze wiedziała, że nie ma z nim szans. Nie umiała
walczyć, nie lubiła tego. Lampion na jej ogonie zaczął świecić jaśniej
pokazując, że samica się boi. Zlustrowała bladoniebieskimi ślepiami
nieznajomego.
- Kim jesteś? -zapytała po chwili. Miodowe ślepia wilka śledziły z uwagą
każdy ruch wadery. Zauważając, iż sama samica się go boi, uznał, że nie stanowi
zagrożenia, przynajmniej na razie. Na smukłym pysku zatańczył nieznaczny
uśmieszek.
-Proszę o wybaczenie, Madame. Przez te całe podróże wyzbyłem się
resztek manier. Zwą mnie Icar'Vei, Wędrowiec.-Rzekł swym jedwabistym głosem,
nie odwracając od niej wzroku. łeb uniósł wyżej, a srebrny łańcuszek z drobną
kostką na jego szyi zakołysał się lekko, zanim znów został przykryty przez
puszyste futro. Ogon zakołysał się pewniej,
zamiatając teraz ziemię swą końcówka. Sash przekręciła lekko łeb na bok
przyglądając się samcowi, tak jak czasem to robią małe szczeniaki. Przestała
warczeć i dalej stała w miejscu.
- Miło cię poznać Icar'Vei. -stwierdziła po
chwili ciszy.- Ja jestem Sasha. -przedstawiła się krótko. Zauważyła jego
naszyjnik i automatycznie spojrzała na swój czerwony wisior. - Co cię sprowadza
na tereny Stipant Veritatis?
-Mów mi po prostu Icar.*Poprawił
ją automatycznie, ogon przestał się kołysać. Słysząc jej ostatnie pytanie,
mruknął coś do siebie, co zabrzmiało jak "...aż tak daleko?"- Nic
szczególnego. Wędruję, a zazwyczaj tam, gdzie zajdę, więcej już łapy nie
stawiam. - Odrzekł po krótkim zamyśleniu, błyskając złotem ślepi.
-Dobrze. Będę mówić Icar... -na
jej pysku pojawił się cień uśmiechu.- Chce ci się tak wędrować i nigdzie nie
zostawać dłużej? -cały czas się na niego patrzyła uważnie. Samiec zdusił chichot w gardzieli.
Zawsze pytano go o to samo.
-Owszem. Zawsze znajdę ciekawe miejsce i poznam
zadziwiające istoty. Podróże są nadzwyczaj fascynujące.-Usmiechnął się nieco
pewniej i przysiadł na zadzie, owijając łapy puszystym chwostem. Zmęczenie dało
się mu we znaki.
-Ale prędzej czy później to się
nudzi... -mruknęła cicho i też usiadła na ziemi. Sama kiedyś tak łaziła z
miejsca na miejsce, ale w końcu trafiła tu. Lampion na jej ogonie znowu zaczął
jarzyć się nikłym światłem.- Pozatym takie podróże są męczące... -dodała widząc
w jakim stanie jest samiec.
-Osobiście uważam, iz warto.-Mruknał
jedynie w odpowiedzi, mrożąc ślepia.- To tak, jakby nosić lampion na
ogonie...Hm? -Zaśmiał się krótko, bynajmniej nie chciał z niej drwić. Po
prostu pierwszy raz widział waderę z lampionem na ogonie. Wilczyca zrozumiała to jako drwinę.
Machnęła ogonem, a lampion zakołysał się na boki.- Phi. Jestem wilkiem
światła... Każdy wilk światła dostaje swój lampion. Mnie trafił się dość duży,
więc nosze go na ogonie -prychnęła cicho.- Pozatym na szyi już coś mam...
-odwróciła łeb w drugą stronę lekko urażona.
-Wybacz Pani, nie drwiłem z
Ciebie. Jestem jeno zadziwiony. Wiele
widziałem, lecz takie zjawisko jest mi nieznane.-Zamruczał pokornie, ponownie
opuszczajac łeb ku ziemi. Na pysku nadal błakał się lekki usmieszek. Ta wadera
nawet go bawiła. Biała odetchnęła głośno. W sumie to
była przyzwyczajona do osób, które dziwiły się tym, że nosi lampion na ogonie.-
No dobra.... -mruknęła cicho, po czym położyła się na ziemi i zwinęła w kłębek.
