Alternatywny tekst

31 mar 2013

Wielkanoc-moc zyczen!

Z okazji Wielkanocy życzę wszystkim dużo zapału i weny do tworzenia bloga.

Skacze zajączek po lesie
i życzenia Tobie niesie.
Przez pisanki przeskakuje,
Alleluja wykrzykuje,
potem znika w długich susach
cały mokry od dyngusa!


_____s§§____________§§
____s§$$§__________§$$§
___§§$$$$§_________§$$$§
__§$$$_$$$§_______§$$$$§
_§$$$$_$$$$§_____§$$$$§
_§$$$§_§$$$$§___§$$$$§
__§§§___§$$$§§_§§$$$§
___$$____§$$$$_$$$$§____§§_§§
________§$_________$s__§§§♥§§§
_______§____@___@___§__§d§§§
_______§______()______§___$§§
_______§____\\\__///__§____§
________§____§§§____§______§
_______ ♥ ♥ ♥ _____♥ ♥ ♥ __§
_§§§__♥_____♥ ♥ ♥ ♥_____♥__§§§
§$§$§___♥_♥___♥_♥___♥__♥__§$§$§
§$$$$§_____§_____§__§__§$$$$§
_§$$$$§____§_____§_§__§$$$$§
__§$$$$§§_§_______§§_§$$$$§
___§$$$$§___________§$$$$§
____§$$$$§_§§$$$§§_§$$$$§
______s§§§$$§§§§§$$$§§§s
__________$$$$$$$$$


P.S Wilki pamiętajcie! Jeśli chcecie dostać coś od króliczka wielkanocnego to powstrzymujcie się od jego zjedzenia ;)

28 mar 2013

Konkurs

  Ruszył konkurs fotograficzny pod nazwą: "Przyroda w obiektywie". Po szczegóły zapraszam na "Twórczość SV".
Pozdrawiam.

26 mar 2013

Polowanie

Wszystkie wilki oprócz szczeniąt, ich opiekunów i Alphy poszły na polowanie. Podobno polowanie jednoczy wilki.Podzieliliśmy się na grupy. Byłam z Terrą, Fire, Poveriną , Vitani i Shadow. Polowanie odbyło się w gęstym lesie. Szybko odnaleźliśmy ładne stadko sarn. Razem z Fire miałam za zadanie skierować zwierzynę w kierunku Terry, Poveriny, Vitani i Shadow. Nie było to łatwe zadanie. Mimo, że w lesie było mnóstwo drzew, bardzo ciężko było przedostać się chociaż parę metrów bliżej. Śnieg prawie całkowicie tam stopniał, więc tym bardziej trzeba było uważać by nie szeleścić. Rozdzieliłyśmy się. Fire pilnowała lewego skrzydła, a ja prawego. Po dłuższym czasie udało nam się podejść sarny od tyłu na tyle blisko by móc je zaatakować. Fire dała mi sygnał prawie niewidocznym skinieniem głowy. Zerwałyśmy się do biegu. Stado szybko zaczęło biec przed siebie, lecz czekała tam je nie miła niespodzianka. Zwierzyna została otoczona. Udało mi się wypatrzyć słabszą sarnę. Widać było jak trochę kuśtykała. Zaatakowałam ją. Trafiłam akurat na tchawicę, jednak nie udało mi się jej do końca przebić. Sarna wyrwała mi się a ja uderzyłam  o ziemię. Biegła w kierunku Fire. Terra i Poverina podbiegły do niej. Vitani i Shadow pozostały na miejscu w razie gdyby sarna chciała zawrócić. Przyznam, że walnęłam o ziemię wystarczająco mocno. Wstałam po dłuższym czasie. Widziałam już z daleka jak moje towarzyszki niosą dorodną zdobycz. Zacisnęłam mocno zęby i wstałam. Mój pysk był umazany krwią, a łapa była trochę obolała. Podeszłam do nich.
-Nic Ci nie jest? -zapytała Vitani
-Nie...nie.Przepraszam.
-Ale za co?- zdziwiła się Shadow.
-To była całkiem udana akcja.-powiedziała Fire.
- To prawda. Ciekawe jak innym poszło...- zaczęła zastanawiać się Terra
Gdy wracaliśmy spotkaliśmy też dwie pozostałe drużyny. One również upolowały po jednej sarnie. Zaczęliśmy zajadać. Część zostawiliśmy do spiżarni. Warto robić zapasy na wszelki wypadek. Gdy najadłam się do syta, położyłam się w ciemnym kącie jaskini. Spojrzałam na moją prawą łapę owiniętą bandażem. Delikatnie rozwinęłam go. Mogło być gorzej-pomyślałam.
-It sanat dolorem vulneris -wypowiedziałam łacińskie słowa i spuściłam na łapę parę kropel wyczarowanej przeze mnie wody. Obrażenie znikło bardzo szybko lecz ból mijał powoli.Gdy i on zniknął całkowicie zasnęłam. Śniła mi się mama. Spacerowałyśmy razem obok szmaragdowego jeziora. Zatrzymałam się na chwilę przy brzegu. Zobaczyłam swoje odbicie a w nim odbicie lustrzane Leyli. Zamazane częściowo moim.

Obudziłam się.Był już późny wieczór.Wyszłam przed jaskinię. Padał na nią blask księżyca.
-Jaka była w moim wieku? -zastanawiałam się na głos.
-Była dobra, wesoła, miła i chciała każdemu pomóc.- odpowiedział mi znajomy głos Alphy
-Znałaś ją od szczeniaka prawda?
-Tak.Wstawała o wschodzie słońca, aż pewnego dnia została czujką dzienną.
-To dziwne.Też zawsze wstaje o wschodzie słońca.
-Więc może teraz ty będziesz pełnić tę rolę?
-...-na chwilę się zastanowiłam- Z chęcią.-odpowiedziałam  i się uśmiechnęłam.
-Jesteś bardzo podobna do Leyli...A teraz idź spać jeśli masz zamiar wstać o wschodzie słońca. Nie mamy jeszcze czujki dziennej więc masz się wykazać.-dodała na koniec.
Jeszcze raz spojrzałam na księżyc i weszłam do jaskini by móc znów śnić o moich własnych przygodach z rodziną.
***
Opis polowania zakoczony ;P Troche krótkie ale jest ;) 
(przez ciebie Terro nie mogłam się powstrzymać do napisania kolejnej notki xD )

