Siedziałam nad krystalicznie czystą wodą. Wokół panowała głucha cisza, nocna ciemność ogarnęła krainę.
Lubię tak siedzieć. Uwielbiam samotność, oczywiście pod warunkiem, że siedzę sama ze sobą od czasu do czasu, a nie całą wieczność. Choć sama to może niezbyt trafne określenie, towarzyszy mi moja ukochana natura. Drzewa, woda, wiatr, księżyc...
Musiałam się nieco uspokoić, ochłonąć. Wspomnienia mojego dzieciństwa są gorsze od wszelkich koszmarów, jakie śniły mi się po nocach. Gdy o tym pomyślę... przechodzą po mnie ciarki...
Po chwili wstałam i wskoczyłam do wody. Rozległ się głośny plusk.
"Mam nadzieję, że ich nie obudziłam..."
Zanurzyłam pysk. Woda była wyjątkowo czysta, toteż jedyne, co przeszkadzało mi w przypatrywaniu się wodnemu życiu było złe oświetlenie, ale i z tym sobie poradziłam. Niestety, jako iż ciśnienie jest wyjątkowo wredne, musiałam pływać tuż pod taflą wody, ponieważ głębiej musiałabym nurkować powoli, a na to nie starczy mi powietrza... á propos powietrza, poczułam ucisk w głowie, gardle i płucach. Instynktownie podniosłam łeb, machnęłam łapami i wynurzyłam się. Spojrzałam w stronę wchodu. Nieboskłon przybrał ciepłą, żółtą barwę, co zwiastowało nadejście dnia. Postanowiłam jeszcze raz zanurkować. Zanurzyłam się ponownie, tym razem w poszukiwaniu ryb...
...położyłam na ziemię ostatnią łuskowatą. Wataha jeszcze spała. Wataha, czyli, nie licząc mnie, pięć osób. Venus, Terra, Santino, Deyana i Xae.
"Może kiedyś dołączy więcej osób?"
Szczerze mówiąc pomimo niezbyt przyjemnego snu nie byłam ani trochę zmęczona.
"Hm... śniadanie złowione, co teraz robić?"
Nie byłam przyzwyczajona do nadmiaru wolnego czasu. Zawsze wtedy wędrowałam w poszukiwaniu... bliżej nieokreślonego cosia z funkcją rozbawiania (?) czy też walczyłam z wilkami, które także z bliżej nieokreślonego powodu chciały mnie zabić. W każdym razie, jedyną rzeczą, jaka przyszła mi do głowy, była przechadzka po terenie i dalsze jego eksplorowanie.
Wyszłam na zewnątrz, rzuciłam okiem na teren, by zobaczyć, czy może jakiś królik nie jedzie swoim BMWiewórką z zawrotną prędkością i alkoholem we krwi (?). Moje kroki skierowały się ku lasowi. Wkroczyłam w gęstwinę krzaków i drzew. Zaczęłam przechodzić każdy kąt lasu, poznawać go dokładnie, a wróciłam po dwóch godzinach. Przed jaskinią widziałam już gromadkę. Santino i Deyana bawili się wesoło, a Venus rozmawiała z Xae i Terrą. Ciekawa o czym mówią, podeszłam.
-Elen, jesteś! Chodź, idziemy na polowanie - powitała mnie Venus.
-Zgoda. Mamy jakieś stałe miejsce polowania? - zapytałam.
-Zawsze chadzamy gdzie indziej, ale dziś akurat idziemy na łąkę. Jest wiosna, więc kopytne chętnie skubią trawę - odpowiedziała Terra.
Kiwnęłam głową.
-A więc chodźmy.
W trawie stało całe stado Karibu.
-Xae podejdzie stado od tyłu, Terra z lewej, Elen z prawej, a ja ruszę z przodu - zaplanowała Venus.
Udaliśmy się na nasze pozycje. Skradając się rzecz jasna. Alpha czekała aż ustawimy się na miejscach, po czym ruszyła wprost na nasz dzisiejszy obiad. Stado uciekło na wszystkie możliwe strony, a my wkroczyliśmy do akcji. Terra, Xae i ja mieliśmy świetną pozycję, gdyż Karibu uciekając od Venus biegły wprost na nas, a my mieliśmy okazję na nie wskoczyć. Poszło szybko, nasza trójka załapała w pułapkę po jednym kopytnym, a Venus dogoniła któregoś z pozostałych. Przytargaliśmy je na miejsce i zaczęliśmy jeść. Oczywiście przyłączyły się do nas szczeniaki. Resztki zostawiliśmy w jaskini na następny dzień.
18 lis 2012
14 lis 2012
Wspomnienia... sen?
