Alternatywny tekst

2 lip 2013

Spotkanie



Opowiadanie jest sklejone z wypowiedzi na flashu razem z ~IcarVei.
Zazwyczaj nie piszę opowiadań, więc to jest takie byle jakie i jeszcze splecione z wypowiedzi... ><

-------------------------------------------------------------

Filigranowa wadera o białym futrze podpalanym na brązowo spacerowała terenami SV. Lampion przyczepiony do jej ogona bujał się na boki i jarzył nikłym światłem ukazując jej podły humor. Cały czas rozmyślała o zbliżającej się wojnie. Trapiła ją ta myśl. W końcu postanowiła iść na polanę i powoli skierowała swe kroki w tamtą stronę. Kiedy weszła na polanę nikogo nie zastała. Zwinęła się w kłębek pod swoim ulubionym drzewem i owinęła ciało puszystym ogonem czekając, aż ktoś się pojawi. 
Tymczasem basior stawiał smukłe łapy ostrożnie, bez najcichszego dźwięku, pozostawiajac po sobie wgniecenia na trawie. Ciemny łeb opuścił ku ziemi, a zmęczone mięśnie drżały z wysiłku, jaki sprawiało im chodzenie. Puszusty chwost wlókł się po ziemi. Złote ślepia błyszczały w półmroku lasu, przez który wędrował. Dojrzawszy prześwit między lisowiem przed sobą, przyspieszył nieznacznie, by wkroczyć na polanę. Rozejrzał się bacznie i prędko dostrzegł nieznajomą waderę. Niemal niesłyszalny warkot wydobył się z gardzieli samca, gdy napiął mięśnie, gotów do uskoku. Wadera zauważyła nieznajomego i od razu podniosła się z ziemi. Stanęła w pozycji obronnej i też na niego warknęła, chociaż i tak dobrze wiedziała, że nie ma z nim szans. Nie umiała walczyć, nie lubiła tego. Lampion na jej ogonie zaczął świecić jaśniej pokazując, że samica się boi. Zlustrowała bladoniebieskimi ślepiami nieznajomego.
- Kim jesteś? -zapytała po chwili. Miodowe ślepia wilka śledziły z uwagą każdy ruch wadery. Zauważając, iż sama samica się go boi, uznał, że nie stanowi zagrożenia, przynajmniej na razie. Na smukłym pysku zatańczył nieznaczny uśmieszek.
-Proszę o wybaczenie, Madame. Przez te całe podróże wyzbyłem się resztek manier. Zwą mnie Icar'Vei, Wędrowiec.-Rzekł swym jedwabistym głosem, nie odwracając od niej wzroku. łeb uniósł wyżej, a srebrny łańcuszek z drobną kostką na jego szyi zakołysał się lekko, zanim znów został przykryty przez puszyste futro.  Ogon zakołysał się pewniej, zamiatając teraz ziemię swą końcówka. Sash przekręciła lekko łeb na bok przyglądając się samcowi, tak jak czasem to robią małe szczeniaki. Przestała warczeć i dalej stała w miejscu.
- Miło cię poznać Icar'Vei. -stwierdziła po chwili ciszy.- Ja jestem Sasha. -przedstawiła się krótko. Zauważyła jego naszyjnik i automatycznie spojrzała na swój czerwony wisior. - Co cię sprowadza na tereny Stipant Veritatis?
-Mów mi po prostu Icar.*Poprawił ją automatycznie, ogon przestał się kołysać. Słysząc jej ostatnie pytanie, mruknął coś do siebie, co zabrzmiało jak "...aż tak daleko?"- Nic szczególnego. Wędruję, a zazwyczaj tam, gdzie zajdę, więcej już łapy nie stawiam. - Odrzekł po krótkim zamyśleniu, błyskając złotem ślepi.
 -Dobrze. Będę mówić Icar... -na jej pysku pojawił się cień uśmiechu.- Chce ci się tak wędrować i nigdzie nie zostawać dłużej? -cały czas się na niego patrzyła uważnie. Samiec zdusił chichot w gardzieli. Zawsze pytano go o to samo.
-Owszem. Zawsze znajdę ciekawe miejsce i poznam zadziwiające istoty. Podróże są nadzwyczaj fascynujące.-Usmiechnął się nieco pewniej i przysiadł na zadzie, owijając łapy puszystym chwostem. Zmęczenie dało się mu we znaki.
 -Ale prędzej czy później to się nudzi... -mruknęła cicho i też usiadła na ziemi. Sama kiedyś tak łaziła z miejsca na miejsce, ale w końcu trafiła tu. Lampion na jej ogonie znowu zaczął jarzyć się nikłym światłem.- Pozatym takie podróże są męczące... -dodała widząc w jakim stanie jest samiec.