25 mar 2013

Podczas gdy wilki witały Nerę, Venus stałą gdzieś z boku bacznie im się przyglądając. Może to istotnie była jej wina? Irracjonalne! Nie mogła nic zrobić, po rozpadzie Watahy Życia wszyscy rozpierzchli się na wszystkie możliwe strony świata. Aż dziw że zdążyli się tak zmienić... I ona też. Po 'Ceremonii Przejścia' stado podzieliło się na kilka grup. Głównym celem było polowanie na jelenia. Podobno jednoczyło wilki. Alfa wolała jednak nie brać w tym udziału - miała swoje powody. Wobec tego cały dzień spędziła gdzieś w zaciszu, z dala od spojrzeń innych. Zaszyła się w osobnym pomieszczeniu w grocie,  którym wiedział tylko ona i Nera. Nie wszystkie tajemnice Venus ujrzały jednak światło dzienne.
 - Khola. - Szepnęła gdy znalazła się przed masywnym głazem. Po tych słowach w mgnieniu oka rozstąpił się, a alfa weszła do środka, rozświetlając ciemności płomieniem którego podtrzymywała za pomocą swojej mocy.
Zeszła na dół po stromych schodach, aż w końcu stanęła na środku olbrzymiego pomieszczenia. Jej dziedzictwo. Westchnęła cicho. Okłamywała ich, ale co innego mogła zrobić? Nie miała pewności, że nic im nie będzie. I że dochowają tej tajemnicy przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Pokręciłą tylko głową.
 - Agnisikha. - W jednej chwili na ściany spełzł ogień, oświetlając ponure wnętrze.
Wadera rzuciła okiem na rzędy starych, zakurzonych zwojów. Może już wkrótce będzie musiała ich użyć... I zaufać. Tak, będzie musiała zaufać członkom swego stada. Wzięła głęboki wdech i podążyła ku regałowi zapchanymi starymi księgami. Nigdy zbyt pilnie nie słuchała na lekcjach magii. Jej błąd. No cóż. Pochwyciła jedno z grubych tomisk i przetarła je łapą. Tysiące lat jej przodkowie to ukrywali. Czy ona będzie zmuszona wydać tą tajemnicę? Podrzuciła księgę do góry, ona sama jednak zajęła swoje uprzednie miejsce. Gdyby tak jeszcze samo się to wszystko odkurzyło... No, i gdyby istniało takie zaklęcie. Na razie jednak niech to wszystko zostanie w takim stanie, może jednak wszystko inaczej się potoczy.
 - Amara asa. - Wyrzekła a część zwojów zerwała się z regałów i podążyła ku niej, jednocześnie się rozwijając. - Tyle zaklęć... I co mam niby w tej sytuacji zrobić? Gdyby tak dało się to wszystko posortować... - Z jej gardła wydarło się ciche westchnienie. To wszystko musi teraz przeczytać.
Przyciągnęła łapą pierwszy skrawek. Głosił on jedno z łatwiejszych zaklęć ognia, które Venus zdążyła już dawno poznać. Dotychczas uczyła się na własnych błędach, a teraz musi korzystać z... czegoś takiego. Odgoniła zwój który w natychmiastowym tempie odleciał na swoje miejsce, i zaczęła czytać kolejny. Zeszło jej dobrych parę godzin, pewnie wszyscy już wracali - musiała się śpieszyć. W końcu znalazła coś sobie nieznanego. Inne, niepotrzebne jej już teraz 'papierzyska' zwinęły się i wróciły na swoje pozycje.
  - To jest ciekawe. Zapamiętam. - Przy pomocy swoich własnych łap zgarnęła przedmiot, który stopniowo zaczęły połykać języki ognia - w końcu zniknął całkowicie, choć nie spłonął. Sądziłą ze to zaklęcie jej się nigdy nie przyda, ale jednak. Zadowolona z siebie alfa ruszyła na górę, po czym jakby nigdy nic wparowałą do jaskini. Nikt jej nie zauważył, dopiero pierwsze sylwetki zamajaczył gdzieś w oddali.
  - Bandhu ksama... - Wykrztusiła w znanym tylko sobie języku. Będą musieli się dowiedzieć? Miała nadzieję, że jednak nie.
-----------------------------------------------
Wątek nam się trochę rozproszył, więc żebyście się jakoś zainteresowali ów wrogim stadem, musiałam go jakoś urozmaicić. Właściwie planowałam takie losy Venus od początku, ale najlepszy moment chyba nastał właśnie teraz. No więc piszcie, to może odkryjecie jej tajemnicę... ;3
(Nie, to nie jest łacina ;3)

24 mar 2013

Nowe stado-nowe życie-nowa nadzieja

Ta notka jest specjalnie dla Terry. Dziękuję za wspaniałą notkę oraz za serdeczne przywitanie w nowym stadzie, choć jednak częściowo mi znanym. Bardzo się cieszę ,że do Was dołączyłam. Brakowało mi tego...wszystkiego. Dzięki Wam jestem szczęśliwa, bo wiem iż jestem potrzebna ;)
***
 Już wracając krętym korytarzem słyszałam różne szepty. Na zewnątrz było spore zgromadzenie. Przybyli chyba wszyscy członkowie watahy. Panował gwar i chaos.Wyszłyśmy z jaskini.Wszyscy umilkli i obserwowali każdy mój ruch.Czułam się trochę niepewnie, lecz wiedziałam, że nic mi nie zrobią.To moja nowa rodzina...Czyż nie? Choć pewnie trudno będzie mi się przyzwyczaić do nowych osób...

-A więc witajcie moi drodzy.Jak już zauważyliście, razem ze mną jest wilczyca, która przed chwilą do nas przyłączyła. Na imię jej Nera, córka dobrze nam znanej św. pamięci Leyli i Darka. Proszę, przywitajcie ją serdecznie, gdyż dużo przeszła...-powiedziała Venus, po czym spojrzała na mnie. Kiwnęłam porozumiewawczo głową i podeszłam parę kroków do przodu.Nie wiem czemu, ale kilka wilków rozpoznałam, mimo iż nigdy ich nie widziałam na oczy. Może to dzięki opowiadaniom mojej matki?-myślałam.

