Mijało dzień za dniem. Nowe stado zaakceptowało mnie, z czego bardzo się cieszyłam. Już znałam tereny, a moim ulubionym, to była polana, przez którą płynął mały strumyczek. Koło niej znajdywała się jama.
Tego dnia było deszczowo i chłodno. Santino jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić, w końcu dużo się działo.
Wyszłam z jaskini. Po całym ciele poczułam zimny dreszcz. "Może przez tę pogodę?"-pomyślałam. Poszłam w stronę głównej jaskini. Wszyscy jeszcze spali. Zobaczyłam, że Venus nie ma. Po jakimś czasie znalazłam jej trop i podążyłam za nim.
Po jakimś czasie doszedł do mnie także inny zapach- zepsutego mięsa. Znów poczułam dreszcz. Po zapachu określiłam, że to był wilk. Byłam pełna obaw.
Podeszłam bliżej trupa. Obawy się potwierdziły. Wilk, a raczej wilczyca. Wokół ciała było pełno krwi. Bez nóg, widoczne rany. "Kto tak zmasakrował te ciało?"-pomyślałam.
Po dłuższym przyglądnięciu się w końcu rozpoznałam waderę. Stałam nieruchomo, zszokowana do głębi. Moje serce zamarło. W oku pojawiła się łza, szybko spłynęła ku dołowi na nieboszczyka.
- Jenny!- powiedziałam drżącym głosem. - Kto ci to zrobił?!
Trwałam w milczeniu, płakałam. Nadal zastanawiałam się, kto mógłby jej to zrobić. Położyłam się koło niej. Jej ciało było zimne, nie czułam bicia serca.
Po trwaniu w żałobie otarłam łzy. Jeszcze chwilę przyglądałam się zmarłej Jenny. Ujrzałam srebrzysty włos na jej ciele. Doskonale wiedziałam do kogo należy. Zawarczałam głucho. Nagle przypomniały mi się słowa szarego wilka:
" Zabiję cię! ciebie i każdego, kto cię pozna lub zna! Zapłacisz za wszystko! Przysięgam na krew moich braci i watahy! Nie spocznę, dopóty umrę!"
Znów przeszedł po mnie zimny dreszcz. Nie przypuszczałam, że będzie do tego zdolny. Mogłam się to po nim spodziewać. Przecież zawsze był lojalny wobec stada, a słów nie rzucał na wiatr. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, że nowej watasze zagraża niebezpieczeństwo.
Miałam już tego dosyć. "Ile wilków ma jeszczew prze ze mnie zginąć?! Jenny niczemu nie była winnna!" Czułam do siebie wstręt za to, czego nie mogę powstrzymać. Znów pogrążyłam się w żalu. Po paru minutach usłyszała krzyk, który odepchnął moje myśli. To głos Alfy! Bez namysłu pobiegłam jak strzała, w kierunku Venus.
Po paruset metrach Prze de mną pojawiła się mgła. Tak gęsta, iż nie mogłam nic zobaczyć. Tak samo było wtedy, kiedy wdałam się w potyczkę z Szarym wilkiem. Wzrok na nic się zdał, pokierowałam się słuchem. Coś w końcu przerwało niewidoczność, a mianowicie zobaczyłam płomień. Domyślałam się, iż czarna wadera walczy z basiorem. Jednakże, gdy podeszłam bliżej nic nie wskazywało na trwającą walkę. Mgła zaczęła opadać.
Dopiero teraz ujrzałam cały scenariusz. Szybko pobiegłam pomóc wilczycy, ale magia natury na mało się zdała. Wokół ognia była niewidzialna tarcza. Na dodatek Każdy atak zadany w żywioł osłabiony był przez obronę, a gdy pocisk trafił w płomienie - z taką samą siłą, wracała wprost na mnie. Nie dało się uniknąć ciosu, gdyż trafiała do mnie przez wdychany tlen, a mgła jeszcze nie opadła. Mianowicie nic nie wskazywało na to, żeby zniknęła wokół ogniska. Jeszcze było takie zagrożenie, iż czar mógłby trafić w walczącą w centrum niebezpieczeństwa Venus.
