Alternatywny tekst

12 cze 2014

I feel bad...

 Witaj drogi czytelniku,
chcę na początek obwieścić Ci, że opowiadanie jest napisane dla tych, którzy są cierpliwi i umieją wytrzymać do końca całe napięcie dzieła, o ile takowe dla Ciebie zaistnieje. 
Nie zalecam czytania końca przed poznaniem początku. 
Chyba, że chcesz doznać rozczarowania i nie poznać tego, co zamieściłam w tym tekście. 
Dziękuję za uwagę. 
Czytaj z uwagą, mój drogi, między wierszami może kryć się mroczny sekret.
***
'Życzę ci od­wa­gi, jaką ma słońce, które codzien­nie od no­wa wschodzi nad wszelką nędzą świata.Niektórzy po za­pad­nięciu zmro­ku już nie pot­ra­fią uwie­rzyć w słońce. Bra­kuje im tej od­ro­biny cier­pli­wości, aby docze­kać nad­chodzące­go po­ran­ka. Kiedy prze­bywasz w ciem­nościach, spójrz w górę. Tam cze­ka na ciebie słońce. Ono nie omi­ja ni­kogo. Ciebie też nie omi­nie, jeśli nie scho­wasz się w cień. Z każdym dob­rym człowiekiem, który za­mie­szku­je ziemię, wschodzi ja­kieś słońce.'
*
Pierwsza z letnich burz przeszła nad terenem stada pozostawiając świeże, rześkie powietrze i hektolitry wody spływające ze skarp wartkimi strumieniami. Wodospad ożył jeszcze głośniejszym hukiem. Wszelaka flora nabrała soczystej zieleni. Wszystko zdawało się być dobrze i nabierało nowego życia.
W jaskini ukrytej za ścianą spływającej wody. W mrocznej pieczarze, gdzie nie dochodziło światło słoneczne, a jedynie płomienie prowizorycznych pochodni, które w obecnym momencie były zgaszone, rozświetlały to pomieszczenie,  leżała zwinięta postura młodej kobiety. Gdyby nie spazmatyczne drgawki i urywany oddech potencjalny obserwator wziąłby ją za trupa. Krew spływała na podłogę po przedramionach, plamiła twarde skały. Z oczy płynęły łzy, samowolnie. Kobieta załkała lekko, poruszyła się. Nogami zaszurała po zimnej opoce, zdarła sobie skórę z kolan gdy upadła. Zachwiała się ciężko na ołowianych nogach, załkała ponownie. Kosmyki pozlepiały się ze sobą od krwi spływającej z rozciętej skóry głowy. Doczepione pióra zmieniły barwę.
- Teraz jesteś moja. - powiedziały jej usta, lecz to nie był jej głos. To nie była ona, w tym ciele.
Błękitne oczy zmętniały, stały się białe, a jedynie czarna tęczówka prześwitywała niczym zarys nieokreślonego kształtu w gęstej mgle. Postawiła jeden, chwiejny krok, a demon uwięziony w ciele szamanki uśmiechnął się jej ustami. Opatulona jedynie czarnym, miękkim materiałem niczym grecka bogini Afrodyta sięgnęła po długie zakrzywione ostrze. Przejrzała się w nim niczym w najlepszym zwierciadle i z lubością dotknęła swojego ciała.
- Piękna jesteś, córko
*
Las umilkł, zwierzęta czmychnęły w ukrycia wyczuwając nadchodzące niebezpieczeństwo. Jedynie oddalająca burza dawała o sobie znać zduszonym grzmotem niczym mruczenie wielkiego kota. Szelest zgniatanych liści i pękających gałęzi obwieszczał nadejście szamanki. Jej kroki były chwiejne, powolne, ale pewne i rytmiczne.  W wątłym blasku księżyca, który wyjrzał zza burzowych chmur błyszczało zakrzywione, długie ostrze miecza. To, co przyprawiło nagle szamankę/demona o dreszcze i nagły chichot biło gdzieś niedaleko. Biło szybko, rytmicznie.
Serce
Potrzebuje serca. Serca tego, kto był niedaleko niej. Serca czystego, brzydzącego się przemocy. Łagodnego i pełnego nadziei. Takie najprościej zmienić. Demon poruszył się w ciele Kacy jak kot układający się w wiklinowym koszu,  co  doprowadziło jej ciało do drżenia i gwałtownego zgięcia się jak przy ataku torsji.
Dusza szamanki zakwiliła bezgłośnie uwięziona w szponach czarnego demona.
Jej nogi poruszyły się. Ręce nie szukały już oparcia w pniach drzewa. Coraz lepiej jej szło w opanowaniu tego ciała. Utrzymanie w dłoni rękojeści ostrza nie stanowiło już problemu. Terali liczył się jeden
CEL
Serce szamanki załomotało wściekle przepełnione uczuciem porażki i beznadziei, gdy między chaszczami ukazał się lampion przewieszony na ogonie Sashy.