Po kolei wilki zaczęły do mnie podchodzić.Pierwsza podeszła brązowo-zielona wilczyca z jaskrawo zielonymi oczyma.
-Witaj...Nazywam się...
-Terra?Prawda?-nie dałam jej dokończyć.
-Tak...Skąd wiesz?-była lekko zdziwiona.Przecież nigdy nie widziała ja na oczy.
-Sama nie wiem...Może z opowiadań mojej matki?...Kto wie..-uśmiechnęłam się do niej.
-Witaj w stadzie.Cieszę się, że mogę powitać cię jako pierwsza.Nie licząc Alphy rzecz jasna.Mam nadzieję, że ci się tu spodoba.I chcę Ci złożyć szczere kondolencje. Znałam Darka, a jeszcze bardziej Leylę. Była dobra wilczycą.Jesteś do niej bardzo podobna.
-Nie sądzę...mam inny kolor futra...
-Nie liczy się kolor futra, tylko zachowanie i to co masz w środku, chociaż przyznam, że oczy masz na pewno po matce.
-Dziękuję.-powiedziałam, a wilczyca odeszła trochę na bok by inni również mogli do mnie podejść.

Przede mną stanęła Śnieżnobiała wilczyca...hm...biała jak śnieg lecz imię jak ogień...to Fire rzecz jasna!
-Jesteś Fire, prawda?
-A więc moje imię też znasz?
-Tak...-uśmiechnęłam się lekko.
-A więc nie pozostało mi nic innego jak przywitać cię w Watasze Stipant Veritatis.No i współczuje tego...
-Wiem co chcesz powiedzieć i zapewne wszyscy mi to jeszcze kilka razy uświadomią, ale chce zapomnieć o tym wydarzeniu  i pamiętać te najlepsze chwile.Szczególnie ta która jest teraz.
-A więc dobrze...Witaj w watasze!
-Dziękuję.

Później podeszła do mnie mała kremowa wilczyca.W pierwszej chwili nie zauważyłam jej małych puchatych skrzydełek.Miała kolczyk w uchu i dwa płatki pięknego kwiatu...Zapewne kwiat księżycowy.
-Mojego imienia na pewno nie znasz!-powiedziała radosnym, miłym głosem.
-Tak, wygrałaś. To prawda, że Ciebie akurat nie znam.- rozweseliła mnie ta mała istotka.
-Jestem Avyam Lunaris, lecz dla przyjaciół Ava, Luna lub Aris.Witaj w stadzie!-uśmiechnęła się do mnie.Była bardzo ładna. Niebieskie oczy i kremowe futro pięknie ze sobą komponowały. Była szczupła i zwinna. Widać to było nawet po jej oczach, nawet one nie mogły usiedzieć w miejscu.

Podbiegł do mnie kolejny wilk. Widac było że jest bardzo młody. Był czarny ze złotymi symbolami. Pamiętałam ,że o nim też matka mi opowiadała.,,Złoty syn,,-tak go nazwała. Spojrzałam w jego złote oczy.Nagle między mną, a nim utworzyła się jakaś dziwna więź.Czułam energię jego mocy.Dwie złączone w jedno.Serce zaczęło bić mi szybciej. To było bardzo dziwne...Tak jakby...dotykał ukrytej mocy wewnątrz mnie.Po chwili jednak kontakt energii się urwał.
-Jesteś Santino...tak?-powiedziałam niepewnie. 
-Tak.Witaj w stadzie!-odrzekł, lecz wiedziałam, że on też myślami był gdzie indziej.Czym było to uczucie?

Później podchodziły do mnie jeszcze inne wilki.Czarne,brązowe, białe i kolorowe.Gdy ,,ceremonia przyjęcia,, się zakończyła, położyłam się przy jaskini na białym, puszystym śniegu.to był męczący dzień.Ciekawe co przyniesie następny...
***
Mam nadzieję,że się podoba. Proszę piszcie komentarze, bo jak na razie widzę, że tylko Terra to robi.Przynajmniej plus lub minus postawcie w komku to będę wiedziała czy się podobało i że przeczytaliście ;) Czy żądam zbyt wiele? ;P dziękuję jeszcze raz za przyjęcie do watahy. Dziękuję również Tobie Venus, że stworzyłaś nową wersję Watahy Życia.Sądzę,że wszyscy jesteśmy tobie wdzięczni.
A i przepraszam, że nie opisałam wszystkich wilków ale...za dużo Was! ;D Zapewne w późniejszych notkach się pojawicie...postaram się ;)
P.S O szamanie nie było mowy ale okej ;P Niech będzie że był ojcem tej czarnej wadery która napadła watahę natury. ;))

Nowa postać, nowe zdarzenie-te same uczucia i wcześniejsza historia...