Mała,
futrzana kuleczka koloru od beżu, przez rudy, aż po kontrastowe odcienie brązu
i szarości. Leżała obok pary kochających rodziców, otoczona ciepłem i
bezpieczeństwem. Była taka mała, słodziutka, a jaki miała piękny pyszczek! I te
złote oczy…
Bzdura.
Krew, śmierć i cierpienie, oto, co pamiętam z dzieciństwa. Od kiedy sięgam
pamięcią musiałam walczyć, polować, chociaż na jakieś małe gryzonie. Często za
jedzenie robiła mi zgniła padlina. Obrzydliwe, ale nawet z takiego pożywienia
się cieszyłam. Ba, wręcz skakałam z radości, że po takiej głodówce mogłam
wreszcie coś zjeść. W dzieciństwie była ze mnie sama skóra i kości. Byłam słaba
i niedożywiona. Dopiero, gdy nieco podrosłam i byłam w stanie bez większego
problemu upolować jakiegoś szaraka, zaczęłam rzeczywiście rosnąć w siłę.
„Mgła. Mamo? Tato? To wy? Nie, przecież ja nie mam rodziców…”
Szczenię. Młode, malutkie szczenię.
Zaraz… czy to ja?
„Z
boku! Lewo, prawo, skok i do tyłu. Cholera, rany krwawią. Jeżeli szybko czegoś
nie zrobię, to zaraz zginę!”
Taki szkrab przeciwko dorosłemu
basiorowi. Wtedy nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moi rówieśnicy
mieli zapewnione jedzenie i bezpieczeństwo. Dla mnie to było nie do pomyślenia!
„Nie!
Z prawej! Teraz do tyłu! Argh… silny jest…”
Co jest? Mgła się rozprasza. Czy to…
czy to był sen?
Sufit jaskini.
_-*-_
Dziś coś krótkiego i na szybko :) Miałam czekać, aż Terra skończy swój wątek, ale... no nie dałam rady ♥
W każdym razie, przyjmijmy, że to działo się wcześniej ;)
3 lis 2012
Nowy dom...
Z westchnieniem przyśpieszyłam. Byłam na skraju wyczerpania. Trzy dnie głodówki nie wychodziły mi na dobre. Bez picia było jeszcze gorzej. Otwarte rany wcale nie ułatwiały sprawy. Niemal parsknęłam śmiechem. Jak mogłam zachować się tak lekkomyślnie?! Co też mi wpadło do łepetyny! Pani i panowie, oto wilczyca, która mimo iż jest inteligentna i spokojna, łatwo wpada w niezwykle poważne tarapaty! Aż sama zaczęłam myśleć o sobie jak o wariatce. To co zrobiłam, przechodzi jakiekolwiek pojęcie. Rozwścieczyłam ogromną watahę z mojego widzimisię! Z ulgą odkryłam, że pościg się oddalił. Jednak nie zamierzałam zwalniać. Mimo palących z bólu łap jeszcze przyśpieszyłam. Serce tłukło mi w wilczej piersi. W końcu, pod osłoną nocy, zatrzymałam się na spoczynek. Piłam łapczywie z rzeki w czasie deszczu, który przyjemnie chłodził moje ciało i łagodził ból. Mimo iż nie lubiłam polować za pomocą magii, nie miałam wyjścia. Ukatrupiłam zajączka. Szkoda, był taki słodziutki. Kiedy już miałam zasnąć, usłyszałam trzask łamanej gałązki. Nie mając siły, leniwie otworzyłam oczy i wstałam. Wpatrywałam się w czarną niczym noc wilczycę o jednym oku białym niczym śnieg, mierzącą mnie oczami, z których drugie było o barwie węgla. Spojrzałam nieprzytomnie swoimi niebieskimi niczym głębie oceanu oczyma w ślepia wilczycy.
- Witaj, mam propozycję.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i usiadła, ja również. Ledwo powiedziałam szeptem, charcząc.
- Jaką propozycję?
- Jestem alfą watahy Stipant Veritatis i chciałabym wiedzieć, czy nie zechciałabyś się przyłączyć.
- Jasne, nie ma sprawy.
Wycharczałam ledwo przytomna. Byłam zbyt zmęczona, by okazać swój radosny charakterek. Nagle obraz mi się zamazał i upadłam, mdlejąc z wyczerpania. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam, była zmartwiona twarz wilczycy.
- Witaj, mam propozycję.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i usiadła, ja również. Ledwo powiedziałam szeptem, charcząc.
- Jaką propozycję?
- Jestem alfą watahy Stipant Veritatis i chciałabym wiedzieć, czy nie zechciałabyś się przyłączyć.
- Jasne, nie ma sprawy.