Owinęła filigranowe ciało puszystym ogonem. Icar podniósł się wolno z ziemi i
podszedł blizej, by ułozyć się naprzeciw niej w stosownej odległości.
-Więc sa
to tereny stada...Opowiesz mi coś o nim? -Zagadnął po chwili, by przerwać tę
krępującą ciszę, jaka zaległa.
-Tereny Stipant Veritatis...
-uniosła wzrok i spojrzała na Icara.- Więc... W stadzie jest kilkanaście osób.
Alphą jest czarna wadera, Venus. Ostatnio mamy małe kłopoty, ponieważ zbliża
się wojna z sąsiednią watahą SS... -westchnęła głośno. Na samą myśl o wojnie
zadrżała lekko.
-Wojna z SS?-Przekrzywił
nieznacznie łeb, a uśmieszek zniknał z jego pyska bez śladu.- O cóż
poszło? - Uczestniczył w wielu wojnach, szczerze mówiąc. Jego umiejętności miały
czas się rozwijać... Mimo to nie przepadał za walkami. Zabijać lub ranić swych
braci? To nie dla niego.
-Stipant Sverae... Nie mam
pojęcia o co poszło...-mruknęła cicho i bardziej owinęła się
ogonem. Przerażała ją myśl o wojnie. Ona też nie przepadała za walkami.
Szczególnie, że w wojnie nie miała zbyt dużych szans na przetrwanie.
-Coraz więcej wojen toczy się o
tereny. To takie bez sensu...Czyzby nie mogli pomiescić się na swoich
ziemiach? - -Mruknął, niby to do niej, niby do siebie i pokręcił głową z
niezadowoleniem. Zbyt wiele takich sytuacji ostatnio napotykał. - Będziesz
uczestniczyć w wojnie...? -Mruknął do niej po chwili, przyglądając się jej
uważnie. Teraz wydawała się mu taka drobna.
-Mądre słowa... -stwierdziła
cicho. Słysząc jego pytanie o jej uczestniczenie w wojnie wzięła głęboki
oddech.- Niestety chyba będę... Każdy ze stada będzie musiał wziąć udział w tej
wojnie. Jest nas o wiele mniej niż osób w SS. Chyba, że jako opiekunka
szczeniąt będę pilnować maluchów. -lampion zaczął świecić troche jaśniej
pokazując jej przerażenie.
-A co z sojusznikami? Brak
przyjaznych watah? Gdyby zgodzili się pomóc, z pewnością poradzilibyście sobie
doskonale...-Odrzekł po chwili, nadal wpatrujac się w waderę. Możeby
tak...Pozostać? pomóc? Nie, to raczej zły pomysł...Ale jeśli...Toczył w sobie
swoją własną, prywatną wojnę.
-Sojusze... Nie wiem co z nimi...
Ale i tak nas mało... -mruknęła cicho i odwróciła wzrok. Zaczęła gapić się
gdzieś w przestrzeń. Samiec westchnął ciężko i spojrzał w
nieboskłon.
-Nie obawiaj się, Sasho. Silna wola życia może zdziałać więcej, niż
myślisz. -Rzekł cicho, znów kierując złoto ślepi na samicę. Uśmiechnął się
nikle.
-Silna wola... -powtórzyła cicho
jakby sama do siebie. Uniosła kąciki ust w nikłym uśmiechu i znowu spojrzała na
Icara.- Dziękuję... -jego słowa chociaż trochę ją uspokajały.
- Gdybym mógł coś dla Ciebie
zrobić, proś śmiało.-Rzekł znów, wpatrujac się w jej błekitne ślepia. Zamiótł
podłoże kilka razy swoim ogonem
-Najlepiej jakbyś został...
Potrzebujemy nowych... -szepnęła cicho wpatrując się w jego ślepia błagalnie.
Icar westchnął ciężko, opuszczając
nieznacznie łeb.-Nie jestem pewien, czy wyjdzie Wam to na dobre...-Mruknął, krzywiąc się nieznacznie. Sama myśl o przynależności do jakiegoś stada napawała go swego rodzaju strachem. Nie o siebie, lecz o jego członków.
-Dlaczego tak uważasz? -zapytała przyglądając się samcowi.
-Ciąży nade mna swego rodzaju
Klątwa. Niestety, nie moge się jej wyzbyć.-Mruknął jedynie i ułozył pysk na
wyciagniętych łapach, przymykając jasne ślepia.