Notka zadedykowana dla Leyli (Nery), która dodała mi weny, do napisania tej notki (chociaż nie wiem, czy o tym wie).Wybaczcie, że taka krótka, jednak znacie pewnie dobrze kaprysy weny. Mimo tego mam nadzieję, że wam się spodoba. Nie, nie zapomniałam o wcześniejszym wątku. Jak przyjdzie ta dobra wena, to na pewno napiszę. Więc cóż, nie zostało mi nic innego, niż miłej lektury. :)
***
   W watasze panował wielki gwar i chaos. Jak zawsze o wszystkim dowiadywałam się ostatnia. Właśnie wyszłam z lasu na polanę, gdyż wcześniej upolowałam królika. Gdy zwróciłam wzrok na jaskinię nie dało się za uwarzyć Venus z idącą koło niej młodej wilczycy podobnej do niej. Szła niepewnie. Oczy jej patrzyły w dół, na przednich łapach maiła bandaże. Jej postawa ciała i ruchy kogoś mi przypominały. Czyż by to była...Leyla?
  Pierwszą myślą, która przyszła mi na myśl, to jak najszybciej pobiegnięcie do niej. Już miałam pójść, ale na szczęście powstrzymały mnie inne myśli: "Przecież dopiero się pojawiła, a jak nikąd się pojawisz, to co jej powiesz? Nie masz pewności, czy jest to Leyla." W sumie racja. Usiadłam ponownie, kładąc uszy po sobie. "Cóż, przecież wiadome było, że pierwszą osobą, która z nią porozmawia, to Venus..."
     "Jak czasem często zapanować nad nagłymi myślami."-pomyślałam.
  Nie zostało mi nic innego, tylko zejść na polanę i dowiedzieć się co i jak. Tak też uczyniłam. Dwie wilczyce już dawno weszły do jaskini. Norę okrążyły wilki zgromadzone na polanie, czekając napięcie na następne wydarzenie. Dołączyłam się do tego półkola. Akurat samicą, do której się przysiadłam była Fire.
 -Cześć, kto to jest?
-To ty nic nie wiesz? Słuchy mówią, że Leyla z Watahy Życia! Niech zgadnę, dopiero po śniadaniu?
-Owszem, często o tej porze poluję.
-Hah, wiedziałam.
-Coś mam często mam wrażenie, że dużo wiesz jak na zwykłego członka.
-W sumie jestem szpiegiem, więc muszę wiedzieć jak się sprawy miewają.
-Gdybym była takim szpiegiem... Szczerze mówiąc zapomniałam o was i zajmowałam się swoimi sprawami, zapominając kim jestem tutaj...-znów położyłam uszy po sobie, a wzrok miałam wbity w ziemię. I znów lawina myśli mnie zaatakowała, w których mowa była jaka jestem beznadziejna, kiedy panowała cisza (chociaż ciszy nie było-wszyscy wokół gadali).
-Ej, nie przejmuj się tak. Przecież każdemu zdarzają się wzloty i upadki. Sądzę, że nie powinnaś się tak przejmować.-powiedziała, kiedy zwróciła uwagi, że nic nie mówię.
-Dzięki Fire, ty to wiesz jak wilka pocieszyć.-mimo tych prostych słów wypowiedzianych przez Śnieżnobiałą, moje wątpliwości rozpłynęły się odstępując nie określającej lekkiej radości.
-Proszę.
   Potem żadna z wilczyc nie mówiła. Razem z innymi oczekiwałyśmy przedstawienie nowo przybyłej. Sytuacja jak wiadomo była napięta, a każda minuta była jak godzina. Czarne wadery już długo nie wychodziły (a jak wiadomo-trwało to dla nas nieskończoność). W tym czasie dołączył do nas Santino:
 -Cześć, co tam? Na co tak wszyscy czekają?
-To ty też nic nie wiesz?-rzuciła na przywitanie Fire.
-Czekamy na informacje, kto to jest ta nowa przebyła.
-To wy nie wiecie?-zdziwił się Sant. A my stałyśmy jak słup soli.
-No, nie wiemy. Możesz nas oświecić?-zapytała Śnieżnobiała.
-To Nera. Nie pamiętasz mamo tej wojny pomiędzy Watahą Natury a Watahy Czarnego Wiatru? Przecież tylko ona przeżyła. Ten jakiś tam stary wilk, który opierał się o jakąś laskę... No, ten dziwak!
-Dobra, wiem o co ci chodzi. I po pierwsze nie jakiś tam dziwak tylko szaman z plemienia Cree. Owszem, był trochę szalony...
-To za mało powiedziane...-powiedział po cichu szczeniak, jednak na szczęście nikt go nie usłyszał.
-...A po drugie: To skąd wiesz, że to Nera a nie Leyla?
-Bo Leyla nie żyje...
-Że co!?-krzyknęły razem wilczyce.
- I dlatego, że jak była razem z Blue'm to wtedy powiedział jej imię, a ona swoją historię, to znaczy tylko trochę słyszałem, bo musieliśmy iść dalej. Chociaż szkoda, bo chciałem ją bliżej poznać. Ale na szczęście dołączyła do watahy.-stałyśmy jak wryci, ale w końcu zadałam malcowi następne pytanie:
-A kto to jest Blue i kiedy to było?
-Blue to tygrys, a było to wtedy, kiedy odpoczywaliśmy po przepłynięciu przez tą głęboką wodę.
Aha...-odparłam, a to było moje ostatnie słowo.
   Nagle wszędzie się uspokoiło. Z nory wyłoniły się dwie sylwetki czarnych wilczyc. Venus nadebrała do nozdrzy powietrze, by zacząć przemówienie.
 - A więc witajcie moi drodzy. Jak już zauważyliście, razem ze mną jest wilczyca, która przed chwilą do nas przyłączyła. Na imię jej Nera, córka dobrze nam znanej św.pamięci Leyli i Darka. Proszę, przywitajcie ją serdecznie, gdyż dużo przeszła...
   A jednak-mój mały szkrab miał rację. Owszem, wiedziałam, że by nas by nie okłamał, jednak mogłam w to uwierzyć dopiero słysząc to ze słów Alphy.  Nie pomyślałabym, że Leyla i Dark odejdzie z tego świata tak szybko. Teraz wpatrzona w nowicjuszkę - a konkretniej mówiąc w jej błęitne oczy, nie widziałam w nich Nery, tylko jej rodzicielki- Leylę.  I znów wspomnienia z WŻ wróciły...Te utęsknione, dzięki tej drobnej istotce. Teraz jakby przemawiała z jej postawy ciała, zachowania i nie tylko jej matka. Ta chwila była bardzo podobna do tej samej z przed paru lat - przywitaniu do stada Leyli...

20 mar 2013

Prawda prawdziwa jest prawdą...

No cóż...zacięłam Venus -przepraszam! Postanowiłam w takim razie napisać ciąg dalszy...