Wycharczałam ledwo przytomna. Byłam zbyt zmęczona, by okazać swój radosny charakterek. Nagle obraz mi się zamazał i upadłam, mdlejąc z wyczerpania. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam, była zmartwiona twarz wilczycy.
Toplista
Cześć, ostatnio wpadło mi się na toplistę watah. Może się zapiszemy? Venus, co o tym sadzisz? Może się wybijemy i będziemy najlepszą watahą? Nie wiem, ale zobacz, może dodasz naszą watahę.
TOPLISTA
Tu jest HTLM do buttona:
<a href="http://watahyblogowe.najlepsze.net/?we=Xae"><span style="width:120px;height:40px;overflow:hidden;background:#EE0000;border:2px;border-color:#FF2222;border-style:outset;padding:5px;font:bold 11px verdana;color:white;text-decoration:none;text-align:center;cursor:pointer">TOP LISTA WATAH BLOGOWYCH</span></a>
Venus, oto i Button, nasza wataha jest zarejestrowana, gdy się na to kliknie wataha dostaje głos:
TOP LISTA WATAH BLOGOWYCH
TOPLISTA
Tu jest HTLM do buttona:
<a href="http://watahyblogowe.najlepsze.net/?we=Xae"><span style="width:120px;height:40px;overflow:hidden;background:#EE0000;border:2px;border-color:#FF2222;border-style:outset;padding:5px;font:bold 11px verdana;color:white;text-decoration:none;text-align:center;cursor:pointer">TOP LISTA WATAH BLOGOWYCH</span></a>
Venus, oto i Button, nasza wataha jest zarejestrowana, gdy się na to kliknie wataha dostaje głos:
TOP LISTA WATAH BLOGOWYCH
Mord - wilk prześladowca, część 1.
Mijało dzień za dniem. Nowe stado zaakceptowało mnie, z czego bardzo się cieszyłam. Już znałam tereny, a moim ulubionym, to była polana, przez którą płynął mały strumyczek. Koło niej znajdywała się jama.
Tego dnia było deszczowo i chłodno. Santino jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić, w końcu dużo się działo.
Wyszłam z jaskini. Po całym ciele poczułam zimny dreszcz. "Może przez tę pogodę?"-pomyślałam. Poszłam w stronę głównej jaskini. Wszyscy jeszcze spali. Zobaczyłam, że Venus nie ma. Po jakimś czasie znalazłam jej trop i podążyłam za nim.
Po jakimś czasie doszedł do mnie także inny zapach- zepsutego mięsa. Znów poczułam dreszcz. Po zapachu określiłam, że to był wilk. Byłam pełna obaw.
Podeszłam bliżej trupa. Obawy się potwierdziły. Wilk, a raczej wilczyca. Wokół ciała było pełno krwi. Bez nóg, widoczne rany. "Kto tak zmasakrował te ciało?"-pomyślałam.
Po dłuższym przyglądnięciu się w końcu rozpoznałam waderę. Stałam nieruchomo, zszokowana do głębi. Moje serce zamarło. W oku pojawiła się łza, szybko spłynęła ku dołowi na nieboszczyka.
- Jenny!- powiedziałam drżącym głosem. - Kto ci to zrobił?!
Trwałam w milczeniu, płakałam. Nadal zastanawiałam się, kto mógłby jej to zrobić. Położyłam się koło niej. Jej ciało było zimne, nie czułam bicia serca.
Po trwaniu w żałobie otarłam łzy. Jeszcze chwilę przyglądałam się zmarłej Jenny. Ujrzałam srebrzysty włos na jej ciele. Doskonale wiedziałam do kogo należy. Zawarczałam głucho. Nagle przypomniały mi się słowa szarego wilka:
" Zabiję cię! ciebie i każdego, kto cię pozna lub zna! Zapłacisz za wszystko! Przysięgam na krew moich braci i watahy! Nie spocznę, dopóty umrę!"
Znów przeszedł po mnie zimny dreszcz. Nie przypuszczałam, że będzie do tego zdolny. Mogłam się to po nim spodziewać. Przecież zawsze był lojalny wobec stada, a słów nie rzucał na wiatr. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, że nowej watasze zagraża niebezpieczeństwo.
Miałam już tego dosyć. "Ile wilków ma jeszczew prze ze mnie zginąć?! Jenny niczemu nie była winnna!" Czułam do siebie wstręt za to, czego nie mogę powstrzymać. Znów pogrążyłam się w żalu. Po paru minutach usłyszała krzyk, który odepchnął moje myśli. To głos Alfy! Bez namysłu pobiegłam jak strzała, w kierunku Venus.