-Osobiście uważam, iz warto.-Mruknał jedynie w odpowiedzi, mrożąc ślepia.- To tak, jakby nosić lampion na ogonie...Hm? -Zaśmiał się krótko, bynajmniej nie chciał z niej drwić. Po prostu pierwszy raz widział waderę z lampionem na ogonie.  Wilczyca zrozumiała to jako drwinę. Machnęła ogonem, a lampion zakołysał się na boki.- Phi. Jestem wilkiem światła... Każdy wilk światła dostaje swój lampion. Mnie trafił się dość duży, więc nosze go na ogonie -prychnęła cicho.- Pozatym na szyi już coś mam... -odwróciła łeb w drugą stronę lekko urażona.
 -Wybacz Pani, nie drwiłem z Ciebie. Jestem jeno zadziwiony.  Wiele widziałem, lecz takie zjawisko jest mi nieznane.-Zamruczał pokornie, ponownie opuszczajac łeb ku ziemi. Na pysku nadal błakał się lekki usmieszek. Ta wadera nawet go bawiła. Biała odetchnęła głośno. W sumie to była przyzwyczajona do osób, które dziwiły się tym, że nosi lampion na ogonie.- No dobra.... -mruknęła cicho, po czym położyła się na ziemi i zwinęła w kłębek. Owinęła filigranowe ciało puszystym ogonem. Icar podniósł się wolno z ziemi i podszedł blizej, by ułozyć się naprzeciw niej w stosownej odległości.
-Więc sa to tereny stada...Opowiesz mi coś o nim? -Zagadnął po chwili, by przerwać tę krępującą ciszę, jaka zaległa.
 -Tereny Stipant Veritatis... -uniosła wzrok i spojrzała na Icara.- Więc... W stadzie jest kilkanaście osób. Alphą jest czarna wadera, Venus. Ostatnio mamy małe kłopoty, ponieważ zbliża się wojna z sąsiednią watahą SS... -westchnęła głośno. Na samą myśl o wojnie zadrżała lekko.
-Wojna z SS?-Przekrzywił nieznacznie łeb, a uśmieszek zniknał z jego pyska bez śladu.- O cóż poszło? - Uczestniczył w wielu wojnach, szczerze mówiąc. Jego umiejętności miały czas się rozwijać... Mimo to nie przepadał za walkami. Zabijać lub ranić swych braci? To nie dla niego.
 -Stipant Sverae... Nie mam pojęcia o co poszło...-mruknęła cicho i bardziej owinęła się ogonem. Przerażała ją myśl o wojnie. Ona też nie przepadała za walkami. Szczególnie, że w wojnie nie miała zbyt dużych szans na przetrwanie.
-Coraz więcej wojen toczy się o tereny. To takie bez sensu...Czyzby nie mogli pomiescić się na swoich ziemiach? - -Mruknął, niby to do niej, niby do siebie i pokręcił głową z niezadowoleniem. Zbyt wiele takich sytuacji ostatnio napotykał. - Będziesz uczestniczyć w wojnie...? -Mruknął do niej po chwili, przyglądając się jej uważnie. Teraz wydawała się mu taka drobna.
 -Mądre słowa... -stwierdziła cicho. Słysząc jego pytanie o jej uczestniczenie w wojnie wzięła głęboki oddech.- Niestety chyba będę... Każdy ze stada będzie musiał wziąć udział w tej wojnie. Jest nas o wiele mniej niż osób w SS. Chyba, że jako opiekunka szczeniąt będę pilnować maluchów. -lampion zaczął świecić troche jaśniej pokazując jej przerażenie.
-A co z sojusznikami? Brak przyjaznych watah? Gdyby zgodzili się pomóc, z pewnością poradzilibyście sobie doskonale...-Odrzekł po chwili, nadal wpatrujac się w waderę. Możeby tak...Pozostać? pomóc? Nie, to raczej zły pomysł...Ale jeśli...Toczył w sobie swoją własną, prywatną wojnę.
 -Sojusze... Nie wiem co z nimi... Ale i tak nas mało... -mruknęła cicho i odwróciła wzrok. Zaczęła gapić się gdzieś w przestrzeń. Samiec westchnął ciężko i spojrzał w nieboskłon.
-Nie obawiaj się, Sasho. Silna wola życia może zdziałać więcej, niż myślisz. -Rzekł cicho, znów kierując złoto ślepi na samicę. Uśmiechnął się nikle.
 -Silna wola... -powtórzyła cicho jakby sama do siebie. Uniosła kąciki ust w nikłym uśmiechu i znowu spojrzała na Icara.- Dziękuję... -jego słowa chociaż trochę ją uspokajały.
- Gdybym mógł coś dla Ciebie zrobić, proś śmiało.-Rzekł znów, wpatrujac się w jej błekitne ślepia. Zamiótł podłoże kilka razy swoim ogonem
-Najlepiej jakbyś został... Potrzebujemy nowych... -szepnęła cicho wpatrując się w jego ślepia błagalnie.
Icar westchnął ciężko, opuszczając nieznacznie łeb.