-Czego ode mnie chcesz?-spojrzała w jej oczy niepewnie
-Prawdy-odrzekła
-Jakiej prawdy?!...
,,Zapewne zwariowałam, a jeśli się pomyliłam to się wścieknę ale ...,, -myślała Venus.
-Czy znasz wilczycę o imieniu Leyla?
-...-wilczyca zdziwiła się.Była w szoku...czyżby dodarła do celu swojej wędrówki?
-A więc?!-czarna wadera zaczęła się denerwować,  a Nera opuściła łeb.
-...Tak...a raczej znałam...-po policzku młodej wilczycy spadła łza.
-Co...Ale...Jak to?...-przywódczyni nie wiedziała jak ma zareagować.
-Leyla była moją matką.Ojcem był Dark.A... ty jesteś w takim razie Venus, prawda?-zdumiona wadera tylko kiwnęła porozumiewawczo głową.-Ja jestem Nera.Miło mi Cię w końcu poznać.Matka dużo mi opowiadała o Watasze Życia. Mówiła też o watasze Stipant Veritatis...Postanowiłam ją odnaleźć...A ona chyba odnalazła mnie...
-Tak, to prawda.Jestem Alphą Watahy Stipant Veritatis.Jeśli chcesz to...dołącz do mojej watahy.Przyjmę cię z chęcią.-Nera ucieszyła się na tę propozycję.
-Chyba nie mam innego wyjścia...-uśmiechnęła się co było u niej ostatnio bardzo rzadkie.
-Ale...Gdzie jest Leyla?Co było dalej?-czarna wadera nie wiedziała czego się spodziewać.Nera podniosła swój wzrok.
-Wychowałam się w Watasze Natury.Moja matka i ojciec byli szczęśliwi.Byli...Na ową watahę napadła Wataha Czarnego Wiatru.Podobno ojciec miał z nią jakieś niedokończone porachunki.Wszędzie był ogień, wrzask i pisk. Wataha Czarnego Wiatru miała liczebna przewagę. Matka powiedziała mi abym udała się do niebieskiego tygrysa oraz odnalazła watahę Stipant Veritatis. Na szczęście udało mi się przedostać do jaskini tygrysa, mimo że wszędzie był ogień, który otaczał wszystkie wilki. Przeżyłam tylko ja.Całą wataha zginęła na moich oczach.W tym też moi rodzice. Mistrz-tygrys nauczył mnie wszystkiego co umiał.Dzięki niemu dotarłam aż tutaj...I to koniec opowieści.-zakończyła

Venus nie mogła w to uwierzyć. Leyla...nie żyje.Znała ją od szczeniaka. Gdyby były razem w watasze nic takiego by się nie wydarzyło. Jak mogła na to pozwolić?! Nie tak miało być!Czy to nie jej wina?...Nie wie czy pogodzi się z jej utratą...Sądziła, że jeszcze kiedyś się spotkają, mimo tego ,że Leyla nie chciała już wracać do watahy, na inne tereny. może wiedziała o tym co ją spotka? Czemu wszyscy jej bliscy odchodzą za wcześnie?! Ale...teraz jest Nera.Ona więcej przeżyła. Zajmie się nią tak jak Leylą. Nie dopuści do tego by historia się powtórzyła. Teraz Nera jest pod jej skrzydłami i zamierza się nią zaopiekować.

Nera, mimo że Venus się odwróciła, wiedziała ,ze musi to przeżywać. Matka opowiadała jej że już jako szczeniak znalazła się w Watasze Życia.Że to Venus uratowała ją od śmierci. Gdyby na dłużej była sama to nie dotrwała by nawet tygodnia.
-Chodź ze mną.-odwróciła się do niej.-Pora przedstawić cie reszcie watahy.-powiedziała i wyszły z krętych korytarzy.
***
Mam nadzieję, że się podoba.Czekam na komentarze ;)
Już ja nie pozwolę, aby Wataha Prawdy skończyła jak Wataha Życia.Możecie na mnie liczyć ;-)

17 mar 2013

Nowe miejsce

-,,Kim ona jest? Czego ode mnie chce? Gdzie mnie prowadzi?,,-różne pytania błądziły jej po głowie,ale jednak odważyła się iść za nowo poznaną.W sumie wyglądała bardzo podobnie do niej samej.Tylko oczy były inne.Jej niebieskie,a nowo zapoznanej jedno białe, a drugie złote.Szły powoli.Złotooka wysuwała się bardziej na przód,lecz Nera trzymała się bardziej na uboczu, próbując nie stracić równowagi pod łapami.Nagle dotarły na polanę.Gdzieniegdzie przez stopniały śnieg przedzierały się pierwsze kwiaty.W końcu ujrzała jaskinię.Jej oku nie umknęły też wilki, przyglądające się z daleka dwóm przybyszom.Nera nie miała ochotę na nowe znajomości.Nie wiedziała też czy może im zaufać.
-No chodź!-pognała ją złotooka, która widocznie zauważyła iż nowa się wyraźnie ociąga.
-Kto to jest?...Kim jest ta czarna?...-ledwie słyszalne szepty wilków odbijały się w jej uszach jak echo.
-Nie bój się i chodź za mną.-powiedziała przywódczyni ignorując inne wilki. Podążyły do jaskini.Nera na chwilę przystanęła przed wejściem.Duża, czarna wilczyca spojrzała na nią i kiwnęła porozumiewawczo łbem w stronę jaskini.Niebieskooka przytaknęła niepewnie i powoli weszła do środka.Jaskinia miała zawiłe korytarze.Nagle ujrzała jakiś mały tunel starannie zakryty zaroślami.Przywódczyni odgarnęła je łapą i kazała jej wejść do środka.Niebieskooka nie miała innego wyjścia więc posłusznie weszła do ciemnego zakamarka.
Było ciemno jak w bez gwiaździstą noc.Złotooka machnęła łapą i nagle przy samym suficie zapaliło się kilka pochodni.Nera ujrzała niespodziewanie przed sobą wielki stalaktyt wyrastający z sufitu. Jeszcze trochę i by walnęła w niego głową.Po chwili w końcu się odważyła i zadała jej pytanie:
-Czego ode mnie chcesz?-spojrzała w jej oczy niepewnie
-Prawdy...-odrzekła
-Jakiej prawdy?!...