Po paruset metrach Prze de mną pojawiła się mgła. Tak gęsta, iż nie mogłam nic zobaczyć. Tak samo było wtedy, kiedy wdałam się w potyczkę z Szarym wilkiem. Wzrok na nic się zdał, pokierowałam się słuchem. Coś w końcu przerwało niewidoczność, a mianowicie zobaczyłam płomień. Domyślałam się, iż czarna wadera walczy z basiorem. Jednakże, gdy podeszłam bliżej nic nie wskazywało na trwającą walkę. Mgła zaczęła opadać.
Dopiero teraz ujrzałam cały scenariusz. Szybko pobiegłam pomóc wilczycy, ale magia natury na mało się zdała. Wokół ognia była niewidzialna tarcza. Na dodatek Każdy atak zadany w żywioł osłabiony był przez obronę, a gdy pocisk trafił w płomienie - z taką samą siłą, wracała wprost na mnie. Nie dało się uniknąć ciosu, gdyż trafiała do mnie przez wdychany tlen, a mgła jeszcze nie opadła. Mianowicie nic nie wskazywało na to, żeby zniknęła wokół ogniska. Jeszcze było takie zagrożenie, iż czar mógłby trafić w walczącą w centrum niebezpieczeństwa Venus.
"I cóż by tu zrobić? Myśl Terra, myśl!" -panicznie szukałam jakiegoś rozwiązania, lecz jak na złość w głowie była tylko pustka. W końcu w ciemnym tunelu pojawiła się iskierka - Santino! Jego magia na pewno zadziała!
Przywarowałam do ziemi i przysłuchiwałam. Po paru sekundach zaczęłam stukać skomplikowane rytm. Potem wokół mnie pojawiła się chmura piasku. "Sntino, przybywaj"-powiedziałam w myślach. Chwilę jeszcze przysłuchiwałam. Szczeniaczek był niedaleko. Po parudziesięciu sekundach usłyszałam szybkie kroki. Wkrótce ujrzałam młodego szkraba. Patrząc w moje już wszystko wiedział.
- Zajmę się tym.-powiedział
- Dasz radę?
- Tak, a jakby co to za niedługo przyjdzie wataha, poinformowałem ich.
- To dobrze. Ale?...-zobaczyłam w ślepkach małego coś niepokojącego.
- Tam jest pokazał łapką na północ.
Szkrab już nic nie mówił i cisnął tylko pocisk w płomień. Szybko chwycił się łapka w pierś. Fakt, przez to że trafił - poczuł to w sercu.
- Nic Ci nie jest?
- W porządku. Mamo...- teraz w jego oczach pojawił się dobrze mi znane światło.
- Ok.
Połączyliśmy nasze zaklęcia. Ogień gwałtownie zareagował. Znów zabolały nas serca, ale teraz o połowę mniej. Nie zmienialiśmy taktyki. Żywioł syczał, zdawał się, jakby wyrażał gniew i z lekka osłabnięcie. Mogliśmy zrobić o krok bliżej płomieni. Wnet usłyszeliśmy kroki i poczuliśmy znany nam przyjazny zapach. To członkowie watahy! Jednakże byli jeszcze trochę daleko.
-Venus trzymaj się! Za niedługo przyjdą wilki ze stada, a ja z Santem robimy wszystko, co w naszej mocy!
Współczułam jej w sercu. Sto razy lepiej wolałabym być na miejscu Alfy. "Ona miała przyszłość i mogła wiele osiągnąć. Ja zaś zrobiłam tyle złego i powinnam mieć tą karę, która przyjęła na siebie wadera. To ja powinnam tam być i się smażyć a nie ona! Za co? Czegóż kolejny wilk musi cierpieć, a ja w bezsilności mam się patrzeć na tę niesprawiedliwość? Przecież lepiej by było bym odpokutowała to, co narobiłam! Czemu każą za to niewinne wilki?! Czegóż nie dadzą mi szansy no naprawy błędów? Lepiej by było, gdybym mnie w ogóle nie było na Ziemi. Nie zasłużyłam... Przynajmniej nikt by nie ucierpiał!"
- Terra, pomóż!-pisnął roczniak. Fakt! Znów odpłynęłam! Kontynuowałam przerwaną pracę.
Wydawało się, że a nóż płomień zgaśnie, ale znikąd pojawiła się następna ściana ognia." Dlaczego nikt jeszcze nie przyszedł? Przecie nie jest tak znowuż daleko." Po tej myśli usłyszałam wyraźne kroki wilków.
- Jesteśmy! wybacz, że dopiero teraz, ale mieliśmy kłopoty w dojściu.-odparła wilczyca
- Tak, jakby ktoś przewidział, że zmierzamy w tym kierunku i zafundował nam trudny tor przeszkód.- powiedziała następna wadera. Teraz ujrzałam liczne rany na ich ciałach.
