W tej notce zmieniam pisanie z pierwszej osoby na trzecią.
~*~*~
Krew
spływająca po czaszce, brzuchu, szyi, po wszystkim, wylewając się
litrami z ciała, a serce jeszcze jakby pragnęło nadal je tłoczyć, biło,
nie dając ukojenia w śmierci. Dlaczego właśnie tak? Powiedzmy, że była
nieostrożna, co skończyło się tragedią, zniszczeniem. Jak do tego
doszło, zapytacie? A więc wam odpowiem. Zaczęło się w trakcie walki.
Ciemno
szara wadera o fioletowych oczach wpadła pomiędzy dwa zmagające się z
sobą wilki, nawet nie patrząc jakie one są. Po zapachu wyczuła, który
jest wrogiem i bez słowa rzuciła się na niego, przegryzając mu gardło i
odbierając szansę na oddech. Posoka spływała po jej pysku, niczym woda, a
ona wpatrywała się wrogo w drżącego w agonii samca. Spojrzała w bok,
mrużąc oczy. Nie szukała jakiś zwykłych wojowników, nie oni ją
interesowali. Chciała znaleźć jedną waderę na której zdecydowanie
chciała się zemścić.
Sunev.
Ona była odpowiedzialna za to
wszystko, za tą śmierć, która wędrowała pomiędzy nami wszystkim,
zabierając po kolei każdego, kogo tylko napotkała. Oblizała wargi z krwi
i warknęła, gdy dojrzała w końcu swój cel. Stała z uśmiechem z boku,
nie ingerując w walkę.
- Jesteś moja. - parsknęła szara i po chwili gnała w stronę wilczycy, sadząc długie susy.
Ta
dojrzała ją szybko, lecz zamiast przyjąć cios, umknęła w las. Zmrużyła
ślepia, tego nie przewidziała, ale się nie zatrzymała, wręcz
przyśpieszyła. Wpadła pomiędzy zarośla i zwinnie wymijając drzewa,
goniła alphe wrogiej watahy. Słyszała jej śmiech, których drażnił uszy i
pobudzał wściekłość do granic możliwości, a nawet poza nie. Ujrzała ją.
Stała na pustej polance, z dala od walczących, samotnie i wpatrywała
się w księżyc. Szara zwolniła i weszła na łąkę powolnym teraz, niemal
skradającym się krokiem. Sunev przeniosła na nią wzrok.
- Znowu
ty? - zapytała, przekrzywiając łeb w bok. - Interesujące jak bardzo
chętnie porywasz się na śmierć za to durne stado i za martwą już teraz
Venus.
Ta zareagowała na to sykiem i najeżyła się.
- Po
pierwsze, to nie jest durne stado. To teraz moja wataha, którą będę
bronić do końca, aż do mojej śmierci, a teraz mam zamiar zakończyć Twój
marny żywot.
Wyciągnęła pazury i obnażyła kły wpatrując się przenikliwie w wroga. Ta zaśmiała się ironicznie słysząc to.
-
Zabić chcesz mnie? Oj, moja droga, musisz się wiele nauczyć o życiu,
najlepiej po życiu. - przyjęła postawę do walki obserwując alphę Stipant
Veritatis.
- A więc dobrze. Zakończmy to tu i teraz.
Po nie
mniej niż sekundzie, oby dwie wadery rzuciły się na siebie. Kły Sunev
zacisnęły się na jej przedniej łapie, boleśnie, niemal łamiąc kość.
Zaskomliła, ale nie była dłużna. Jej pazury przejechały po całej
długości jej czoła, przez oko, aż do policzka, jednak ta nie puszczała
jej łapy. Wyrwała się, ledwo, ale przez to, wroga wilczyca rozerwała jej
spory kawał ciała na niej. Szara skoczyła do góry, przewracając Sunev,
przyszpiliła ją do ziemi i właśnie miała zamiar przegryźć jej gardło,
gdy ta zrzuciła ją z siebie boleśnie i wgryzła jej się w kark. Fioletowo
oka wrzasnęła głośno i wyswobodziła się spod niej szybko. Dyszała.
-
Widzisz, szczeniaku? - zaświergotała wroga alpha. - Nie wygrasz tej
bitwy, jesteś ranna bardziej niż ja, nie masz już siły. - zaśmiała się
zimno. - Pozwól mi odebrać Ci życie.
Może miała rację? Ale mimo wszystko, szara nie miała zamiaru się poddawać.
I to był jej ostatni błąd.
Zaszarżowała
na Sunev chcąc skoczyć i przegryźć jej tętnice, jednak nie zdążyła.
Łapa czarnej wadery uderzyła ją w pysk z niesamowitą siłą, pozostawiając
ogromne szramy na niej i wywracając ją.
Ba-dum.
Ba-dum.
Ba-dum.
Nie
minęła sekunda, gdy poczuła przewiercający ból w gardle. Czarna
trzymała wbite pazury w jej klatkę piersiową, a kły w szyję i zaciskała
je coraz mocniej. Dławiła się krwią wpływającą jej do wewnątrz pyska,
przez co nie mogła złapać oddechu. Starała się ją za wszelką cenę
zepchnąć z siebie, uratować swoje życie. Nie dała rady. Poczuła jeszcze
większy ból, a potem jakby..ulgę?
Jej pysk opadł na bok. Ostatnie, łapczywe branie oddechów, wypluwając litry posoki wypływającej z wielu otworów w ciele.
- Hryaaa.. Hryyyaaa..
- Widzisz? - uśmiechnęła się Sunev. - Przegrałaś, wilczyco.
Nie
chciała umierać, nie chciała ze względu na watahę. Jak oni sobie
poradzą? Potrzebują przywódcy! Bez Venus to nie to samo, ale skoro i ona
zginie, to kto się tym zajmie?
Wroga samica odeszła bez słowa
więcej, zostawiając umierającą samą. Z jej przegryzionego gardła
wypływała coraz to gęstsza krew, a serce rozpaczliwie próbowało ją
tłoczyć dalej, nie dając ukojenia w śmierci. Całe jej życie przelatywało
jej przed oczami, Ci wszyscy, których znała, których nie ukrywajmy -
kochała. Przymknęła ślepia. I teraz to wszystko miało się zakończyć.
Zanim jednak kompletnie straciła przytomność, ujrzała Scythe, leżącą tuż
obok niej i trzymającą łeb na łapach.
- Byłaś wspaniałym nosicielem. - wyszeptał demon do niej. - Ale nie dam Ci tak łatwo umrzeć, cholero jedna.
Gdy już myślała, że to koniec, poczuła ucisk, coś wdzierało się w jej duszę, głęboko i dogłębnie. Zawyła głośno, a jej oczy pokryła ciemność..
Gdy już myślała, że to koniec, poczuła ucisk, coś wdzierało się w jej duszę, głęboko i dogłębnie. Zawyła głośno, a jej oczy pokryła ciemność..
A jeśli chcecie jeszcze mnie zobaczyć, spójrzcie w gwiazdy, albowiem jestem pomiędzy nimi - strzegę i obserwuję was. |
~*~*~
Wybaczcie, kochani.
Tak łatwo jednak się mnie nie pozbędziecie C; Dzięki Neru.
*+1 osoba do żałoby Saszki* [*] ♥
OdpowiedzUsuń| S a s h |
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńStarałam się opisać śmierć Saphiry jakoś najlepiej jak potrafiłam i dla mnie samej wyszło z łzami.
Usuń