Nera

Można rzec że w watasze zapanował swego rodzaju chaos. Koniec końców, alfa straciła węch z powodów bliżej nieokreślonych, co samo w sobie zbyt dobrą wiadomością nie jest, delikatnie mówiąc. I jakby tego było mało, po prostu zniknęła. A jakże, wcięło jej, ni widu ni słychu, po prostu jej nie było. Włóczyła się wtenczas po lesie, dość smętnie, jakby nie patrząc. Od czasu do czasu odwracała się zęby sprawdzić czy nikogo za nią nie ma, aż w końcu dotarła nad strumień. Nagle jednak stanęła jak wryta, kryjąc się w zaroślach; nad wodą stała stosunkowo drobna, czarna postać z obandażowanymi czarnymi łapami. Brzmi znajomo? Omal nie bliźniaczka Venus, z tą istotną różnicą że miała niebieskie oczy, choć tego nie było widać. Wadera spojrzała podejrzliwie na nieznajomą bez przyzwolenia przebywającą na jej terenie, po czym zniżyła pozycje osiadając na łapach. Zad uniosła nieco wyżej, pysk trzymała blisko ziemi, a uszy położyła po sobie. W końcu wystrzeliła w górę lądując całym ciężarem swojego ciała na wilczycy, szczerząc groźnie kły i warcząc gardłowo. Obca była w tej sytuacji bezradna, przygwożdżona do ziemi, pod masywnym cielskiem maksymalnie wkurzonej przywódczyni. Nagle jednak Venus jakby się zawiesiła, przymknęła szczęki i rozluźniła mięśnie, po czym zeskoczyła z bezbronnej jeszcze przed momentem przybyszki i stanęła nieopodal.
'Co do cholery?'-Pomyślała.
Wyprostowała się i sztywno podeszła do wilczycy, teraz ledwo trzymającej się na łapach. Była słaba, dużo przeżyła, to było widać. Jednak to nie to powstrzymało alfę ściśle trzymającą się żelaznych granic terytorium. Zobaczyła w niej coś dziwnie znajomego... Podeszła bliżej i zawisła nad młodszą od siebie samicą, teraz jednak z łagodnym, acz zdziwionym wyrazem pyska, bacznie się jej przyglądając.
 - No co?  - Ozwała się słabym, załamującym się głosem wadera, spoglądając z niepokojem na Venus.
-  Całkiem oszalałam. -  Stwierdziła alfa bez celu rozglądając się po okolicy. - Mózg mi odebrało ale... Chodź ze mną. Musimy porozmawiać.
 - Co? Po co? - Spytała z trwogą nowo przybyła, nieznacznie się cofając.
 - Po prostu chodź i nie marudź, jasne?
Czarna niepewnie podniosła się z ziemi, i przed upadkiem powstrzymała ją tylko obecność Venus, któa w porę ją powstrzymała. Potem obydwieruszyły ku jaskini.
' Te oczy... ten wzrok... Dziwnie znajome. Dziwnie podobne do Leyli.'

Nera -witajcie!


IMIĘ: Nera - (Nero- czarny po włosku)
PRZYDOMEK (po mistrzu wody za zdany test) : Cristallo di Neve -'Kryształ śniegu" po włosku.
WIEK: 2 lata
DATA URODZENIA: 25 listopad
PŁEĆ: Wilczyca
RASA: 100% wilk
PARTNER: Nie ma.Może kiedyś znajdzie się ktoś, komu będzie mogła bezgranicznie zaufać.
POTOMSTWO: Brak.
MOC:woda.Ma też drugą, jednak jest ona uśpiona w niej bardzo głęboko, nie wie czy kiedykolwiek uda się jej ją obudzić.
STANOWISKO:Czujka dzienna,artystka i szpieg.
CHARAKTER: Często potrzebuje czasu, by móc komuś zaufać. Gdy jest zamyślona, wygląda na smutną (tak jakby ją coś trapiło) ,dlatego można czasem pomyśleć,że jest 'tajemnicza" .To nie znaczy, że nigdy się nie uśmiecha! Jeśli coś ją naprawdę rozbawi, śmieje się nieustanie, aż brak jej tchu.Jest lojalna i przyjaźnie nastawiona do osób, które akceptują ja taką jaka jest.
WYGLĄD: Ma czarno-szare miękkie, gładkie futro i ogon. Spiczaste uszy ,dzięki którym potrafi usłyszeć każdy szmer i bandaże na przednich łapach. Tajemnicze symbole na sierści i niebiesko-kryształowe spojrzenie nadaje jej uroku i elegancji.
LUBI: Nocne spacery, wyć do księżyca, świeże powietrze po burzy, nurkować, używać swojej mocy chociażby do celów artystycznych...
NIE LUBI: Natrętnych,ciekawskich wilków, kłótni (które i tak do niczego nie prowadzą) ,walki pomiędzy członkami watahy i wywyższania się.
EKWIPUNEK: jak na razie nic...
HISTORIA: Jej matką była Leyla, a ojcem Dark. Kiedyś byli członkami Watahy Życia, jednak wataha rozpadła się.Gdy Nera przyszła na świat, matka dużo jej opowiadała o owej watasze i jej przygodach. Mówiła o tym, ze Alpha o imieniu Venus założyła nowe stado Stipant Veritatis.Jednak nie znała jej położenia. Gdy wszyscy rozeszli się w cztery strony świata, postanowiła żyć z Darkiem w jej rodzinnej Watasze Natury.Tam własnie narodziła się Nera i tam się wychowała.Magii wody uczyła ją matka oraz jej mistrz Niebieski Tygrys. Gdy młoda wilczyca podrosła- miała już prawie rok nastała wojna. Wataha Czarnego Wiatru, do której niegdyś należał jej ojciec, poprzysięgła dawno temu zemstę i po latach zamierzała ją wypełnić.Na jej czele była Alpha ognia. To ona najbardziej pragnęła wojny.Dlaczego? Kiedyś owinęła sobie wokół pazura Darka, lecz gdy ocknął się z rzuconego przez nią uroku, powrócił do Leyli, którą naprawdę kochał.Alpha nie mogła tego wytrzymać więc wypowiedziała wojnę.Zginęło mnóstwo wilków.W tym też rodzice Nery, jednak przed śmiercią Leyla powiedziała swojej córce,by natychmiast udała się do Niebieskiego tygrysa oraz odnalazła SV.Tam będzie bezpieczna.Nera nie chciała zostawić matki i ojca lecz wiedziała, że to nic nie da.Na szczęście udało jej się dotrzeć na miejsce.Blue (tygrys) nauczył ją wszystkiego co umiał.Była u niego ok 5 miesięcy.Gdy już nie miał niczego więcej do jej nauczenia i gdy nastał czas, powiedział by znalazła watahę SV.Pomógł jej w pierwszej części wędrówki, lecz dalej musiała iść sama.Nera nigdy nie zapomniała o swoich rodzicach.Dokładnie pamiętała ich wygląd, a to dzięki temu, że śnili jej się co jakiś czas.Razem biegali po łące i byli szczęśliwi,więc zawsze czuła, że są obok niej.Spierają ją.Podczas wędrówki znalazła Watahę Opuszczonych, jednak ta wkrótce też się rozpadła i musiała szukać dalej.Była tam ok.2 miesięcy. Po trzech miesiącach podróży zobaczyła rzekę.Była bardzo zmęczona i spragniona, więc podeszła się napić.W ostatniej chiwli jakiś szmer biegnącego wilka odbił się w jej uszach.spojrzała w owym kierunku.Nagle coś ją przygniotło do ziemi.Nie miała siły by się bronić,zatem padła na puszysty śnieg...
***
Witam wszystkich!Może niektórzy domyślają się kim jestem?Znano mnie jako Leylę lub Nerę.
A historia...hm...kilka powieści połączonych w jedno.Trochę dodano, trochę ujęto i tak powstała.
Wataha życia i wataha opuszczonych istniała.Jedną z nich znacie na pewno.W moich opowieściach w Watasze życia była też wymyślona Wataha Natury i Czarnego wiatru.Istniał też Dark, który był również moim wymysłem,tak jak i Alpha ognia.
Przyznam się,że nigdy nie pomyślałam ,że znajdę się w nowej odsłonie tamtej watahy.
A więc...witajcie ponownie! ;)