- Dobra, koniec gadania, ruszamy na pomoc!- zawołał wilk radośnie.
- Tak, na pomoc Venus!-krzyknął inny basior.
Wataha ustawiła się wokół Ognia i ze wszystkich stron atakowała. Spojrzałam za siebie. Tam w odległości paruset metrów stał szary wilk. Jego oczy płonęły czerwonym blaskiem. "Czego wcześniej o tym nie pomyślałam? Na nic zdały się próby zgaszenia ognia, cały czas go kontrolował!"
Odwróciłam się w stronę wroga. Sant spostrzegł ten ruch.
- Zaraz wrócę.- szepnęłam, a w moim głosie była nutka nienawiści i gniewu.
Jak strzała pobiegłam w kierunku Szarego. W tym czasie użyłam kamuflażu. W ciągłym biegu warczałam głucho.
- Jeżeli coś się stanie Venus, lub komuś z watahy - zabiję! Nie wybaczę już nikomu. - odparłam cicho sama do siebie. "Już dość ukrywania, przejmowania się o następny dzień, paraliżujący strach. Już koniec! Niech teraz oni poczują to, co przez ponad rok musiałam się zmierzać. Bez litości! Teraz ja przejmuję inicjatywę. Dosyć!"
Biegłam coraz szybciej. Owładnęła mnie żądza mordu i zadania cierpień. Tak długo tłumiona, porzucona w kontach mojego serca. Nieświadoma tego, że Terrana Loverde daje o sobie znać, a co za tym idzie krew Goldenmoona.
- Już po tobie Mord!- powiedziałam w dzikim krzyku.
Już znajdowała się blisko wroga. Skoczyłam. Zęby me wbiły się w kark zszokowanego basiora. Poczułam słodką rubinową krew na wargach spływająca na ziemie. Oczy zapłonęły nowym blaskiem. Świat sprzed dwóch lat powrócił gwałtownie. Nie byłam już tą wilczycą, którzy nowi przyjaciele mnie uważali. Mortiferum Viridi Znów powróciła.
____________________
Skończyłam. Mama nadzieję, że się Wam podobało. Przepraszam, za błędy, które na pewno pojawiły się w notce, a których nie zauważyłam. Przepraszam Cię Venus, że w notce mało o Tobie napisałam. Kończę to późno i nie mam już sił. Akurat wena mi doskwiera. Jednakże nie mogę już dłużej ciągnąć tej notki (cz.1). Dziękuję wszystkim za znalezienie czasu i przeczytania tego opowiadanka. Jeżeli zepsułam komuś plany to bardzo przepraszam. Może nie trzeba wszystkiego pisać od nowa, z przyjemnością dojdę do kompromisu, a jak przyjdzie coś pozmieniać w notce to to zrobię. :-)
Tego dnia było deszczowo i chłodno. Santino jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić, w końcu dużo się działo.
Wyszłam z jaskini. Po całym ciele poczułam zimny dreszcz. "Może przez tę pogodę?"-pomyślałam. Poszłam w stronę głównej jaskini. Wszyscy jeszcze spali. Zobaczyłam, że Venus nie ma. Po jakimś czasie znalazłam jej trop i podążyłam za nim.
Po jakimś czasie doszedł do mnie także inny zapach- zepsutego mięsa. Znów poczułam dreszcz. Po zapachu określiłam, że to był wilk. Byłam pełna obaw.
Podeszłam bliżej trupa. Obawy się potwierdziły. Wilk, a raczej wilczyca. Wokół ciała było pełno krwi. Bez nóg, widoczne rany. "Kto tak zmasakrował te ciało?"-pomyślałam.
Po dłuższym przyglądnięciu się w końcu rozpoznałam waderę. Stałam nieruchomo, zszokowana do głębi. Moje serce zamarło. W oku pojawiła się łza, szybko spłynęła ku dołowi na nieboszczyka.
- Jenny!- powiedziałam drżącym głosem. - Kto ci to zrobił?!
Trwałam w milczeniu, płakałam. Nadal zastanawiałam się, kto mógłby jej to zrobić. Położyłam się koło niej. Jej ciało było zimne, nie czułam bicia serca.
Po trwaniu w żałobie otarłam łzy. Jeszcze chwilę przyglądałam się zmarłej Jenny. Ujrzałam srebrzysty włos na jej ciele. Doskonale wiedziałam do kogo należy. Zawarczałam głucho. Nagle przypomniały mi się słowa szarego wilka:
" Zabiję cię! ciebie i każdego, kto cię pozna lub zna! Zapłacisz za wszystko! Przysięgam na krew moich braci i watahy! Nie spocznę, dopóty umrę!"
