Alternatywny tekst

7 lis 2013

Pomocna łapa

Po krótkiej wizycie medycznej wróciłam do walki. Zaraz po wejściu na pole bitwy rzuciła się na mnie jakaś ruda wadera.
 - No proszę, szybko zejdzie ze złamaną łapą. - rzuciła ironicznie.
 - Stul pysk.Żebyś się nie zdziwiła, panienko- Odszczeknęłam wściekle i nabrałam rozpędu. Nie była zbyt szybka, chyba raczej polegała na sile, ale większość ataków udało jej się odeprzeć. Po kilku nieudanych próbach, wilczyca była już lekko zmęczona, ja z resztą też, ale tylko ona zwolniła ruchy. Brakowało już po kilka centymetrów, a wadera z każdym krokiem zwalniała. Koniec zabawy. Z mojej łapy wydobył się strumień parzącego ognia, który momentalnie dosięgnął wroga. Była tak zdezorientowana, ze nie wiedziała, co się stało. Zapiszczała z bólu, na co ja złapałam ją za poparzoną łapę. Krew trysła mi na pysk, przez co musiałam zamknąć jedno oko, ale wadera dalej nie mogła wydostać się z uścisku, opierała się i wierzgała łapami skomląc. Lekko rozluźniłam szczękę, na co ona momentalnie wyślizgnęła łapę. Czując to odskoczyłam dwa metry w tył. Wilczyca kulała, a z łapy lała się krew.
 - Teraz mamy równe szanse. - wymamrotałam do niej. Widocznie złamałam jej łapę, przez co byłyśmy w tej samej sytuacji. Po kilkunastosekundowej przerwie skoczyłyśmy sobie do gardeł. Obie zmęczone i przepełnione bólem nie dawałyśmy za wygraną. Ostatecznie poparzyłam jej pysk, przez co padła po krótkiej chwili. Obejrzałam się za Oruko. Walczył z dwoma basiorami, ledwo dotrzymując tępa. Pobiegłam natychmiast w jego stronę atakując jednego z nich. Kompletnie nie spodziewał się ataku, ale z łatwością odepchnął mnie i wstał. spadłam na przednie łapy powoli przenosząc się na tylne. Zanim ostatecznie wylądowałam, wilczur stał już dwa metry przede mną warcząc i biegnąc w moją stronę. Zrobiłam unik w ostatniej chwili odskakując na bok i złapałam go za kark. Jęknął wściekle i otrzepał się. Twardy jest. Znów wylądowałam na łapach. Basior nie był zbyt inteligentny, ale silny i twardy. Był praktycznie mojego wzrostu, ale bardziej masywny. Znów spojrzałam się na partnera, który znalazł sobie kolejnego przygłupa i dalej walczył jeden na dwóch. Spojrzał się na mnie na sekundę po czym wrócił do walki. Obejrzałam się na basiora który dalej stał na miejscu. Najwyraźniej temu debilowi nie przyszło do głowy, żeby zaatakować, kiedy miałam rozproszoną uwagę. Po kilku sekundach znów wrócił do żywych i zaatakował. Najważniejsze w tym momencie są uniki, jak mnie dopadnie to po mnie. Zręcznie ominęłam basiora i przystąpiłam do ataku. Zaatakowałam ogniem celując w jego pysk. Porządnie oberwał ale dalej mocno się trzymał. Zaczął warczeć o wiele głośniej. Chwilami wyglądał jak niedźwiedź, trochę denerwujące, ale co poradzisz. Znów ruczył do ataku, dalej nic mi się robiąc, ale męczyłam się coraz bardziej. Jeśli nie dopadnę go teraz to nie przeżyję tej walki. Otoczyłam go kulą ognia, która nie odstępowała go ani na krok. Zaczął drzeć się na całą polanę, słychać go było chyba kolejne 5 km stąd. Przez kontrolę tego ognie praktycznie nie mogłam się ruszyć, ale jemu też nie przyszło do głowy, żeby zaatakować. Po niecałej minucie moje płomienie przestały działać, a wilk był cały poparzony. Padł na ziemię. Wyprostowałam się oddychając głęboko. Spojrzałam w niebo. Kiedy to się wreszcie skończy... Uspokoiłam oddech i nabrałam trochę sił. Wszystko ucichło, a w głowie miałam tylko własne myśli. Całkowicie odłączyłam się od walk. Nagle poczułam przeszywający ból w plecach i runęłam o ziemię. Jakiś wilk przygwoździł mnie do ziemi, a ja jak osłupiała gapiłam się na jego ciemną sylwetkę. Wilk wziął rozmach łapą, a ja jak poparzona zaczęłam się rzucać. Automatycznie poczułam ból na pysku, a basior zniknął. Pozbierałam się jak prądem poparzona i przeszukałam teren wzrokiem po drodze natrafiając na brązowego basiora z zakrwawionym pyskiem patrzącego w moją stronę.
Pod nim leżał wilk, który zaatakował mnie przed chwilą.
 - Zasnęłaś? - Spytał ironicznie. Przejechałam delikatnie łapą po moim pysku, ale żadnej rany nie było. - Co to właściwie za walka?
 - To ty, baranie, atakujesz wilka i nie wiesz, z jakiego powodu?!
 - Sorka, nieobeznany jestem. Zgaduję, że to walka o tereny? - Po krótkim namyśle przytaknęłam łbem. Nagle dało się słyszeć znajomy pisk. Odruchowo obejrzałam się, a mój wzroku przykuł biało-niebieski, zakrwawiony basior, przegrywający walkę. Popędziłam w jego stronę i wściekła jak jeszcze nigdy złapałam jego przeciwnika za kark łamiąc go za pierwszym podejściem. Od razu padł martwy, otoczony kałużą krwi. Zaraz po tym dołączył do mnie nowo poznany basior i na widok mojego partnera zaniemówił. Gdy ten się odwrócił już miał atakować kiedy nagle zatrzymał się patrząc mu w ślepia. Basior uśmiechnąłsię przyjacielsko.
 - Trochę minęło, Oruko. - ten nadal milczał. Po dokładniejszym przyjrzeniu się pyskowi zdezorientowanego basiora dało się zobaczyć przezroczyste łzy, wymieszane z błotem i krwią.
***
No nie no, no to to jest chyba jedna z moich najdłuższych notek. Nie wiem jak wy, ale ja ostatnio zauważyłam, że piszę najlepiej skonstruowane wypracowania z klasy, co zawdzięczam temu blogu. Arigato <3

2 komentarze:

  1. Mnie tam się notka podoba i z długością jest w sam raz, bo ostatnio dłuższych nie chce mi się czytać ;p


    Dzień dobry!
    Dzisiaj wasza komentatorka ma dla was najświeższe wiadomości... oj z resztą jak zwykle!

    Kim okaże sie być ten nowy basior?
    Skąd zna Oruko?
    Czemu płacze?
    Skąd on się w ogóle wziął na terenach SV?

    A Bóg wie! Tego zapewne dowiemy się w innych notkach Fire! xd

    Pozdrawiam, Komentatorka Sashu. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz zauważyłam, że zawsze to piszę xD
      Komentatorka Sash wkracza do akcji? Yeah <3

      Usuń

Szablon wykonany przez Jill