"I cóż by tu zrobić? Myśl Terra, myśl!" -panicznie szukałam jakiegoś rozwiązania, lecz jak na złość w głowie była tylko pustka. W końcu w ciemnym tunelu pojawiła się iskierka - Santino! Jego magia na pewno zadziała!
Przywarowałam do ziemi i przysłuchiwałam. Po paru sekundach zaczęłam stukać skomplikowane rytm. Potem wokół mnie pojawiła się chmura piasku. "Sntino, przybywaj"-powiedziałam w myślach. Chwilę jeszcze przysłuchiwałam. Szczeniaczek był niedaleko. Po parudziesięciu sekundach usłyszałam szybkie kroki. Wkrótce ujrzałam młodego szkraba. Patrząc w moje już wszystko wiedział.
- Zajmę się tym.-powiedział
- Dasz radę?
- Tak, a jakby co to za niedługo przyjdzie wataha, poinformowałem ich.
- To dobrze. Ale?...-zobaczyłam w ślepkach małego coś niepokojącego.
- Tam jest pokazał łapką na północ.
Szkrab już nic nie mówił i cisnął tylko pocisk w płomień. Szybko chwycił się łapka w pierś. Fakt, przez to że trafił - poczuł to w sercu.
- Nic Ci nie jest?
- W porządku. Mamo...- teraz w jego oczach pojawił się dobrze mi znane światło.
- Ok.
Połączyliśmy nasze zaklęcia. Ogień gwałtownie zareagował. Znów zabolały nas serca, ale teraz o połowę mniej. Nie zmienialiśmy taktyki. Żywioł syczał, zdawał się, jakby wyrażał gniew i z lekka osłabnięcie. Mogliśmy zrobić o krok bliżej płomieni. Wnet usłyszeliśmy kroki i poczuliśmy znany nam przyjazny zapach. To członkowie watahy! Jednakże byli jeszcze trochę daleko.
-Venus trzymaj się! Za niedługo przyjdą wilki ze stada, a ja z Santem robimy wszystko, co w naszej mocy!
Współczułam jej w sercu. Sto razy lepiej wolałabym być na miejscu Alfy. "Ona miała przyszłość i mogła wiele osiągnąć. Ja zaś zrobiłam tyle złego i powinnam mieć tą karę, która przyjęła na siebie wadera. To ja powinnam tam być i się smażyć a nie ona! Za co? Czegóż kolejny wilk musi cierpieć, a ja w bezsilności mam się patrzeć na tę niesprawiedliwość? Przecież lepiej by było bym odpokutowała to, co narobiłam! Czemu każą za to niewinne wilki?! Czegóż nie dadzą mi szansy no naprawy błędów? Lepiej by było, gdybym mnie w ogóle nie było na Ziemi. Nie zasłużyłam... Przynajmniej nikt by nie ucierpiał!"
- Terra, pomóż!-pisnął roczniak. Fakt! Znów odpłynęłam! Kontynuowałam przerwaną pracę.
Wydawało się, że a nóż płomień zgaśnie, ale znikąd pojawiła się następna ściana ognia." Dlaczego nikt jeszcze nie przyszedł? Przecie nie jest tak znowuż daleko." Po tej myśli usłyszałam wyraźne kroki wilków.
- Jesteśmy! wybacz, że dopiero teraz, ale mieliśmy kłopoty w dojściu.-odparła wilczyca
- Tak, jakby ktoś przewidział, że zmierzamy w tym kierunku i zafundował nam trudny tor przeszkód.- powiedziała następna wadera. Teraz ujrzałam liczne rany na ich ciałach.
- Dobra, koniec gadania, ruszamy na pomoc!- zawołał wilk radośnie.
- Tak, na pomoc Venus!-krzyknął inny basior.
Wataha ustawiła się wokół Ognia i ze wszystkich stron atakowała. Spojrzałam za siebie. Tam w odległości paruset metrów stał szary wilk. Jego oczy płonęły czerwonym blaskiem. "Czego wcześniej o tym nie pomyślałam? Na nic zdały się próby zgaszenia ognia, cały czas go kontrolował!"