Znów przeszedł po mnie zimny dreszcz. Nie przypuszczałam, że będzie do tego zdolny. Mogłam się to po nim spodziewać. Przecież zawsze był lojalny wobec stada, a słów nie rzucał na wiatr. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, że nowej watasze zagraża niebezpieczeństwo.
Miałam już tego dosyć. "Ile wilków ma jeszczew prze ze mnie zginąć?! Jenny niczemu nie była winnna!" Czułam do siebie wstręt za to, czego nie mogę powstrzymać. Znów pogrążyłam się w żalu. Po paru minutach usłyszała krzyk, który odepchnął moje myśli. To głos Alfy! Bez namysłu pobiegłam jak strzała, w kierunku Venus.
Po paruset metrach Prze de mną pojawiła się mgła. Tak gęsta, iż nie mogłam nic zobaczyć. Tak samo było wtedy, kiedy wdałam się w potyczkę z Szarym wilkiem. Wzrok na nic się zdał, pokierowałam się słuchem. Coś w końcu przerwało niewidoczność, a mianowicie zobaczyłam płomień. Domyślałam się, iż czarna wadera walczy z basiorem. Jednakże, gdy podeszłam bliżej nic nie wskazywało na trwającą walkę. Mgła zaczęła opadać.
Dopiero teraz ujrzałam cały scenariusz. Szybko pobiegłam pomóc wilczycy, ale magia natury na mało się zdała. Wokół ognia była niewidzialna tarcza. Na dodatek Każdy atak zadany w żywioł osłabiony był przez obronę, a gdy pocisk trafił w płomienie - z taką samą siłą, wracała wprost na mnie. Nie dało się uniknąć ciosu, gdyż trafiała do mnie przez wdychany tlen, a mgła jeszcze nie opadła. Mianowicie nic nie wskazywało na to, żeby zniknęła wokół ogniska. Jeszcze było takie zagrożenie, iż czar mógłby trafić w walczącą w centrum niebezpieczeństwa Venus.
"I cóż by tu zrobić? Myśl Terra, myśl!" -panicznie szukałam jakiegoś rozwiązania, lecz jak na złość w głowie była tylko pustka. W końcu w ciemnym tunelu pojawiła się iskierka - Santino! Jego magia na pewno zadziała!
Przywarowałam do ziemi i przysłuchiwałam. Po paru sekundach zaczęłam stukać skomplikowane rytm. Potem wokół mnie pojawiła się chmura piasku. "Sntino, przybywaj"-powiedziałam w myślach. Chwilę jeszcze przysłuchiwałam. Szczeniaczek był niedaleko. Po parudziesięciu sekundach usłyszałam szybkie kroki. Wkrótce ujrzałam młodego szkraba. Patrząc w moje już wszystko wiedział.
- Zajmę się tym.-powiedział
- Dasz radę?
- Tak, a jakby co to za niedługo przyjdzie wataha, poinformowałem ich.
- To dobrze. Ale?...-zobaczyłam w ślepkach małego coś niepokojącego.
- Tam jest pokazał łapką na północ.
Szkrab już nic nie mówił i cisnął tylko pocisk w płomień. Szybko chwycił się łapka w pierś. Fakt, przez to że trafił - poczuł to w sercu.
- Nic Ci nie jest?
- W porządku. Mamo...- teraz w jego oczach pojawił się dobrze mi znane światło.
- Ok.
Połączyliśmy nasze zaklęcia. Ogień gwałtownie zareagował. Znów zabolały nas serca, ale teraz o połowę mniej. Nie zmienialiśmy taktyki. Żywioł syczał, zdawał się, jakby wyrażał gniew i z lekka osłabnięcie. Mogliśmy zrobić o krok bliżej płomieni. Wnet usłyszeliśmy kroki i poczuliśmy znany nam przyjazny zapach. To członkowie watahy! Jednakże byli jeszcze trochę daleko.
-Venus trzymaj się! Za niedługo przyjdą wilki ze stada, a ja z Santem robimy wszystko, co w naszej mocy!
Współczułam jej w sercu. Sto razy lepiej wolałabym być na miejscu Alfy. "Ona miała przyszłość i mogła wiele osiągnąć. Ja zaś zrobiłam tyle złego i powinnam mieć tą karę, która przyjęła na siebie wadera. To ja powinnam tam być i się smażyć a nie ona! Za co? Czegóż kolejny wilk musi cierpieć, a ja w bezsilności mam się patrzeć na tę niesprawiedliwość? Przecież lepiej by było bym odpokutowała to, co narobiłam! Czemu każą za to niewinne wilki?! Czegóż nie dadzą mi szansy no naprawy błędów? Lepiej by było, gdybym mnie w ogóle nie było na Ziemi. Nie zasłużyłam... Przynajmniej nikt by nie ucierpiał!"