Błagam, nie. Szepnęła jej dusza, której demon zdawał się nie słyszeć. Pogrążony był w swoich krwawych myślach o poderżnięciu gardła i wyrwaniu serca tej młodziutkiej wilczycy.
Zdawał się cały drżeć z podniecenia. Wiercił się niespokojnie niczym dziki kundel wyczuwający apokalipsę.
Wadera spała spokojnie, nie zdawała sobie sprawy z nadchodzącego niebezpieczeństwa jakim była obecnie Kacy. Ostrze błysnęło uniesione do góry, zawisło nad ciałem młodzianki niczym topór kata nad skazańcem.
Uszy Sashy zadrgały jednak w momencie, gdy demon szykował się do wbicia ostrza między żebra. Zbudziła się raptownie i jej oczy spoczęły na posturze Kacy. Oczy pełne strachu, zaskoczenia i niezrozumienia.
Sparaliżowana strachem nawet nie pomyślała o ucieczce. Niebieskie oczy Kacy przepełniły się łzami, gdy demon wykrzywił jej usta w uśmiechu.
Jej dusza krzyczała nie, a ciałem targnął przeciągły dreszcz, gdy demon gwałtownie opuścił rękę z ostrzem i dźgnął ze sprawnością chirurga pod żebra.
Przepraszam, Sasha.
Dusza płakała, gdy ciało opanowane przez matkę Kacy wpatrywało się w oczy wilczycy. W oczy, z których uchodziło życie. Zdążyła wykrztusić dlacz.. i jej ciało zesztywniało. Głowa opadła na bok, to już był koniec żywota młodej wilczycy magii życia. Ostrze bez wysiłku przecięło brzuch. Blada dłoń, drżąca, wbiła się w ciepłe wnętrze. Minęło wątrobę, płuca. W końcu natrafiło na zastygłe serce. Zacisnęła palce na nim i wyrwała z głośnym mlaśnięciem. Czerwień zakwitła po łokieć, gdy niebieskie, łzawiące oczy wpatrywały się w czerwone serce. Czyste, nieskalane.
- Koniec Twojej historii. Czas, bym to ja przejęła to, co mi odebrałaś. - powiedział skwaszony głos z gardła kobiety.
Przysunęła dłoń do ust, wciągnęła woń krwi. Rdzawo-miedziany. Język musnął mięsisty organ. Wibrował magią i czystością. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu i wbiła kły w miękki narząd.
*
- Sasha! - krzyk uciekł z jej gardła. Oczy łzawiły, ciało drżało spazmatycznie. Oddech urywał się z jej otwartych ust. Leżała na nagiej posadzce. Drżała z zimna i przeżyć z wciąż niewybudzonego snu. Nie wiedziała co zaliczyć do urojeń jej mózgu, a co do rzeczywistości. Uniosła dłonie do oczu. Były czyste, trochę pobrudzone od skały, na którą spadła z łóżka. Podniosła się do siadu, uspokajając urywany oddech i wibrujące serce w piersi. Przełknęła ślinę. Nie czuła rdzawego posmaku krwi i łykowatego smaku serca. To tylko sen. Jeden jebany koszmar. Uspokajała się w myślach. Jednakże to nie przynosiło jej ulgi. Wstała na chwiejnych nogach i wyjrzała z groty przez pnącza. Niebo wciąż zasnute było szponami nocy. Dopiero za kilka godzin miało wzejść słońce. Zamknęła oczy i nabrała w płuca rześkiego, wieczornego powietrza, a potem zapaliła papierosa nabitego ziołami z posmakiem mięty.
- To tylko sen. - powiedziała w pustkę jaskini, którą zamieszkiwała.
Nie zdawała sobie jednak sprawy, że w czeluściach jej groty czai się zło. W ciemnym kącie błysnęły dwoje czerwonych ślepi, niczym rubiny, która po chwili zgasły jak płomienie świec i rozbrzmiał wibrujący chichot, którego Kacy nie dosłyszała.
***
Dziękuję tym, którzy przeczytali całość do końca i mam nadzieję, że moje opowiadanie trochę was zaskoczyło, bo nie tego się spodziewaliście, wiem.
Przepraszam również za to, że tak długo na nie czekaliście, ale nie miała  kiedy go skończyć. Cieszmy się jednak tym, że zdołałam je w ogóle opublikować.
Jeszcze raz dziękuję.

3 komentarze:

  1. Tak bardzo umarłam o3o

    | Sash

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo, że aż wcale. (y)
      *Kacy troll*
      | K.E.Debusher

      Usuń
    2. A nagrodę za trolla roku otrzymuje....
      Dum dum duuuum
      ....KACY!
      Gratulacje *wręcza jej statuetkę trolla*

      Usuń

Szablon wykonany przez Jill