-Mhmm... rozumiem. -westchnęła.-
Ale czemu nie możesz spróbować chociaż zostać na chwilę? Może nie będzie tak
źle? -samiec odchrząknął cicho.-Raz już spróbowałem. Skutki były dość...Nieprzewidziane i bynajmniej niezbyt przyjemne.- Zacisnął mocno szczęki na wspomnienie przeszłości.*
-Mhmm... -mruknęła cicho
zasmucona słysząc jego słowa. Bardziej zwinęła się w kłębek i znowu wlepiła
wzrok gdzieś w przestrzeń.
-Mogę...Zostać na trochę. Ale do
stada dołaczyć nie mogę.-Powiedział po chwili zastanowienia.- No i trzeba
porozmawiać z Alphą, czyż nie?
-Okey... Dobre i to...
-stwierdziła cicho.- Alpha na pewno się zgodzi żebyś został na troche.
-uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
-Okaże się. -Odwzajemnił uśmiech,
aczkolwiek wyszedł on nieco słabiej, niz chciał. Otworzył oczy, ukazując złote
ślepia.
-Mhm okaże się. -przytaknęła
obserwując Icara.
Zapadła niezręczna cisza.
Tymczasem Fire szła z Ashem na króliki, jednak
zaciekawiła ją rozmowa dwóch wilków na polanie. Jednym z nich była Sash, ale
drugiego nie znałam. Postanowiła bliżej im się przyjrzeć. Podbiegła do nich.
-Co porabiasz, Sash? - spytała zaciekawiona, a jej wzrok powędrował
momentalnie na przybysza leżącego obok. Icar łypnął nieco nieufnie na
przybyłą samicę, szybko jednak ponownie skierował wzrok na swą rozmówczynię.
- Ave.-Rzucił tylko na przywitanie,a czując na sobie wzrok nieznajomej, machnął
parę razy ogonem.
-Witam. - odpompowała już
spokojniejsza. Usiadła koło nich. Ash plątał jej się koło łap, badając
nieznajomego.
-Cześć Fire... -spojrzała na nią
i uśmiechnęła się lekko.- Rozmawiamy... Fire, to jest Icar -przeniosła wzrok na
samca.- Icar, to jest Fire i Ash.
-Miło mi.- Mruknął jedynie na
potwierdzenie słów Sashy i katem oka zerknął na Ash'a. Szczeniak popatrzył chwilę na
basiora. Gdy ten poczuł jego wzrok na sobie cofnął się o krok. W końcu zebrał
się i podszedł kawałek do Icara. Sasha przyglądała się temu wszystkiemu
w ciszy. Basior uśmiechnął się nikle i chuchnął
na szczeniaka. Powietrze wokół niego zamigotało i po chwili wokół niego
pojawiła się chmara błękitnoskrzydłych
motyli. Zdziwiony szczeniak zaczął
oglądać się na wszystkie strony, prubując pojąć, co się stało. Jednak błękitne
motyle były ciekawsze. Ash rozglądął sie za nimi z uśmiechem na pysku pachając
łapą od czasu do czasu, prubując schwytać chociaż jednego. Spojrzał zspowroten
na basiora, który przyglądał się jego zabawie. Uśmiechnął się lekko w jego
stronę i podszedł jeszcze kawałek.
-Oo... -biała zaskoczona patrzyła
na motylki w około Asha, po czym spojrzała na Icara i posłała mu ciepły
uśmiech. Basior odwzajemnił jej uśmiech i
mrugnął do niej. Szczeniak był już blisko, więc Icar podniósł smukłą łapę i
zmierzwił ierśc na łebku małego. Szczeniak położył lekko uszy,
ale nie był taki przestraszony, jak działo się to w przypadku wielu innych
wilków.
- Proszę, proszę. Widać ciebie polubił najbardziej z całego stada. -
Fire uśmiechnęła się w stronę basiora. - Tak ufny od początku był tylko dla Oruko.
No i dla mnie. - powiedziała.
Icar |
Jak to fajnie wyszłoo :3 I wreszcie dowiedziałam się, co działo się wcześniej. Fajne w ogóle spotkanie. Potem jeszcze troszkę się działo, ale widzę że tego nie ma... No, trudno i tak wyszło świetnie :D Dzięki Sash, że to wrzuciłaś :D
OdpowiedzUsuńNie zdążyłam skopiować tego co było później, bo musiałam szybko wyjść z kompa... :/ Spoczko ^^
Usuń