- Terra, pomóż!-pisnął roczniak. Fakt! Znów odpłynęłam! Kontynuowałam przerwaną pracę.
Wydawało się, że a nóż płomień zgaśnie, ale znikąd pojawiła się następna ściana ognia." Dlaczego nikt jeszcze nie przyszedł? Przecie nie jest tak znowuż daleko." Po tej myśli usłyszałam wyraźne kroki wilków.
- Jesteśmy! wybacz, że dopiero teraz, ale mieliśmy kłopoty w dojściu.-odparła wilczyca
- Tak, jakby ktoś przewidział, że zmierzamy w tym kierunku i zafundował nam trudny tor przeszkód.- powiedziała następna wadera. Teraz ujrzałam liczne rany na ich ciałach.
- Dobra, koniec gadania, ruszamy na pomoc!- zawołał wilk radośnie.
- Tak, na pomoc Venus!-krzyknął inny basior.
Wataha ustawiła się wokół Ognia i ze wszystkich stron atakowała. Spojrzałam za siebie. Tam w odległości paruset metrów stał szary wilk. Jego oczy płonęły czerwonym blaskiem. "Czego wcześniej o tym nie pomyślałam? Na nic zdały się próby zgaszenia ognia, cały czas go kontrolował!"
Odwróciłam się w stronę wroga. Sant spostrzegł ten ruch.
- Zaraz wrócę.- szepnęłam, a w moim głosie była nutka nienawiści i gniewu.
Jak strzała pobiegłam w kierunku Szarego. W tym czasie użyłam kamuflażu. W ciągłym biegu warczałam głucho.
- Jeżeli coś się stanie Venus, lub komuś z watahy - zabiję! Nie wybaczę już nikomu. - odparłam cicho sama do siebie. "Już dość ukrywania, przejmowania się o następny dzień, paraliżujący strach. Już koniec! Niech teraz oni poczują to, co przez ponad rok musiałam się zmierzać. Bez litości! Teraz ja przejmuję inicjatywę. Dosyć!"
Biegłam coraz szybciej. Owładnęła mnie żądza mordu i zadania cierpień. Tak długo tłumiona, porzucona w kontach mojego serca. Nieświadoma tego, że Terrana Loverde daje o sobie znać, a co za tym idzie krew Goldenmoona.
- Już po tobie Mord!- powiedziałam w dzikim krzyku.
Już znajdowała się blisko wroga. Skoczyłam. Zęby me wbiły się w kark zszokowanego basiora. Poczułam słodką rubinową krew na wargach spływająca na ziemie. Oczy zapłonęły nowym blaskiem. Świat sprzed dwóch lat powrócił gwałtownie. Nie byłam już tą wilczycą, którzy nowi przyjaciele mnie uważali. Mortiferum Viridi Znów powróciła.
____________________
Skończyłam. Mama nadzieję, że się Wam podobało. Przepraszam, za błędy, które na pewno pojawiły się w notce, a których nie zauważyłam. Przepraszam Cię Venus, że w notce mało o Tobie napisałam. Kończę to późno i nie mam już sił. Akurat wena mi doskwiera. Jednakże nie mogę już dłużej ciągnąć tej notki (cz.1). Dziękuję wszystkim za znalezienie czasu i przeczytania tego opowiadanka. Jeżeli zepsułam komuś plany to bardzo przepraszam. Może nie trzeba wszystkiego pisać od nowa, z przyjemnością dojdę do kompromisu, a jak przyjdzie coś pozmieniać w notce to to zrobię. :-)
2 lis 2012
Nowy dom, nowa rodzina, nowa szansa.
Wilk często kojarzony jest z wolnością i tajemniczością.
Zresztą nie bez powodu. Te piękne stworzenia są silne, ciche, zwinne i szybkie,
ale jedną z najważniejszych cech, które pozwalają im przeżyć jest umiejętność
działania w grupie. Wilki często łączą się w paczki, tzw. watahy.
A
jednak są osobniki, które żyją w odosobnieniu, czy to z własnego wyboru, czy
też nie. Przykładowo ta wilczyca o ślepiach złotych, jakby w jej oczodołach
widniały dwa małe słońca. Jej imię brzmiało nie inaczej jak Elenore Tenebris.
Tak, to
byłam ja. Ta mała, słaba wilczyca, która nie potrafi wykonać nawet
najprostszego czaru. Po prostu nie mam magii we krwi, ale w sumie co z tego?
Żadną sztuką jest upolować kopytnego jednym ognistym pociskiem, ale zabicie go
bez magicznych sztuczek jest już bardziej godne podziwu.