-Nie jestem pewien, czy wyjdzie Wam to na dobre...-Mruknął, krzywiąc się nieznacznie. Sama myśl o przynależności do jakiegoś stada napawała go swego rodzaju strachem. Nie o siebie, lecz o jego członków.
 -Dlaczego tak uważasz? -zapytała przyglądając się samcowi.
-Ciąży nade mna swego rodzaju Klątwa. Niestety, nie moge się jej wyzbyć.-Mruknął jedynie i ułozył pysk na wyciagniętych łapach, przymykając jasne ślepia.
 -Mhmm... rozumiem. -westchnęła.- Ale czemu nie możesz spróbować chociaż zostać na chwilę? Może nie będzie tak źle? -samiec odchrząknął cicho.
-Raz już spróbowałem. Skutki były dość...Nieprzewidziane i bynajmniej niezbyt przyjemne.- Zacisnął mocno szczęki na wspomnienie przeszłości.*
-Mhmm... -mruknęła cicho zasmucona słysząc jego słowa. Bardziej zwinęła się w kłębek i znowu wlepiła wzrok gdzieś w przestrzeń.
-Mogę...Zostać na trochę. Ale do stada dołaczyć nie mogę.-Powiedział po chwili zastanowienia.- No i trzeba porozmawiać z Alphą, czyż nie?
-Okey... Dobre i to... -stwierdziła cicho.- Alpha na pewno się zgodzi żebyś został na troche. -uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
-Okaże się. -Odwzajemnił uśmiech, aczkolwiek wyszedł on nieco słabiej, niz chciał. Otworzył oczy, ukazując złote ślepia.
 -Mhm okaże się. -przytaknęła obserwując Icara. 
Zapadła niezręczna cisza.
Tymczasem Fire szła z Ashem na króliki, jednak zaciekawiła ją rozmowa dwóch wilków na polanie. Jednym z nich była Sash, ale drugiego nie znałam. Postanowiła bliżej im się przyjrzeć. Podbiegła do nich.
-Co porabiasz, Sash? - spytała zaciekawiona, a jej wzrok powędrował momentalnie na przybysza leżącego obok. Icar łypnął nieco nieufnie na przybyłą samicę, szybko jednak ponownie skierował wzrok na swą rozmówczynię.
- Ave.-Rzucił tylko na przywitanie,a czując na sobie wzrok nieznajomej, machnął parę razy ogonem.
-Witam. - odpompowała już spokojniejsza. Usiadła koło nich. Ash plątał jej się koło łap, badając nieznajomego.
 -Cześć Fire... -spojrzała na nią i uśmiechnęła się lekko.- Rozmawiamy... Fire, to jest Icar -przeniosła wzrok na samca.- Icar, to jest Fire i Ash.
-Miło mi.- Mruknął jedynie na potwierdzenie słów Sashy i katem oka zerknął na Ash'a. Szczeniak popatrzył chwilę na basiora. Gdy ten poczuł jego wzrok na sobie cofnął się o krok. W końcu zebrał się i podszedł kawałek do Icara. Sasha przyglądała się temu wszystkiemu w ciszy. Basior uśmiechnął się nikle i chuchnął na szczeniaka. Powietrze wokół niego zamigotało i po chwili wokół niego pojawiła się chmara  błękitnoskrzydłych motyli. Zdziwiony szczeniak zaczął oglądać się na wszystkie strony, prubując pojąć, co się stało. Jednak błękitne motyle były ciekawsze. Ash rozglądął sie za nimi z uśmiechem na pysku pachając łapą od czasu do czasu, prubując schwytać chociaż jednego. Spojrzał zspowroten na basiora, który przyglądał się jego zabawie. Uśmiechnął się lekko w jego stronę i podszedł jeszcze kawałek.
 -Oo... -biała zaskoczona patrzyła na motylki w około Asha, po czym spojrzała na Icara i posłała mu ciepły uśmiech. Basior odwzajemnił jej uśmiech i mrugnął do niej. Szczeniak był już blisko, więc Icar podniósł smukłą łapę i zmierzwił ierśc na łebku  małego. Szczeniak położył lekko uszy, ale nie był taki przestraszony, jak działo się to w przypadku wielu innych wilków.
- Proszę, proszę. Widać ciebie polubił najbardziej z całego stada. -  Fire uśmiechnęła się w stronę basiora. - Tak ufny od początku był tylko dla Oruko. No i dla mnie. - powiedziała.



Icar

2 komentarze:

  1. Jak to fajnie wyszłoo :3 I wreszcie dowiedziałam się, co działo się wcześniej. Fajne w ogóle spotkanie. Potem jeszcze troszkę się działo, ale widzę że tego nie ma... No, trudno i tak wyszło świetnie :D Dzięki Sash, że to wrzuciłaś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdążyłam skopiować tego co było później, bo musiałam szybko wyjść z kompa... :/ Spoczko ^^

      Usuń

Szablon wykonany przez Jill