11 mar 2013

Lilaira ujawnia się...

- Santino... - wyszeptała cicho do siebie, kiedy ów szczeniak stracił przytomność.
Schyliła łeb, by dotknął nosem czubek jego głowy. Śmierdziało krwią... Szybko odskoczyła, piszcząc ze strachu. Przypomniały się jej obrodzone szkarłatną cieczą truchła wilków i innych zwierząt. Zadrżała, czując delikatny dotyk na karku. Powoli odwróciła łeb i spojrzała na opiekunkę, która wpatrywała się w coś. Zerknęła w tamtym kierunku i pisnęła. Potwór stał nad ,,matką'' Santina. Dziewięć ogonów...
Goldenmoon!
Skąd ona to wiedziała? Nie miała pojęcia. Zaczynało się dziać z nią coś dziwnego. Czuła, że traci świadomość...
***
Głośny ryk przerwał ciszę. Ryk nienawiści. Ciało szczenięcia błyskawicznie się zmieniało, przyjęło rozmiary zbyt wyrośniętego wilka. Z boków głowy i grzbietu wyrastały szkarłatne kolce. Sierść stała się kruczoczarna z odrobiną czerwieni na końcówce ogona. Gdzieniegdzie widniały krwiste, owalne znamiona, które się świeciły mocnym blaskiem.
- Avyam...?
Demon spojrzał w kierunku białej wadery i uśmiechnął się złowieszczo. Zakołysał sztywno ogonem.
- Nie ma jej w tej chwili. Teraz jestem ja - odparł z nutką ironii.
Jak słabeusze mogą istnieć na tym świecie? Nie miał pojęcia.
- K-kim jesteś?
- Drugim obliczem tego szczenięcia, Lilairą. Jestem demonicznym Naathem, a ona tak zwanym anielskim - warknęła.
- Naath?
Lilaira nie odpowiedziała. Odwróciła łeb w stronę Goldenmoona, znała ją doskonale. Obnażyła niezwykle długie kły i zjeżyła sierść na karku. Demoniczne dziury zapłonęły mocniej, wydobywała się z nich mroczna energia. Władała nad czarną magią. Po każdej kolejnej pełni stawała się coraz silniejsza...
- Goldenmoonie... mamy niedokończone porachunki... - ryknęła, ruszając z miejsca w kierunku wilkopodobnego stwora.
_____________________________________________________
Poniżej macie fotkę prawdziwego wyglądu Lilairy podczas pełni księżyca. Mam nadzieję, że jakość nie jest zła. Jeśli będzie to postaram się to zmienić...

9 mar 2013

Nowa karta postaci.

Imię: Vitani Dorīmā

Wiek: 2 lata

Płeć: Wadera

Rasa: Wilk Arktyczny

Partner i potomstwo: brak

Pochodzenie: Kanadyjskie laboratorium

Ekwipunek: Nieśmiertelnik-pozostałość po bolesnej przeszłości.

Charakter: Ze względu na trudne dzieciństwo, którego tak naprawdę nigdy nie miała, jest osobą z którą ciężko złapać kontakt. Bardzo starannie dobiera każde słowo. Nie ufa nikomu, bo twierdzi, że ona sama nie jest godna całkowitego zaufania. Na co dzień oschła i tajemnicza, jednak gdy pozna kogoś bliżej nie sposób się z nią nudzić, bo pomimo przeszłości, ma bardzo dobre poczucie humoru.
Nigdy wcześniej nie miała rodziny, ani nawet przyjaciół, więc posiadanie stada jest dla niej czymś zupełnie nowym. Mimo, że stara się jakoś zapomnieć o nieszczęśliwej przeszłości, zwyczaje "piekła" wciąż nie dają jej rozpocząć nowego życia.
Historia:"Stworzona" przez ludzi na potrzeby laboratorium. Nigdy nie poznała swoich rodziców. Od szczeniaka wychowywano ją na małomówną, aby nikt nie dowiedział się co testowali na niej ludzie.
Wraz toksycznym wybuchem, który rozerwał laboratorium, Vitani uciekła w las. Z setek torturowanych zwierząt, tylko ona przeżyła. Nie miała pojęcia, jakie moce uzyskała wraz z toksynami...
 