Szłam tak w osamotnieniu już parę
dni, nie wiem ile, straciłam rachubę. Byłam głodna, spragniona, a moje ciało
pokrywały niezasklepione rany. Ciężko jest walczyć z silniejszymi od siebie, z
tymi, po których stronie jest siła żywiołów. Cholernie ciężko. Miałam nadzieję,
że szybko znajdę jakieś źródło wody i jedzenie, najlepiej padlinę. Niczego
innego tak naprawdę nie chciałam.
W
krzakach coś zaszeleściło. Odwróciłam głowę.
-„Jeśli to kolejny z
nich, to już po mnie…”
Ustawiłam się w pozycji bojowej, ukazałam kły i położyłam
uszy. Cisza trwała tylko chwilę, aż w końcu z gąszczu wyskoczyła czarna wadera.
Wylądowała tuż obok mnie. Odskoczyłam, ale szybko zjeżyłam futro i warknęłam.
Wilczyca uśmiechnęła się. Chwilę później tuż obok mnie zapaliła się trawa, tak
ot, znikąd. Odskoczyłam ponownie, a czarna parsknęła śmiechem. Podeszła do
płomienia, który przed chwilą sama rozpaliła, i stanęła na nim łapą, a ten
momentalnie znikł.
-„Ogień! Muszę uważać,
jestem dla niej jak zabawka… Co zrobić, myśl, Elenore, myśl…”
-Nic? Może chociaż popiszesz się jakąś swoją sztuczką? Woda,
ziemia, wiatr, ogień? – powiedziała wadera.
Nie odezwałam się, nie poruszyłam.
-Naprawdę? – smolista poczęła się śmiać – pomimo braku mocy i
licznych ran chodzisz sama po terenach, gdzie mieszka wilczy kruk władający
potężnym ogniem? Toż to czysta głupota!
-Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że mieszka tu takie
ptaszysko jak ty. Nie boję się, może i nie władam żywiołami, ale poradzę sobie
z każdym, kto stanie mi na drodze – warknęłam.
-W takim razie czemu nie atakujesz? – spytała kpiąco.
Znów zapadła cisza. Wilczyca, ku memu zdziwieniu, usiadła
jak gdyby nigdy nic.
- Czy mi się wydaje, czy ty nie wierzysz, że mogę cię
zaatakować? – spytałam.
-Nie chodzi o to, że nie wierzę. Chodzi o to, że nie chcę
walczyć – powiedziała, a ja zdziwiłam się jeszcze bardziej - Tak naprawdę mogę
ci złożyć propozycję.
Miałam mieszane uczucia. Jeszcze przed chwilą byłam niemal
pewna, że rozpocznie się bój, a teraz…
-Jaką propozycję? – spytałam po chwili wahania.
-Jestem Venus, Alpha watahy Stipant Veritatis. Mogę
zaproponować ci dołączenie do niej.
-A czemu? Dosłownie przed chwilą chciałaś walczyć!
-I odkryłam przy tym twoją cechę, odwagę. Cenie ją sobie,
dlatego miło by mi było, gdyby w mojej watasze zagrzała sobie miejsce wilczyca
o takiej cesze.
Miałam tu niemały problem z odróżnieniem, czy jest to
pułapka, czy rzeczywiście zwykła propozycja dołączenia. Myśląc o tym,
spojrzałam na moje pokaleczone łapy. W sumie wielkiego wyboru nie miałam.
-Zgoda.
_____________________________________________________
No, więc to jest mój pierwszy post ^^ Za ewentualne błędy przepraszam, ale zazwyczaj zapisuję notkę i sprawdzam na drugi dzień, bowiem wtedy widać najwięcej naszych błędów, ale chciałam jak najszybciej dodać pierwszy post :) I mam do was maleńką
prośbę – jeśli kiedykolwiek napisałabym coś o waszych bohaterach, co jest
niezgodne z ich charakterem, proszę mnie o tym niezwłocznie poinformować, a ja
to poprawię. Dziękuję za uwagę :P
1 lis 2012
Nowy desing
Okey ludzie, czas brać się do roboty-ogólnie blog wygląda dobrze, ale czas coś zmienić, chociażby nagłówek, ramki, coś dodać, coś ująć... jestem otwarta na wszelkie sugestie dotyczącej tej sprawy.
Przydadzą nam się również osoby, które zajmą się wystrojem-a nagrodą będą oczywiście plusy, wiec bierzcie się do roboty!
Przydadzą nam się również osoby, które zajmą się wystrojem-a nagrodą będą oczywiście plusy, wiec bierzcie się do roboty!
Subskrybuj:
Posty (Atom)