Odwróciłam się w stronę wroga. Sant spostrzegł ten ruch.
- Zaraz wrócę.- szepnęłam, a w moim głosie była nutka nienawiści i gniewu.
Jak strzała pobiegłam w kierunku Szarego. W tym czasie użyłam kamuflażu. W ciągłym biegu warczałam głucho.
- Jeżeli coś się stanie Venus, lub komuś z watahy - zabiję! Nie wybaczę już nikomu. - odparłam cicho sama do siebie. "Już dość ukrywania, przejmowania się o następny dzień, paraliżujący strach. Już koniec! Niech teraz oni poczują to, co przez ponad rok musiałam się zmierzać. Bez litości! Teraz ja przejmuję inicjatywę. Dosyć!"
Biegłam coraz szybciej. Owładnęła mnie żądza mordu i zadania cierpień. Tak długo tłumiona, porzucona w kontach mojego serca. Nieświadoma tego, że Terrana Loverde daje o sobie znać, a co za tym idzie krew Goldenmoona.
- Już po tobie Mord!- powiedziałam w dzikim krzyku.
Już znajdowała się blisko wroga. Skoczyłam. Zęby me wbiły się w kark zszokowanego basiora. Poczułam słodką rubinową krew na wargach spływająca na ziemie. Oczy zapłonęły nowym blaskiem. Świat sprzed dwóch lat powrócił gwałtownie. Nie byłam już tą wilczycą, którzy nowi przyjaciele mnie uważali. Mortiferum Viridi Znów powróciła.
____________________
Skończyłam. Mama nadzieję, że się Wam podobało. Przepraszam, za błędy, które na pewno pojawiły się w notce, a których nie zauważyłam. Przepraszam Cię Venus, że w notce mało o Tobie napisałam. Kończę to późno i nie mam już sił. Akurat wena mi doskwiera. Jednakże nie mogę już dłużej ciągnąć tej notki (cz.1). Dziękuję wszystkim za znalezienie czasu i przeczytania tego opowiadanka. Jeżeli zepsułam komuś plany to bardzo przepraszam. Może nie trzeba wszystkiego pisać od nowa, z przyjemnością dojdę do kompromisu, a jak przyjdzie coś pozmieniać w notce to to zrobię. :-)
(Sup nota. Jak tylko wejde na kompa, dodam swoj malutki kawaleczek, bo tera pisze z komy)
OdpowiedzUsuńsuper! *usiadlam sobie, patrzac na wadere i jej szczeniaka*
Wiedziałam że coś piszesz, więc nie kontynuowałam. Jednak skoro już napisałaś, to biorę się do pracy :) Ogólnie zaś notatka bardzo mi się podoba, oby tak dalej :>
OdpowiedzUsuńCoraz więcej notek ;3 Widzę, że blog znowu ożywa. Też postaram się coś napisać, jak tylko dostanę zaproszenie do prowadzenia bloga. Zapro. przychodzi na pocztę, tak? Bo jak na razie jestem z tego zielona xD
OdpowiedzUsuń(taaa)
UsuńBłędy rzeczywiście były, ale drobne, takie jak nie napisanie jednej literki itp. W sumie bardzo to nie przeszkadzało :)
OdpowiedzUsuńAle te drobne błędy to nic! Post mi się naprawdę podobał :) Czułam tą chaotyczność, tą obawę o życie Venus. No i naprawdę zaciekawiłaś mnie jeśli chodzi o Mortiferum Viridi i twoje cierpienia oraz czyny o których pisałaś ;) Z niecierpliwością czekam na cz. 2 :D
Dziękuję Wam za komentarze. Wasze zdanie jesz dla mnie ogromnie ważne. Dzięki temu dostarczacie mi nowej siły do pisania, a wena uśmiecha się przyjaźnie. Jeszcze raz wam dziękuję, to dla mnie bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńPs: Misie to żelki!!XD
Dzięki xD No mówiłam, że nie zapamiętam! ;P
UsuńSpoko. Nie martw się, ja i tak zapominam o tych synonimach XD.
OdpowiedzUsuń