Stanowiska: łowca, czujka dzienna, artystka, kontrolerka zapasów

Magia: Jak dotąd nieujawniona

Notka organizacyjna

Więc na blogu w praktyce nic poważniejszego się nie dzieje, wobec tego proszę państwa, zdecydowałam zorganizować coś w rodzaju eventu. Konkretniej: inwazja. Czyja inwazja? Ano innej watahy. Żeby nie było nudno, mają przewagę zbrojną i liczebną, i odpuścić nie chcą. Pomysł rozwinie się (mam nadzieję) w notkach, teraz tylko pytanie, czy wam to pasuje? Osobiście czekam również na wasze sugestie, piszcie, ocenijcie, marudźcie i tnijcie się piłami łańcuchowymi *Eghm*.

7 mar 2013

Dziwne Spotkanie

 I'm falling in the black, slipping through the cracks,
Falling to the depths, Can I ever go back?

Śnieżno biała wilczyca niepewnie stanęła na kamieniu przy rzece. Rozglądała się dookoła nasłuchując uważnie. Była spięta i przestraszona. Czegoś się bała..
- Gdzie jesteś... ? - spytała sama siebie. - Gdzie jesteś... ?
Uniosła pysk do góry i spojrzała na ogromną tarczę księżyca. Stuliła uszy.
- Już niedługo.. Niedługo.. A ja nawet nie wiem, gdzie ONA jest...
Wtedy usłyszała dźwięk łamanej gałęzi. Odwróciła się i...

*
*    *


Potrząsnęłam głową starając się odgonić dziwne myśli... W końcu nie to się teraz liczyło. Czaiłam się w krzakach już od... Pół godziny czekając z niecierpliwośćią jak którakolwiek z wader, które ze mną przyszły w końcu zaatakuję. Venus wysłała nas na polowanie.. Znowu. Ciągła rutyna polowań.. Ale cóż. To lepsze niż łazić jak idiota po innych terenach szukając domu. Wyszczerzyłam kły. Jeszcze chwila i sama zaatakuje !! Czekałam jeszcze z pięc minut.. DOŚĆ. Jak z procy wystrzeliłam na polanę i zaczęłam gnać ku pasącym się tam sarną. Gdy tylko mnie spostrzegły rozpierzchły się po całej polanie. Rzuciłam się w stronę jednej z największych samic. Skręcałam co chwila starając się ją dogonić.. Udało się. Rzuciłąm się jej do gardła wbijając w nie kły. Przewróciłam ją.. Ale oberwałam. Czułam jak krew spływa mi na oko. Cholera... Boli. Nie puszczałam jednak zdobyczy.. Po jakimś czasie zwierzę znieruchomiało. Gdzie one są ?! Odsunęłam się i usiadłam. Krew skapneła na ziemie.
- Ja to mam szczęście.. - wywarczałam z sarkazmem.
Złapałam zdobycz za gardło i zaczęłam ciągnąć... Lecz poczułam narastający ból. Puściłam ją i zawyłam. Jak je znajdę to zabiję.... ZABIJĘ. Ruszyłam w las czując coraz większy ból. Szłam długo.. Zgubiłaś się.. Przez ranę miałam chyba zaburzoną orientację..
- Nie no... - warknęłam stając przy rzece.
Zaczęłam węszyć.
- Nic nie czuję..
Usiadłam. Poczekamy, aż ból przejdzie... Rozejrzałam się dookoła. I tak siedziałam.. I siedziałam, aż do wieczora. Wstałam znowu węsząc.
- O wiele lepiej..
Wtem poczułam dziwny zapach... Drgnęłam i cofnełam się o krok w tył.
- Samotna wadera o tej porze... - usłyszałam za sobą dziwny głos. - Niespotykane zjawisko..
Odskoczyłam w przód i odwróciłam się stając oko w oko z tajemniczym samcem . Uśmiechał się delikatnie w moją stronę. Drgnęłam i zaczęłam się cofać.
- Nie bój się. - powiedział robiąc kilka kroków w moją stronę.
Otrząsnełam się i zaczęłam warczeć. Przekrzywił głowę z cynicznym uśmiechem.
- Taka mała, a udaję taką groźną... - powiedział stając przede mną.
Obnażyłam kły cofająć się znowu. Spokojnie... Samiec podniósł łapę i dotknął czubka mojej głowy.
- Uspokój się mała.. - powiedział. - Nic Ci nie zrobię.
Strząsnęłam jego łapę.
- Kim jesteś i czego tu chcesz ? To nie twój teren...
- Każdy teren to mój teren.. - powiedział. - Jestem Dastan.. - skłonił się nisko. - Były alpha watahy krwawej śmierci... I czego tu szukam ? Niczego. Byłem na spacerze.
Jedno oko nadal miałam zamkniętę.. Przez krew. Spojrzałam na rzekę.
- Jesteś ranna.. - stwierdził z delikatnym zdziwieniem.
- To nic. - odparła chłodno.
Ominełam go i podeszłam do rzeki nachylając sięi zmywając krew z oka i czoła. Czułam na sobie jego spojrzenie... Podszedł do mnie i trącił mnie bokiem.
- Nadal mi się nie przedstawiłaś - powiedział.
- Saphira. - odparłam.
- Tutejsza ? - pytał dalej.
- Tak. Należe do Stipant Veritatis...
- Ohoho... Nie wiedziałem. Pomóc Ci ?
- Nie dziękuję.
Nienawidzę.. gdy ktoś jest tak BLISKO. Widział wyraźnie moje zakłopotanie na co tylko się uśmiechał z satysfakcją...
- Musze już iść.. - warknęłam w końcu.
- Ej no ! Weź... Zostań jeszcze. Tak dawno z nikim nie gadałem...
Podrywacz !
- Nie ! - wywarczałam. - Musze iść.
- A mogę Cię odprowadzić chociaż?
- NIE. - powtórzyłam i zniknęłam pomiędzy drzewami.
Warczałam wściekła na siebie. Dlaczego go nie zaatakowałam ?! Trzeba było.. Usłyszałam tylko jego żałosne wycie...

____________________________________________________
Pisałam tego posta razem z kolegą, który możliwe, że dołączy do watahy xD Ale to się okażę jak go namówię ^^ Póki co wstawiam taką notkę ; p
Szablon wykonany przez Jill